- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 kwietnia 2016, 18:21
W padzierniku ide na studia do innego miasta, bede wynajmować mieszkanie ale najprawdopodobniej nie sama. Jestem obecnie na redukcji, chce zredukować z 75kg/170cm na 54-57kg i przewiduje że może do grudnia sie wyrobie, ogólnie licze kcal i makra bo wole ładnie ustawić diete a nie oceniać na oko i potem sie zastanawiać czy nie jem za dużo/ za mało/ czemu waga stoi, a tak to wrzuce w dziennik na sfd i wszystko ladnie wyliczone i jest jasność co i jak. Oczywiście wymaga to ważenia produktów. Może to zabrzmi głupio albo boje sie że moja przyszła wspólokatorka/lokator mogą potraktować mnie jak świra jak zobaczą że pierdziele sie z ważeniem jedzenia, liczeniem tego co zjem i przygotowywaniem pojemników na caly dzien zamiast normalnie chwycić kanapke/batona i po problemie a ja sie bede musiała tłumaczyć z tego...no po prostu troche głupio sie poczuje w takiej sytuacji..
Jak wy byście to potraktowały?
4 kwietnia 2016, 18:28
Z czego miałabyś się tłumaczyć? Z tego, że myślisz co jesz i nie ładujesz w siebie śmieci?
Rób swoje... jakbyś miała przejmować się wszystkim, co ludzie myślą, to... kto wie, może staniesz się dla kogoś dobrym przykładem, albo trafisz na równie zdrowego 'świra' i będziecie razem gotować. Może jak będziesz szukać mieszkania to dodaj to jako warunek do wspólnego wynajęcia lokum ;-)
4 kwietnia 2016, 18:32
A prosze Cie :D Moja przyjaciółka ma cukrzyce i też musi ważyć co je i nikogo to nigdy specjalnie nie interesowało. Będziesz ważyć to będziesz ważyć - Twoja sprawa. Do gorszych rzeczy trzeba sie przyzwyczaić jak sie z kimś mieszka ;)
4 kwietnia 2016, 18:32
Bez przesady. Mi na studiach akurat najlepiej odchudzanie idzie, bo mama nie wciska na siłę obiadu, babcia nie przynosi wypieków... Sama wszystkim zarządzam i to jest super.
Jeżeli chodzi o współlokatorów:
- z pierwszymi byłam w średnich stosunkach, ogólnie chyba byli świadomi, że coś tam próbuję się odchudzać patrząc na zawartość mojej lodówki, czasem chcieli mnie czymś poczęstować, ale odmawiałam i tyle było gadania
- moja druga współlokatorka żyła mega niezdrowo, często piekła placki, wszystko smażyła, jadła dużo czekolad, chipsów i wina :P I czasem się ze mnie podśmiewała pt. ,,zostaw już te serki wiejskie, zamówmy pizzę!", ja odmawiałam po kilka razy, ale wszystko to było zrobione w wesołej atmosferze
- obecnie moja współlokatorka odżywia się bardzo zdrowo i znów ja się czasem zaśmieję jak zobaczę np. chleb na jej talerzu, że dzisiaj bez twarogu i pomidorów? Ale ona też zawsze coś śmiesznego odpowie, atmosfera jest w porządku
Więc o ile nie będziesz się obrażać za to, że ktoś Ci ,,wypomni" że cały czas jesz zdrowo i czekoady nie miałaś w ustach już chyba od roku, to relacje będą w porządku i nikt się Ciebie ,,czepiać" nie będzie. To Twoje życie i jedzenie, o którym Ty sama decydujesz :)
4 kwietnia 2016, 18:34
Z czego miałabyś się tłumaczyć? Z tego, że myślisz co jesz i nie ładujesz w siebie śmieci? Rób swoje... jakbyś miała przejmować się wszystkim, co ludzie myślą, to... kto wie, może staniesz się dla kogoś dobrym przykładem, albo trafisz na równie zdrowego 'świra' i będziecie razem gotować. Może jak będziesz szukać mieszkania to dodaj to jako warunek do wspólnego wynajęcia lokum ;-)
4 kwietnia 2016, 20:18
Jak to ostatnio Karmowski powiedział:
"Jedzenie hamburgera w galerii jest okej? A noszenie swoich pudełek i dbanie o siebie to wstyd?"
Zastanów się, ja to olewam czy znajomi się głupio patrzą czy nie, bo robię to dla siebie, a nie dla nich ;)