- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 grudnia 2016, 10:16
To mój pierwszy post, miałam tu już kilka kont, ale zapomniałam do nich haseł. W każdym razie... Mam 17 lat i od 2 lat choruję na bulimie. Właściwie bulimia jest zdiagnozowana przez szereg specjalistów, jednak nie mam typowych symptomów bulimiczki. Niemalże codziennie biorę tabletki przeczyszczające, jednak 'reguluję' ich ilość w stosunku do kalorii, które spożyłam. Udało mi się wytrzymać bez żadnego ataku przez 12 dni, więc zadowolona z siebie postanowiłam na wigilię zjeść parę pierogów, ewentualnie kawałek ciasta. Oczywiście skończyło się na tym, że do dnia dzisiejszego zjadam około 2, 3 tysiące kalorii dziennie, oczywiście wszystko pochłaniam wieczorami w małych odstępach czasowych (a raczej ich braku). Nie wymiotuję, nigdy tego nie potrafiłam, obrzydza mnie to.
Mój wczorajszy dzień wyglądał tak: Zjadłam pasek czekolady (około 3 kostki), było to rano. O godzinie 18 zjadłam tosta (3 kromki chleba, ser, szynka), następnie 3 pierogi, 2 naleśniki z serem i polewą czekoladową, dużą porcję frytek i batona. Jestem obrzydliwa, czuje się z tym źle i to wszystko przez święta. 2 stycznia wracam do szkoły, wiem, że będę się wtedy głodziła, bo zazwyczaj to tak wygląda. Często opuszczałam szkołę ze względu na jedzenie oraz uczucie obrzydzenia do własnego ciała. Odizolowałam się od wszystkich, zerwałam kontakt ze znajomymi. Jestem z tym wszystkim sama. Od paru miesięcy planuję terapię, że znowu się jej podejmę, będę na nią chodziła, ale mam złe doświadczenie. Moja ostatnia terapia jaką miałam polegała głównie na tym, że musiałam przytyć, ważyłam 43kg (marzec tego roku). Dlatego też niechętnie na nią chodziłam, ale ze swojego doświadczenia wiedziałam, że przytyję i tak się stało. Aktualnie ważę 54kg i nienawidzę siebie za to. Mam okropny brzuch, pełno rozstępów i tłuszcz, który trzęsie się jak galareta. Jestem głodna... Nadal jestem głodna po mimo spożytych wczoraj kalorii, a właściwie śmieciowego żarcia. Nikt mi już nie jest w stanie pomóc. Przed chwilą zjadłam serek waniliowy z paskiem mlecznej czekolady... Najgorsze jest to, że widzę jak bardzo marnuje swoje życie, mam problemy w szkole, bo często mnie nie ma, dobrze się uczę, ale zaległości robią swoje. Mam fajnych znajomych, ale nie daję im się do siebie zbliżyć, a w szkole się od wszystkich izoluje. Oni nie wiedzą, że jestem chora i nigdy im tego nie powiem. Brak obecności ojca w moim życiu też jest przyczyną mojego "stanu" zdrowia. Nie mam do niego żalu, chcę go nienawidzieć za to, ale nie potrafię. Boże, jakie to głupie...
28 grudnia 2016, 10:26
Odczuwałam to samo przez długi czas. Poszukaj pomocy i DOBREGO specjalisty, psychologa, psychiatry, dietetyka także. Da się z tego wyjść, uwierz mi.
28 grudnia 2016, 10:35
Akurat młoda osoba w Twoim wieku powinna konsumować ponad 2 tysiące kcal na dobę, więc raczej jakoś drastycznie limitu nie przekraczasz.
28 grudnia 2016, 10:47
2 tysiące kalorii - okej, ale większość czasu spędzam w domu, poza tym jem same śmieciowe żarcie.
28 grudnia 2016, 10:49
Co to znaczy, ze nie masz symptomow bulimiczki? Bo ja tutaj widze szereg szablonowych zachowan bulimicznych. Szukaj pomocy, bo moze sie zle skonczyc.
Poza tym 2 tys kcal to żaden kompuls, tyle powinna jeść dziewczyna w Twoim wieku. Gorzej z jakością. Nie szanujesz siebie, nie szanujesz swojego organizmu i życia.
Edytowany przez c96938a5d20d709c8315a86845e9d6db 28 grudnia 2016, 11:10
28 grudnia 2016, 11:00
dlaczego jesz same śmieciowe jedzenie ? ja tutaj nie widzę śladów walki z chorobą. za Ciebie nikt inny nie zwalczy tej choroby.. sama musisz mega chcieć wyjść z tego
28 grudnia 2016, 11:20
Miałam tak samo, przez jakieś 4 lata. Nigdy nie wymiotowałam, ale ile ja w swoim życiu wypiłam tych świństw przeczyszczających... A zaczeło się w sumie niewinnie..
W każdym razie to " skończyło się " ponad 6 lat temu i od tamtego czasu mam spokój. Naprawdę. Bez terapii i specjalistów, po prostu, jakby to powiedzieć, musiałam na nowo zbudować siebie. Wcale nie było to takie trudne.
Jeśli chcesz pogadać, pisz na priv.I głowa do góry :)
Edytowany przez f60ea310fa8307fc04fb57379c674afd 28 grudnia 2016, 11:21
28 grudnia 2016, 14:02
Nie znam sie na bulimii ale rzucilo mi sie w oczy twoje menu: rano 3 kostki czekolady a o 18 rzucilas sie na jedzenie. Sama bym sie rzucila gdybym glodowala caly dzien. Pozatym nie dziwne ze po serku i pasku czekolady dalej jestes glodna. Zacznij jesc wartosciowe jedzenie a nie chemiczny syf.
28 grudnia 2016, 14:48
a jak walczysz z choroba? Leczysz sie,rodzice sa swiadomi co sie z toba dzieje? Bez watpienia masz zaburzenia odzywiania
28 grudnia 2016, 17:32
Zaczęło się od anoreksji, byłam w dwóch szpitalach psychiatrycznych. Aktualnie nie chodzę na żadną terapię, bo mieszkam w akademiku i też nie mam czasu, ale mam zamiar zacząć. Jestem uzależniona od jedzenia to mi daje przyjemność. Moja podświadomość potrzebuje słodyczy, żeby poczuć się bezpiecznie. To irracjonalne, ale jak mam z tym walczyć? Już miewałam dni kiedy jadłam 5 posiłków, nie brałam tabletek, ale nadchodził dzień kiedy nie wytrzymałam i musiałam zjeść więcej.