- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 marca 2016, 20:25
Cześć, piszę w kryzysie ( mówiąc łagodnie.) Jestem sfrustrowana do granic możliwości, bo mam dość ciągłego pilnowania się, ogromnego wysiłku fizycznego, napadów na słodycze i tak w kółko... Zacznę od początku, pogodziłam się, że jeśli chce być szczupła, to muszę JUŻ DO KOŃCA ŻYCIA tak właśnie przestrzegać diety. Od małego byłam grubasem i jak byłam jeszcze mała to wydawało mi się, że podchudzam się z parę miesięcy, a potem luzik. Ha, co za naiwna gówniara ze mnie była. Porządnie za dietę wziełam się w 2015 roku, wywaliłam wszystko smażone, starałam się jeść ciemne pieczywo, mniejsze porcje itd. Miałam wzloty i upadki (zwłaszcza, że ja mało rzeczy lubię takich "dietetycznych"), ale rzadko pozwalałam sobie na coś słodkiego a tak praktycznie to wcale. Efekty były... marne. Schudłam może 2,5 kg do grudnia? Mało ćwiczyłam. Później były święta, wiec sobie odpuścilam, ale jakiegoś skoku wagi nie było. Potem miałam dość, zawzięłam się i zaczęłam chodzić na siłownie. I tu zaczęło coś się dziać W KOŃCU. I po co mi te tortury były od września, jak praktycznie efektu widać nie było, a tu poszłam na miesiąc na siłownie i wszyscy nagle "jak ty schudłaś" No banan na ryju i motywacja na maxa, ale co na wadzę? Ano nic, było 72 kg we wrześniu a teraz jest 67,5 w lepszy dzień. Rozumiecie moją frustrację? Co prawda nie miałam nadwagi, jak zaczynałam się odchudzać, no ale do cholery tyle wysiłku i tylko tyle??? W cm dużo więcej poszło, to fakt i wiem, że mięśnie też ważą,a le to i tak znikoma różnica dla mnie. Poza tym ostatnio mam takie dni, że nie mogę wytrzymać bez słodyczy. Wszyscy mówią, że po tylu miesiącach diety, to juz w chodzi w nawyk, że słodycze odchodzą na dalszy plan, CÓŻ NA PEWNO NIE U MNIE. Jeżeli już, to mój organizm szaleje, dziś pochłonęłam chyba 4 wafelki. I ogólnie zauważyłam, że mój brzuch też ma powoli dość. JA mam dość. Wcześniej chodziłam 5/6 razy w tygodniu na siłownie, drugi miesiąc skończyła mi się przerwa w szkole więc musiałam ograniczyć wizyty do 4 razy w tygodniu, wysiłek zazwyczaj min30 do 50 min na bieżni (wiekszą czesc czasu biegam), potem 10/15 min na ćwiczenia siłowe. I teraz efektów nie widzę w ogóle, ciągle chodzę zmęczona, stres stres stres, na wagę to boję się wchodzić i po prostu mam dość tych bieżni, orbitreków i rowerków. Mam dość. Nie wiem, czy przedłużać karnet, wszystko we mnie wariuje. Czemu tak słabo mi idzie, co powinnam jeść na śniadania, co na kolacje.. Niby wiem, ale w snesie nie za bardzo rozróżniam, kiedy serio białko, kiedy węglo, kiedy tłuszcze, wszyscy się kłócą i mówią inaczej. Mało warzyw lubię, na ciemne produty już nie moge patrzeć... ratujcie ;( jak ja mam te posiłki sobie układać, skąd te skoki cukru... (cukrzyca odpada, ale podejrzewam że mam anemię: bardzo wypadają mi włosy ostatnio to juz w ogole porazka, jestem bardzo blada, mam nieregularne miesiączki..) zaczelam brac drozdze niedawno... teraz na 17 marca mam wizytę u gina i bedzie patrzec na wyniki badan krwi, hormony, cukier, inne takie, moze tam cos wyjdzie, a do tego czasu jakies rady?
13 marca 2016, 20:44
Jak na zdrową, pelnoziarnistą dietę, w dodatku z siłownią, to naprawde długo wytrzymałaś. Szacunek. Ja bym wymiękła po tygodniu najpóźniej. Nie każda dieta jest dla każdego, nie każda waga jest możliwa do osiągnięcia dla każdego...
Twoje ciało mówi wyraźnie: odwal sie z tą dietą, nakarm mnie, daj żyć. Jeśli czegoś nie zmienisz, według mnie, skończy się kompulsami, jeśli mimo tego będziesz ciagnąć tą zabawę dalej, kompulsy sie utrwalą i będziesz żyła z piętnem ed (nie polecam) i gratisami w postaci np. Hshimoto, rozregulowanym cyklem czy czyms podobnym. Skoki cukru są bardzo wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. Produkty pełnoziarniste utrudniają wchłanianie minerałów, w tym żelaza...
Najłatwiej by było iść do dietetyka, którego odchudzoną i zadowoloną pacjentkę znasz chociaz jedną.
13 marca 2016, 20:56
Wyluzuj. Zycie to 'wszystko albo nic'. Postaraj sie dalej zdrowo jesc ale pamietaj ze wafelki tez sa dla ludzi i nawet dieta na 70 czy 80% bedzie zdrowa. Ze sportem to warto znalezc cos co lubisz aby nie byla to dla ciebie udreka tylko przyjemnosc. Poza tym to ze 3x tydz wystarczy jezeli nie masz czasu a tak to zyj aktywniej - piechota zamiast autobusu czy wycieczka rowerowa zamiast siedzenia przed tv. No i ile masz wzrostu? Moze akurat obecna waga jest dla ciebie zdrowa i odpowiednia? Ja mam 180cm wzrostu i jak bylam nadtolatka to myslalam ze sie odchudze i bede wygladac jak modelka. Dopiero po wielu latach do mnie dotarlo ze mam o wiele wieksza budowe i nawet przy 78kg wygladam zgrabnie... a zanim osiagnelabym rozmiar 36 to bym zaglodzila sie na smierc.
13 marca 2016, 21:08
Wow, spodziewałam się że raczej ktoś tu mnie podsumuje i powie, żebym się tyle nie żaliła, ale fajnie jest przeczytać takie coś. Dziękuję ci, ifive, bo masz rację, łatwe to nie było, to chyba po tej pełnoziarnistej diecie zaczęły się częstsze bóle brzucha. Dlatego, fuck it, będę jadła białe pieczywo, nie dużo, ale zawsze. Obawiam się, że z siłownią też przeforsowałam, dlatego chcę zrobić sobie przerwę niedługo i zająć się może jakimiś ćwiczeniami na macie i może trochę na rowerze, na świeżym powietrzu pojeździć. Do Asiulek - ja kocham biegać, to nie tak że nie, ale jak robisz coś prawie codziennie, to nawet to się nudzi. Wydaje mi się, że za często? Dam trochę odsapnąć organizmowi, ale te kompulsy są straszne, muszę coś zmienić, bo tak się nie da żyć. I naprawdę, zostawiłabym to w cholerę, ale jestem już tak daleko ;( Nadal nie jest idealnie, mam dużo tłuszczu w boczkach, udach... Ale staram się, jak mogę.
Do Asiupek: mam 170 wzrostu, 72 cm w talii, 87 cm w brzuchu, 58 uda, 38 łydka,biodra 98, ramiona 96. Ważę (chyba, bo boje się ostatnio wchodzić na wagę) 67,5 kg
13 marca 2016, 21:20
Podejrzewam ze skoro masz anemie i wlosy ci leca to dieta jest do d... Cwiczenia sa wazne, bieganie - super ze lubisz, ale DOBRA dieta to jednak podstawa sukcesu. Nie napisalas co jesz i podejrzeam ze tu wlasnie jest glowny problem ze tylko wydaje Ci sie ze jesz dobrze, a zamiast tego katujesz organizm za mala iloscia tluszczu i/lub kalorii. Biale pieczywo nie pomaga, ale jak zjesz raz na jakis czas to nie odlozy sie od razu 5cm w biodrach, nie przesadzajmy, podobnie z reszta kostka czekolady czy wafelek.
Jak wyglada Twoje przykladowe menu?
13 marca 2016, 21:57
Podejrzewam ze skoro masz anemie i wlosy ci leca to dieta jest do d... Cwiczenia sa wazne, bieganie - super ze lubisz, ale DOBRA dieta to jednak podstawa sukcesu. Nie napisalas co jesz i podejrzeam ze tu wlasnie jest glowny problem ze tylko wydaje Ci sie ze jesz dobrze, a zamiast tego katujesz organizm za mala iloscia tluszczu i/lub kalorii. Biale pieczywo nie pomaga, ale jak zjesz raz na jakis czas to nie odlozy sie od razu 5cm w biodrach, nie przesadzajmy, podobnie z reszta kostka czekolady czy wafelek. Jak wyglada Twoje przykladowe menu?
No ale skoro mój organizm źle znosi ciemne pieczywo, a poza tym mi samej się chce rzygać, to co mam jeść? Tym bardziej, że ja naprawdę mało lubię, więc pieczywo jest dla mnie istotne. Znam dużo osób, które się nie przestawiały i jakoś chudły. Jedyne co, to czasami zjem grahamkę albo dwie, jeszcze to przeboleje.
no okej:
1.7.00/8.00 śniadanie - zazwyczaj płatki owsiane/kukurydziane (pomieszane), mleko 2%, jakiś jogurt albo grahamka z szynką drobiową (innego mięsa nie jem), sałatą, pomidorem, ogórkiem i wtedy też jogurt/owoc zazwyczaj wychodzi mi jakies 400/500 kcal
2.10/12 - w szkole zazwyczaj jakiś owoc albo ciastko zbożowe albo jogurt, zależy - ze 100/150 kcal
3. 13/15 obiad: ziemniaki gotowane (mała porcja) (tak, jem ziemniaki normalnie i nie zamierzam z nich rezygnować) albo 3/4 woreczka ryżu + gotowana pierś z kurczaka ok.80g+ surówka (sałata, por, kapusta, ogórek - zależy) zazwyczaj po obiedzie najbardziej mi się chce słodyczy, wiec jem jabłko albo trochę winogron/gruszkę, zależy co jest. czasami mam tez standardowe zupy, czasami jak zupa to wychodzi koło 300 kcal, jak bardziej syty to 450? raczej nie przekraczam tych 450.
4. (czasami uda sie wcisnac jakies suszone owoce, orzechy słonecznik, ale zależy jak stoje czasowo danego dnia - szkoła, zajecia pozalekcyjne... praca) 50/100 kcal
5 18/20 - kolacja tu różnie bywa, czasem zrobie sobie warzywa na patelnię z czymś tam , czasem znów grahamkę z szynką i warzywami. - 300 kcal?
Pewnie zaraz ktoś mnie zjedzie, ale taka rozbieżność czasowa wynika z tego, że różnie mam do szkoły, a kolacja późno dlatego, że mam pracę po szkole. No i późno chodzę spać.
Nie wiem, dla mnie to tragicznie nie wygląda, ale może popełniam dużo błedów i sama o tym nie wiem, jestem przygotowana na to. U mnie problemem najwiekszym jest to, że ja mało lubię. (żadnych jajek, mało warzyw, mięso tylko kurczak jak ryba to jakaś najzwyklejsza ale to tylko smażona :/ nie cierpię gotowanej, a smażonego to nie jem w ogóle.)
Ps. przypominam, że ja cały czas jestem na redukcji więc wg mojego dziennego zapotrzebowania przy intensywnym treningu potrzebuje ok 1600 kcal i tyle na pewno jem/ czasami mneij czasami wiecej ale bez przesady z kalkulatorem nie bede biegac.
Ehh
14 marca 2016, 06:57
Po pierwsze zle cwiczysz. 40 min cardio 10 silowych ? Zamien kolejnosc . I wez sie do roboty. Niestety jak chcesz byc szczupla musisz uwazac na to co jesz . Ja schudlam 10 -15 kg . Myslisz ze teraz zeby utrzymac wage nie musze patrzec na to co jem ? Nadal patrze ,od dwoch lat nie jem slodyczy ,4 posilki dziennie wszystko zdrowe i pelnowartosciowe oraz w rozsadnych ilosciach + silownia 3 razy w tyg i 2 razy pole dance . Niestety fajna sylwetka wymaga poswiecen. Co do menu dodaj wiecej tluszczy typu jajka olej oliwa orzechy tluste ryby . Jedynie co to podoba mi sie obiad
14 marca 2016, 08:53
mam 170 wzrostu, 72 cm w talii, 87 cm w brzuchu, 58 uda, 38 łydka,biodra 98, ramiona 96. Ważę (chyba, bo boje się ostatnio wchodzić na wagę) 67,5 kg
prawie jakbym o sobie czytała, tylko ciut niższa jestem, do tego sama lubie ważyć 67 kilo, a moje ciało woli zdecydowanie 72 ;) i tak jest od zawsze.
powiem Ci szczerze, że nie ma się o co zabijać. W sensie dosłownym i w przenośni też. Jedz normalnie, to co lubisz i oczywiście to co jest jedzeniem :). A ćwicz dla przyjemności i relaksu. Nie warto się wkręcać i dodawać sobie kłopotów w życiu. Przychylę się do tego co mówi Asiupek, przyjdzie czas, kiedy docenisz to jak wyglądasz, o ile wcześnie się nie znielubisz, wmawiajac sobie głupoty.
11 czerwca 2018, 08:34
Mam tak samo . Od kiedy zaczęłam dojrzewać masowo czytałam wszystko o odchudzaniu, dietach i sporcie. Wymyśliłam sobie ,że muszę wyglądać jak modelka i moje życie kręciło się tylko wokół odchudzania. Ważyłam wtedy 55 kg ale uważałam siebie za grubą. Wstawałam więc o 5 rano i szłam biegać do tego drastyczna dieta w ten sposób schudłam 5 kg. Ważyłam 50 kg przy wzroście 167 i postanowiłam że tak zostanie.To trwające kilka lat wycieńczenie organizmu ( nie jadłam nawet grama tłuszczu czy cukru) skończyło się poważną chorobą- półpaścem , kurczami mięśni, depresją, myślami samobójczymi. Ale potem było jeszcze gorzej- doszły nowe obowiązki praca, wychowanie dziecka i brakło sił i czasu na treningi. Resztkami sił po 8 godzinach fizycznej pracy zmuszałam się by przebiec jeszcze 12 km, wracałam do domu i ryczałam z bezsilności a w nocy z bólu nóg który po treningu nie ustępował nawet przez tydzień. Czy całe moje życie ma tak wyglądać? Dlaczego inni cieszą się życiem i są szczupli a ja choć nie jem słodyczy, cukru, smażonych produktów unikam mięsa tyję od najmniejszego ciastka?Wystarczyło kilka dni ,,normalnego '' jedzenia czyli pizza kawałek ciasta bym przytyła 5 kg. I w ten sposób po kilku latach okresów niejedzenia i narastającej frustracji przytyłam 10 kg. W tej chwili niechęć do siebie sięga zenitu. W dodatku nie mam znikąd wsparcia nikt nie rozumie, że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. ,,Weź się za siebie- tylko to słyszę. Czuję nienawiść do swojego ciała już mam dość dbania o nie jestem zła, że tyle pracy w nie wkładam a ono mi się tak odpłaca. Nie chce już żyć odchudzaniem ale czuje się jak w potrzasku . Jeszcze rok temu zmuszałam się do biegów i ruchu na powietrzu, mimo to waga rosła systematycznie.W tym momencie ważę już 65 kg z tym , że tak jak mówię ta waga wzrosła skokowo czyli np. pół roku waga ustalona i w tydzień wzrost wagi o 3-4 kg nie wiadomo po czym. No i wstydzę się wychodzić między ludzi bo wiem jak to każdy skomentuje- przecież ona była taka szczupła a teraz tak się roztyła, spasła itd. takie komentarze słyszę i ogarnia mnie wściekłość. Hektolitry wylanego potu na treningach godziny na to poświęcone, wieczne diety a efekt żaden. Dziś szkoda mi czasu, który przeznaczyłam na odchudzanie zajęło mi to prawie 10 lat gdy nic innego mnie nie obchodziło. Dlatego przestrzegam was żebyście nie wpadły w takie uzależnienie od zdrowego stylu życia jak ja, bo będziecie żałować a wasz organizm i tak znajdzie sposób by wrócić do tego co on chce do swojej ,,homeostazy'' czy wam się to podoba czy nie. Zdrowe odżywianie tak, ruch tak ale wszystko z umiarem bo możecie sobie zrujnować zdrowie a tego tak łatwo się nie da naprawić.
11 czerwca 2018, 15:33
A i jeszcze co do tego jadłospisu, który podała ABBase to niestety ale wiele produktów powinna wykluczyć, przede wszystkim żadnego sklepowego pieczywa bo to trucizna i tego nie polecam nikomu. Dziennie najwyżej dwie kromki domowego razowego chleba. Druga rzecz sklepowy nabiał- kolejna trucizna, może być jedynie mleko pełne wiejskie 1 szkl. dziennie ale radzę zamienić na kefir domowy, żadnych słodkich jogurtów. I jeszcze jedna rzecz płatki kukurydziane też nie polecam. Wiem co mówię, ja właśnie jedząc takie rzeczy zaczęłam tyć ,choć ciągle byłam głodna. Natomiast gotowane ziemniaki są ok, warzywa ok, owoce odradzam. Mięso może być, byle nie za dużo. A tak wogóle to myślę, że zupy są super bo jest w nich wiele warzyw są sycące i niskokaloryczne. Talerz zupy spokojnie za cały obiad. Ale najważniejsze- odchudzać się dla siebie nie dla innych i polubić siebie taką jak się jest.