Temat: brak perspektyw

Mam 22 lata i zero perspektyw na dobrą pracę kiedykolwiek. Nic nie umiem. Nie mam żadnego zawodu. Jestem tylko po liceum, zawsze dobrze się uczyłam i chciałam studiować (choć nie wiedziałam co -.-). Studiowałam przez rok fizjoterapię, ale niestety nie był to kierunek dla mnie, uświadomiłam sobie to sama oraz uświadomili mnie również prowadzący praktyki. 

Moim problemem jest to, że jestem cicha, źle się czuję w dużej grupie. Co skreśla mnie z 99% prac, ponieważ wszędzie wymagają komunikatywnych, przebojowych, wygadanych osób. 

Drugim problemem jest to, że w siebie kompletnie nie wierzę, choć to akurat nie jest bezpodstawne. Robiłam różne rzeczy w życiu i nie sprawdziłam się w ŻADNEJ.

Pracowałam przez ten czas w markecie, na produkcji, potem pracowałam w Niemczech i Holandii w jakichś gównopracach typu pakowanie na linii, zbieranie zamówień, zbiór truskawek itd. I nawet tam byłam zawsze tą jedną z najsłabszych, mimo że za każdym razem się starałam. Niektórzy tam awansowali po 3 miesiącach na jakieś lepsze stanowiska typu operator maszyny (tak wiem że dla was to śmieszne), bo byli właśnie wygadani, głośni, dynamiczni, po tygodniu znali już wszystkich. 

Rok temu wróciłam do Polski i pracuję teraz w kiosku w galerii. I nawet tą pracę ciężko było mi dostać. Mieszkam w mieście 100 tys, w którym nie ma korpo i innych możliwości, jakie są w wielkich miastach. A nie wyprowadzę się stąd bo poznałam tu chłopaka. On ma dobrą pracę, 33 lata i nie planuję jakichś rewolucji w swoim życiu, tylko chce tutaj zostać i założyć rodzinę (co mi akurat pasuje). 

Oferty pracy przeglądam codziennie/ co kilka dni i odkąd pamiętam w kółko ciągle te same. Najlepszą pracą, jaka by tu dla mnie była to call center, do którego bardzo łatwo się dostać, ale ja oczywiście mam wadę wymowy, co naturalnie mnie dyskwalifikuje z tej pracy (jak i większości podobnych). 

Chciałam zrobić szkołę policealną na technika farmacji albo asystentkę stomatologiczną, ale śledzę oferty cały czas i wiem że w tym mieście na pewno bym nie znalazła po tym pracy. Na technika w ciągu roku pojawiły się chyba 3-4 oferty (i to z doświadczeniem, a nie staż), a na asystentkę stomatologiczną nie widziałam ani jednej. 

Mi już nie zależy na zarobkach, mogę zarabiać te 1500 zł bo i tak wiem że więcej nie jestem warta. Ale jak sobie pomyślę że do końca życia mam pracować w sklepie to odechciewa mi się wszystkiego. Czuję że przegrałam swoje życie. 

patasola napisał(a):

Moze Ty bys po prostu byla idealną gospodynią domową dla swojej rodziny i nie ma w tym zadnego wstydu, nie kazdy musi robic dziką karierę w korpo.

Musi, bo jak nie to jest darmozjadem bez ambicji :) Każdy musi robić karierę w korpo!!! Nawet jeśli polega na parzeniu kawy szefowi.

Pasek wagi

zmien swoje podejscie, popracuj nad samoocena, a perspektywy sie pojawia. ;) z tak negatywnym nastawieniem rzeczywiscie niewiele zdzialasz.

a jak się pracuje nad samooceną?

Zamiast się załamywać i szukać powodów dlaczego jesteś w miejscu, w którym jesteś - szukaj sposobów, żeby z niego wyjść. Może sztampowe powiedzenie ale jak bardzo realne. Ja mam prawie 27 lat, pracuję od 8 lat, branżę, studia i stanowiska zmieniałam XXX razy. Miałam przez to dużo w plecy. Na własne życzenie zeszłam ze stanowiska kierowniczego na zwykłe asystenckie, na które może pójść osoba bez doświadczenia i wykształcenia. Ale dzięki temu wiem, w której branży chcę robić. Jak będziesz się poddawać to osiągniesz dużo mniej, niż byś mogła. 

a gdyby każda praca na świecie , od sprzątaczki, prezesa doktora etc. była płatna 1500zł to co w takiej sytuacji chciałabyś robić? 

Pasek wagi

Myślę,że to myślenie wynika z tego ,że nie mieszkasz w dużym mieście. Małe miasto - mało perspektyw, duże miasto - dużo perspektyw. 

Pasek wagi

Laska, masz 22 lata - ogarnij sie. Poki co to jeszcze dobrze zycia nie zaczelas a juz sie stawiasz na przegranej pozycji. Po co? Nie wiesz czy zwiazesz sie z tym facetem czy nie (oczywiscie teraz to ten jedyny, ale coz... ) wiec uzaleznianie zrobienia/nie zrobienia kursow czy studiow od przyszlego-moze-potencjalnego-meza to takie troche glupie. Poza tym to ze teraz nic nie ma w ogloszeniach nie znaczy ze za 3-4 lata cos sie nie trafi (nie wiem ile takie kursy trwaja?) A do pracy mozna dojezdzac... 

Pasek wagi

Zastanowilabym sie znowu nad studiami na Twoim miejscu. Moze jakis inny kierunek ?

yaako napisał(a):

Mam 22 lata i zero perspektyw na dobrą pracę kiedykolwiek. Nic nie umiem. Nie mam żadnego zawodu. Jestem tylko po liceum, zawsze dobrze się uczyłam i chciałam studiować (choć nie wiedziałam co -.-). Studiowałam przez rok fizjoterapię, ale niestety nie był to kierunek dla mnie, uświadomiłam sobie to sama oraz uświadomili mnie również prowadzący praktyki. 

Moim problemem jest to, że jestem cicha, źle się czuję w dużej grupie. Co skreśla mnie z 99% prac, ponieważ wszędzie wymagają komunikatywnych, przebojowych, wygadanych osób. 

Drugim problemem jest to, że w siebie kompletnie nie wierzę, choć to akurat nie jest bezpodstawne. Robiłam różne rzeczy w życiu i nie sprawdziłam się w ŻADNEJ.

Pracowałam przez ten czas w markecie, na produkcji, potem pracowałam w Niemczech i Holandii w jakichś gównopracach typu pakowanie na linii, zbieranie zamówień, zbiór truskawek itd. I nawet tam byłam zawsze tą jedną z najsłabszych, mimo że za każdym razem się starałam. Niektórzy tam awansowali po 3 miesiącach na jakieś lepsze stanowiska typu operator maszyny (tak wiem że dla was to śmieszne), bo byli właśnie wygadani, głośni, dynamiczni, po tygodniu znali już wszystkich. 

Rok temu wróciłam do Polski i pracuję teraz w kiosku w galerii. I nawet tą pracę ciężko było mi dostać. Mieszkam w mieście 100 tys, w którym nie ma korpo i innych możliwości, jakie są w wielkich miastach. A nie wyprowadzę się stąd bo poznałam tu chłopaka. On ma dobrą pracę, 33 lata i nie planuję jakichś rewolucji w swoim życiu, tylko chce tutaj zostać i założyć rodzinę (co mi akurat pasuje). 

Oferty pracy przeglądam codziennie/ co kilka dni i odkąd pamiętam w kółko ciągle te same. Najlepszą pracą, jaka by tu dla mnie była to call center, do którego bardzo łatwo się dostać, ale ja oczywiście mam wadę wymowy, co naturalnie mnie dyskwalifikuje z tej pracy (jak i większości podobnych). 

Chciałam zrobić szkołę policealną na technika farmacji albo asystentkę stomatologiczną, ale śledzę oferty cały czas i wiem że w tym mieście na pewno bym nie znalazła po tym pracy. Na technika w ciągu roku pojawiły się chyba 3-4 oferty (i to z doświadczeniem, a nie staż), a na asystentkę stomatologiczną nie widziałam ani jednej. 

Mi już nie zależy na zarobkach, mogę zarabiać te 1500 zł bo i tak wiem że więcej nie jestem warta. Ale jak sobie pomyślę że do końca życia mam pracować w sklepie to odechciewa mi się wszystkiego. Czuję że przegrałam swoje życie. 

Spokojnie, ja mieszkam niby w dużym mieście (Kraków), znam 3 języki i to na wysokim poziomie, nie jakimś A2 i też od roku szukam pracy  więc to nie jest problem małych miejscowości, rzekłabym, że w dużym mieście jest o wiele trudniej. 

Użytkownik5274157 napisał(a):

yaako napisał(a):

Mam 22 lata i zero perspektyw na dobrą pracę kiedykolwiek. Nic nie umiem. Nie mam żadnego zawodu. Jestem tylko po liceum, zawsze dobrze się uczyłam i chciałam studiować (choć nie wiedziałam co -.-). Studiowałam przez rok fizjoterapię, ale niestety nie był to kierunek dla mnie, uświadomiłam sobie to sama oraz uświadomili mnie również prowadzący praktyki. 

Moim problemem jest to, że jestem cicha, źle się czuję w dużej grupie. Co skreśla mnie z 99% prac, ponieważ wszędzie wymagają komunikatywnych, przebojowych, wygadanych osób. 

Drugim problemem jest to, że w siebie kompletnie nie wierzę, choć to akurat nie jest bezpodstawne. Robiłam różne rzeczy w życiu i nie sprawdziłam się w ŻADNEJ.

Pracowałam przez ten czas w markecie, na produkcji, potem pracowałam w Niemczech i Holandii w jakichś gównopracach typu pakowanie na linii, zbieranie zamówień, zbiór truskawek itd. I nawet tam byłam zawsze tą jedną z najsłabszych, mimo że za każdym razem się starałam. Niektórzy tam awansowali po 3 miesiącach na jakieś lepsze stanowiska typu operator maszyny (tak wiem że dla was to śmieszne), bo byli właśnie wygadani, głośni, dynamiczni, po tygodniu znali już wszystkich. 

Rok temu wróciłam do Polski i pracuję teraz w kiosku w galerii. I nawet tą pracę ciężko było mi dostać. Mieszkam w mieście 100 tys, w którym nie ma korpo i innych możliwości, jakie są w wielkich miastach. A nie wyprowadzę się stąd bo poznałam tu chłopaka. On ma dobrą pracę, 33 lata i nie planuję jakichś rewolucji w swoim życiu, tylko chce tutaj zostać i założyć rodzinę (co mi akurat pasuje). 

Oferty pracy przeglądam codziennie/ co kilka dni i odkąd pamiętam w kółko ciągle te same. Najlepszą pracą, jaka by tu dla mnie była to call center, do którego bardzo łatwo się dostać, ale ja oczywiście mam wadę wymowy, co naturalnie mnie dyskwalifikuje z tej pracy (jak i większości podobnych). 

Chciałam zrobić szkołę policealną na technika farmacji albo asystentkę stomatologiczną, ale śledzę oferty cały czas i wiem że w tym mieście na pewno bym nie znalazła po tym pracy. Na technika w ciągu roku pojawiły się chyba 3-4 oferty (i to z doświadczeniem, a nie staż), a na asystentkę stomatologiczną nie widziałam ani jednej. 

Mi już nie zależy na zarobkach, mogę zarabiać te 1500 zł bo i tak wiem że więcej nie jestem warta. Ale jak sobie pomyślę że do końca życia mam pracować w sklepie to odechciewa mi się wszystkiego. Czuję że przegrałam swoje życie. 

Spokojnie, ja mieszkam niby w dużym mieście (Kraków), znam 3 języki i to na wysokim poziomie, nie jakimś A2 i też od roku szukam pracy  więc to nie jest problem małych miejscowości, rzekłabym, że w dużym mieście jest o wiele trudniej. 

temat z przed 5ciu lat, ciekawe co slychac u autorki 🙊😅

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.