Temat: Odżywianie męża - porażka

Dziewczyny, ja już nie wiem, co robić, jakich słów używać, żeby przemówić do rozsądku mojemu mężowi. Odżywia się beznadziejnie. Przez ostatnie 8 lat przytył ok. 11 kg. Niby nie jest to dużo, ale do niego nie dociera to, że jak będzie się tak dalej odżywiał, to za 10 lat następne kilkanaście kilo mu przybędzie, a młodszy przecież nie jest - będzie mu coraz ciężej to zrzucić, a i o choroby łatwo. W tej chwili jego BMI wskazuje mniej więcej połowę paska nadwagi. Nie martwi mnie jednak jego waga, bo podoba mi się zawsze i wszędzie, ale martwi mnie jego stosunek do jedzenia. 

Nie je warzyw prawie żadnych - jedynie do obiadu coś tam czasem zje, jakiegoś pomidora, kukurydzę z puszki, czy fasolkę lub brokuła - w ilościach pożal się Boże - naprawdę znikomych.

Nie ufa zbyt nowościom kulinarnym, ciężko go przekonać żeby zjadł coś nowego, czego do tej pory nie jadł.

Mleka nie toleruje, na produkty mleczne patrzeć nie może - chociaż nie wiem, czy kiedyś próbował (twarogi, kefiry, jogurty - zapomnij!, jedyne co - to żółty ser)

Kanapki u niego istnieją tylko z masłem i szynką. Za to wcina na kolację zazwyczaj 4 tosty z pieczarkami i serem. 

Uwielbia pierogi, jego mamusia mu robi, ma zamrożone i je np. na śniadanie. 

Jedyne, co normalnie w miarę jada to obiady, ale to dlatego, że ja robię dla nas obojga i staram się, aby były zdrowe. Przesadnie chudych za to nie zje, woli np. kurczaka smażonego w panierce zamiast duszonego w ziołach. 

Je jeszcze parówki, jajka, ryby... i to chyba wszystko. 

Chciałabym, aby się zdrowo odżywiał. Naprawdę. Tlumaczę mu, proponowałam, że mu ułożę menu ale zainteresowanie średnie, mówię mu że pierogi mają tyle i tyle kalorii i żadnych wartościowych składników, prawie podobnie tosty - że nie powinien się tak obżerać na kolację. Mam jednak wrażenie, że do niego to nie dociera. 

Jakich słów użyć, co mogę mu zaproponować, żeby jadł bardziej zdrowo? Żeby przestał robić sobie tluste pierogi, naleśniki (też!), żeby nie zapychał się tymi tostami codziennie? 


Ach, jedyne co do niego dotarło, to że powinien jeść częściej (bo często jadał właśnie tylko 3 x dziennie w czasem nawet 2x dziennie, bo nie jadał śniadania), ALE... nie dotarło do niego, że te 5 posiłków to 3 większe i 2 przekąski... zamiast tego teraz je np... 2 porcje pierogów, zamiast jednej. 


Ja już nie wiem, co może na niego podziałać. Wyjątkowo oporny osobnik. Czy Wy miałyście też problem z przekonaniem partnerów do przejścia na zdrową dietę? Czy odpuściłyście? Czy Wam się udało? A może to ja robię wszystko źle i powinnam inaczej postępować? Tylko jak? Od razu dodam, że na siłę nie będę go do niczego zmuszać, racji żywnościowych ucinać, obiadów nie gotować - nie potrafię tak. Chcę dbać o niego, ale chcę mu przemówić do rozumu, a nie traktować jak małe dziecko.


Szukam inspiracji u Was, bo już mi witki opadają. 

Z góry dziękuję za pomoc :):)



Na dzień przed Wigilią mój kuzyn i mój sąsiad wylądowali w szpitalu z zawałem serca. Obaj po czterdziestce. Mój mąż natychmiast bardzo się zainteresował zdrowym odżywianiem. Teraz on mnie informuje o szkodliwości niektórych potraw 
a może napomknij mu trochę że sporo przytył, zaniedbuje się i nie jest już tak sprawy jak wcześniej:) W wiadomej kwestii:P
Trochę terapia szokowa ale może podziała?
Pasek wagi
He he, ciezki przypadek. Moj maz uwielba nowosci, swietnie gotuje, tez je czasami duzo niezdrowych rzeczy, ale pilnuje sie zeby brzuch mu za bardzo nie urosl. Ma problemy z kregoslupem i kazdy dodatkowy kilogram nie wychodzi mu na dobre. Pare lat temu przytyl dosyc sporo, motywacje do zrzucenia mial zerowa, wiec wzielam go "na litosc" :). Otoz calymi dniami stekalam mu nad uchem jak ciezko jest mi schudnac, ze potrzebuje wsparcia, ze w domu same pysznosci, ktorych nie moge jesc, ze chcialabym zeby odchudzal sie ze mna, bo samej tak ciezko :). No i dal sie wciagnac w podstep. Ja zajelam sie zakupami i gotowaniem i tak moj luby zrzucil w 3 miesiace 11kg. Teraz uwielbia ryz i warzywa.
pierogi nie są bezwartościowe, 

po prostu przygotowuj posiłki, jak nei chce to niech nie je, ale nic innego nie szykuj i nie kupuj , jeżeli sam sobie robi jedzenie to raczej za dużo nie wskórasz 
może zrób zapiekanke warzxywną na kolacje? albo ryz z warzywami? jakis ryż/makaron z twarogiem? mysle ze jakby poprobowal czegos innego to by mu posmakowało. problem jest w tym ze musial by miec to zrobione bo sam sobie nie zrobi czegos czego nie zna
moj tez taki jest
- kochanie kupie pomidora. - po co? ja nie bede jadl. ale jak poloze na kanapke to zje, sam by sobie nie polozyl
- kupic ci jakies warzywo? - tak, rzodkiewke. za miesiac co chcesz za warzywo? - rzodkiewke
inne warzywa nie istnieja dla niego
- jemy sniadanie ok 10. godzina 13 - co na obiad. - juz chcesz obiad zrobic? powiariowalas kobieto.
zjem o 17 albo wcale. tylko bys zarla

- jaka chcesz surowke na obiad, beda ziemniaki i kotlet - nie chce sorowki, nie rob.

raz wlozyl ogorka do koszyka - kochanie nie masz goraczki?

parowki, pasztety, ryby z puszki. nabialow nie kupujemy tzn ja nie przepadam a mojemu sie
 przypomna za 3 tygodnie a potem wrzask dlaczego twarogu mi nie kupujesz?
jak nie wolasz to nie kupie a ty chcesz jogurt owocowy albo parowi na sniadanie

wczoraj myslimy co na obiad zamowic
ja mowie ; pizza odpada, chinszczyzna, dawno nie jadlam
moj : pizza? zamawiaj migusiem,  niczego nie chce innego
moj nie tyje jest szczuply ale z jego apetytem jest ciezko.


no my mamy taki problem ze liczymy sie z groszem.
wczoraj kupil chleb pasztet i dzem. dojedlismy dzisiaj mielonke (dostalismy bloczek od rodziny)
nie mamy jak gotowac za bardzo na parze





Mój chłopak jest szczupły, dlatego też je, co mu się podoba. Je natomiast warzywa, owoce i nie jest chyba tragicznie, zwłaszcza, że i ja czasami zjadam jakieś świństwa w gorsze dni. Nie poczuwam się jednak na razie do tego, żeby jakoś mu ukrócić spożywanie tego, co złe, bo to chyba będzie dopiero mój małżeński obowiązek ;P

Co do Twojej sytuacji to zdecydowanie polecam wspomniane już robienie posiłków i stawianie ich na stół. Możesz poszperać w jakichś ciekawych przepisach, które- jak uważasz, jeszcze Twój mąż przełknie. Myślę, że to przede wszystkim kwestia przyzwyczajenia go do tego. Poza tym, dobrze by było gdyby lubił czytać (mój chłopak niestety nie lubi ;/), w takim wypadku możesz podrzucić mu jakiś artykuł lub książkę na temat zdrowia. Nie wiem dlaczego w ogóle są takie jednostki, które nie myślą o dobrym odżywaniu, bo przecież to wszystko dla ich dobra ma być... Smutne to.
Hihi, prawie jakbym czytała o moim mężu - chociaż mój aż takiej awersji do warzyw i produktów mlecznych nie ma, ale zero tolerancji dla nowości, nawet jeśli nie spróbuje, mięso tylko smażone i najlepiej w panierce....

Nie da się faceta przekonać - po prostu to czy tamto mu nie smakuje i tyle. Jedno, co mogłabyś zrobić, to odciąć go od mamusi - problem pierogów miałabyś z głowy (ale jak to zrobić delikatnie i bez wojny - to już ty musisz wiedzieć). Reszta, to jest stopniowe przyzwyczajanie i zmiana nawyków żywieniowych bardzo małymi kroczkami.

Na kolację - tosty możesz mu robić ty. Rób na początek 3,5 zamiast czterech, ale przekrajaj wszystkie na pół - nie zorientuje się, że jest mniej, chyba że policzy. Po jakimś czasie możesz przejść na trzy. A do tostów możesz włożyć oprócz pieczarek cukinię - smaku prawie nie zmienia, a zawsze to jakieś warzywo ;) Powinien się przekonać, jeśli nic nie będzie wiedział i spróbuje, a nie odczuje wyraźnej różnicy w smaku. Pierogi też mozesz mu robić od czasu do czasu, dodając do farszu jakichś warzyw, a do ciasta trochę mąki pełnoziarnistej. Zaproponuj mu też jakąś surówkę do tych pierogów - ale taką, jaka by mu smakowała, choćby miała być z majonezem na przykład.... Majonez możesz zrobić w domu na oliwie z oliwek, będzie zdrowszy. A po jakimś czasie możesz ten majonez w surówce mieszać z małymi ilościami jogurtu naturalnego.

Trzeba stosować metodę bardzo małych kroczków i bardzo powoli i stopniowo te jego nawyki zmieniać, inaczej się nie da, jeśli on nie słucha. Oczywiście, możesz go też w trakcie przekonywać... Tylko nie w trakcie jedzenia ;)
aguuniek, mam podobnie w domu :)
u mnie mąż wielu rzeczy nie je tak jak ja, bo mu się robić nie chce, ilość pożeranego przez niego mięsa wywołuje niemalże zawał u mojej osoby, na surówkę najczęściej je grzybki marynowane lub ogórki kiszone... warzywa typu kalafior czy brokuł - zapomnij
w pół roku po ślubie teściowa się śmiała, że synek ma dobrą kucharkę za żonę, bo brzuszek urósł

ostatnio jest coraz lepiej, bo mąż nie ma wyboru i musi jeść to, co ja, a ja teraz marudzę z jedzeniem, bo mam mdłości i tylko wybrane rzeczy jestem w stanie przełknąć bez utraty z żołądka
tak więc, bebluszek, nie tylko Ty masz taki problem z mężem :) przydałaby się nam jakaś dobra strategia w walce z niezdrowym żarciem ;p
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.