2 marca 2014, 10:51
Przepraszam, ale muszę się gdzieś wymiałczeć, a wiem że na forum są osoby które mogą mnie zrozumieć....
Oczywiście ed. I robię postępy, jest coraz lepiej zaczynam jeść regularnie, nawet trochę tyję (co jest wskazane, bo mam niedowagę). Ale zawsze, gdy budzę się z myślą, że zaczynam sobie radzić z życiem i chorobą, wtedy ten zwierzak atakuje ze zdwojoną siłą a ja ani się spostrzegę jak bezwolnie wykonuje jego rozkazy i żre bez opamiętania, dosłownie jak proooooosiak. Choroba pokazuje mi jak jestem słaba i nędzna. Pozbawiona silnej woli marionetka... może pozbawiona jakiejkolwiek woli?
Czy jest jakakolwiek szansa uwolnić się od tego? Czy może przez całe życie będę się już samoponiżać :(
Tak mi smutno, tak mi źle.
Nie wiem czego od Was chce- ogromnego kopniaka w cztery litery, a potem przytulenia.
Szlak by to wszystko trafił.
- Dołączył: 2011-03-26
- Miasto: Leeds
- Liczba postów: 127
2 marca 2014, 10:59
No to masz tulasa ogromnego ode mnie:) Twoje ciało jest dla ciebie a nie ty dla niego, wiec nie daj sie potworowi i walcz. Kolezanka nauczyla mnie ze jesli dopada mnie atak licze do 10 i gleboko oddycham, mi pomaga na moje napady, aczkolwiek inne niz twoje. Trzymam kciuki i nie daj sie :)
2 marca 2014, 11:12
napiszę Ci w prywatnej wiadomości :)
- Dołączył: 2014-02-17
- Miasto: Aarhus
- Liczba postów: 403
2 marca 2014, 12:04
Napady głodu są okropne, wierzę Ci i rozumiem. Ja sama potrafię cały dzień pięknie trzymać dietę, ćwiczyć, pić wodę... A na wieczór mieć tak wielką ochotę na czekoladę, że aż się skręcać. Jedynym powodem dla którego się nie łamię jest to, że do sklepu chodzę najedzona, więc mnie nie kusi żeby kupić słodycze, więc nie mam nic słodkiego w domu, bo mój chłopak nie lubi słodyczy :)