Temat: tyję!! help!

Hej. W rok schudłam 18 kg. Ale to nie był ciągły proces, bo np. miesiąc trzymałam super dietę, potem trochę byłam tym zmęczona i sobie odpuszczałam na jakiś czas, a potem znów wracałam na dobre tory. Waga do której zeszłam nie jest tą moją wymarzoną, mam w planach schudnąć jeszcze trochę, ale... co z tego, że mam takie plany? Nie wiem, tracę rachubę! Juz na wszystkie sposoby sobie tłumaczę. Mówię sobie: powrót do diety! I wszystko pięknie, rano owsianka, w szkole kanapeczka, zdrowy obiadek (wszystko takie, jak lubię i mi smakuje) a potem małpi rozum i zjadłabym wszystko, co dobrego widzę na swojej drodze. Może to przez zmęczenie, przez tą zimową aurę, a też mam ostatnio sporo stresów i nerwów, bo rozstałam się z chłopakiem po 2 latach, którego bardzo kochałam i kocham nadal, a dowiedziałam się, że on choruje i nie powinnam mieć do niego żalu o pewne sprawy za które go (nie wiem jak to nazwać) obraziłam, wyzwałam. Tak więc nie udaje mi się tego utrzymać, więc mówię sobie: dobra, skoro nie dieta, to chociaż jedz normalnie, jak normalna nastolatka, i nie przytyj a utrzymaj wagę! No z tym że to też tylko działa do momentu, aż mi umysł spłata figla i wyłączy się zupełnie zapominając, co jeszcze parę chwil temu myślałam i sobie planowałam. Jestem przerażona, bo przytyłam już 3 kg, czyli ważę 70 kg, a cholernie trudno było mi zejść poniżej tej przeklętej liczby 70 i byłam przeszczęśliwa, gdy się od niej odbiłam, a teraz... tak gwałtownie się zbliżam znów do nadwagi! I nie wiem jak to zatrzymać, przez ogarniający mnie smutek i poczucie bezsensu wymyka mi się to spod kontroli! Nie wiem co robić, mam ochotę usiąść i płakać, poradźcie coś :( Dodam, że przez ten cały czas, bez względu na to, czy akurat byłam na ścisłej diecie, czy sobie trochę popuszczałam, byłam bardzo aktywna fizycznie, i nadal tak jest, codziennie chodzę na godzinne treningi. Tylko że to nie ma na mnie wpływu, bo gdy jem dużo to tyję średnio kilogram w trzy dni. TO mnie dobiło jeszcze bardziej i zupełnie odechciewa mi się żyć. Mam mega rozchwiane emocje, w jednej chwili czuję się mega zmotywowana, powtarzam sobie, że zaraz lato i będę super laską, a potem przeglądam się w lustrze i wpadam w rozpacz. Zupełnie zapominam o sukcesie, który osiągnęłam do tej pory i czuję się jak spaślak. I zapewne zaraz nim będę, jak się nie ogarnę! Jestem pewna żę chwila moment a wrócą mi wszystkie te kilogramy. Ratunku, jak się ogarnąć, uspokoić, wyciszyć chore myśli i kontynuować swoją dietę? Z tym, że ja już nie potrafię się normalnie odżywiać i zepchnąć jedzenie na dalszy plan, ono jest moim priorytetem i przez pryzmat jedzenia/chudości patrzę na 90% spraw życiowych. Albo jestem na diecie i wszystko wyliczam, kontroluję, albo nie jestem i moim celem to nażreć się jak najbardziej, do zrzygania niemal. Walczę ze sobą od dawna i nic mi nie wychodzi... A teraz jeszcze marnuję to, nad czym tak długo pracowałam... :(((

Nikt ci tego nie powie, jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. 

Jak ci faktycznie tak zależy, to daj to 1700, ale na prawdę czystego jedzenia. Z liczeniem makroskładników. Zrób to profesjonalnie. Czasem, o dziwo, na sfd ladies laski wychodzą z głodówek od razu na wyższe kalorie i chudną. Ale to trzeba na prawdę trochę czasu i uwagi diecie poświęcić. I dodać trening odpowiedni.

to często się zdarza, czytałam, że nasz organizm dąży do odzyskania status quo w którym tkwił przez lata, więc jeśli przez lata byłaś 'większa' to teraz organizm chce do tego wrócić. Do tego każda dieta redukcyjna obniża przemianę materii (im mniej kaloryczna tym radykalniej obniża) do tego włączają się procesy samoobrony przed 'zagłodzeniem". Nie wiem ile jadłaś na diecie, ale zwiększ teraz o 300 kcal, za tydzień o 100, później o kolejne, aż dojdziesz do 2000-2300, organizm się uspokoi, poczuje się bezpieczniej , na większej kaloryczności unikniesz napadów obżarstwa, ustabilizujesz wagę, a za pól roku rusz z dalszym odchudzaniem. Teraz ten pomysł może wydawać Ci się odległym terminem (i stratą  czasu..), ale pomyśl, że jeżeli każdego dnia zaczniesz dietę, a wieczorem się obeżresz, to po pól roku  takiej szarpaniny będziesz o 20 kilo grubsza....

Pasek wagi

Masz złą dietę. 

Nie będziesz w stanie opanować kompulsów, jeśli będziesz głodna. Ponizej 1700 nawet nie myśl, nawet na jeden dzień... Wiem o czym piszesz lepiej nizbym chciala. To zwykle samo nie przechodzi, wyobraź sobie, że żyjesz w ten sposób latami... radykalizując sie coraz bardziej i pomysl, czy "przytycie" kilku kg to za wysoka cena za normalność. Jak sie wchodzi w żarcie z głodówki, przybór nawet 3kg w trzy dni jest normalny (glukoza, glikogen wiążą wodę). 

Może jakies inne śniadanie?

Jest fajna książka "uważność w jedzeniu", miejscami trochę nawiedzona ;) ale ma fajny przekaz, chodzi o to, żeby bezmyślnie nie rzucać się na jedzenie, ale uważnie konsumować, jeść powoli i zwracać uwagę na to, czy jesz z powodu prawdziwego głodu czy z powodu głodu psychicznego. Zwracaj uwagę na indeks gilkemiczny potraw, mi to pomaga, jak zjesz coś o wysokim indeksie to zaraz skok cukru i jesteś znowu wilczo głodna, a produkty o niskim indeksie sprawiają, że nie ma ataków głodu. 

Fragment książki:

http://www.charaktery.eu/zdjecia/files/Uwaznosc%20...

hej, witaj w klubie :( czas sie ogarnac, ja zmarnowalam swoj wysilek i czuje sie do dupy, cichy ktore wtedy kupilam sie opinaja, brak kontrolli mnie dobija, ale powoli sie chce podniesc

Pasek wagi

I ja wychodzę z takich skoków. Co prawda nie objadałam się, miałam inne, podobne zaburzenie, ale poskutkowało tym samym. Co do gotowania mamy- u mnie mama gotuje obiady. Nauczyłam się oceniać na oko i zazwyczaj trafiam. Był też czas, że obiad na jutro był gotowy i ważyłam sobie po porcji, a potem porównywałam z tą nałożoną. Bardzo pomaga strona ilewazy.pl. 

Myślę, że w ten sposób Twój organizm "protestuje" przeciwko diecie, którą mu narzuciłaś. Coś musi być z nią nie tak. Gdy dostarcza się organizmowi odpowiedniej ilości "paliwa",  nie wysyła odpowiedzi w postaci takich napadów głodu.

" [...] przez te swoje wariactwa i zmienny tryb jedzenia (raz dieta, raz obżarstwa) "

No właśnie, jeśli fundowałaś sobie takie przygody, to nie dziwota, że masz teraz bunt na pokładzie. Jeśli nie liczysz kalorii, zacznij to robić, bo coś nie gra. Myślę, że te wspomniane 1700 - 1800 jest ok - pilnuj tego limitu i sprawdzaj, jak reaguje Twój organizm (co z wagą i napadami głodu, czy się uspokoi) :)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.