Temat: Jestem załamana sobą.

Na początku stycznia ważyłam 97 kg, udało mi się zrzucić 2 kg i skończyła się moja dieta... Połowa lutego - 102,5 kg... Czy to w ogóle możliwe, żeby tyle przytyć w tak krótkim czasie? Jestem załamana sobą, swoim wyglądem, swoim brakiem chęci do podjęcia walki, swoim lenistwem... Nic tylko usiąść i płakać. 

Wydaje mi się, że mam zaburzenia odżywiania. Nie jem normalnie, obżeram się, pochłaniam ogromne ilości jedzenia, w każdej chwili... Przychodzę rano do kuchni i zjadam bułkę, z margaryną i np. paprykarzem, potem jakiś jogurt, oczywiście słodki, potem coś słodkiego, potem robię obiad, zjadam obiad, duże porcje - kilka ziemniaków, surówka, duży kotlet, po drodze łapię jakiegoś cukierka, kilka żelków, kawałek ciasta, drożdżówkę, ciastka, słodki napój, sok owocowy, owoce, jogurt, potem kolacja, podobna do śniadania, potem znowu jakieś słodkości, napoje, parówkę umiem wyjąć z lodówki i zjeść bez podgrzania.. 

Na jedzenie reaguję jak narkoman, nie delektuję się - pochłaniam, rzucam się na obiad jakbym tydzień nie jadła a jadłam godzinę wcześniej, jem najszybciej ze wszystkich, kończę pierwsza, choć mam sporą porcję i zaraz zjadłabym coś jeszcze... Mój żołądek nie ma chyba dna... A waga rośnie i rośnie... Zdaje mi się, że mam napuchniętą twarz, wyglądam jak pyza...

Nie, nie chwalę się, ani się nie żalę... Potrzebuję się wygadać, potrzebuję jakiejś rady, motywacji... Nie piszcie mi, że mam się wziąć w garść, czy coś bo to nic nie daje... Ale doradźcie, jak to wszystko ugryźć.

Wiedzę żywieniową mam, sporą... Odnośnie ćwiczeń też. Ale nic nie stosuję na sobie...

Na początku 2014 roku ważyłam 71 kg... Teraz 30 kg więcej... 

Mialam podobny problem, ale w mniejszym stopniu. Mi pomoglo wazenie produktow, choc zazwyczaj nie liczylam dokladnie kcal to uswiadomilam sobie jak duzo ponad norme zjadam i ze moje porcje powinny byc o 1/2 lub 1/3 mniejsze. Patrze tez na godziny, o ktorych jem tzn jesli nie minelo minimum 2,5h to raczej nie siegam po pelny posilek, a jakis owoc/warzywo.

Rozciagniety zoladeczek...Proponuje zmniejszyc PORCJE na poczatek, nie podjadac miedzy posilkami I ukrocic spozywania wegli.Pozdrawiam.GLOWA DO GORY CYCKI DO PRZODU KILOGRAMY W DOL!

Zacznij od psychologa, ewentualnie pokieruje Cię do psychiatry. Dietetyk może byc równoczesnie, jesli czujesz ze dasz radę i masz przypływ motywacji, to grzech nie skorzystać. 

W domu już na bank wszyscy wiedzą, że masz problem. Jak powiesz, że idziesz cos zrobić ze swoją tuszą prawie na pewno sie ucieszą. Nie musisz wdawać sie w szczegóły.

zoykaa napisał(a):

Rozciagniety zoladeczek...Proponuje zmniejszyc PORCJE na poczatek, nie podjadac miedzy posilkami I ukrocic spozywania wegli.Pozdrawiam.GLOWA DO GORY CYCKI DO PRZODU KILOGRAMY W DOL!

kradnę hasło i wieszam na lodówce - mogę :D ?

ifive"W domu już na bank wszyscy wiedzą, że masz problem. Jak powiesz, że idziesz cos zrobić ze swoją tuszą prawie na pewno sie ucieszą. Nie musisz wdawać sie w szczegóły.

W domu problemu nikt nie widzi... Hah... Jestem najszczuplejsza z domowników... Serio. Oni nie widzą problemu żadnego, jedzenie bogiem, nałogiem...

Nie zalamuj sie tylko podejdz jeszcze raz do diety. Madrze,  ustal sobie termini mysl pozytywnie. Zacznij od malych krokow.  Np ze bedziesz chudla 0.5 lub poprostu utrzymasz wage.  Zrob male zmiany,  zmien rodzaj pieczywa. I jedz wiecej owocow I warzyw. Cukier powoduje wiekszy glod.

Pasek wagi

na kompulsy to nie wyglada, bo jesz co chwile, ale nie masz napadow

Bardziej podjadanie z emocji lub nudow? 

Siegaj po jedzenie tylko kiedy bedziesz glodna lub ustal sobie pory posilkow i nie podjadaj.. Moze pomoze:) jestes z RŚL? Jesli tak, to mialam namiary na dobra pania psycholog:)

dominikulka napisał(a):

ifive"W domu już na bank wszyscy wiedzą, że masz problem. Jak powiesz, że idziesz cos zrobić ze swoją tuszą prawie na pewno sie ucieszą. Nie musisz wdawać sie w szczegóły.

W domu problemu nikt nie widzi... Hah... Jestem najszczuplejsza z domowników... Serio. Oni nie widzą problemu żadnego, jedzenie bogiem, nałogiem...

Oj, to nie wiem. U mnie widzieli ale nikt się słowem nie odezwał, nikt, przez prawie dwa lata. Co za subtelność. Zdołałam nawet okreslić swoją genetyczną barierę tycia :D Taki plusik.

Nasciemniałabym, że lekarz kazał schudnąć bo inaczej... Dobierz specjalizacje i groźbę do profilu domowników. Szczerości bym nie ryzykowała. W Twojej sytuacji przemeblowywanie systemu rodzinnego skończy sie jojczeniem i ogólną burzą. Którą zajesz.

Jak masz wiedzę na temat żywienia to zacznij po prostu od ułożenia sobie menu na następny dzień. Dobierz sobie kaloryczność, makra, rozbij to jakoś na posiłki (plus zastanów się jak Ci wygodniej jeść - większe porcje rzadziej, czy mniejsze częściej) i po prostu wszystko rozpisz - już dzisiaj. Wtedy jak rano otworzysz lodówkę to będziesz wiedziała, że masz wyjąć jedną bułkę, coś do bułki i np. jogurt naturalny z wkrojonymi owocami, a nie chwycisz to co Ci się rzuci w oczy. Oczywiście będzie się tego ciężko trzymać, nie ma co ukrywać, zawsze będzie w domu jakaś bombonierka w kredensie, samotna parówka, którą ktoś zostawił w lodówce, albo osierocony pączek na kuchennym stole - ale staraj się trzymać swojej rozpiski w miarę ściśle. A jak już masz ochotę na coś słodkiego/fast-foodowego to postaraj się poszukać domowych odpowiedników - i może jakoś to zaspokoi Twoją potrzebę takiego jedzenia. No i jeżeli podejrzewasz u siebie zaburzenia odżywiania to albo idź od razu do kogoś kto się tym zajmuje i Cię zdiagnozuje i potem pomoże, albo zacznij sama o tym czytać. Tylko nie artykuł z prasy kobiecej, tylko szukaj bardziej medycznych wiadomości. Jak już będziesz miała jakąś wiedzę to sama dojdziesz do tego pewnie dlaczego się objadasz (to często ma emocjonalne podłoże) i co by Ci pomogło, żeby z tym zerwać. 

jadlabys normalnie, gdyby nie slodycze. zauwaz, ze jesz na sniadanie tylko bulke, potem duzy obiad a na kolacje mniej wiecej to samo co na sniadanie. to te wszystkie slodycze Cie gubia. tez tak mialam. teraz zamiast malych posilkow i gory lakoci jem sporo na sniadanie, obiad i kolacje. jak jestem glodna to jem w miedzyczasie jakas kanapke, owoc czy jogurt (danio kokosowy- slodki ale moj ulubiony). i mimo to nie tyje. a nie jest tak, ze na obiad jem rybe z warzywami, na sniadanie wafel ryzowy z serkiem wiejskim. jem normalnie. jajecznica na boczku, kurczak, pierogi, spaghetti. sprobuj sobie uswiadomic to, ze te wszystkie smieci nie sa ci do niczego potrzebne. za to jedz wiecej zdrowych rzeczy. i zamiast, np czekolady zjedz schabowego. podobna kalorycznosc, ale po schabowym nie bedziesz glodna a po czekoladzie zjesz jeszcze schabowego. oblicz ile kalorii masz jesc, wczesniej zaplanuj sobie jadlospis, zapisz na lodowce czy cos i sie go trzymaj. z czasem przyzwyczaisz sie do niego. skoro masz wiedze, to wiesz co masz robic, tylko brakuje Ci kopa. pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy, potem juz z gorki. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.