Temat: Chilowa załamka - odchudzanie psu w pysk

Musze sie wyzalic, moze pomozecie przy okazji.

Mam od 3 dni zalamke. Od rowno roku wzielam sie za siebie. Od poczatku: w wieku 9-15 lat bylam spaslakiem, potem 15-25 lat normalna sylwetka 58-63 kg. Nigdy nie bylam zadowolona z siebie, nigdy nie bylam szczupla, raczej normalna. Rok temu 63 kg, dzis 57.7. Rok cwicze na fitnesach i zumbie (2-6 razy na tyg. Po 1-3 godz., jak sie ulozy). W okresie luty-czerwiec schudlam do 56.5 kg, cwiczenia + dieta z fb Chodakowskiej. Potem nowa praca zabila diete, ale nadal jadlam lepiej niz przedtem. Do grudnia przytylam do 58.7 kg, przeszlam na diete vitalii, wyznaczyli cmi 1200 kcal, ale jem ok. 1300-1400. Nie jem fast foodow, nie pije nic poza woda i herbata (2 dzienie gora). Pryznaje, ze raz na tydzien  z racji imprezy lub wizyty u rodzicow jem niedietetycznie

Mam 164 cm wzrostu.

Daze do tego: rok cwiczen, rok w miare dobrego jedzenia, rok denerwowania sie... i tylko 5 kg. Normalny czlowiek by schudl 10 kg z palcem w tylku, a mi idzie jak krew z nosa. Problemow typu tarczyca nie mam.

Na diecie vitalii myslalam ze schudne ze 3 kg. Schudlam 1.5 kg., po swietach wrocilo polowe i na dzis schudlam 1 kg na 1.5 miesiaca. Tragedia.

Juz nie mam sily. Czy ja nigdy nie schudne? Po co mi to cale zawracanie gitary, jak nie ma efektow? Zdrowsze zycie, wiem, ale na dzis mam w glowie chudniecie. Ehhh.:( mam ochote scisnac sie za toglupie  sadlo na brzuchu i je ciagac jak gniotka (balon z maka w srodku, pewnie pamietacie z dziecinstwa).

Nie cwicze za kazdym razem po wiecej niz godzina, bez przesady:)