no to tak...
zacznijmy od tego, kto piecze te bułki i chleby w tych piekarniach/cukierniach. nie są to urodziwi piekarze i cukiernicy, którzy z powołania chcą gnić na zapleczu. żaden z nich aniołka nie przypomina i mam tu też na myśli styl życia. na ogół są to zapite mordy, które nie potrafiąsobie znaleźć żadnej pracy. no bo kto by takiego zatrudnił? nic nie potrafią i są do tego wiecznie pijani. nie wiem, jakoni się dostają do piekarni, ale tam pracują. co z tego, że sanepid robi regularne kontrole? niektóre są zapowiedziane, a o innych właściciel dowiedział się poprzez znajomości.
więc wyobraź sobie, że taki oblech dotyka bułki, która na półce wygląda smakowicie. ale czy gdybyś zobaczyła ją w rękach takiego pijaka nadal leciałaby ci ślinka? nie wydaję mi się. wszystkie produkty pochodzące z piekarni i cukierni tak naprawdę są tajemnicą. niewiadomo, kto je robi i z czego.
na pewno są robione ze śmieci i przez śmieci. cóż, nie będę używać w tym wypadku eufemizmów. kiedyś usłyszałam historię, że ktoś znalazłw swoim chlebie kiełbasę. skąd ona tam się wzieła?
a) przez przypadek została zagnieciona z ciastem
b) została zwymiotowana bezpośrednio do ciasta
z kontekstu wynikało, że ta II możliwość jest bardziej prawdopodobna.
tak naprawdę nikt nie obserwuje tych wykonawców pieczywa, a kiedy kota nie ma, myszy robią, co im się podoba. ciasto, które spadnie na ziemię na pewnonie jest wyrzucane, bo to są koszty. co się z nim robi?
je się je z ogórkiem, pomidorem lub nutellą, albo robi się z niego tosty, grzanki (w domu).
wystarczy?