- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 kwietnia 2015, 20:30
Jak już doskonale wiecie od lat zmagam się z ed pod wszelką postacią. Bardzo gładko przechodzę od niejedzenia nic to obżarstwa tak dużego, że większości was ciężko pewnie byłoby sobie to wyobrazić. We wrześniu zeszłego roku z bmi 15.5 prawie po raz drugi trafiłam do szpitala. Wybroniłam się, walczyłam nogami i rękami przez wiele miesięcy. Zbierałam się z dna, zmagałam z depresją. Na początku tego roku czułam się silna, czułam, że udało mi się podźwignąć, że znowu jestem silna i zdrowa. Przytyłam 6kg co dalej oznaczała lekką niedowagę, ale przez jeden z najdłuższych okresów w życiu od początku ed czułam, że jestem szczęśliwa. Nawet kiedy wstawałam wzdęta, mówiłam sobie że jestem przecież chuda, że jest dobrze. Nie mogłam liczyć na specjalistyczną pomoc, przez wzgląd na moją konserwatywną rodzinę. Wyglądało to mniej więcej tak, że roboli wszystko byle tylko uprzykrzyć mi terapię "co znowu płakałaś jakie życie jest okropne tej pani psycholog? pewnie uważa Cię za idiotkę? "- to były teksty na początku dziennym. Ogólnie właśnie oni są moją największą przeszkodą w odzyskaniu stabilizacji, bo o zdrowiu kompletnym już nawet nie marzę. Ciągle się ze mnie śmieją, to że za chuda, to że mi się przytyło kiedy ja od miesięcy utrzymuję tę samą wagę. Ostatnio czuję, że wszystko zmierza w coraz gorszym kierunku. Znowu nie daję rady, moje zdrowe odżywianie poszło gdzieś w odstawkę. Chyba znowu wpadam w błędne koło obżarstwa i niejedzenia. Ciągle tylko marzę o tym by wyprowadzić się od rodziców by móc w spokoju jeść i wymiotować. Po nocach śni mi się chudość i ogromne ilości jedzenia. Tak bardzo chciałabym odzyskać moje wychudzone ciało, móc liczyć żebra na moich plecach i znowu obejmować 43cm udo. Chore nie uważacie? Czuję jak wpadam w obsesję, jakbym po raz trzeci wpadała w ten wir. Zdaję sobie sprawę, że trzecie podejście do schudnięcia prawdopodobnie doprowadzi mnie do śmierci, jeśli nie z wycieńczenia to do samobójstwa bo owe też już planowałam. Wróciła mi depresja, ciągle płaczę. Staram się wykrzesać z siebie resztki życia dla mojego partnera, ale jest mi coraz trudniej. On już wyparł moją chorobę z pamięci, chyba sądzi że to zamknięty rozdział, a ja nie chcę go znowu obciążać, co sprawia że czuję się okropnie samotna z tym wszystkim. W mojej głowie rodzi się plan 14dniowej głodówki, co byłoby najdłuższym postem w moim życiu i prawdopodobnie doprowadzi do zrzucenia tych 6kg....ludzie o czym jak w ogóle myślę, przecież tak dobrze mi szło. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, ale czuję że nie mogę na siebie patrzeć, że nie mam już żadnego celu w życiu. Dla rodziny jestem jak obcy, związek mi się kruszy, nie mogę się odchudzać bo mnie zamkną, to po co ja w ogóle mam żyć? najchętniej zostawiłabym wszystko i wyjechała by umrzeć w czterech ścianach jakiejś kawalerki. czuję się jak kompletne dno. Ciężko mi opisać psychologię mojej choroby w jednym poście, to zbyt trudne i złożone, pewnie zdrowej osobie ciężko to zrozumieć, ale musiałam się chociaż trochę wygadać, a wiem że jesteście rozsądniejsze niż dziewczyny z forum pro ana, które jedyne co będę miały do powiedzenia to "schudnij, a będziesz szczęśliwa". Tylko błagam, nie piszcie że mam się udać do specjalisty, bo to jeszcze bardziej mnie zniszczy, szczególnie że czuję się teraz za gruba na leczenie.
12 kwietnia 2015, 23:36
A może byłabyś w stanie wyprowadzić się chociaż do akademika / zdobyć pieniądze pracując weekendami albo jakoś zdalnie, przez internet? (nawet wziąć dziekankę, zarobić pieniądze, odłożyć, i wtedy skończyć studia, wziąć kredyt studencki by się wyprowadzić i spłacić go po ukończeniu studiów gdy już będziesz zarabiać? Ubiegać się o stypendium socjalne (to chyba coś koło 500 zł albo i więcej) postarać się stypendium naukowe ? wyjechać na wakacje za granicę (np. do Norwegii, zarobić pieniądze na utrzymanie w roku akademickim i wyprowadzić się od kolejnego)
Sama widzisz przecież, że jedynie odcięcie od rodziny może Ci pomóc.