- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 lipca 2015, 14:03
Cześć Dziewczyny.
Jestem tutaj od dobrych kilku lat. Mam 21 lat i odchudzam się odkąd pamiętam.Udało mi się to tylko raz i w ciągu tych kilku lat wróciło. Od zawsze miałam zakodowane w głowie, że jestem większa choć kiedy teraz patrzę na swoje zdjęcia sprzed x lat to stwierdzam, że zawsze rodzina i ja w swojej głowie to wyolbrzymiałam.
Jestem teraz w takim momencie, że boję się sama siebie. Zdałam sobie sprawę, że brzydzę się własnego ciała. Nigdy nie chciałam na nie patrzeć, nie oglądałam się w lustrze (chyba, że w czymś dobrze wyglądałam, wtedy mogłabym się w nie gapić cały czas). Czuję się ze sobą beznadziejnie. Jestem młodą osobą z duszą 50 latki. Zakupy ubraniowe to dla mnie katastrofa, zawsze wychodzę z nich obrażona na cały świat a na siebie najbardziej. Codziennie chce mi się płakać. A zaraz potem jak przestanę płakać to chce mi się jeść. Nie mam już do siebie sił ! Jestem gruba, ważę 76 kg przy 164 cm czuję się obleśna, gruba i brzydka. Nie umiem cieszyć się życiem. Mam faceta, powtarza, że mnie kocha ale ja nie wierzę w to co mówi. Tzn wierzę w to że mnie kocha ale nie wierzę że takie ciało może mu się podobać. Mama nie chce mnie już słuchać, nikt nie chce mnie słuchać i nie dziwię im się - ciągle gadam, że jestem gruba a nic z tym nie robię. Ale ja po prostu nie potrafię ! To jest silniejsze ode mnie! Te kompleksy niszczą mi życie. Mam chwile kiedy nie wychodzę z domu bo czuję się jak wieloryb. Zniszczyłam sobie psychikę i dobrze o tym wiem. Wiem też, ze na własne życzenie doprowadziłam się do takiego stanu. Co zrobić, żeby poczuć się lepiej? Wiem, że jedyną opcją jest schudnięcie, ale motywacji wystarcza mi do tego żeby zjeść zdrowe śniadanie a potem znowu się obżeram. Nie umiem po prostu nie umiem. A myśl, że nie umiem zapanować nad własnym ciałem i psychiką wprowadza mnie w jeszcze większy dół.
Czy macie jakieś porady jak wyjść z takiej sytuacji? To podchodzi pod jakąś paranoje już... Chcę żyć a nie wegetować.
17 lipca 2015, 14:59
odczep sie ode mnie to po 1 a po 2 jestes taka sama desperatka co do wagi jak ja :-)Nie, znam tą dziewczynę ale to nie ona. W sumie załamałaś mnie że mój post brzmi podobnie do niej...
Desperatką pewnie tak, ale ja przynajmniej nie zakładam tu miliona kont i nie piszę bajek o swoim życiu.
17 lipca 2015, 15:03
mulier. Bo jak nie chcesz ćwiczyć i lubisz jeść. To jest jeszcze opcja B.
Po prostu zaakceptować siebie i przestać się zadręczać. Równie sensowna. nie każdy musi być szczupły. To kwestia rachunku zysków i strat. Jak już nie jesteś fit, cokolwiek to znaczy, to chociaż czerp radość z wieczoru przed tv i lodów.
Najgorsze to nic nie robić i nienawidzić się za nic nierobienie.
17 lipca 2015, 15:03
mulier. Bo jak nie chcesz ćwiczyć i lubisz jeść. To jest jeszcze opcja B.
Po prostu zaakceptować siebie i przestać się zadręczać. Równie sensowna. nie każdy musi być szczupły. To kwestia rachunku zysków i strat. Jak już nie jesteś fit, cokolwiek to znaczy, to chociaż czerp radość z wieczoru przed tv i lodów.
Najgorsze to nic nie robić i nienawidzić się za nic nierobienie.
17 lipca 2015, 15:15
Nie nie... Ja chcę ćwiczyć tylko przez lenistwo i brak samozaparcia szybko się poddaję. Jeść lubię, owszem. Ale zaakceptować siebie też nie umiem. Nie da się. Czuję się ze sobą źle a nie umiem się zmobilizować. To brzmi po prostu żałośnie i zdaję sobie z tego sprawę ale taka jest prawda.
17 lipca 2015, 15:23
Nie nie... Ja chcę ćwiczyć tylko przez lenistwo i brak samozaparcia szybko się poddaję. Jeść lubię, owszem. Ale zaakceptować siebie też nie umiem. Nie da się. Czuję się ze sobą źle a nie umiem się zmobilizować. To brzmi po prostu żałośnie i zdaję sobie z tego sprawę ale taka jest prawda.
17 lipca 2015, 15:44
mysle ze problem leży w tym, ze dla Ciebie "dieta" to wyrzeczenia(mylę się?) i pewnie wtedy wszystko ograniczasz? Jedz zwyczanie, tylko troche mniej, wrzuć j aktywność, która sprawia Ci przyjemność, moze rower? Daj sobie 3 miesiace i zobacz czy cos spadło..Nie jest źle, ale jesli nic nie zrobisz to waga bedzie rosła...
Edytowany przez katy-waity 17 lipca 2015, 15:45
17 lipca 2015, 15:49
hmm. Ja tego nigdy nie pojmę. Skoro to schudnięcie zdaje się być twoim największym marzeniem, czymś, co zmieniło by twoje życie, to jak ku...a można nie potrafić się zmobilizować? Nie rozumiem. Tyle dziewczyn pisze tu, że zrobiło by wszystko, żeby mieć fajne ciało, a potem się okazuje, że nawet 30 min ćwiczeń i zdrowe jedzenie to za dużo.
zgadzam się, ...o ile nie ma się już zaburzeń odżywiania.... można się ich nabyć przez same próby zaczynania głupich diet (po kilka dni), umysł na sama myśl, że kolejny raz będzie głodzony wpada w panikę i krzyczy 'jeść! jeść! jeść!";) wtedy żadne mądre tłumaczenia, super motywacja nie pomoże..... - jedynie wyjście to mądra dieta, aby pokazać organizmowi, że nie będzie już głodzony. (podejrzewam , ze autorka tematu nigdy nie odchudzała się zgodnie ze swoim zapotrzebowaniem)
Edytowany przez katy-waity 17 lipca 2015, 15:51
17 lipca 2015, 16:48
Już raz się udało, prawda? Wszystko jest możliwe. Przypomnij sobie w jaki sposób to osiągnęłaś.
18 lipca 2015, 01:26
Łzy mi się pojawiły, gdy przeczytałam Twój post.
Mam i zawsze miałam identyczne myślenie. Zakupy były dla mnie złem koniecznym. Wszystkie te szczupłe dziewczyny objadające się, bo mogą... A ja.. Zawsze pulchniutkie dziecko. Nigdy nie byłam szczupła. Przez jakiś okres zjechałam do wagi 63kg, gdzie 7kg z 14 zgubionych wróciło.
Do tego doszły problemy prywatne.
Mam stwierdzoną depresje.
Zacznij terapie, póki możesz. Bo naprawdę ciężko z tego wyjść.
18 lipca 2015, 01:56
hmm. Ja tego nigdy nie pojmę. Skoro to schudnięcie zdaje się być twoim największym marzeniem, czymś, co zmieniło by twoje życie, to jak ku...a można nie potrafić się zmobilizować? Nie rozumiem. Tyle dziewczyn pisze tu, że zrobiło by wszystko, żeby mieć fajne ciało, a potem się okazuje, że nawet 30 min ćwiczeń i zdrowe jedzenie to za dużo.
A ja chyba częściowo rozumiem - znaczy logiczne to nie jest, ale rozumiem co może się pod tym brakiem logiki kryć. To trochę tak jak z tymi ludźmi, którzy przychodzą do x factora, albo innego talent show, kompletnie przerażeni, wchodzą na tych drżących nogach, w tych swoich burych powyciąganych swetrach na scenę i zaczynają śpiewać tak, że mózg w poprzek staje, a na sali mają kompletną ciszę. Często jak im sędziowie potem powiedzą, że tak, mają talent, to dalej są w autentycznym szoku, bo spodziewali się wygwizdania (chociaż podświadomie musieli być świadomi tego talentu). Offtop jak zwykle, ale chyba zmierzam do tego, że można do tego stopnia być zakompleksionym i opatrzonym z tą znienawidzoną wersją siebie, że człowiek traci wiarę we własne powodzenie i możliwość zmian. Tak racjonalnie rzecz biorąc wie, że wystarczy dieta i ćwiczenia (tak samo jak tamci ludzie wiedzieli, że mają talent), ale jest już tak zamotany w tej nienawiści, obrzydzeniu do samego siebie i tak dalej, że traci tą umiejętność racjonalnej oceny sytuacji. Dopiero musi nadejść taki przełomowy dzień, kiedy się stwierdza, że nie - tak się dłużej nie da żyć. Plus wiem jak ja miałam - "no muszę schudnąć, ale jak nie mam pod ręką paczki ciastek to sobie emocjonalnie nie radzę, a jutro mam dużo stresu i muszę się ogarnąć, więc zacznę dietę od poniedziałku". Jeżeli się jedzenie traktuje jako lekarstwo na stres, nudę, samotność, nerwy, niespełnianie oczekiwań (własnych lub cudzych) to jeszcze dodatkowo trzeba przeciąć to połączenie. Tak podsumowując, bo bredzę strasznie - brak wiary w siebie + podświadome karanie się za to prowadzące właśnie do tego obrzydzenia + być może jedzenie na emocjonalnym tle. Co robić? - potraktować zmianę sposobu odżywiania nie jak dietę, a jak terapię. Potrzebujesz oczywiście ogarnąć sobie zdrowy plan odżywiania + ćwiczenia (traktuj to na początku zadaniowo po prostu) + ogarnąć psychikę i zrozumieć skąd to obrzydzenie się bierze, bo inaczej to można się tak męczyć latami.
Edytowany przez Wilena 18 lipca 2015, 01:59