- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 lipca 2019, 15:29
Witam
Ten wpis będzie długi jednak liczę,że znajdą się tu życzliwe osoby które zechcą przeczytać i spróbują mi jakoś pomóc..
Zacznę od tego,że bardzo ciężko jest mi opisać swoją historię ponieważ mimo tego,że jestem tu praktycznie anonimowa to jest mi wstyd.Jednak wiem,że po wielu latach walki i próbach które kończyły się porażką sama sobie nie radzę i widząc tu tak wiele kobiet którym się udało liczę na poradę i pomoc.
Urodziłam się grubsza,jako dziecko miałam silne alergie więc tyłam co nie zmienia faktu,że od dzieciństwa zajadałam stres i jadłam sporo więc byłam grubym wyśmiewanym dzieckiem.Wyzwiska czy przemoc - zdarzyło się,że dzieci włożyły mi śmietnik na głowię podczas przerwy szkolnej krzycząc "żryj to grubasie zanim zeżresz całą szkołę" bardzo wpłynęły na moją psychikę i nie liczę teraz na współczucie- raczej chce pokazać jak fatalny miało to skutek w przyszłości.
Z powodu tej przemocy szkolnej w pierwszej klasie gimnazjum postanowiłam,że schudnę za wszelką cenę.Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak bardzo odbije się to na moim zdrowiu w przyszłości gdy naprawdę będę mieć dużą nadwagę.
Zaczęłam się głodzić najpierw stopniowo, później magiczna dieta 1000kcl i wyczerpujące treningi zarówno w domu jak i w pobliskiej siłowni.
Chudłam ale dzieci nadal mi dokuczały (mieszkam w małym miasteczku gdzie wszyscy się znają i środowisko szkolne praktycznie się nie zmienia)
Zrozpaczona czułam się coraz gorzej i chciałam schudnąć za wszelką cenę jak najszybciej i tak wpadłam w BULIMIĘ. Jadłam najpierw do 500kcl dziennie a później do 200/100 i bywały dni w których piłam samą wodę. Miałam napady obżarstwa które występowały coraz częściej więc coraz częściej wymiotowałam. Płakałam z bezsilności,czułam się słaba bo nie potrafiłam zapanować nad głodem.Oczywiście ciągłe wymioty i głodówki bardzo mi zaszkodziły ale o tym za chwilę. Nauczyciele zauważyli,że schudłam. Pamiętam gdy na lekcji muzyki nauczycielka przy całej klasie (chcąc zapewne być miłą) powiedziała " Och Aniu ale ty schudłaś!super!" na co klasa w śmiech piszcząc "ona? przecież to pulpet!"
Nie potrafię nawet opisać jak się czułam, wiem,że wtedy przestałam jeść i zaczęłam ćwiczyć. Moja mama płakała,zmuszała mnie do jedzenia błagała bym nie wymiotowała ale ja robiłam to po kryjomu, wylewałam zupę przez okno. Niby wiedziałam,że robię źle jednak te obrzydzenie do siebie nie pozwalało mi przestać. Ważyłam 55 kg przy wzroście 180cm. Trafiłam do szpitala.
Liceum już w innym mieście- pierwsze dwie klasy obżarstwo i niezdrowe jedzenie by zagłuszyć wspomnienia.
Przez niecałe 2 lata przytyłam z 55 kg do 103.
Postanowiłam schudnąć i jadłam do 1500kcl dziennie potem dołożyłam siłownię.Schudłam i w klasie maturalnej ważyłam 75kg. Nadal czułam się źle..myślę,że wiele rzeczy wpłynęło na moje niskie poczucie własnej wartości. Wychowywałam się bez taty, mama była prawdziwym aniołem jednak miewała wybuchy złości które przenosiła na mnie. Czułam się też gorsza ponieważ moja starsza siostra pracowała jako modelka. Mimo,że okazywała mi wiele miłości i próbowała pomóc (nigdy nie dała mi odczuć,że jestem gorsza bo grubsza) to i tak czułam zazdrość gdy na nią patrzyłam.Sama chciałam być modelką przy swoim wzroście i oryginalnych rysach twarzy nie raz słyszałam,że się nadaję ale marnuję bo nie potrafię nad sobą zapanować i wpieprzam wszystko. Kiedyś usłyszałam,że moją największą ambicją jest zjedzenie kolejnego batonika.Zabolało.
Czuję się więźniem swego ciała, i jedzenia.
Studia.
Po 75 kg nie było już śladu-zniknęły przed maturą gdy zajadałam stres ucząc się do egzaminów jednocześnie mając z tyłu głowy swoją nadwagę.
W 3 miesiące przytyłam 20kg.
Ten stan utrzymuje się do dziś. Minęły 2 lata a ja ciągle próbuję schudnąć i balansuję na efekcie jo-jo między 80-92 kg
Myślę,że warto jeszcze wspomnieć o kilku ważnych kwestiach- moja mama choruje na tarczycę, badam się w miarę regularnie i TSH jest w normie ale na granicy.
Moja bulimia sprzed kilku lat przyczyniła się do tego,że teraz jestem chora. Mam chory układ pokarmowy. Refluks żołądka i podejrzenie wrzodów.
Nie wymiotuję już jednak uwierzcie mi bulimia jest nieuleczalna.To zostaje w głowie, do tej pory gdy zjem coś niezdrowego mam olbrzymie wyrzuty sumienia i są chwile gdy chcę zwymiotować ale się powstrzymuje bo wiem,że to mi nie pomoże a już wystarczająco się skrzywdziłam.
W październiku miałam trenera personalnego na siłowni- schudłam 5 kg ale efekt wrócił i aktualnie ważę 90.
Uwierzcie naprawdę się staram i chciałabym schudnąć tak by to utrzymać.Tylko sama nie umiem.Na ten moment mam ciężką sytuację finansową więc nie stać mnie na dietetyka.
Z powodu swojej głupoty głodówek i wymiotów teraz tak jak wspominałam jestem chora. A najgorsze jest to,że mam rozwalony metabolizm i nie mogę schudnąć w żaden sposób- ani zdrową dietą ( jem około 1500-1800kcl dziennie) ani nawet głodówkami zdrowotnymi( jednodniowe picie wody w celu oczyszczenia organizmu). Zajechałam się tak,że teraz naprawdę nic nie pomaga i przy zdrowym stylu życia waga stoi w miejscu a gdy zjem coś niezdrowego tyję. Napady obżarstwa mi zostały- nie palę papierosów,unikam alkoholu ale na stres,kłótnie i gdy coś bardzo przeżywam reaguję obżarstwem- zjadam całą czekoladę i paczkę czipsów płacząc.
Jestem niekonsekwentna przyznaję się wynika to z mojej słabości- mianowicie trzymam dietę i ćwiczę np 2-4 tygodnie a później następuje załamanie okres w którym nie ćwiczę nie wychodzę z domu tylko się obżeram. I tak w kółko błędne koło.
Chciałabym wyjść z tego wszystkiego. Nie liczy się już czas mogę schudnąć nawet w rok,dwa lata ale chcę to zrobić tak by efekt został.
I tutaj proszę was o pomoc. Jeśli ktoś miał podobnie albo po prostu zna się na odchudzaniu niech śmiało pisze.
Zaznaczam jeszcze raz,że mój metabolizm jest w fatalnym stanie i chciałabym go rozkręcić.Mam chory układ pokarmowy ale chcę walczyć i cieszyć się życiem bo tusza bardzo mnie ogranicza.
Polecacie mi jakieś ćwiczenia?
Sposoby na rozkręcenie metabolizmu?
Coś co powstrzyma moje napady obżarstwa?
Z góry dziękuję za pomoc i liczę na konstruktywne i "zdrowe" :) komentarze- nie chcę żeby ktoś klepał mnie po głowie i pisał jaka jestem biedna bo nie przyszłam tu karmić się współczuciem a także nie życzę sobie chamskich tekstów albo niemiłych odzywek bo tego naprawdę się już nasłuchałam.
Jeżeli jest to przydatne oto moje aktualne wymiary:
Wzrost 180 cm
waga 90 kg
wiek 21 lat
talia 80 cm
biodra 114 cm
udo 73 cm
biust 102 cm
Jak widać mam figurę gruszki- tłuszczyk mam wszędzie co nie jest dziwne przy takiej wadze :) jednak tyję głównie w biodrach i udach.
Wewnętrzna strona ud to moja najbardziej problematyczna strefa ponieważ tłuszcz tam nie chce zniknąć (nawet ważąc 55 kg nie miałam przerwy między nogami) uda się obcierają i tworzą bolesne rany dlatego chętnie przygarnę jakieś ćwiczenia które zaradzą tej problematycznej strefie :)
12 lipca 2019, 19:02
Daruj sobie terapię. Przez kilka lat będziesz wałkować wciąż te same wspomnienia z przeszłości. Będziesz się usprawiedliwiać i obżerać. Zaakceptuj, że dzieci są okrutne, a ty w tamtym czasie nie miałaś wystarczających zasobów żeby się bronić. Wybacz im i sobie, i patrz w przyszłość. Poczucia własnej wartości nie zwiększysz na terapii. Wypracowuje się je działaniem. Zacznij uczyć się czegoś nowego, postaw sobie jakieś nie związane z jedzeniem, łatwe do osiągnięcia cele. Zafiksowałaś się na jedzeniu i wadze jakby to była jedyna ważna rzecz w życiu. Polecam książkę "Kompulsywne objadanie się" K. Hansen.
Zgadzam się z większością twojej wypowiedzi.
12 lipca 2019, 21:26
Twoja sytuacja rzeczywiście jest trudna. Na początku spróbowałabym psychoterapii, fakt, że jest droga, ale zastanów się czy nie skorzystać, tym bardziej, że tu chodzi o zdrowie a na nim nie ma co oszczędzać. Myślę, że w większości twój problem leży w głowie, dlatego zmianę zaczęłabym od dobrego psychoterapeuty, a dopiero potem myślała nad dietetykiem.
12 lipca 2019, 22:14
tak na szybko Twoja podstawowa przemiana materii to około 1800kcal. jeśli jesz poniżej to nie jest to zdrowe i tylko spowalniasz ją dalej. CPM przy niskiej aktywności to jakieś 2500 i żeby chudnąć to na spokojnie możesz i 2200kcal jeść.
tak poza tym to może przydałby Ci się ktoś, kto w tych chwilach słabości by Cię podtrzymał na duchu? bo Ty wiesz co robić, umiesz schudnąć, tylko gorzej z wytrwaniem w tym;)
i tak, ED pozostaje już na zawsze w głowie. ale można z tym żyć, można nauczyć się z tym walczyć.
14 lipca 2019, 19:34
Myślę,że Twoja masa nie jest Twoim największym problemem obecnie i powinnaś się skupić na tym by żyć zdrowo i ładnie wyglądać a nie na "odchudzaniu" uwierz mi,że prowadząc zdrowy tryb życia waga sama się unormuje. Za bardzo się na tym wszystkim skupiasz,na samym procesie odchudzania. To jest moja rada dla Ciebie , powiedz sobie "KONIEC Z ODCHUDZANIEM" a gwarantuje Ci ,że będzie dobrze. Też od dziecka zajadałam stresy, pod koniec gimnazjum przeszłam na restrykcyjną dietę/głodówkę co miało bardzo negatywne skutki na moją psychikę,ale to już cholernie długa historia. A jak tam u Ciebie z poczuciem własnej wartości obecnie? postrzeganiem własnego wyglądu ? nie mówię tylko o masie ciała. Z facetami ? Mam podobny wzrost i w szczytowej masie ciała miałam masę podobną do Twojej.
14 lipca 2019, 20:30
moze zaczniesz chudnac,jeśli bedziesz silna i nie pozwolisz sobie na to obrzarstwo, po etapie ze zdrowym jedzeniem i cwiczeniami,moze to przez to nie chudniesz
16 lipca 2019, 15:18
Rozumiem cię, też miałam podobne jazdy w życiu i takie spore wahania wagi. Moja rada? Na początek ZAPOMNIJ O DIETACH. nawet tych "zdrowych" i "czystych". Jedz tyle, ile wynosi twoje zapotrzebowanie, i obserwuj organizm. Możesz trochę przytyć, póki metabolizm ci się unormuje. Możliwe, że wszystko wróci do "normy". Najważniejsza jest jednak zmiana myślenia. Póki będziesz fiksować się na wadze, rozpamiętywać przeszłość i podświadomie obniżać kcal (a potem mieć napady na jedzenie - bo będą na 100%) - nic się nie zmieni.
Nie da się zapomnieć tego, co cię spotkało, ale możesz... odpuścić, wybaczyć, olać. skup się na miłości do ciebie i akceptacji. Nakarm organizm dobrym, pożywnym jedzeniem (nie równa się fit). To wymaga odwagi, samozaparcia i świadomości, ale da się.
Jak chcesz, pisz na priv.