Temat: zbyt częste grzeszki

Cześć Dziewczyny,

Piszę ten wątek, bo potrzebuje wsparcia i chyba kubła zimnej wody na głowę...

Jestem na diecie od dietetyczki już prawie 2 miesiące. Zaczęłam na początku grudnia i pierwszy miesiąc trzymałam się na niej świetnie. Pilnowałam jadłospisów, ważyłam jedzenie, piłam ponad 2 litry wody dziennie, generalnie żyłam ściśle z zaleceniami dietetyczki. Po 5 tygodniach zważyłam się i okazało się, że bez większych wyrzeczeń ( jedzenie jest zazwyczaj smaczne i sycące, nie ćwiczę) schudłam 5 kilo.

Ten mini sukces jednak nie wpłynął na mnie zbyt dobrze. Odkąd zauważyłam spadek wagi codziennie pozwalam sobie na mniejsze lub większe odstępstwa od diety...Nie umiem nad tym zapanować, tym bardziej, że nagle zaczęłam odczuwać potworny głód, czego w 1 miesiącu diety nie doświadczyłam. Codziennie piję wody tyle ile potrzeba, jem przynajmniej 3-4 posiłki z diety, jednak ten 5 posiłek to już przeróżnego rodzaju fastfoodowe i wysokokalorycznej wariancje... Poniżej przedstawiam listę tygodniowych grzeszków (chociaż słowo grzechy byłoby bardziej odpowiednie ;p):

sobota - paczka popcornu

niedziela - paczka czipsow

poniedziałek - dieta trzymana w stu procentach! :D

wtorek - dwa pulpety i zraz w kantynie pracowej, mała paczka orzeszków solonych

środa - obiad mięsny w kantynie pracowej, zapiekanka z salami z lidla

czwartek - ramen z wołowiną i ramen burger również z wołowiną

piątek - makaron carbonara w restauracji, dwie bruschetty z szynką i salami również w restauracji

sobota - 4 piwa, kilka kurczaków w panierce na urodzinach znajomego

Nie wygląda to dobrze...jak widzicie przeważają u mnie solone przekąski i MIĘSO. Nie potrafię żyć bez mięsa, polubiłam warzywa, umiem je dobrze przyrządzić, nawet mój chłopak zaczął je jeść ze smakiem od kiedy zaczęłam gotować, ale moja miłość, chyba wręcz obsesyjna do mięsa jak na razie ze mną wygrywa...

Jak wrócić do dobrych nawyków, jak trzymać się diety dalej i jak oszukać głód, a przede wszystkim chęć na mięso, która chodzi za mną odkąd się obudzę?

PS: Zaczynałam z wagą 90 kilo, teraz ważę 85, chociaż pewnie przez ostatni tydzień przytyłam ze 2 kilo, mam dietę +/- 1500 kalorii i dużo sycącego tłuszczu, więc głodna nie chodzę. Ćwiczyć nie ćwiczę, planuje wdrążyć aktywność fizyczną jak zejdę do wagi 80 kilo.

No sporo tych grzeszków dały w sumie gdzieś 2000kcal, czyli praktycznie dziennie zapotrzebowanie. tak się schudnąć nie uda :P. Musisz być bardziej skrupulatna albo sobie cos postanowiłaś ido tego dążysz bez wymówek albo odpuszczasz i nie winisz sie. Pogadaj z dietetykiem dograj potrawy w takie co polubisz ale pamietaj najwazniejsze jest samozaparcie i dyscyplina, czasem zjedz cos co lubisz ale to raz na tydzien, a nie codziennie

ciekawa jestem z czego dietetyczka obetnie kcal jak jeszcze schudniesz. jakie jest moje zdanie? "grzeszki" przy diecie ponizej ppm sa spowodowane nie brakiem kontroli/motywacji, a wewnetrznym ciagotem do latwoprzyswajalnej energii, bo organizm nie otrzymuje jej wystarczojaco z normalnych posilkow. spytaj dietetyczki czemu masz diete ponizej ppm.

malaania66 napisał(a):

No sporo tych grzeszków dały w sumie gdzieś 2000kcal, czyli praktycznie dziennie zapotrzebowanie. tak się schudnąć nie uda :P. Musisz być bardziej skrupulatna albo sobie cos postanowiłaś ido tego dążysz bez wymówek albo odpuszczasz i nie winisz sie. Pogadaj z dietetykiem dograj potrawy w takie co polubisz ale pamietaj najwazniejsze jest samozaparcie i dyscyplina, czasem zjedz cos co lubisz ale to raz na tydzien, a nie codziennie

2000 kcal to zapotrzebowanie przecietnej kobiety z waga w normie, a nie otyloscia/nadwaga.

Dużo za mało kcal do twojej wagi - nie dziwię się, że jesteś głodna. No i jeśli kochasz mięso, to powinnaś mieć je w diecie. Lepiej jeść planowego steka, niż jakiś syf z kantyny. 

jurysdykcja napisał(a):

Dużo za mało kcal do twojej wagi - nie dziwię się, że jesteś głodna. No i jeśli kochasz mięso, to powinnaś mieć je w diecie. Lepiej jeść planowego steka, niż jakiś syf z kantyny. 

(puchar) Dokładnie.

Pasek wagi

Hej, dzięki za odpowiedzi :)

Oczywiście na wstępie spytałam o to dietetyczki, poniżej odpowiedź jaką otrzymałam:

Kluczowe są proporcje. A tu są takie że możemy zejść. Masz dużo sycącego tłuszczu co pozwala nam na redukcję ilości węglowodanów. 

Co do mięsa w diecie - jem jedynie drób - kurczaka lub indyka i maksymalnie 3 razy w tygodniu, najczęściej mięsne posiłki mam 2 razy w tygodniu. 

Odnośnie głodu: Wspomniałam w pierwszym poście, że 1 miesiąc na diecie nie chodziłam w ogóle głodna, dopiero po dwóch dniach kiedy odpuściłam sobie ścisłe trzymanie się diety pojawił się głód i tak utrzymuje się od tygodnia. Teraz tak sobie myślę, że nie nazwałabym tego typowym głodem tylko właśnie koszmarnym apetytem na mięso...Po prostu brakuje mi steków, kotlecików, szynki, wołowiny przede wszystkim ( wieprzowiny nie jem, bo nie lubię). 

Może jeszcze wspomnę słowo o dietetyczce - wykupiłam dietę dwumiesięczną od Małgosi z bloga kuchenne inspiracje. Pewnie większość z was ją kojarzy. Czytam jej bloga od trzech lat i bardzo podoba mi się jej podejście do odżywiania, więc kiedy po roku obżerania się fastfoodami i jedzeniem na dowóz przytyłam 10 kilo postanowiłam zainwestować w dietę. Niby wszystko fajnie, posiłki dobre, jednak ostatnio dopadł mnie straszny kryzys i jak widzę risotto z zielonym groszkiem i selerem, to mam ochotę się popłakać.

Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek motywacji i niedługo wrócę do normy...muszę się wyżalić :(

Piszesz że odczuwasz potworny głód, ale głoda nie chodzisz. To jak to w końcu jest?

Pasek wagi

Skontaktuj się z dietetyczką, niech ułoży ci jadłospis z wołowiną, cielęciną i szynką. Przecież to nie są produkty zakazane na diecie.

Pasek wagi

no właśnie w poprzednim poście to doprecyzowałam, głodu jako takiego nie odczuwam, jestem syta i najedzona, ALE odczuwam ogromną chęć na zjedzenie czegoś mięsnego. Bardziej traktowałabym to jako zachciankę niż realną potrzebę organizmu. 

Może brzmi to śmieszne, ale ja po prostu tęsknie za smakiem mięsa xd

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.