- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 marca 2011, 09:59
Wybaczcie, ze poruszam ten temat ale szukam juz wszedzie pocieszenia.. nie wiem co robic.. O toz... ostatnim tygodniu poklocilam sie z chlopakiem o zamieszkanie ze soba... jestesmy juz 4 miesiace i przyszla okazja by zamieszkac razem... wszystko bylo ok, do poki okazalo sie ze jeden z jego wspollokatorow jednak sie nie wprowadza i nie bede mogla z moim najdrozszym zamieszkac..on wtedy mi wyznal ze moze i lepiej.. za szybko to sie dzieje i powinnismy dac dobie troche czasu.. bylam na niego zla, ze mnie oklamal i wzbudzil nadzieje.. jak dzwonil bylam dla niego troszke zimna... ale juz nie poruszalam temat pokoju... wczoraj rozmawialam z nim przez telefon i wydal mi sie bardzo dziwny...zapytalam sie co jest a on: ze jestem wspaniala ale nie wie co czuje do mnie.. nie wie czy mnie kocha, ze nie chce gadac o tym przez tel itp. powiedzial tez ze dzis podjedzie do mojej pracy jak bede konczyla...nie odzywal sie caly wczorajszy dzien... i jak myslicie czy on przyjedzie do mnie by zerwac? czy to mozliwe ze od tak przestal mnie kochac... bo przeciez tydzien temu mi mowi, ze mnie kocha... czy uwazacie ze przyjedzie porozmawiac, zebym troche mu dala wolnosci, bo czuje sie osaczony... nie wiem... jak myslicie
26 marca 2011, 18:21
26 marca 2011, 23:20
27 marca 2011, 13:20
danaegarden87: tak, tez masz rację. Zamieszkanie to nie to samo co małżeństwo jednak ale chciałam głównie powiedziec, że jak sie jest zakochanym to sie nie jest "normalnym sobą". W tym przypadku to facet dziwnie postepował bo raz chciał raz nie chciał a na koniec takie cos.. W każdym razie ja tez nie zparzeczam, ze niekótrym może wyjsc po krótkim czasie bo pamietam nawet twoją historie, która gdzies opisywałas na vitali i pamiętam, ze strasznie mi sie spodobała :))
20mniej: a nie możesz poprosic kogos innego by za ciebie poszedł? Wiem, ze pewnie strasznie chcesz go jednak spotkac ale lepiej bedzie dla Ciebie jak on zniknie z twojego życia zupełnie..
28 marca 2011, 12:42
co u mnie? dzieki ze pytasz... pierwsza noc byla ciezka.. nie przespana... nie jem, zmarwialam sie... schudlam z 84,6 do 80kg.. wiec nerwy dale gora... mieszkam z moja szefowa... ona byla od poczatku i spierala mnie caly czas... znala go itp... poradzila mi bym przeczytala ksiazke mezczysni sa z marsa a kobiety z venus... mniej wiecej tytul szedl... po tej ksiazce- uspokoila mnie i dala nadzieje... spotkam sie z nim i powiem mu co mysle.. bo on sie teraz czuje bardzo winny i mysli ze go znienawidze... co nie jest prawda.. ksiazka nauczyla mnie, ze powinnam odpuscic... i to mu powiem.. powiem mu, ze cale te zamieszkanie , te moje naciski i zachowanie zniechecilo go do mnie dlatego te uczucie przygaslo z jego strony... i nie powinnien sie czuc winnien.. ani ja... bo przeciez ja robilam nieswiadomie.. moje poprzednie doswiadczenia zawladnely mna i popelnialam te same bledy.. jestem mloda i moze jeszcze nie dojzalam.. on to wczesniej pojal ale nie swiadomie.. on tez nie byl dojzaly, bo mial uraz po ex... obaj chcielismy i to nas przeroslo... uwazam, ze ten caly zwiazek i jego uczucia nie byly klamstwem ale zbladzeniem... kazdy znas nie zaspakajal swoich potrzeb... ta milosc nie byla zla, malo tego daje jej szanse... bo jednak cos nas polaczylo.. i to on pierwszy wyznal ta milosc... tylko mysle, ze to byl zly moment dla nas obojga... i uwazam ze te uczucie nie zginie... bo nic w przyrodzie nie ginie? nie bede na niego czekac... skupie sie na sobie.. wlasnie sie zapisalam na kurs angielskiego.. znalazlam swoi pokoj.. zadbam o siebie.. ogarne sie.. i postaram sie przede wszystkim dojzec.. bo ta moja niedojzalosc ( np te zamieszkanie) bylo troche pochopne i dziecine... uwazam, ze te uczucie bylo prawdziwe...i nie zmarnowane... moze kiedys, kiedy dojzeje a on zacznie isc na przod z uczuciami... nasze drogi znowu sie polacza.. Bog dal nam to i to od nas teraz zalezy jak wykzystamy ten czas.. zostane jego znajoma by zostawic furtke... ale nie bede zywila nadziei, ze wroci.. pozostawie to losowi.. moze kiedys sie znowu spotkamy i bedziemy gotowi, stworzymy piekna pare... ale zaznaczam, ze kazde znas moze tez pojsc inna droga i znalesc inne polowki.. kocham go i chce dla niego jak najlepiej.. i wazam ze gniew bedzie pierwszym krokiem samo akceptacji i dojzalosci.
dziekuje wszystkim za wsparcie. pomogliscie mi zrozumiec ze to nie byl moj czas... dziekuje
Edytowany przez 20mniej 28 marca 2011, 12:47
28 marca 2011, 15:08
28 marca 2011, 17:12
masz dobre wrazenie, bo co mi pozostalo... ale musze byc zarazem swiadoma, iz nie musi tak sie stac... podkreslam!!! nie musi.. nie bede w sobie budowac tej nadziej, by potem nie bedzie bolalo...jestem tylko dobrej mysli... musze byc pozytywna, by nie popasc w depresje.... moze tez sie stac, ze kazde znas kogos innego znadziej... ale mimo to bedziemy przyjaciolmi i to jest wazne..byl dla mnie taki dobry i zrobil dla mnie duzo w ten krotkim okres.. wiec nie moge go od tak znienawidzic..
i jak pisalas.. dam sobie czas.. bo ja jestem najwazniejsza:) przeczytalam na jednym forum o dziewczynie, ktora miala gorsza sytuacje niz ja i napisala tak na koncu swojej wypowiedzi: kazdego dnia sie budze i powtazam sobie: jestem wyjatkowa i zasluguje by byc szesliwa. musze znalesc ta wartosc o ktorej ona mowila... bo narazie nie czuje sie wyjatkowa tylko opuszczona.. dzieki ze sie martwisz, i zycze ci jak najlepiej