Temat: woda pitna- pytanie

Mam byc moze durne pytanie , ale czlowiek uczy sie cale zycie.

Bylam dzisiaj z grupa 6 latkow na calodniowej wycieczce - Zoo.  W Zoo zjadly dzieci drugie sniadanie - piknik. Byl upal - ponad 30stopni, wiec picie , ktore dzieci mialy szybko wypily.  Kupujac sobie kupilam w sklepiku tez dla dziecka , ktorym sie opiekuje butelke wody. ( w tym czasie inne mialy jeszcze swoje picie).   Wychowawczyni spojrzala na mnie dziwnie i jak inne juz swoje skonczyly zebrala od dzieci ich puste butelki, poszla do sklepiku - obok byly dostepne toalety i butelki napelnila woda z kranu (w pomieszczeniach gdzie po skorzystaniu z toalety myje sie rece).

Szczerze mowiac mi zrobilo sie niedobrze, ja nie lubie pic kranowki, chociaz w zasadzie niby powinna byc czysta, ale bywa ze dochodzi do zakarzen bakteriami i jakos nie moge sie przemoc. A napewno nie dalabym dzieciom wody z publicznych miejsc. Dodam ze nie moglam w tym momencie nic powiedziec, a tez nie bylam calkiem pewna czy mialabym racje.

Poszukalam w google - niewiele znalazlam na temat picia wody z takich zrodel, jedynie na temat mozliwosci zakazenia Legionella (jesli woda  jest zbyt ciepla, to one sie moga tam rozwijac).

Moje pytanie - czy jestem przewrazliwiona? Czy tez tak zrobilybyscie ?

choco.lady napisał(a):

Berchen napisał(a):

choco.lady napisał(a):

Berchen napisał(a):

choco.lady napisał(a):

Z tego co wiem to żyjesz w Niemczech tak? Tu to normalne , a przynajmniej tam gdzie ja mieszkam. Też zaobserwowalam, że nie mają oporów przed piciem kranówy. I nie tylko to :) Ale za dużo pisania. Całkiem inna mentalność jak nasza, ale podoba mi się ich bezpośredniosc:)
to fakt ze tu to powszechne, byc moze faktycznie jest tak dobrej jakosci ze nikt nie ma obaw.  Intryguje mnie to co piszesz "I nie tylko to" ???
To znaczy powiem potocznie ,,nie szczypią się " tak jak my Polacy :) Co zauważyłam : coś im spadnie na ziemię, np. cukierek nie mają oporów, by podnieść i wsadzić do buzi (nawet na zewnątrz). W restauracji kiedy jestem z nimi np. na obiedzie i mają na talerzu coś innego niż ja - proponują czy nie chcę spróbować (użyczają mi nawet swojego widelca :p) Ostatnio moja znajoma Niemka, miała niezapowiedzianego gościa. Jadłam u niej spaghetti i dla kolejnej osoby brakło makaronu. Trochę dodała ze swojego talerza - już nadjedzone + resztki z durszlaka :D Ja bym tego gościowi nie zrobiła, ale tamta się tym nie przejęła :D Kobiety nawet te ze sporą nadwagą i cellulitem, paradują w krótkich spodenkach i nikt na to nie zwraca uwagi ani krzywo się nie patrzy. Podoba mi się ten kraj i ta ich ,,bezpośredniość" :D 
jest tak jak opisujesz, ale to nie jest tak ze to jest zupelnie powszechne - w zasadzie reguly zachowan sa takie jak u nas ale sa osoby , ktore robia tak jak mowisz - np. w restauracjach - tylko ze ja zauwazylam ze tak robia osoby z niska kultura osobista, mialam w kregu znajomych nawet taka dame, ktora zbierala ze stolu w torebke foliowa pozostale kartofle (gotowane w calosci- mlode), zjadala reszte od innych, przy spotkaniach w wiekszym gronie , potrafila zjesc czyjegos koteleta jak byly dwa serwowane i ta osoba zjadla tylko jeden, dla mnie to nie kojarzylo sie z bezposrednioscia a raczej bylo dosyc obrzydliwe. Ta pani nie miala oporow zadrzec bluzke przy stole i robic sobie zastrzyk z insuliny w otluszczony brzuch (nie wygladal ladnie w wieku ok 55 z duza otyloscia) - w restauracji gdzie przy stole siedzi ok 20 osob( po probie choru). sorry, mozna to widziec tak jak ty - bezposredniosc, ja to wtedy odebralam jako cos obrzydliwego i niekulturalnego - ale to moze we mnie tkwi, nie wiem. To co piszesz z podzialem makaronu - ueeee, szok, ja tu takie rzeczy widzialam , ale nie pociaga mnie taka kultura i jak piszesz ty bys gosciowi tez tak nie zaproponowala.
Cóż zastrzyk z insulina w restauracji to faktycznie level hard i nawet mnie by to zniesmaczylo. Czegoś takiego (jeszcze :)) tutaj nie widziałam, ale da się zauważyć , że zachowanie Niemcow nieco różni się od naszego. Muszę Cię zaskoczyć,   osoba która ,,podzieliła się'' spagetii to agentka ubezpieczeniowa - ma własne biuro w Bad Tölz, solidne wykształcenie i nieźle zarabia bo stać ja na prywatny bungalow we Włoszech a nawet jacht... także chyba poziom wykształcenia w tym wypadku nie ma nic do rzeczy... Ale fakt faktem, od razu po przyjeździe tutaj zauważyłam że są... hmm jakby to nazwać, żeby dobrze zabrzmiało - bardziej "swobodni''.

nie do konca zrozumialas - pisalam o kulturze osobistej a nie o wyksztalceniu - osoba dobrze wyksztalcona moze miec niska kulture osobista i odwrotnie , brak wyksztalcenia tez nie oznacza ze osoba ta nie zna  manier dobrego zachowania. Dodam jeszcze ze pierwsze co mnie tu z tych rzeczy zaskoczylo to ze potrafia glosnio "swobodnie" pierdnac np. w kolejce i pozostaje to bez reakcji, hahahaha, takze sa bardzo swobodni, ostatecznie to ludzka rzecz.

U siebie w domu mam filtr więc się nie obawiam pić wody z kranu ale w miejscach publicznych bałabym się bakterii, dlatego wolę sobie małą cisowiankę kupić za grosze niż ryzykować zatruciem. A toaleta to miejsce tym bardziej pełne zarazków, więc na pewno dzieciom bym jej nie podawała. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.