- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 kwietnia 2015, 21:26
Dziewczyny, będzie długo z góry za to strasznie przepraszam.
Wrzucam to w porażki bo jestem jedną wielką porażką. Tak sobie ostatnio myślę. Dopadła mnie znów jakaś depresja i już nie wiem co mam robić. Wiem, że potrzebuję pomocy, ale nie wiem skąd.
Zawsze byłam grubszym dzieckiem, ale nigdy nie byłam jakoś szczególnie otyła. Po prostu tu i ówdzie miałam trochę więcej. Mimo, że dzieciaki podśmiewały się czasem ze mnie to byłam lubiana. Nie wywyższając się, byłam też mądrym dzieckiem i taką "nadzieją" w naszej rodzinie, bo i uczyłam się dobrze i grałam na pianinie, na prawdę miałam talent.
Potem oczywiście nadszedł bunt i się trochę posypało, nauka padła całkiem, instrumentu też nie chciałam, chociaż i tak wszystkie egzaminy zaliczane na 5 choć nie robiłam prawie nic. Gimnazjum i liceum prześlizgiwałam się jakoś z klasy do klasy. Cały czas oczywiście tyłam. Nawet tego nie zauważałam, wydawało mi się, że po prostu cały czas byłam gruba. Całe życie byłam na diecie. Próbowałam wszystkiego co wyczytałam w internecie, usłyszałam od znajomych, ale brakowało mi wytrwałości. Przez całe moje życie na diecie, tak bez przerwy, wytrwałam najdłużej chyba 3 tygodnie. I tak sobie tyłam i tyłam. Ostatnio nawet natknęłam się w dokumentach na bilans z liceum. w II klasie ważyłam 60kg, a pod koniec III już 70.
Skończyłam szkołę jedną, drugą. Muzykę rzuciłam w cholerę, sama nie wiem czemu. Nie ma dnia żebym teraz tego nie żałowała. Wiem comogłam osiągnąć. Ale też dobrze wiem, że gdybym miała jeszcze jedną szansę i tak bym jej nie wykorzystała. Wiem, że cokolwiek co wymaga ode mnie chociaż odrobiny zaangażowania jest dla mnie nie do osiągnięcia. Nawet jeśli o czymś marzę to wezmę się za to, ale po jakimś czasie już nie chcę więcej próbować.
poszłam na studia - rzuciłam je po pół roku (to nie do końca jednak była moja decyzja, musiałam iść do pracy, bo z dnia na dzień zostałam bez pieniędzy). Poszłam na drugie studia - rzuciłam je po 3 semestrach. Teraz jestem w związku, trochę pracuję. Ogólnie gotuję obiady, sprzątam i tyje. I myślę nad tym jak mi życie przecieka między palcami.
Ostatnio znów byłam na diecie. Schudłam 4kg, ale zaraz przytyłam 5. Teraz znów poczułam "siłę", zaczęłam znów się odchudzać i ćwiczyć. Nie wiem ile to potrwało..tydzień? dwa? Znów waga 1kg do przodu. Jestem załamana, bo naprawdę nie chcę już na siebie patrzeć i wstyd wyjść mi do sklepu, ale nie mogę wytrzymać. To silniejsze ode mnie. Wystarczy, że nie jem (tzn. jem, ale inaczje niż zwykle) 3 dni i wariuję. Caly czas myślę o tym czego nie powinnam jeść i jestem za przeproszeniem wkur.iona, że nie mogę i nic tylko chce mi się płakać.
Rzuciłam wszystko co mogłam osiągnąć w życiu, nawet nie mogę osiągnąć tego co zależy tylko i wyłącznie ode mnie - zrzucić tych kilkunastu kilogramów,które dodatkowo doprowadzają mnie do szaleństwa..
16 kwietnia 2015, 21:39
Musisz ułożyc sobie diete i sie jej trzymac. dasz rade
16 kwietnia 2015, 21:41
biedna, ja myślę że to jakis większy problem który siedzi gdzieś w środku ciebie i dopóki tego nie rozwiążesz to nie uda ci się wprowadzić trwałych zmian w twoim życiu. Ja zawsze w takich przypadkach będę polecać psychoterapię, psychologa, psychiatrę. Widać że zwyczajnie nie chce ci się żyć, uwierz mnie takie wizyty bardzo pomogły i nawet jak np nie masz za dużo pieniędzy to uważam że taka pomoc jest warta każdych wyrzeczeń i jakos możesz sobie na to odłożyć. Uwierz, to naprawdę pomaga
16 kwietnia 2015, 21:43
Hmm, co mogę napisać... Jeśli chcesz pogadac to napisz wiadomość prywatna. Chętnie Cie wysłucham. Niestety nic konstruktywnego nie mogę doradzic, bo sama czuje się porażka, ale wiem co czujesz. Ale wiem na pewno masz w sobie sile zeby zrzucić te kilogramy, o których wspomnialas na końcu ;) ja zawsze czerpie motywacje, inspiracje i wiarę z pamiętników dziewczyn które bardzo dużo schudly. Wiec można :)))
16 kwietnia 2015, 21:43
Jeżeli jesteś w związku, porozmawiaj szczerze z partnerem, myślę że powinnaś znaleźć w nim potrzebne wsparcie i motywacje. I nie przejmuj się wpadkami na diecie, jeżeli padniesz - wstań, poprawy koronę i zasuwaj dalej. Dasz radę!
16 kwietnia 2015, 21:50
Jesteście na prawdę kochane. Co do psychoterapii i tych innych 'psycho'. Byłam u psychologa, ale jednak powiedzenie o co mi chodzi prosto w oczy przerosło mnie, nie to co napisanie anonimowego postu na forum w internecie ;) Zazwyczaj przez godzinę siedziałam w ciszy i zostawiałam tam 200zł. Zraziło mnie to strasznie. W końcu mama zabrała mnie do psychiatry. Dr "pogłaskała" pogłaskała mnie po głowie, powiedziała, że jestem "super" i dała tabsy. Brałam je ok miesiąca, ale mój narzeczony był bardzo przeciwko, uważał, że ich nie potrzebuję, z resztą nie zauważyłam różnicy.
Co do rozmowy z partnerem to dla niego zawsze będę najlepsza ilekolwiek bym nie ważyła i jakiejkolwiek głupoty bym nie zrobiła. Jednak kiedy jestem w, powiedzmy, dołku niestety nie jest w stanie mi pomóc, wręcz drażni go to i po prostu czekamy aż mi przejdzie..
16 kwietnia 2015, 22:13
kurczę, szkoda bardzo ze nie pomogły ci żadne terapie bo ja naprawdę mnóstwo z nich wyniosłam. Poza tym wydaje mi się że to ty a nie twój partner, jak bardzo by cię nie kochał, lepiej wiesz co jest dla ciebie dobre. Ja brałam asertin i uratował on moja psychikę, w dodatku podczas brania go znalazłam pracę i schudłam bo o wiele łatwiej było mi trzymać dietę, miałam motywację do wszystkiego. Mimo wszystko będę cię dalej namawiać :) odpowiedni lekarz i odpowiednie leczenie mogą zdziałać cuda. Ale czasami pomaga też szczera rozmowa z mądrą koleżanką która przedstawi ci swój punkt widzenia, może otworzyć kilka klapek ;)
17 kwietnia 2015, 00:20
ja uważam, że to głębszy problem, a to, że nie możesz diety utrzymać, jest tylko rezultatem tego problemu. Ja też bym szukała pomocy u specjalisty. Skoro tamci się nie sprawdzili, to poszukaj jeszcze innych. Myślę sobie, ze może chcesz na raz za dużo zrobić, i ogrom tych zmian po prostu Cię przytłacza. Może zamiast tego, wypróbuj metodę małych kroków. Jeśli odzywiasz sie niezdrowo, to wcale Ci się nie dziwię, ze Twój organizm doznaje szoku i się buntuje, gdy nagle wywracasz całe swoje menu do góry nogami. Może zamiast wprowadzać radykalne zmiany, próbuj wprowadzać po jednej zmianie raz na jakiś czas. Np jeśli pijesz 2 litry coli tygodniowo, to zastąp ją najpierw np colą Light, potem za jakiś czas zmniejsz ilość do 1 litra tygodniowo, potem do 0,5 L. W to miejsce zacznij powoli wprowadzać zdrowe napoje typu woda z cytryną czy też herbata zielona. Jeśli Np lubisz smażone mięso, zacznij częściej używać piekarnika. Pieczone potrawy zawsze mają mniej kalorii niż te smażone w tłuszczu na patelni A smakują właściwie identycznie. Jeśli do wszystkiego używasz śmietany, zacznij ją mieszać z jogurtem naturalnym, na początek np 4 łyżki śmietany, łyżka jogurtu, powoli zmieniając proporcje, tak aby ostatecznie było to choć pół na pół. Takich przykładów mogłabym wymieniać setki. Mam nadzieję, że rozumiesz do czego zmierzam. Tym sposobem oczywiście nie osiagnieszspektakularnych rezultatów w krótkim czasie, ale na dłuższą metę efekt może być lepszy, a co więcej trwały. Nie bierz się za tzw diety cud. One przynoszą więcej złego niż dobrego. Zastepuj powoli niezdrowe nawyki zdrowymi. Wybierz sobie jakąś lekką i przyjemna dyscyplinę sportową, żeby się nie zniechęcić,może pływanie albo Nordic Walking. Wraz ze wzrostem kondycji, wybieraj coraz to intensywniej wysiłek. A tak na marginesie, to może spróbuj wrócić do muzyki. Skoro kiedyś to lubilas, to może teraz pomoże Ci to odzyskać równowagę i będzie swojego rodzaju odskocznia od codziennych proble9mów. Trzymam za Ciebie kciuki.
Edytowany przez BridgetJones52 17 kwietnia 2015, 00:26
19 kwietnia 2015, 17:32
Rozumiem co czujesz , miałam podobnie , dziś wiem że nie warto się poddawać .