Temat: Rodzice, którzy nie kochają...

Hej, piszę ten post, bo złapał mnie ogromny dół... 

Mam 25 lat, powiedzmy, że ogarnięte życie, skończone studia, pracę, chłopaka, jednak nie potrafię poradzić sobie z demonami przeszłości. 

Miałam dosyć trudne dzieciństwo, spowodowane głównie błędami moich rodziców, którzy byli bardzo niedojrzali... Rozwiedli się gdy miałam 5 lat i od tego czasu spotkało mnie tyle zła, że spokojnie mogłabym napisać o tym książkę, ale postaram się streścić.

Ojciec, Pan Prawnik znalazł sobie nową babę (tak celowo użyję tego słowa, bo babsko z niej najgorszej kategorii), która nie akceptowała mnie od samego początku. Zabraniała ojcu się ze mną spotykać (całe dzieciństwo widywaliśmy się po kryjomu), odłączała telefony gdy dzwoniłam do mojego ojca, odcinała mnie od pieniędzy, zabraniała mi przyjeżdżać do ojca...Ogólnie starała się jak najbardziej ograniczyć moje kontakty z nim. Z mamą niestety też nie układało się najlepiej, bo pomimo 35 lat, które miała jak mnie urodziła była kompletnie niedojrzałym człowiekiem, narobiła długów, przerąbała cały "nasz majątek", w konsekwencji czego od 16 roku życia tułałam się po wynajmowanych mieszkaniach i figurowałam jako "bezdomna" - nie miałam meldunku :). Oczywiście bywało gorzej. Były momenty gdzie matka przepuściwszy całą wypłatę na pierdoły nie miała na jedzenie i często nie było w domu nawet przysłowiowego chleba. Nie raz musiałam w liceum pożyczać od koleżanek/ kolegów z klasy żeby kupić sobie coś do jedzenia... Tak, mając ojca prawnika i matkę z wyższym wykształceniem żebrałam od kolegów pieniądze. 

W wieku 19 lat wyprowadziłam się całkowicie i zaczęłam wynajmować mieszkania, pracowałam, studiowałam i ze wszystkim musiałam sobie radzić sama. Nikt mnie nie wspierał. I nie chodzi tu tylko o pieniądze...Rodzice nie okazywali mi żadnego wsparcia. Zaczynali się mną interesować tylko jak chcieli się mną pochwalić przed znajomymi. We wrześniu broniłam magisterkę. Od lipca średnio 3 razy w tygoniu słuchałam zrzędzenia, że bronię się w drugim terminie, że córka Kasi już dawno ma magistra, że pewnie się nie obronie, że jestem tępakiemitd. Fakt, nie obroniłam się w czerwcu. Było mi ciężko połączyć pracę z napisaniem pracy. Gdy robiłam kurs prawa jazdy żadne z nich nigdy nie zapytało jak mi idzie na jazdach. Pamiętam jak oblałam prawko 2 razy i za drugim razem zadzwoniłam do ojca, usłyszałam "znowuuuu nie zdałaś? Ty chyba nie jesteś moim dzieckiem".  Gdy zdałam ani razu ze mną nie pojeździł, bo stwierdził, że "rozwalę mu auto". 

Do wszystkiego co teraz w życiu mam doszłam sama, mimo tego, że często było bardzo ciężko. Powinnam być z siebie dumna? Nie, nie jestem. Jest mi cholernie przykro, jak widzę na przykładzie moich znajomych jakich mają kochających rodziców. Nikt nie miał takiej rodziny jak ja i nikt nie potrafi do końca zrozumieć co ja czuję. Nie mam tak naprawdę domu, żadnej bezpiecznej przystani, jestem tylko zdana na siebie....

Opowiem Wam sytuację, która przydarzyła mi się niedawno -  możecie się śmiać, ale mnie ona całkowicie rozbiła. Pracuje w małej firmie i ostatnio przyszła do nas dziewczyna na praktyki z technikum. Ja - "pani magister" lat 25 pracująca na umowę o pracę - codziennie tułam się autobusem, ona - dziewczyneczka 18 lat, praktykantka uczennica jeździ drogim samochodem, który kupił jej tatulek. 

Wiem, że zazdrość to okropna cecha, ale naprawdę kompletnie nie potrafię sobie poradzić z moją przeszłością.  Zazdroszczę ludziom, którzy mają normalne domy...

Sorry, musiałam się wygadać.

Sunrise92 napisał(a):

nobliwa napisał(a):

Sunrise92 napisał(a):

Ale sie uczepilyscie tej zazdrosci... bardzo pomoglyscie autorce, nie? ;)
Warto wiedziec, ze to sa mysli "chwasty", ktore jako maloprodukywne, ale zabierajace czas do niczgeo nie prowadza. Tzw przesuwanie problemu.I zgadzam sie, ze autobusami nie jezdza tylko same "bidulki".,a  mieszkanie z matka w wynajetym mieszkaniu nie jest zadna tragedia
Ale chyba nie o to chodzi...? Mi rodzice mieszkania czy auta nie kupili, jako dziecko chodzilam do podstawowki na piechote, a gdy bylam starsza i szkola byla daleko, jezdzilam metrem. Ale rodzice moi mnie kochaja i kochaja siebie, szanuja, nie obwiniaja nikogo o jakies klotnie czy problemy, trzymaja sie razem i mnie wspieraja (nie, nie chodzi mi o kase). Autorka tego wsparcia w zaden sposob nie miala. Pieniedzy nie dostala, ale to najmniejszy problem... rodzice rozwiedzeni, gadaja corce jeden na drugiego, wysmiewaja, nawet nie zamelduja (?!) dziecka w mieszkaniu. Dla mnie to mega dziwne, i serio nie chodzi mi tu o kase, auto, mieszkanie itp.

Dokładnie o to mi chodziło. Jak pisałam nie napisalam wszystkiego. Pieniądze to kwestia drugorzędna, najgorszy był brak wsparcia w każdym aspekcie mojego życia. Ciesze się, że są osoby, które zrozumiały całe przesłanie mojego posta. Dziękuję!

Nadal to nie zmienia faktu, że taki żal będzie zjadał cię od środka jeśli nie pogadasz z psychologiem i nie uporządkujesz swojej przeszłości. Ale w sumie jesteś dorosła, zrobisz co chcesz.

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Ojciec, Pan Prawnik znalazł sobie nową babę [...] która odcinała mnie od pieniędzy""od 16 roku życia tułałam się po wynajmowanych mieszkaniach i figurowałam jako "bezdomna" - nie miałam meldunku ""Gdy zdałam ani razu ze mną nie pojeździł, bo stwierdził, że "rozwalę mu auto". ""Ja - "pani magister" lat 25 pracująca na umowę o pracę - codziennie tułam się autobusem, ona - dziewczyneczka 18 lat, praktykantka uczennica jeździ drogim samochodem, który kupił jej tatulek. "Nie potrafie Ci współczuć. Bije od Ciebie zawiść do osób, które mają pieniądze. Wydaje mi się, że najbardziej boli Cie brak pieniędzy od rodziców, bo skoro ojciec prawnik to pewnie czujesz, że to Ty powinnaś jeździć autem od niego (a nie bidula autobusem musi jeździć), mieszkanie własnościowe (bo biedna tułałaś się na wynajętych, jakby to była jakaś krzywda). Pewnie jakby Twój ojciec kupił Ci auto to byłoby super, a jak komuś innemu rodzice kupili to pogardliwie o tej osobie mówisz, jakby zrobiła Ci krzywde.Moja rada: dorośnij i nie użalaj się, Twoja sytuacja nie była taka tragiczna jak to chcesz wszystkim wmówić. 

A skąd wiesz jaka była, naprawdę myślisz, ze napisalam wszystko? Nie wiesz co przeżyłam do końca A oceniasz przez pryzmat zalążkowej wypowiedzi na forum...

Naprawdę w tym wszystkim nie ma nic dziwnego, że mój ojciec jest prawnikiem, a ja musiałam w dzieciństwie zebrać od znanomych pieniądze na jedzenie? Czy na podstawie tej wypowiedzi nie potrafisz sobie wyobrazić jakie było moje życie i co tu jest największym dramatem? Jeśli chcesz zapraszam, opiszę Ci moje życie od deski do deski. 

nobliwa napisał(a):

Sunrise92 napisał(a):

Ale sie uczepilyscie tej zazdrosci... bardzo pomoglyscie autorce, nie? ;)
Warto wiedziec, ze to sa mysli "chwasty", ktore jako maloprodukywne, ale zabierajace czas do niczgeo nie prowadza. Tzw przesuwanie problemu.Dziwne, ze nie zazdroscisz ludziom milosci rodzicow ale zazdroscisz hajsu, jakie rodzice daja dzieciom. No coz....

Polecam przeczytanie całego wątku ze zrozumieniem. 

jiggly napisał(a):

Hej, piszę ten post, bo złapał mnie ogromny dół... [...]Opowiem Wam sytuację, która przydarzyła mi się niedawno -  możecie się śmiać, ale mnie ona całkowicie rozbiła. Pracuje w małej firmie i ostatnio przyszła do nas dziewczyna na praktyki z technikum. Ja - "pani magister" lat 25 pracująca na umowę o pracę - codziennie tułam się autobusem, ona - dziewczyneczka 18 lat, praktykantka uczennica jeździ drogim samochodem, który kupił jej tatulek. Wiem, że zazdrość to okropna cecha, ale naprawdę kompletnie nie potrafię sobie poradzić z moją przeszłością.  Zazdroszczę ludziom, którzy mają normalne domy...Sorry, musiałam się wygadać.

To, że też chcielibyśmy mieć normalne domy, być kochani i akceptowani przez najbliższych tacy jacy jesteśmy jest podstawowym pragnieniem każdego człowieka. Nikt ni jest doskonały, każdy ma jakieś swoje problemy i nie wszystko jest w zakresie naszych możliwości a rodzice są od tego by się dzieckiem zachwycać i kochać za to tylko że jest. Inna sprawa, że oni też tego nie dostali, nikt ich tego nie nauczył, i dopóki nie wzrośnie w nas wszystkich umiejętność kochania tak po prostu wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar.

To że dziewczyna tak bardzo chwali się stanem materialnym może wskazywać, że to najważniejsze co dostała w domu. Brak jej empatii, brak wyczucia taktu i bardzo możliwe, ze ma zaniżone poczucie wartości, które ten samochód i pieniądze mają wyrównać, by nie czuła się gorsza. Gorsza  od pani magister, która ma już wykształcenie, ma dobra pracę i pewnie jeszcze kilka wspaniałych rzeczy np.świetnego, wspierającego partnera, którego ona bardzo a to bardzo chciałaby mieć. Pozwól jej błyszczeć tym samochodem, niech sobie ma. Ty osiągnęłaś już w życiu tak wiele że możesz spokojnie praktykować wdzięczność :)

Odpowiem, bo wiele osób porusza ten temat, być może nie doczytało wątku, albo ja wyraziłam się niejasno. Mi nie chodzi głównie o pieniądze, ale o brak "bezpiecznej przystani" - mama zawaliła, zaprzepaściła mieszkanie i cały majątek - ojciec nie stanął na wysokości zadania i nie zaproponował mi mieszkania/meldunku u siebie, nie pytał, czy wszystko ok, czy sobie radzę, czy mam co jeść...

Całe życie byłam zdana głównie na siebie, bo nie otrzymywałam pomocy w nawet najbardziej błahych rzeczach, pierdołach. Podam Wam jeden przykład. Kiedyś musiałam opuścić wynajmowane mieszkanie w czwartek, a nowe miałam dopiero w poniedziałek. Tak się złożyło. Mamy nie było w kraju, a ojciec powiedział, że na te 4 dni absolutnie nie mogę u niego mieszkać, bo jego żona się nie zgodzi. Ba, zadzwonił w poniedziałek 

"- i co przeprowadziłaś się?

- tak.
- no to fajnie". 

Z jednej strony współczuję ci, bo sama mam za sobą traumatyczne doświadczenia. Uwierz, nie jedna dziewczyna udzielająca się tutaj na forum ma nieporównywalnie gorsze doświadczenia niż ty, niejedna jako dziecko chodziła brudna, głodna, była maltretowana do utraty przytomności czy wykorzystywana seksualnie. Wsparcia i zrozumienia od rodziców też nie zaznały, ale miały znacznie gorsze problemy. Różnica jest taka, że ty nie leczysz się - większość ludzi będąc już dorosłym i chociaż częściowo samodzielnym szuka sposobu by pozbyć się swoich demonów, intensywnie pracuje nad tym, bo naprawdę da się. Każda osoba z traumą dzieciństwa, która sobie poradziła i pogodziła się sama ze sobą, nie jest silniejsza od ciebie, a sama, własnym wysiłkiem, postanowiła uzdrowić swoje życie i przepracowały to. Podjęły działanie - to ważne, by nie trwać w swojej próżni i nie szukać rozwiązania sytuacji, którą da się rozwiązać, bo naprawdę można żyć szczęśliwie i bez wspomnień z dzieciństwa. 

Bez przepracowania przeszłości i zrozumienia jej nie pogodzisz się z nią i nie ruszysz z czystą głową do przodu - pozostaniesz jadowitą zgorzkniałą dziewczyną, która nie potrafi cieszyć się szczęściem innych ludzi i życzy im jak najgorzej oraz jest zapatrzona w siebie. Po tym co tu wypisujesz jestem przekonana, że jesteś chora, masz zaburzenia w psychice i powinnaś pracować z terapeutą, który jeśli wyłapałby zaburzenia to pokierowałby twoim leczeniem w sposób prawidłowy, tak byś odzyskała spokój.

Mi bardzo pomogło przeczytanie książki Susan Forward - Toksyczni Rodzice, pdf do ściągnięcia bez problemu znajdziesz na chomiku. Ważne, trzeba wykonać zadania z niej. Po pierwszym orzeczytaniu książki uważałam że to idiotycznie i nie zrobiłam ich, żeby się ,,nie ośmieszyć”. Potem wróciłam do tego, bo pamiętałam ulgę czytając książkę. Wykonałam zadania i poczułam ulgę. Teraz zeyczajnie nie myślę o przeszłości, mam dobre wspomnienia. Poleciłam tą książkę mojemu rodzeństwu, oni też po przeczytaniu jej odnaleźli spokój, więc z całego serca polecam.

Poczytaj też bloga aniamaluje.com, znajdziesz tam - pośród niezbyt wartościowych dla mnie postów z ubraniami i podróżami - bardzo wartościowe przemyślenia, które pomogą ci poprawić twój sposób postrzegania. Te złe emocje które masz w sobie tylko ciebie dotykają i tylko to ie szkodzą, nie łudź się, że to nie wpływa negatywnie na twojego chłopaka, jego też niszczysz wylewając z siebie ten gniew. Gdy założysz rodzinę lepiej nie będzie, więc pora zadziałać. Książka jest naprawdę ciekawa, tak mnie wciągnęła że w nocy spać nie mogłam tylko się zaczytywałam. Liczę, że pogodzisz się ze swoją przeszłością i jeszcze będziesz cieszyła się szczęściem swojej współpracownicy, próbując własnym dzieciom kiedyś stworzyć tak komfortowe warunki jak ma ta dziewczyna.

Nie rozumiem tych komentarzy "inne przezyly to co ty, a nawet mialy gorzej bo byly molestowane - wiec nie uzalaj sie tak nad soba". A osoba, ktora byla molestowana, ma sie cieszyc i nie uzalac, bo nie zostala zgwalcona? A zgwalcona ma sie cieszyc, ze w ogole jeszcze zyje, bo inne zgwalcone zostaly zabite? I taka wyliczanka bedzie, kto ma gorzej? Autorka nie miala udanego dziecinstwa, to jest smutne. Bez porownywania do innych, bo to nie ma sensu.

Wina rodzicow, rozwiedli sie i nie pomysleli o dziecku, tylko o sobie, o dziecku zapomnieli i musialo sobie samo radzic po rozwodzie. Autorko, juz na pierwszej stronie tobie polecilam szczera rozmowe z rodzicami, a jak to nie pomoze, to najlepiej nie kontaktuj sie z nimi i zyj swoim zyciem. Sprobuj nie myslec o przeszlosci i przykrosciach, skup sie na pozytywnych stronach, na tym co sama osiagnelas i ciesz sie zyciem i przyszloscia. Terapia to tez dobry pomysl.

Sunrise92 napisał(a):

Nie rozumiem tych komentarzy "inne przezyly to co ty, a nawet mialy gorzej bo byly molestowane - wiec nie uzalaj sie tak nad soba". A osoba, ktora byla molestowana, ma sie cieszyc i nie uzalac, bo nie zostala zgwalcona? A zgwalcona ma sie cieszyc, ze w ogole jeszcze zyje, bo inne zgwalcone zostaly zabite? I taka wyliczanka bedzie, kto ma gorzej? Autorka nie miala udanego dziecinstwa, to jest smutne. Bez porownywania do innych, bo to nie ma sensu.Wina rodzicow, rozwiedli sie i nie pomysleli o dziecku, tylko o sobie. Autorko, juz na pierwszej stronie tobie polecilam szczera rozmowe z rodzicami, a jak to nie pomoze, to najlepiej nie kontaktuj sie z nimi i zyj swoim zyciem. Sprobuj nie myslec o przeszlosci i przykrosciach, skup sie na pozytywnych stronach, na tym co sama osiagnelas i ciesz sie zyciem i przyszloscia. Terapia to tez dobry pomysl.
no właśnie, nie rozumiesz więc nie powinnaś się wypowiadać. z zupełnie niepoprawny sposób rozumujesz. po steku bzdur co tu napisałaś to mi osobiście nawet nie chce się tego tłumaczyć, bo nie warto, może kto inny sie na to pokusi. widac ze nie miałaś styczności z ,,niekonwencjonalnymi” rodzicami jeśli myślisz, że rozmową z nimi możesz coś wskórać - nie, nie przeproszą ani nie przyznają się do niczego. to nie są normalni ludzie, ci są chorzy i nie chcą zobaczyć co zrobili źle. odwrócą tylko kota ogonem, zrzucajàc winę na autorke. ona w opozycji do nich na szczęście widzi że coś jest nie tak i szuka rozwiązania, ma wybór - taplać się w tym dalej i zostać taka jak jej rodzice, czy poszukać rozwiązania, pracować nad sobą i znaleźć spokój.

swinka_bebe napisał(a):

Sunrise92 napisał(a):

Nie rozumiem tych komentarzy "inne przezyly to co ty, a nawet mialy gorzej bo byly molestowane - wiec nie uzalaj sie tak nad soba". A osoba, ktora byla molestowana, ma sie cieszyc i nie uzalac, bo nie zostala zgwalcona? A zgwalcona ma sie cieszyc, ze w ogole jeszcze zyje, bo inne zgwalcone zostaly zabite? I taka wyliczanka bedzie, kto ma gorzej? Autorka nie miala udanego dziecinstwa, to jest smutne. Bez porownywania do innych, bo to nie ma sensu.Wina rodzicow, rozwiedli sie i nie pomysleli o dziecku, tylko o sobie. Autorko, juz na pierwszej stronie tobie polecilam szczera rozmowe z rodzicami, a jak to nie pomoze, to najlepiej nie kontaktuj sie z nimi i zyj swoim zyciem. Sprobuj nie myslec o przeszlosci i przykrosciach, skup sie na pozytywnych stronach, na tym co sama osiagnelas i ciesz sie zyciem i przyszloscia. Terapia to tez dobry pomysl.
no właśnie, nie rozumiesz więc nie powinnaś się wypowiadać. z zupełnie niepoprawny sposób rozumujesz. po steku bzdur co tu napisałaś to mi osobiście nawet nie chce się tego tłumaczyć, bo nie warto, może kto inny sie na to pokusi. widac ze nie miałaś styczności z ,,niekonwencjonalnymi? rodzicami jeśli myślisz, że rozmową z nimi możesz coś wskórać - nie, nie przeproszą ani nie przyznają się do niczego. to nie są normalni ludzie, ci są chorzy i nie chcą zobaczyć co zrobili źle. odwrócą tylko kota ogonem, zrzucaj?c winę na autorke. ona w opozycji do nich na szczęście widzi że coś jest nie tak i szuka rozwiązania, ma wybór - taplać się w tym dalej i zostać taka jak jej rodzice, czy poszukać rozwiązania, pracować nad sobą i znaleźć spokój.

Oczywiscie, ze to co napisalam to glupoty (porownania), ale autorce zycze dobrze. Masz racje, nigdy nie mialam do czynienia z taka rodzina. Dlatego tez juz wczesniej napisalam, ze najlepiej ograniczyc kontakt, pojsc na terapie i ulozyc swoje wlasne zycie, bez rodzicow. Mialam super dziecinstwo, kochajacych rodzicow, ale nie mam mieszkania, czy auta, wiec nie rozumiem tez tej gadki o kasie, przeciez autorce nie chodzi o jakies glupie auto, ktorego nie dostala...

Twoim zdaniem to ja pisze glupoty, a moim zdaniem wiele osob napisalo tu glupie rzeczy typu "mialam gorzej, wiec sie ciesz, a nie uzalaj" - tak, to pewnie autorce bardzo pomoglo, pocieszylo i wsparlo. Ale oczywscie, kazdy moze napisac to co chce, od tego jest forum :P

Edit: do pogrubionego tekstu: i tez juz na pierwszej stronie w moim pierwszym komentarzu napisalam "Watpie, zeby szczera rozmowa z takimi rodzicami cokolwiek dala, ale mozesz sprobowac.", mozesz zobaczyc ;) wiec tak, domyslam sie, ze rozmowa nic nie da. Ale porownywanie autorki, do osob, ktore maja gorzej, tez jej nic nie da.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.