2 maja 2012, 13:15
To jest jakaś masakra;/ Kiedy jestem w Gdańsku, nie kupuje słodyczy, nie mam ich pod ręką, co za tym idzie nie jem ich, dietka ładnie sie trzyma, kilogramy spadają... Przyjeżdzam do domu gdzie jest pełno słodkości i co? I dieta lezy ;/ Moja siła woli jest masakrycznie słaba.. jstem jak alkoholik: kiedy tylko widze czeklade w zasięgu ręki MUSZĘ włożyć ją do ust ;/ Wczoraj w ten piękny sposób przekroczyłam 2000kcal;/ dzisiaj też już musiałam coś zjesc ;/ To jest jakaś masakra;/ Macie jakies sposoby na nieobżeranie się w domu? Kiedy wszystko co smaczne jest pod ręką ;/? Strasznie się boję że w ciągu tego tygodnia nabiję wagę;/ Co prawda w świeta nic nie rpzybrałam mimo luzowania wagi ale teraz mam jakiś kryzys;/ Wczoraj już nawet się zastanawiałam czy po porstu nie zwymiotowac tego co zjadłam;/ Ehh świruje; /
2 maja 2012, 13:21
chyba u kazdego tak jest.
obiadki u rodzicow co niedziele, no musza byc kluchy i troche surowki zeby dziubnac, a nie odwrtonie,
ze wiecej surowki jak wegli
dojdzie gril w tygodniu bo znajomi zaprosza jest chleb jasny i kielbasa. z jednej strony nie zdrowo
a z drugiej nakupie cukini i papryki, kurczaka i dam wiecej kasy jak w tygodniu na zycie. to juz lepiej pocwiczyc
ja przyjde do taty to pepsi wypije i ciasteczka i curkierki masowo wyjem, a tatus " a to sprobuj tej krowki jeszcze"
podporzadkowuje sie, staram sie mniej zjesc obiadu
- Dołączył: 2012-05-02
- Miasto:
- Liczba postów: 110
2 maja 2012, 13:36
jak coś mnie kusi, to myślę sobie: "minuta w ustach, całe życie w biodrach". :p
2 maja 2012, 13:42
ja w takich dniach jem ale z umiarem
np wczoraj- rodzina przyjechała, więc zjadłam z nimi obiad i deser, czułam się najedzona ale nie rozepchana
waga nawet nie drgnęła, mimo że to wszystko było strasznie tłuste a ja jeszcze nie byłam w toalecie :P
- Dołączył: 2012-02-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3199
2 maja 2012, 13:47
Ale to 2000 kcal przekroczyłaś, jedząc normalnie + czekolada, czy samymi słodyczami? Bo jeśli to pierwsze, to nie ma jeszcze tragedii, niektórzy (ja) potrafią samymi słodyczami nabić jeszcze więcej, niż to 2000.
Z kupowaniem słodyczy, to mam tak samo. Sama sobie nie kupię, bo szkoda mi pieniędzy. Ale jeśli ktoś inny do domu coś czekoladowego przyniesie, to też jem i umiaru nie widzę. Nie wiem, jak z tym walczyć, na mnie działa jak najczęstsze wychodzenie z domu i, jednak, ćwiczenie tej silnej woli.
2 maja 2012, 13:49
z normalnym jedzeniem oczywiście... Samymi słodyczami 2000 to chyba w najlepszych czasach 89kg nabijałam:) Niemniej i tak mam straszne wyrzuty sumienia... Chociaż nie przejadałam się... Nie było tak, że brzuch mnie bolał z przejedzenia... Niemniej z 600kcal czekolada zrobiłam na bank;/ Głupia ja;/
- Dołączył: 2012-02-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 3199
2 maja 2012, 14:03
ja z miesiąc temu nabiłam 'przypadkiem' 3000 batonami, do tej pory mnie mdli, jak o tym pomyślę ;p
Słyszałam kiedyś od kogoś, że magnez może pomóc. Chociaż częściej czytam, że na 'słodyczowy apetyt' dobry jest chrom. Sama po magnezie różnicy nie zauważyłam, więc nie wiem, na ile to prawda. Chromu nie brałam, muszę jeszcze trochę doczytać.
- Dołączył: 2012-04-28
- Miasto:
- Liczba postów: 36
4 maja 2012, 22:55
Tak to juz jest u rodzicow w odwiedzinach:(:(. Mam zupelnie tak samo:). Jedyna rada, to nie robic sobie wielkich wyrzutow, bo z tego nic dobrego nie wyniknie, tylko wiecej sie ruszac i tyle:):). Nic sie nie doluj:)
- Dołączył: 2012-02-27
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 496
5 maja 2012, 20:50
Ja mam tak samo. W internacie się pilnuję, bo zaoszczędzę przy okazji. A w domu zawsze mnostwo słodyczy... jeszcze tu mam taką przyjaciólkę, ktora jest chuda i może dużo jeść... i zawsze mnie namówi na coś słodkiego. No i tak co weekend.