Temat: Narzeczony mnie nie kocha

Zacznę od tego ze nie jestem jakaś histeryczka ale już nie wiem co robić. Chciałabym zapytać o Wasza opinię.  Mam 24 lata skończyłam studia pracuje. Razem z moim chłopakiem od maja zamieszkalismy razem. Mieszkanie dostaliśmy od jego rodziny było dużo remontów, sprzątania, miejsce ogólnie nieciekawe. Poświęciłam całe swoje dotychczasowe życie żeby tam być.  Powodowało to moja frustrację i nerwy. Odbijalo się to na moim narzeczonym który także stawał się nerwowy. Nie docenialam go, więc  nie dziwie się, że miał dość. Tydzień temu gdy zobaczyłam że po 4 dniach w domu (ja byłam u rodzicow) nie posprzątal nawet łazienki zrobiłam mu głupia awanturę.  Pozarlismy się o taką pierdole jak nigdy. To przelało szale goryczy. Powiedział ze mnie nie kocha i ma dość.  Wstrząsnął mną.  Mieliśmy poukładane życie, długo walczyliśmy żeby tak było.  I oprócz kłótni wszystko było ok. Zaczęłam się starać on tego nie odwzajemnial. Ale stawał się szczęśliwy było nam dobrze. Wydawało się że walczylismy i wszystko wraca do normy po czym wczoraj powiedział ze nadal mnie nie kocha i ze proponuje rozjechanie się do swoich domów (mieszkamy jakieś 200km od siebie). To według niego pozwoli nam zatesknic, przemyśleć parę spraw, zrozumieć różne rzeczy. Mój narzeczony ostatnio był apatyczny, nic go nie cieszy. Mówi, ze to nie jest tak ze nic nie czuje tylko do mnie, ale też do rodziny. Nie czuje nic. Starałam się namówić go na psychologa, ale nie chce iść.  Z drugiej strony mówi, ze gdyby mnie nie kochał to już dawno nie byłoby go w naszym wspólnym mieszkaniu, nie całowałby mnie, nie chciał ze mną przebywać.  Stwoerdzil ze taka przerwa na 99% pomogłaby nam, ale nie ma pewności.  Chce walczyć, ale nie wie jak. Jak mu pomóc?  Jak pomoc nam i naszemu związkowi? CZy takie przerwy mają jakiś sens? Bo według mnie to jest tylko przedłużenie rozstania....

Przepraszam za ten bełkot ale mam nadzieje ze ktoś się odezwie i jakoś mi odpowie bo juz naprawdę nie wiem co robić 

takaja27 napisał(a):

NicNieCzucie jest czesto objawem depresji...

To samo od razu pomyślałam....

Pasek wagi

Nie wierzę w przerwy, raczej to wstęp do rozstania, ktoś kto proponuje takie wyjście liczy na to, że w ten sposób potem będzie mu łatwiej na odległość powiedzieć drugiej osobie że wszystko skończone bo wprost- ma z tym problem.(przerobiłam ten schemat)

Pewnie sobie nie pomogłaś awanturami, choć potrafię cię zrozumieć kiedy wracasz i jest totalny syf, a ktoś tylko gromadził śmiecie czekając aż "sprzątaczka" wróci i to ogarnie.... łatwo wtedy od słowa do słowa przejść do ciężkich oskarżeń, ale kłócić tez się trzeba umieć... w większości zdrowych związków kłótnie są-nie raz o bzdety i nie powodują rozpadu uczuć tylko dlatego że ci bardziej temperamentni trochę sobie nawrzucali.. czasem lepsze to i szybkie pogodzenie się, niż tygodnie wściekłego milczenia tych "kulturalnie opanowanych"... Niemniej u was się cos popsuło i na pewno awantura o łazienkę nie była tego powodem, najwyżej pretekstem żeby głośno powiedzieć o tym co się od jakiegoś czasu już nie kleiło i sypało. Nie wiem ile lat ma twój facet, ale może jeszcze z lekka nie dorósł do życia w stałym związku? Bo jeśli nie chce z toba rozmawiać o problemie, wspólnie pracować nad poprawą komunikacji i jakości waszych relacji to nic nie osiągniesz sama się starając-marnujesz tylko czas i siły bo on już przekreślił to choć może jeszcze trwać z toba nawet miesiącami z braku innej alternatywy czy niezdecydowania... W rzekomą depresje nie wierzę, on po prostu tylko jeszcze się waha czy warto mu z tobą być ale z wyrażnym kierunkiem na nie. Separacja ma mu tylko pomóc zdecydować się na powiedzenie ci tego-faceci często to tchórze w takich sprawach i szukają do ostatniej chwili jak by to zrobić bezbólowo(ale dla nich). Szybko zakończyła bym związek, nie ważne jak długo trwał i ile pracy w mieszkanie wsadziłaś i poszukała kogoś innego.

jezzzuuu znowu czytam dobre rady w stylu "ona temu winna, bo najlepiej jakby usługiwała i o nic się nie spierała. Była kucharką, sprzątaczką, lokajem i złego słowa facetowi nie powiedziała". Jak czytam niektóre posty, to mam wrażenie dziewczyny, że Wasze zwiazki sa mega smutne a Wasi partnerzy są panami i władcami. Serio. Ok zgadzam się, że awantura na wstępie po 4 dniach nieobecności to przegięcie, ale niektóre od razu WIEDZĄ, że autorka ZAWSZE suszy facetowi głowe o pierdoły i on biedny, mały żuczek co miał zrobić? Błagam...

A wracając do tematu. Ciężko stwierdzić. Współczuję. Ja teraz sobie myślę, że uniosła bym się honorem i odeszła a z drugiej strony jeśli kogoś kochasz, to cięzko odpuścić. Tym bardziej, że nie powiedział że Cię nie kocha i rozejdźmy się na zawsze. Powiedział że nic nie czuje, tak samo jak nie czuje do nikogo z rodziny i że chciałby spróbować póki co nie mieszkac razem, ale się widywać (czyli jakas nadzieja w głowie się tli) - albo ma chłopak ciężki okres teraz (włącznie z początkami jakiejś depresji), albo faktycznie mieszkanie razem go przerosło, albo jest jeszcze opcja, że chce się rozstać, ale nie umie powiedziec tego kategorycznie i tylko owija w bawełnę, że spróbujmy pomieszkać osobno, powidujemy się, ble, ble, ble a później kontakt będzie coraz rzadszy aż związek umrze śmiercią naturalną (tacy ludzie też są, ze nie umieją wprost, tylko się asekurują - też tak miałam, ale w wieku lat 15, gdzie chciałam zerwać z chłopakiem, ale byłam mało asertywna i generalnie ciepłe kluchy, więc przestałam odbierac od niego telefony albo wymawiałam się, ze nie mam czasu na spotkanie aż dał mi spokój - tak wiem wiocha mentalna i z dzisiejszego punktu widzenia wiem, ze to było wredne, bo ta niewiedza dla niego pewnie była gorsza niz samo zerwanie, ale na swoje usprawiedliwienie mam jedynie głupi, młodzeńczy wiek i brak doświadczenia). Z tym, że Wy chyba starsi jestescie, więc takie zachowania nie bardzo już przystoją - chyba ze jest mega niedojrzały. W kazdym razie, moim zdaniem nie ma co go uszczęśliwiać na siłę wspólnym mieszkaniem, bo to może przynieśc odwrotny skutek - czyli oprócz tego, że nic do Ciebie nie czuje na ten moment - może Cię zacząć nie lubić albo nienawidzić... Może faktycznie taka separacja coś da. A jesli nie da, to z drugiej strony lepiej teraz niż za 5 lat a w międzyczasie się męczyć. Może zacznijcie od dłuższego wyjazdu powiedzmy Twojego (nie na 4 dni), tylko np na miesiąc, póki co bez zabierania swoich rzeczy. Zobaczcie co z tego wyniknie i wtedy zdecydujcie. Dodatkowo wielka awantura o pierdoły zawsze wynika z czegoś innego. Dużo rzeczy w sobie tłamsicie, albo on tłamsi i później taka mała kropka nad "i" wywołuje huragan. Nad tym też trzeba popracować. Ty go teraz w żaden sposób nie przekonasz a nadskakiwanie, bycie dobrą i miłą nic nie da. On musi sobie w głowie to wszystko poukładać i przemyślec na spokojnie. Nie zmusisz nikogo do miłości niestety. Daj mu czas. Choć fajnie jakby poszedł do jakiegoś psychologa. Chyba, że gadka o braku uczuć do kazdego bez wyjątku jest tylko wymówką...

Pasek wagi

Liandra napisał(a):

Pewnie sobie nie pomogłaś awanturami, choć potrafię cię zrozumieć kiedy wracasz i jest totalny syf, a ktoś tylko gromadził śmiecie czekając aż "sprzątaczka" wróci i to ogarnie....

Karolka_83 napisał(a):

jezzzuuu znowu czytam dobre rady w stylu "ona temu winna, bo najlepiej jakby usługiwała i o nic się nie spierała. Była kucharką, sprzątaczką, lokajem i złego słowa facetowi nie powiedziała". Jak czytam niektóre posty, to mam wrażenie dziewczyny, że Wasze zwiazki sa mega smutne a Wasi partnerzy są panami i władcami. Serio. .

to jest takie pieprzenie, że az się w głowie nie mieści. Czy Wy serio uważacie, że ludzie sa tak perfidni i że na tym polegają związki że jedno drugie rucha nie tylko w łóżku? Otóż nie, ludzie sa o wiele bardziej prostolinijni, szczególnie jesli nie robią czegoś, bo wg Was powinni. Nie robią, bo nie robią, a pewne rzeczy robią, bo robią, dokładnie tak jak Wy te swoje co sobie umysliłyście. Zapedy władcze to raziej można przypisac komuś o takim mysleniu.

Karolka_83 napisał(a):

jezzzuuu znowu czytam dobre rady w stylu "ona temu winna, bo najlepiej jakby usługiwała i o nic się nie spierała. Była kucharką, sprzątaczką, lokajem i złego słowa facetowi nie powiedziała". Jak czytam niektóre posty, to mam wrażenie dziewczyny, że Wasze zwiazki sa mega smutne a Wasi partnerzy są panami i władcami. Serio. Ok zgadzam się, że awantura na wstępie po 4 dniach nieobecności to przegięcie, ale niektóre od razu WIEDZĄ, że autorka ZAWSZE suszy facetowi głowe o pierdoły i on biedny, mały żuczek co miał zrobić? Błagam...A wracając do tematu. Ciężko stwierdzić. Współczuję. Ja teraz sobie myślę, że uniosła bym się honorem i odeszła a z drugiej strony jeśli kogoś kochasz, to cięzko odpuścić. Tym bardziej, że nie powiedział że Cię nie kocha i rozejdźmy się na zawsze. Powiedział że nic nie czuje, tak samo jak nie czuje do nikogo z rodziny i że chciałby spróbować póki co nie mieszkac razem, ale się widywać (czyli jakas nadzieja w głowie się tli) - albo ma chłopak ciężki okres teraz (włącznie z początkami jakiejś depresji), albo faktycznie mieszkanie razem go przerosło, albo jest jeszcze opcja, że chce się rozstać, ale nie umie powiedziec tego kategorycznie i tylko owija w bawełnę, że spróbujmy pomieszkać osobno, powidujemy się, ble, ble, ble a później kontakt będzie coraz rzadszy aż związek umrze śmiercią naturalną (tacy ludzie też są, ze nie umieją wprost, tylko się asekurują - też tak miałam, ale w wieku lat 15, gdzie chciałam zerwać z chłopakiem, ale byłam mało asertywna i generalnie ciepłe kluchy, więc przestałam odbierac od niego telefony albo wymawiałam się, ze nie mam czasu na spotkanie aż dał mi spokój - tak wiem wiocha mentalna i z dzisiejszego punktu widzenia wiem, ze to było wredne, bo ta niewiedza dla niego pewnie była gorsza niz samo zerwanie, ale na swoje usprawiedliwienie mam jedynie głupi, młodzeńczy wiek i brak doświadczenia). Z tym, że Wy chyba starsi jestescie, więc takie zachowania nie bardzo już przystoją - chyba ze jest mega niedojrzały. W kazdym razie, moim zdaniem nie ma co go uszczęśliwiać na siłę wspólnym mieszkaniem, bo to może przynieśc odwrotny skutek - czyli oprócz tego, że nic do Ciebie nie czuje na ten moment - może Cię zacząć nie lubić albo nienawidzić... Może faktycznie taka separacja coś da. A jesli nie da, to z drugiej strony lepiej teraz niż za 5 lat a w międzyczasie się męczyć. Może zacznijcie od dłuższego wyjazdu powiedzmy Twojego (nie na 4 dni), tylko np na miesiąc, póki co bez zabierania swoich rzeczy. Zobaczcie co z tego wyniknie i wtedy zdecydujcie. Dodatkowo wielka awantura o pierdoły zawsze wynika z czegoś innego. Dużo rzeczy w sobie tłamsicie, albo on tłamsi i później taka mała kropka nad "i" wywołuje huragan. Nad tym też trzeba popracować. Ty go teraz w żaden sposób nie przekonasz a nadskakiwanie, bycie dobrą i miłą nic nie da. On musi sobie w głowie to wszystko poukładać i przemyślec na spokojnie. Nie zmusisz nikogo do miłości niestety. Daj mu czas. Choć fajnie jakby poszedł do jakiegoś psychologa. Chyba, że gadka o braku uczuć do kazdego bez wyjątku jest tylko wymówką...


Najwięcej to chyba dopowiedziałaś sobie Ty ;) Autorka sama powiedziała, że go nie doceniała i ostatni czas wylewała na niego swoją frustrację. Nikt tego nie wymyślił. 

Jak ktoś wchodzi w związek to albo powinien akceptować podejście partnera do wspólnego życia albo znaleźć sobie kogoś kto mu odpowiada a nie wrzaskiem i siłą zmuszać kogoś do czegoś albo robić z siebie męczennice i sprzątać.

A jak jest dwójka normalnych ludzi, z podobnym podejściem, jakimś ustaleniem to nie ma miejsca na awantury o skarpety. Bo ludzie są jacy są. Czasem im się nie chce. Też ostatnio wróciłam po weekendzie i był syf. Zamiast się wkurzyć zapytałam co z tym robimy, podzieliliśmy się i w pól godziny było po bałaganie. Mnie też czasem się nie chce, też chcę czasem wyjść ze znajomym, chcę odpocząć leżąc do góry brzuchem i czytając książkę zamiast szorować kibel :) 
Ja wyjechałam do domu, wypoczywałam dlaczego on miał zasuwać na mopie?


I ani on nie jest panem i władcą ani ja księżniczką. Żyjemy razem ale jakoś bez spin o pierdoły. I nawet jeśli, któremuś zdarzy się burczeć "bo praca, bo frustracja" to momentalnie jest wyjaśnione, nie przeradza się to w nic większego, chwila spokoju - spacer, prysznic, siłownia i mamy czyste głowy. A jak się frustrację przelewa na partnera no to tak to się kończy. 

Pasek wagi

ola811022 napisał(a):

Na moje poznał kogoś i jego myśli krążą wokół tej osoby i dlatego "nie czuje nic". Jedź do domu - trzeba mieć swój honor. 

Niestety ale to samo sobie pomyślałam. Co innego mieć fochy,być złym o to ze partner nas nie docenia,ale żeby mówić  że się  już nie kocha to już chyba za daleko poszło.  Mógł Ci powiedzieć  wiele nieprzyjemnych rzeczy ale po takich słowach ciężko mi uwierzyć że to tylko tak rzucone słowa w złości. Sama nieraz wkurzam się na męża, a później jeszcze bardziej na siebie że ze mnie taka zołza i go nie doceniam,ale ja bym powiedział mi że mnie nie kocha to wiedziałabym że to nie tylko frustracja. 

Pasek wagi

pojechalabym do domu, jesli masz mozliwosc, na miesiac o nic bym sie nie odzywala (to on nie kocha, wiec jego ruch sie odezwac i powiedziec co dalej). Nie ponizalabym sie napewno dogadzajac mu.

Uważam ze swój partner chce się wywinąć...lepiej powiedzieć zrobmy sobie przerwę a potem urwać całkowicie kontakt i zgadzam się może ktoś mu wpadl w oko, ja bym oddala pierścionek i się wyprowadzila.

jak nie kocha to juz nie pokocha, przerobilam to.trzymalam te związek 4 lata na sile. Tez byly przerwy.glupota. albo sie kocha albo nie.nie ma innej opcji.odejdz bo sie zajedziesz psychicznie. Zejdziecie sie i latami bedziesz sie zastanawiala on mnie kocha a moze jednak nie i tak w kolko

Pasek wagi

Dla mnie jest to wstęp do rozstania ... i tyle.

Ty jesteś sfrustrowana, on też, poza tym zamiast robić mu awantury na wejściu, najpierw mogłaś się przywitać, pocałować, przytulić, a potem normalnie zwrócić uwagę, porozmawiać - rykiem nic nie załatwisz niestety, z a tego co pisałaś, ciagle o coś miałaś pretensje, więc facet ma dość. 

Nie będę Ci tu dawała złotych rad, jak niektóre znawczynie, bo co ja tam wiem, ale sama przeczytaj, to co napisałaś i zastanów się dobrze, czy sama już nie masz dosyć ... i czy jest o co walczyć ...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.