Temat: moja historia, proszę o pomoc!

Witam.
Odchudzanie zaczęłam z wagą 74 kg. Na początku prowadziłam zdrową dietę, ćwiczenia itp... ale im dłużej to trwało, tym więcej rzeczy stawało się 'zakazanymi', a kaloryczność diety ulegała obniżaniu. Doszło do tego, że liczyłam nawet kalorie z ogórka.... Tym sposobem schudłam do 50 kg. Przy wzroście 176 - wyglądałam jak anorektyczka. I wtedy zaczęło się ciągłe gadanie: 'jesteś za chuda, co ty ze sobą zrobiłaś? wyglądasz okropnie. masz anoreksje!' itp. Mój mózg zawsze był nastawiony, że jestem gruba i MUSZĘ schudnąć. A tu nagle wszyscy wmawiają mi, że powinnam przytyć... No i uległam. Zaczęło się od jedzenia po prostu więcej.. potem doszły małe ilości słodyczy... z czasem porcje stawały się coraz większe i większe... i ? I przytyłam już 9 kilo. I dalej tyję.. I nie chodzi już o moją wagę. Moim problemem stało się jedzenie... ciągle myślę tylko o nim. Bez przerwy. Ciągle coś jem, bo przecież 'muszę przytyć' ... i mimo, że wiem, że już nie powinnam, bo już i tak za dużo mi przybyło, to nie umiem przestać jeść! Rozumiem, jakby to było coś zdrowego... ale od 3 tygodni żywię się samymi słodyczami i fast-foodami. To tak, jakbym chciała spróbować wszystkiego, czego tak długo nie jadłam. Najgorsze jest to, że po prostu NIE UMIEM się powstrzymać. Ciągle muszę jeść. Nawet, kiedy nie jestem głodna, nie mam ochoty i apetytu - muszę jeść. Doszły też kompulsy... Dzisiaj np zjadłam :
-bułka pszenna z miodem
-drożdżówka z kruszonką
-drożdżówka z marmoladą
-10 rogalików francuskich
-5 ciastek francuskich z cukrem
-pizzerke
-bagietkę
-całą maślankę straciatellę
-10 gałek lodów
- 4 rogaliki drożdżowe
- 4 miseczki płatków czekoladowych + mleko z cukrem
- drożdżówkę z nutellą
- bułkę pszenną z masłem, wędliną i kukurydzą
- talerz pomidorowej + udko kurczaka
- nektarynkę
- 10 śliwek
- jabłko
- amerykankę
- serek homogenizowany
- ciastka belvita
-trochę winogronu
- garść orzechów
- kilka suszonych daktyli
- 5 rurek z czekoladą

Jezus.. sama nie wierzę, że tyle zjadłam. A to i tak nie był najgorszy dzień ...
Dziewczyny, błagam o pomoc! już nie wiem co robić. Ciągle jem i tyję w oczach! Na początku naprawdę miałam apetyt na te słodycze.. ale w tym momencie nawet kiedy nie chcę, to po prostu muszę to zjeść! nie umiem tego wytłumaczyć. to jest silniejsze ode mnie. Nawet jak sobie postanowię, że od jutra jem zdrowo i regularnie , to kiedy tylko poczuję głód, po prostu idę do sklepu i kupuję pełno ciastek, drożdżówek i innych syfów. I jem wszystko naraz, dopóki nie zemdli mnie do tego stopnia,  że kolejny kęs mógłby skończyć się zwróceniem treści żołądkowej. Codziennie wydaję minimum 30 zł na jedzenie....
Ostatnio nawet uciekłam z lekcji, żeby się najeść...już nie daję rady.
Jeszcze miesiąc temu wyglądałam fajnie.. a teraz? Znowu ten okropny tłuszcz na brzuchu.. znowu nogi ocierają się o siebie... znowu będę gruba. Bo teraz obrosłam w tłuszcz - nie w mięśnie.
Codziennie płaczę, bo już sobie nie radzę.. nie mam pomysłu co mogę zrobić, żeby zacząć żyć normalnie i nie myśleć obsesyjnie o jedzeniu.. a może bycie grubasem jest mi pisane? może nie powinnam odmawiać sobie słodyczy i innych PYSZNYCH rzeczy ? I żyć sobie w zgodzie z fałdami wylewającymi się po bokach.. już sama nie wiem czy wolę być chuda, czy jeść :(
Mam tak samo, chodziłam przez 3 lata do 2 psychologów i przez rok do psychiatry , ale niestety żaden mi nie pomógł. Przez pare miesięcy jest dobrze, kontroluje się, a potem wszystko znowu wraca.
Najważniejsze jest wsparcie bliskich, którego ja niestety nie mam. Ani w rodzinie, ani tym bardziej u przyjaciół, którzy uważają że po prostu jestem żarłokiem, bo sami nigdy nie mieli problemów z jedzeniem/ tuszą.
Pasek wagi

problemowezycie napisał(a):

wiiktoria napisał(a):

No właśnie w tym problem, że po prostu muszę je kupować! I naprawdę chciałabym mieć jakąś kontrolę nad tym.. ale to jest silniejsze ode mnie.
Nie rób z Siebie chorej....jesteś silną kobietą i potrafisz nad tym panować. Miałam podobnie zawsze jak wchodziłam do sklepu to od razu na słodycze, na początku unikałam półek ze słodyczami, a gdy ich nie jadłam przez jeden dzień sprawiałam sobie mały prezent: lakier do paznokci, nowa sukienka, i schudłam....przez odstawienie słodyczy.


Od stycznia do początku września nie miałam w buzi nic słodkiego.. i odmówienie czekoladki, czy ciastka nie było dla mnie problemem. A od kilku tygodni po prostu siebie nie poznaję. Już nawet próbowałam nie brać ze sobą pieniędzy, żeby nie mieć za co kupić słodyczy, to poszłam do babci i zaczęłam jeść chleb z miodem, dżemem i czekoladą.. do tego zrobiłam sobie naleśniki i zjadłam 2 schabowe z ziemniakami i sosem. Na deser opakowanie lodów. Na szczęście babci nie było w domu.

Ichigo000Emmey napisał(a):

Mam tak samo, chodziłam przez 3 lata do 2 psychologów i przez rok do psychiatry , ale niestety żaden mi nie pomógł. Przez pare miesięcy jest dobrze, kontroluje się, a potem wszystko znowu wraca. Najważniejsze jest wsparcie bliskich, którego ja niestety nie mam. Ani w rodzinie, ani tym bardziej u przyjaciół, którzy uważają że po prostu jestem żarłokiem, bo sami nigdy nie mieli problemów z jedzeniem/ tuszą.

Dobrze Cię rozumiem - ja też nie mam wsparcia w rodzicach. Oni nic nie rozumieją i wręcz cieszą się, że tak dużo jem i tyję. Nie widzą problemu w tym co robię i że cierpi na tym moje zdrowie zarówno psychiczne jak i fizyczne.... Musimy radzić sobie same. Ale ja chyba jestem za słaba... jedzenie wygrywa :C
tygodnia by mi brakło żeby to zjeść....
Pasek wagi

markiewiczne napisał(a):

Jezu, może ja nie miałam momentu, że schudłam aż tyle,co Ty, ale czytając Twoje słowa - tak jakbym czytała o sobieWiosną/latem zmieniłam swoje nawyki żywieniowe totalnie, zapisałam się na siłownię,ćwiczyłam sporo, pierwszy raz "aż tyle" od lat.Poleciało jakieś 7 kg, ale to już wystarczyło, żebym poczuła się "wielce szczupła" i rzuciła na jedzenie. Teraz mam tak samo jak Ty... Gdybym nawet zaczela jesc normalnie, a nie jak wtedy, na diecie, byłoby chyba w miare ok, ale od ostatniego (dłuzszego) czasu - rzucam się na jedzenie. Kiedy siedzę cały dzień w domu - żrę ciągle, ciągle, ciągle. Kiedy wychodzę gdzieś, na uczelnie, gdziekolwiek, jest nawet chyba jeszcze gorzej, bo jak tylko wpadam do domu, wsuwam wszystko - również słodkie bułki, potem, jakieś 5 kanapek (czekając, aż podgrzeje się obiad, który też znika po 10minutach),  potem jakieś lody, paczka czipsów, na koniec to, co mam pod ręką... No, ale po pół godzinie znów zaczynam. Rozumiem Cię, wiem, jakie to uczucie, silniejsze od wszystkiego innego, tak, jakby czegoś mi brakowało, jakby jakiś stwór siedział mi żołądku ;d ubolewam nad tym, że podobnie jak Ty - ciągle tyję, a przeciez tak pracowałam nad tym, żeby w koncu pozbyc sie troche cielska. ;) No, ale Ty i tak ważysz mniej ode mnie i ja cieszyłabym sie z takiej wagi ;) Mimo wszystko, odezwij sie do mnie, jesli masz ochote, albo teraz, albo kiedy już znajdziesz w sobie jakieś "antidotum". :)


Nie wiem dlaczego tak jest...mam już dość takiego życia. Ostatnio wszystko kręci się wokół jedzenia. Zaniedbałam obowiązki, rodzinę, przyjaciół, szkołę, SIEBIE.... liczy się tylko jedzenie. Codziennie płaczę stojąc przed lustrem i widząc co ze sobą robię... postanawiam, że jutro będzie dieta, i co? Rano nawet jak zjem normalne zdrowe śniadanie, to potem i tak napycham się ciastkami i drożdżówkami. Już nawet koleżanka z klasy zapytała się, czemu ciągle jem :( Bo faktycznie, na każdej przerwie jadłam jakąś bułkę, a na lekcji chrupałam ciastka. Nie wiem co może nam pomóc... próbowałam już wielu rzeczy.. niestety chęć jedzenia i sprawiania sobie przyjemności jest silniejsza od WSZYSTKIEGO.

need_for_motivation napisał(a):

tygodnia by mi brakło żeby to zjeść....


I tak bywały gorsze dni.
Też miałam problemy z jedzeniem słodyczy, rok temu robiłam tak, ze w tygodniu jadlam tylko  3 posiłki , a w weekendy jadlam slodycze i to co chciałam. Często miałam tzn " napady jedzenia" kiedy pochłaniałam wszytsko na co nie moglam sobie pozwolic w tygodniu, jadlam i jadlam, az w końcu dopadały mnie straszne wyrzuty sumienia i chodziłam wymiotować. Od wrzesnia tego roku w końcu podeszłam do odchudzania racjonalnie. Zdrowo się odżywiam, jem 5 posiłków dziennie, w miare regularnie. Staram się dostarczać organizmowi wszytskich składników, czyli jem tłuszcze,węglowodany , białka ( oczywiście w odpowiednich ilościach- tłuszcze staram sie ograniczać) Moim zdaniem, przez takie regularne jedzenie nie chce mi się jeść słodyczy. Kiedys to był dla mnie problem, ciągle chciało mi się czegoś słodkiego, a teraz sama nie wierze w to, że od 25 dni nie tknęłam niczego słodkiego ( i prawie wgl mnie nie ciągnie )
Może spróbuj takiego czegos- ja na kartce napisałam " 3 miesiące bez słodyczy "  zrobilam tabelkę z dniami tygodnia i codziennie skreślam  : )  Jeśli ty masz takie problem z jedzeniem słodyczy , to może zacznij od tego ze napiszesz sobie " tydzień bez słodyczy" , a po tygodniu jesli uda ci sie nie zjeść nic słodkiego, na pewno poczujesz satysfakcje ze dałaś rade : )
Pasek wagi
Boze, to jest mozliwe zebym tyle zjesc w jeden dzień??:O A jesli chodzi o ciebie to pamietaj; wszystko zalezy od Ciebie i wszystko lezy w Twojej glowie. Pomysl czego chcesz i co da ci szczescie.
bierz do szkoly duza butelke wody, i kanapki z razowym pieczywem, warzywami, miesem - Twoim ulubionym;) Ma byc zdrowo i smacznie:)
Pieniedzy moze do szkoly nie bierz? A gdy wieczorem wezmie Cie ochota to zajmij mysli czym innym, np. licz do 20, licz kafelki na podlodze,  dzwon do kogos - przyjaciolki, chlopaka, czy kolezanki zaufanej - opowiedz o problemie. Gdy napada Cie chec jedzenia niezdrowego -wez pieniadze ale kieruj sie do drogerii - kup kosmetyki, dodatki, perfumy - co chcesz.
Moze powinnas starac sie jesc slodkie ale na zdrowo? Domowa babka, galaretki ..

No i moze sie modl z rana aby bylo Tobie lzej. No tak po prostu: "Boze pomoz mi dzisiaj nie jesc tak duzo"?
Mi modlitwy pomagaja.. :)

Powodzenia!:)*
Jeny, normalnie jedzenie jak dla 3, 4 osob... Ja tez miewam takie kompulsy, ale jednak mniejsze duzo. Na pewno problem tkwi z psychice. Powinnas zapisac sie do psychoterapeuty i moze pochodzic na spotkania anonimowych zarlokow - http://www.anonimowizarlocy.org/  
Poza tym najlepiej jakbys odstawila cukier... Uzaleznilas sie od niego moim zdaniem. Tez tak mialam, niestety póki nie przestaniesz jesc produktow z duza zawartoscia cukru, nie pozbedziesz sie tego glodu cukrowego. Wszystko dziala na zasadzie "narkomana". 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.