Temat: Wpadłam w błędne koło, ale z całych sił chcę z niego wyjść - pomoże ktoś? Wbrew pozorom - nie nadwaga, ale i tak porażka...

Sytuacja wygląda następująco: w 2011 zachorowałam na anoreksję. Byłam w szpitalu,  przytyłam dużo, zbyt dużo - miałam nadwagę. I znowu to samo, nawrót, schudłam jeszcze więcej niż za pierwszym razem.
Pod koniec 2012 znowu groził mi szpital, miałam bmi 13 z hakiem, ale psychiatra dał mi szansę na samodzielne przytycie. I pomału mi się udawało. W marcu '13 zaczęłam ćwiczyć - do mniej więcej połowy wakacji był to co drugi dzień Skalpel Chodakowskiej. Na początku robiony ze szczerą przyjemnością, potem już tylko z rutyny. Bo prawda jest taka, że nigdy nie lubiłam ćwiczyć. Ale się zmuszałam.

Pod koniec wakacji zeszłego roku poszłam do ginekologa, żeby dostać tabletki na odzyskanie @. I się zaczęło - efekty uboczne z ulotki przeczytane, na pierwszym miejscu "przyrost masy ciała". Wystraszyłam się, nawet bardzo. Zaczęłam ćwiczyć o wiele więcej, byle tylko nie przytyć. Można by się długo nad tym rozpisywać, ale spróbuję przejść do konkretów;

Na dzień dzisiejszy 4 razy w tygodniu biegam po ok. 6km + pół godziny rozciągania + Mel B ABS, 2 razy w tygodniu półtoragodzinny "maraton" ćwiczeń na brzuch. Jeden dzień odpoczynku. Nie mam czasu na nic, tylko ćwiczę. Nienawidzę tego z całych sił, ale się boję.
A jeśli chodzi o wagę... Cóż, mam +/- 170cm, ostatnio po raz pierwszy od wielu miesięcy się zważyłam - u dietetyka. W ubraniach, butach, po jedzeniu - 48kg. A ja ciągle jestem niezadowolona z mojego brzucha i nóg.

Ćwiczenia z przymusu znienawidziłam. Ale boję się przestać. Czy jest możliwe zachowanie ładnej sylwetki (banał - po prostu płaski brzuch i szczupłe nogi, żadnych wymysłów) bez ćwiczeń? Albo z jakąś inną ich ilością?

Wiem, jestem chora. Ale chcę z tego wyjść, naprawdę! Tylko po prostu trochę się pogubiłam... Proszę, pomóżcie, doradźcie coś, jak wyrwać się z tego koła, bo nie mam już czasu na nic, wstaję - szkoła - wracam - ćwiczenia - lekcje - spać. Mam dość. Nienawidzę tego.

Ile ćwiczeń i jakie wystarczyłyby do zachowania fajnej sylwetki?
JAK zacząć zmiany? Co zrobić, aby wyzdrowieć?

Z góry dziękuję, jeśli ktoś to przeczytał i zechce odpowiedzieć. Jeśli tylko są jakieś szczegóły, o których zapomniałam, a są istotne - dajcie znać, dopiszę. Naprawdę ogromnie zalezy mi na znalezieniu złotego  środka, szczęścia..
Hm a może jakiś inny sport byłby rozwiazaniem, taki który robisz bo lubisz a nie z przymusu? Ja jeżdżę konno i polecam, ale może być cokolwiek:rower, rolki, narty , łyżwy, pływanie?
po pierwsze nie wyobrazam sobie jak takie wychudzone ciało można nazwać ładna sylwetką
po drugie nie napisałaś ile jesz. Czy jesz normalnie, dużo, mało ?
a po trzecie to ja na twoim miejscu wolałbym już przytyć do tych np 55 kg sama niż siła wylądowac w szpitalu i miec nadwage. A dobrze wiesz że tam możę się skończyć
Oczywista oczywistość. Ćwiczyć siłowo, ograniczyć cardio do minimum - szczególnie, że pewnie masz zżarte mięśnie po tym odchudzaniu do niedowagi. Jeść dużo. Odpuścić te maratony na brzuch - to serio gówno daje. No offence - ale umieśnionego brzucha się NIE robi ćwiczeniami na brzuch. On sie powinien zrobić przyokazji treningu całego ciała. I tak się zrobi, jeśli będziesz odpowiednio ćwiczyć.
Co zrobić żeby wyzdrowieć powinien Ci powiedzieć dobry lekarz, a nie ludzie w internecie.

Korresia napisał(a):

Co zrobić żeby wyzdrowieć powinien Ci powiedzieć dobry lekarz, a nie ludzie w internecie.

Cwiczyć, ale Z GŁOWĄ. 1,5 godzinny trening brzucha? A co on Ci daje? Nie da się tyle ćwiczyć jednej partii mięśni, fizycznie się nie da. Znajdź coś co lubisz - pływanie, bieganie, rower, konie, taniec, pilates... Nie katuj się! Nie będziesz mieć fajnej sylwetki przez katowanie się. Nie będziesz mieć fajnej sylwetki chuda! Bo palisz mięśnie, a magazynujesz tłuszcz. Tyle z mojej strony, resztę niech wyjaśni Ci dietetyk, najlepiej lekarz dietetyk.

Wiele czytałam przed rozpoczęciem własnej diety. Specjaliści pisali, żeby ćwiczyć - owszem, ale nie na siłę. W tygodniu powinnaś mieć przynajmniej 3 dni bez ćwiczeń. Oczywiście stosuj dietę. Możesz sobie pozwolić na 1 czekoladkę np. w niedzielę oczywiście jeśli chcesz. Moim zdaniem powinnaś zmienić swój ,,TRYB ŻYCIA''. Nie możesz traktować diety jak fobii, a ćwiczeń jak męki. Musisz poukładać sobie w głowie: Robię to dla siebie, bo chcę wyjść z choroby. Nie możesz męczyć swoją głowę myślami typu : boję się, musze schudnąć. NIE. To musi wejść ci w krew. Nie możesz też przesadzać z wagą bo jak będzie  za niska- to źle, jak za wysoka- też źle. Ćwiczenia powinnaś układać sobie w te dni w które ci pasuje. Np. w poniedziałek nie mogę bo mam korki. Ćwiczenia powinny trwać do 1 h na dzień.  Sama mam wzrost 170 cm i dietetyk powiedział mi żę moja prawidłowa waga to ok. 55 kg. Moja koleżanka miała tarczycę. Bardzo ciężko chudła. Tym sposobem zaszła naprawdę daleko.

Mam nadzieję, że pomogłam.

Pasek wagi
byłaś w warszawie? w szpitalu??
ważysz i tak mało zaakceptuj siebie
musisz sobie powiedzieć że nie chcesz być wieszakiem
ja np. chce być instruktorem
podoba mi się mój tyłek nie chciałabym go teraz stracić
kiedyś wiem co czujesz
też byłam w szpitalu 174- 33kg
oj ale tam miałam taką wyżerke
jak chcesz to napisz priv chetnie pogadam

Klaudia121444 napisał(a):

byłaś w warszawie? w szpitalu?? ważysz i tak mało zaakceptuj siebie musisz sobie powiedzieć że nie chcesz być wieszakiem ja np. chce być instruktorem podoba mi się mój tyłek nie chciałabym go teraz stracić kiedyś wiem co czujesz też byłam w szpitalu 174- 33kg oj ale tam miałam taką wyżerke jak chcesz to napisz priv chetnie pogadam

Nie, byłam w Łodzi. Może napiszę potem. :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.