- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 czerwca 2018, 11:06
Chciałam iść, ale... lubię Szyca niemniej wszędzie go teraz wsadzą, a on najlepiej pasuje do roli przygłupich dresów jak w Symetrii, więc sama nie wiem.
10 czerwca 2018, 11:12
Byłam. Muzyka, zdjęcia bardzo mi sie podobały. Ale jakoś żadnych emocji we mnie nie wzbudził, czasami miałam wrażenie ze się nudziłam. Może nie zrozumiałam filmu.
10 czerwca 2018, 11:36
Pierwsza połowa 10/10, druga słabsza. Tak czy siak jeden z lepszych polskich filmów i wybrałbym się jeszcze raz
10 czerwca 2018, 21:20
Chciałam iść, ale... lubię Szyca niemniej wszędzie go teraz wsadzą, a on najlepiej pasuje do roli przygłupich dresów jak w Symetrii, więc sama nie wiem.
Obsadzili go w roli tego pokroju, tylko, ze bez dresu.
Mnie film się podobał. Polski folklor, dobre aktorstwo, piękne kadry i zagmatwane relacje miłosne między ludźmi, a głównie między Zulą i Wiktorem.
10 czerwca 2018, 21:46
Chciałam iść, ale... lubię Szyca niemniej wszędzie go teraz wsadzą, a on najlepiej pasuje do roli przygłupich dresów jak w Symetrii, więc sama nie wiem.
11 czerwca 2018, 14:39
Chciałam iść, ale... lubię Szyca niemniej wszędzie go teraz wsadzą, a on najlepiej pasuje do roli przygłupich dresów jak w Symetrii, więc sama nie wiem.
Tutaj też pasował, grał partyjnego towarzysza wazeliniarza, więc też rola takiego trochę cwaniaczka, trochę kombinatora. Nie licząc Vinciego i Symetrii to moim zdaniem jego najlepszy film.
A tak ogólnie to mi się nie podobało. Warto obejrzeć ze względu na muzykę i taką czysto warsztatową stronę - to na pewno. Ale scenariusz jest słabiutki i im dalej w las tym bardziej patetyczny (tak żałośnie patetyczny). Plus film jest stosunkowo krótki, a próbowano w nim zmieścić wiele wydarzeń, przez co wszystko jest tak liźnięte i raz, że brakuje spójności pomiędzy scenami, dwa że brakuje czasu na zżycie się z głównymi bohaterami, a trzy że brakuje czasu na pokazanie jakichkolwiek głębszej historii dotyczącej tych drugoplanowych postaci (przez co ma się wrażenie, że reżyser reżyseruje tylko Kota i dziewczynę w grzywką, a reszta pełni rolę papierowego tła). A szkoda, bo grała Kulesza, Ferency, czy w końcu ww. Szyc i mogli to spokojnie aktorsko podciągnąć do góry - gdyby tylko mieli co grać.