Moze nie powinnam o tym tutaj pisac, ale w koncu po to jestem na Vitalii-po wsparcie. (od razu chce przeprosic za brak polskich liter,ale laptop mamy ich nie posiada, a do swojego komputera teraz nie mam dostepu, a nie chcialam z tym czekac do wieczora). Zatem(bo przeciez nie zaczyna sie zdania od 'a wiec'..;/) W zasadzie nie mam zadnych wiekszych problemow, ale potrzebuje zeby mnie ktos kopnal w tylek i powiedzial ze musze zrobic to i to zeby osiagnac cos w tym jak narazie nudnym zyciu.
( Jesli ktos ma zamiar napisac ze zasmiecam forum czy cos w tym stylu, to prosze tego nie robic. Nie potrzebuje tego. )Mama chyba nie ma zbyt duzo czasu, a jesli by miala to nie wiem jak moglaby mnie wspierac. Kiedy bylam mala moja 'ulubiona' osoba byla babcia, od strony taty. Kiedy rodzice jechali do pracy, ona ze mna zostawala i bawila sie ze mna, gotowala, uczyla mnie pisac. Dziadek umal jak mialam 4 lata, ale bardzo dobrze go pamietam i bardzo mi go brakuje. Jak mialam ok 7 lat rodzice sie rozwiedli, kurcze, nawet nie pamietam kiedy to bylo...ale jakos tak. Jak mialam 11 lat, to moja mama wyjechala do Irladnii i 4 miesiace po moich 12 urodzinach dolaczylam do niej. To zmienilo moje zycie, nawet bardziej niz sobie wtedy zdawalam z tego sprawe. W Polsce mozna powiedziec ze byla idealna. Najlepiej sie uczylam, jak to dziecko bylam szczupla, pomocna, uczynna, dobrze wychowana(oczywiscie zasluga babci:)), zawsze otaczaly mnie 3 najlepsze kolezanki. Wtedy chcialam zostac kobieta niezalezna, oczywiscie kiedy dorosne. Planowalismy z tata ze pojde na UJ na prawo lub medycyne. Jak przyjechalam tutaj,wszystko sie zmienilo. Mama nie miala dla mnie tak duzo czasu. Jadlam, sluchalam muzyki i prawie caly czas siedzialam w domu ciocia ktora tutaj mieszka, zauwazyla ze caly czas jestem smutna i cicha i podejrzewala mnie nawet o depresje. Za jakis miesiac poznalam moja najlepsza kolezanke, chociaz roznie miedzy namy bywalo. Ale od jakichs 2 lat jestesmy z S caly czas. Przejde do sedna 'problemu' chociaz watpie czy ktos w ogole dotarl do tego momentu, zwlaszcza przed swietami...;/ Co do swiat, mama byla Swiadkiem Jehowy, wiec ich nie obchodze, w ogole, moje religijne sprawy sa skomplikowane, ale to nie na temat wiec nie bd o tym mowic. Dodam jeszcze ze dwa lata temu mama urodzila corke J. i wyszla tego lata z W. Nie jest tak zle. Chociaz moje zycie nie wyglada tak jakbym tego chciala. Jestem w 5 klasie w czyms takim jak technikum.
Za 18 miesiecy bede pisala mature. Chcialabym studiowac Europeisyke, lub Politologie z Geografia lub Filozofia w Trinity College. Problem w tym ze jestem leniwa. Z reszta tak jak nauczyciele u mnie w szkole, Praktyczne nic nie robia, wszyscy w klasie gadaja itd, jest tez pelno obcokrajowcow ktorzy nie chca nic ze swoim zyciem zrobic. W dodatku sa dwa przedmioty ktorych sie chce uczyc w tym samym czasie, home economics, (to sie jakos tlumaczy 'ekonomia gospodarstwa domowego' o zywnosci,odzywianiu, rodzinie, po prostu jak prowadzic dom, uwielbiam ten przedmiot) i jest tez francuski. Wybralam h.e. a francuski postanowilam robic sama. Zapisalam sie tez na lekcje poza szkola. Ale one mi chyba zbyt wiele nie daja. Tym sposobem musze wiele notatek robic sama. W dodatku wziac sie za ten francuski. Chcialabym oczywiscie zrzucic tez kilka kilogramow. Ale do tego wszystkiego potrzeba silnej woli. A ja chyba takiej nie mam i jestem leniwa. Z matury przede wszystkim potrzebuje dostac ok 530 punktow, a srednia u nas w szkole to jakies 340...;/ Mama i jej maz w dodatku caly czas cos ode mnie chca. Nie mowie ze czuje sie nieszczesliwa, bo czesto razem siedzimy i rozmawiamy, spedzamy ze soba czas. Ale chyba zbyt duzo pomocy w domu ode mnie oczekuja. Moja kolezanka, S. jest ode mnie dwa lata starsza i w Polsce byla taka jak ja. Najlepsza we wszystkim. I mimo tego ze nie wiem co bysmy bez siebie zrobily, to wiem ze po cichu ze soba konkurujemy i jedna chce byc lepsza od drugiej, wiem dziwne to..jak nie przyjazn... Po prostu chce byc taka jak kiedys. Chce znowu dazyc do doskonalosci i niezaleznosci. Chcialabym kiedys wrocic do Polski i zajac sie polityka. Chcialabym cos zmienic. Zeby juz nikt nie musial niegdzie wyjezdzac. A jesli nie to chcialabym byc eurodeputowana i zmienic cos innego. Byc niezalezna. Z drugiej strony, jakas druga czesc mnie chcialaby byc idealna zona i matka, mieszkac w pieknym duzym, czystym domu. I wszystkim sie zajmowac. Widzicie, nawet w sumie sama nie wiem czego chce.
Prosze tylko o kilka slow otuchy, zeby ktos mi powiedzial ze musze sie wziac w garsc zeby cos osiagnac. Przeciez wszystko zalezy ode mnie. Tylko kopa w tylek mi potrzeba. Wsparcia. Bedzie ktos w stanie mi chociaz troche pomoc.