Temat: KONIEC DIETY A CH**!!! :)

Zapewne domyślacie się o co chodzi. Otóż już Wam tłumaczę. Ostatnio wraz z przyjaciółką doszłyśmy do tego, jak nazywa się nasza dieta. Dość wulgarnie, bo "a ch**". Dlaczego? To jest tak: odchudzamy się, ćwiczymy, zero słodyczy, fast foodów, alkoholu. Nagle przychodzi chwila kryzysu, poczucie pustki, bezsensu, nudy, euforii i czego tylko. Wtedy mówimy: a ch** z tą dietą i się zaczyna jazda. Leci wszystko słodkie, słone z procentami, następuje kilkudniowy kompuls itp. itd.
Ja właśnie ostatnio załatwiłam się w ten sposób. Pojechałam do domu na święta. Wystarczyły mi dwa tygodnie, żeby przytyć 3,5 kg :( I bynajmniej nie jest to woda, przejedzenie, resztki itp. To niestety naprawdę widać.
Dlatego postanowiłam założyć tę grupę dla osób, które chcą skończyć z dietą a ch** i jakoś się ogarnąć do lata.
Wyglądałam już całkiem nieźle, a wszystko to zaprzepaściłam :(

Chcę być dla Was przykładem, jako założycielka tej grupy i od jutra wziąć się w garść! (bo dziś oczywiście poległam)

Dieta racjonalna (nie głodzimy się), ćwiczonka (ja robię abs-y, zakupiłam również motylka na udziska) i plotki, ploteczki.

Kto ze mną? :)
też mam z tym problemy, to jednak powraca jak bumerang. ale nie możemy się poddawać. ja teraz mam ciągle co robić, więc nawet za dużo nie wymyślam. właśnie wciągam jajecznice z szynką i pomidorem. dobre jedzonko :)
Smacznego. ;DD Ja się trochę boję co będzie, bo w czwartek jadę na wycieczkę na 10 dni...
bi szczrong!!!!:)
też bym sobie pojechała. ale skończyłoby się to pewnie wielkim chlańskiem ;p
tymczasem sesja puka do mych drzwi, co to będzie, co to będzie.

wiecie, co. chyba się oszukuję. tak beznadziejnie. otóż moja cudowna waga: na dywanie pokazuje inną wagę, na płytkach inną. na dywanie waga jest niższa. i ja ją biorę za tę prawdziwą. żałosna jestem, prawda?
aaaaa
Ech, ja zawsze z bólem brałam pod uwagę tę wyższą, kiedy były różnice. Chociaż zawsze mnie kusiło, żeby się tak oszukiwać. ;D
No trzeba być silnym, bo już tyle nagrzeszyłam, że nie ma zmiłuj. ;D W końcu kiedyś trzeba się za siebie wziąć.
no, tylko że u  mnie na tych płytkach pokazuje jakieś 3 kg więcej i to mnie troszkę przeraża :(
trzeba się porządnie ubiczować, by odpokutować te grzechy :D
3 kg? ;o u mnie największa różnica to było coś koło 1,5 kg, ale jak jakiś czas temu sprawdzałam, to wszędzie tak samo pokazywała. Kolejny dzień zero ćwiczeń... ;/
no, przerażające, co? :)
eee. nie ma, co. ważę się w tym samym miejscu, co zawsze-przynajmniej widzę, czy waga spada!
a dziś  (odpukać!) zeszła poniżej 60. wreszcie. obym teraz tego nie zjebała!
u mnie też ćwiczeń mało. tylko na 8min abs było mnie stać.
Znowu mnie nadbrzusze strasznie boli... ;//  Jutro wyjeżdżam i jak mnie tak będzie bolało to nie wiem, co zrobię. ;<
buuuu! zaopatrz się w jakieś brzuchoochraniające herbatki i w ogóle, pół apteki, oby było dobrze. może Cię boli od stresu???:(
baw się dobrze :*

a reszta chyba po raz kolejny powiedziała a chuuuj!
niestety dzisiaj rozbiła mnie wizyta w pizza hut... chociaż jadłam bar sałatkowy, ale tam teraz są paluszki z ciasta pizzowego i nachosy, więc nie było do końca zdrowo... I puchar lodowy o 22 - jutro kilo do przodu będzie jak nic.
Ale od jutra twardo biorę się za jazdę na rowerze i hula hop, bo ostatnio jakoś mi nie po drodze do nich było ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.