- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 lutego 2018, 21:32
Witam.
Proszę sprowadzić mnie na ziemię, ale delikatnie, bo niestety należę do wrażliwców... Mam 23 lata i jestem studentką. Studiuję zaocznie i pracuję w kawiarni na 3/4 etatu. I tu pojawia się problem, ponieważ ja w ogóle nie mam motywacji, żeby pracować. Nie chodzi o to, że jestem leniem, nie chce mi się rano wstawać, żeby iść do pracy.. Po prostu praca mnie przygnębia.. Jak można się domyślić, nie zarabiam dużo. Okropnie mnie to irytuje, że w naszym pięknym kraju pracuje się ciężko a zarabia się strasznie mało.. Zwyczajnie mi nie starcza, żeby opłacić pokój, studia... Pomagają mi rodzice i jestem za to bardzo wdzięczna. Studiuję filologię angielską. Bardzo źle się z tym czuję, że chodzę do pracy, która nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, czym chciałabym się w przyszłości zajmować. Czuję, że tracę czas, bo za kilka lat ta praca, którą wykonuję teraz, nie będzie miała żadnego znaczenia. Boję się. Jestem młoda a jakby już wypalona na starcie... Za dużo rozmyślam, nie potrafię sobie wyjaśnić, że to jest praca tymczasowa, że jak skończę studia to być może uda mi się znaleźć lepszą pracę, że muszę teraz wytrzymać.. Nie wiem, proszę pomóżcie mi, bo jest mi naprawdę źle i to jest straszne, że już na początku mojej "kariery" jestem aż tak zniechęcona, z zerową motywacją, żeby iść dalej...
20 lutego 2018, 18:54
rzodkiewka masz dzieci? Naprawdę podoba ci się system mężczyzna pracuje, a kobieta w domu? Nie każda lubi sprzątać, gotować i pieli ogródek. O ile Lubie bawić się z dzieckiem to wolę już pracować niż robić domowe porządki.
20 lutego 2018, 19:52
Dziewczyny przyznaję nie mam jeszcze dzieci, więc być może jeszcze zmienię trochę zdanie-w końcu jestem kobietą :) Jednak po wielu pracach i stosunkowo dużym bagażu doświadczeń jak na młody wiek no i też swojemu charakterowi jestem pewna ze będę lepiej się czuła w ''pracy'' w domu niż na jakimkolwiek etacie. Mnie praca unieszczęśliwia na głębszym poziomie, chociaż każda na początku mi się podobała i miałam dużo ambicji. Uwielbiam za to gotować, piec, sprzątać, dbać o kwiaty, zwierzęta itd czyli typowo damskie czynności. I naprawdę opowiada mi taki podział ról! Przy czym oczywiście takie coś wymaga też odpowiedniego mężczyzny-mam szczęście że mam takiego :) a w przyszłości jak odchowam dzieci chcę się skupić na pomocy innym charytatywnie i sztuką, więc nudzić się na pewno nie będę.
To że teraz nie pracuję zawodowo nie znaczy, że nie mam swoich pieniędzy. Praca to nie jedynie ich źródło ;). Także nie jestem całkowicie zależna od mężczyzny, choć absolutnie by mi to nie przeszkadzało, bo wiem jak mocno wpływa też to na mężczyznę-ma więcej motywacji i siły bo osiągać sukcesy zawodowe. Ja żyję w trochę innym, holistycznym świecie i niesamowicie zmieniło się moje życie kiedy przestałam się na siłę być męską :) a żródła moich przekonań można poszukiwać w tradycyjnej medycynie chińskiej i ogólno pojętej metafizyce która pomału staje się nauką(np. jin i jang, meridiany) , wszystko w świecie dzieli się na męskie i żeńskie energie, nie wiem czy kiedyś o tym słyszałyście i czy to czujecie ale zgłębienie tematu może Wasze przekonania mocno zmienić więc zachęcam :)
Edytowany przez rzodkieeew 20 lutego 2018, 19:53
20 lutego 2018, 20:08
Dziewczyny przyznaję nie mam jeszcze dzieci, więc być może jeszcze zmienię trochę zdanie-w końcu jestem kobietą :) Jednak po wielu pracach i stosunkowo dużym bagażu doświadczeń jak na młody wiek no i też swojemu charakterowi jestem pewna ze będę lepiej się czuła w ''pracy'' w domu niż na jakimkolwiek etacie. Mnie praca unieszczęśliwia na głębszym poziomie, chociaż każda na początku mi się podobała i miałam dużo ambicji. Uwielbiam za to gotować, piec, sprzątać, dbać o kwiaty, zwierzęta itd czyli typowo damskie czynności. I naprawdę opowiada mi taki podział ról! Przy czym oczywiście takie coś wymaga też odpowiedniego mężczyzny-mam szczęście że mam takiego :) a w przyszłości jak odchowam dzieci chcę się skupić na pomocy innym charytatywnie i sztuką, więc nudzić się na pewno nie będę. To że teraz nie pracuję zawodowo nie znaczy, że nie mam swoich pieniędzy. Praca to nie jedynie ich źródło ;). Także nie jestem całkowicie zależna od mężczyzny, choć absolutnie by mi to nie przeszkadzało, bo wiem jak mocno wpływa też to na mężczyznę-ma więcej motywacji i siły bo osiągać sukcesy zawodowe. Ja żyję w trochę innym, holistycznym świecie i niesamowicie zmieniło się moje życie kiedy przestałam się na siłę być męską :) a żródła moich przekonań można poszukiwać w tradycyjnej medycynie chińskiej i ogólno pojętej metafizyce która pomału staje się nauką(np. jin i jang, meridiany) , wszystko w świecie dzieli się na męskie i żeńskie energie, nie wiem czy kiedyś o tym słyszałyście i czy to czujecie ale zgłębienie tematu może Wasze przekonania mocno zmienić więc zachęcam :)
A ja od miesiąca jestem w domu bo jestem w ciąży i marzę o tym, żeby wrócić do pracy. Zarabiam bardzo dobrze, kocham swoją pracę i niewyobrazam sobie siedzieć w domu i robić za gosposie. Nawet jak miałam pracę której nie lubiłam, to i tak wolałam pracować niż w domu być...mam nadzieję, że harmonia o której piszesz nigdy nie nastąpi...
20 lutego 2018, 20:22
Cieszę się, że znajdujesz przyjemność w prowadzeniu domu. Skoro znalazłaś swoje miejsce na ziemi to tylko pogratulować i życzyć dalszych sukcesów. Nie wszyscy jednak odnajdują sens życia w tego typu pracach - nie wszyscy są stworzeni do wszystkiego. Czy musi Ci się zmienić gdy będziesz miała dzieci? Niekoniecznie. Jeśli lubisz zabawę z maluchami możesz być przeszczęśliwa zajmując się nimi.
Nic w tym świecie nie jest wyłącznie męskie czy żeńskie, a przynajmniej nie ludzie. Każdy z nas ma zestaw hormonów będący mieszanką testosteronu i estrogenów, ponadto ich ilość zmienia się w miarę upływu lat. Niektórzy nawet twierdzą, ze płci jest co najmniej 6, o ile nie więcej. Są kobiety które mają predyspozycje do szybkiego, analitycznego myślenia, odwagę podejmowania decyzji i odpornoś na związany z tym stres oraz potrafią kierować zespołami ludzi - czyli cechy uważane za męskie. Są z tego dumne, praca daje im satysfakcję a roboty domowe uważają za nudne i trudne. Co kto lubi
20 lutego 2018, 20:23
Niefortunnie się wyraziłam. Oczywiście nie ma prawnego przymusu ale społeczny i ekonomiczny owszem. Tak mamy zakodowane, tak jesteśmy wychowane że praca dla kobiety jest normą, Mało który mężczyzna jest w stanie finansowo utrzymać rodzinę, a pomyśleć o tym żeby wziąć pełną odpowiedzialność a kobiecie pozwolić na kobiece życie prawie żaden, niestety. Nie chodzi też o to żeby nic nie robić i zalegać sobie przed Tv czy coś w tym stylu, tylko że kobieca natura jest zupełnie inna niż męska i potrzebuje zupełnie czego innego co obecny ponowoczesny zmakdonaldyzowany świat stara się jak najbardziej zatrzeć, a z kobiet czerpać równe zyski. Efekt? Brak harmonii z samym sobą, w rodzinach i związkach. Zal patrzeć ile tych'' niezaleznych'' zapracowanych kobiet dokonuje autodestrukcji, np. jedząć i karmiąc rodzinę bezwartościowymi śmeiciami, czy trująć się alkoholem co weekend bo jakoś stres zbić trzeba a to najłatwiejsze i też takie zakodowane.Chętnie odżywiałabym tylko się energią słoneczną, ale w Polsce jest za mało słońca, a woda która jest niezbędna i należy do ziemi nie jest przecież bezpłatna(chyba ze mieszkamy w górach i pijemy ze żródełka lub oczyszczamy deszczówkę) Mogłabym postawić sobie szałas żeby nie płacić rachunków, ale w Polsce niestety prędzej czy pózniej źle by się to skończyło. Ale żadnym przymusom się nie daję, nie pracuję i mam się świetnie :) A Ty LoginAla-czyzbyś była prawniczką czy wykonujesz jakieś inne mało kobiecie zajęcie przez większość życia?
Widzę, że XXI wiek, ale dopiero początek i to pierwszej połowy - ciemnogród taki, że aż strach. Nie my (kobiety) mamy zakodowane, że praca dla kobiety jest normą, tylko wszyscy to mają zakodowane. Tak działa społeczeństwo, poza nielicznymi wyjątkami żeby społeczeństwa mogły funkcjonować to każdy jego członek coś musi wnieść, głównie poprzez pracę. W naszym kręgu kulturowym ten wkład jest najczęściej osiągany poprzez pracę i to nie jest kwestia "wychowania", tylko sytuacji ekonomicznej - co zresztą sama zauważasz, więc nie rozumiem dlaczego też sama sobie przeczysz.
Tak, bo natura ludzka się dzieli na naturę kobiecą i naturę męską. Rzeczywiście, tak jakby najistotniejsze było nie to co odróżnia człowieka od zwierząt i nie to sprawia, że gatunek ludzki był w stanie wytworzyć zdolność abstrakcyjnego myślenia i rozbudowane systemy moralne, tylko to że Kasia myśli inaczej od Andrzejka.
I kolejne tak. Klasyka rynsztokowej dyskusji - "nie mam argumentu, to wrzucę jakieś modne i kompletnie niezwiązane z tematem pojęcie, pogadam, pogadam i może nikt nie zauważy, że kompletnie nie na temat i bez sensu". Co ma "makdonaldyzacja" i szerzej pojmowana globalizacja do tego w jaki sposób jest postrzegana kobieta w społeczeństwie? "Kraje prawa szariatu nie budują mac donaldów", a kobieta jest tam traktowana jak śmieć. Więc akurat globalizacja nie ma żadnego wpływu na to jaka jest rola kobiety w społeczeństwie - tylko system moralny, normy kulturowe i znowu - sytuacja ekonomiczna.
Znudziło mi się wytykanie błędów myślowych i absurdów, które wypisujesz - więc się pobawię w ten sam sposób. I napiszę tak - żal patrzeć ile tych zależnych od zarobków mężów kobiet dokonuje autodestrukcji, np. wpadając w pułapkę perfekcyjnego prowadzenia domu, czy trując się alkoholem kiedy męża nie ma w domu bo jakoś stres związany z tym, że nie ma się własnych pieniędzy nawet na waciki zbić trzeba.
Robię aplikację - czyli mam rozumieć, że wykonuję mało kobiece zajęcie? Pytam retorycznie, bo podobnych bredni to już dawno nie czytałam. Mało kobiecym zajęciem może być sikanie na stojąco, ale nie praca w jakimś zawodzie.
20 lutego 2018, 21:38
Annne17- Dziękuje, cieszę się również że można tu podyskutować na poziomie. W tej kwestii całkowicie się z Tobą zgadzam, każda z nas jest inna, ważne by każda była szczęsliwa! Bardziej męskie kobiety i kobiecy mężczyźni, też dobrze się uzupełniają :)
Wilena-Hehehe, raczej nie ciemnogród a czasy jeszcze przed chrztem Polski:)
Nie piszę tu pracy doktoranckiej żeby podawać logiczne i rzeczowe argumenty, moim celem było podzielenie się lużno poglądami ( by pomóc zagubionej w świecie pracy autorce) tak aby było to przystępne dla kobiety, czyli bardziej emocjonalne. To nie jest prosty, czarno-biały temat więc może być to trochę chaotyczne:)
Zgadzam się z Tobą, że każdy coś powinnień wnieść do społeczeństwa. W moim odczuciu jednak to praca (w większości zbędna, szkodliwa dla środowiska i ludzi , ale to już inny temat )nie powinna być na piedestale, raczej właśnie zbudowanie i wniesienie tego czego brakuje obecnie-szczęsliwej, harmonijnej rodziny jest dużo bardziej wartościowe dla świata.
Co do makdonaldyzacji, to nie to samo co globalizacja. Niesie za sobą szereg skutków społecznych, bardzo zmieniła sferę pracy. Poprzez rozprzestrzenienie się produkcji taśmowej i zarządzania naukowego, wzrost gospodarczy przyśpieszył, potrzebne było więcej rąk do pracy. Kobiety zgodziły się wziąć w tym udział bo przecież już zaczynało działać pranie mózgu pt. telewizja i hollywood, chciały być nowoczesne, niezależne, mieć modny ciuch i kosmetyk. Tym samym wszyscy daliśmy z siebie zrobić roboty, raczej mało świadomie. To jeszcze bardziej ukształtowało społeczeństwo na zysk i konsumpcję, wyrwało kobietę z roli gospodyni domowego ogniska, na zawsze zmieniając rolę kobiety. Wiadomo, że teraz wygrywa zysk i pieniądz. Do krajów muzułmańskich nie będę się odnosić bo to przegięcie w drugą stronę, a żadne ekstremum nie jest zdrowe.
Nie sądzę też abym sobie przeczyła a błędów myślowych nie popełniam, raczej są skróty których nie zrozumiesz z obecnym zestawem wiedzy i przekonań. Mamy zupełnie inne wyobrażenie na temat funcjonowania społeczeństwa. Zgadzam się z tym, że wszyscy mamy narzucone normy, ale role płci zupełnie się zatarły. Ale czy zadałaś sobie pytanie kto, kiedy i po co nam je narzucił? Czy myślałaś o tym, że może być inaczej? Czy zaufałaś autorytetom, temu co mówili w domu i w szkole, na podwórku, w pracy?
Nie lubię oceniać i staram się tego unikać ale skoro Ty posunęłaś się do oceny mnie i mojej wypowiedzi, zrobię wyjątek. Po Twojej mam wrażenie(które oczywiście nie musi być słuszne ;))że jesteś raczej męską kobietą, nie tylko dlatego że wykonujesz męską(w moim odczuciu) pracę ale dlatego, że w swojej wypowiedzi wydajesz się być mało empatyczna i zimna, widać że serca w Tobie mało, dużo analizujesz, przeceniasz swoją madrość. Emmę Watson też nie bez powodu masz w profilówce(tak dla mnie jest dość męska:D). I mimo, że żyjemy w innych bajkach i raczej się nie zrozumiemy, szanuję Cię, życzę Ci wszystkiego dobrego i mam nadzieję że jesteś szczęśliwa!
Edytowany przez rzodkieeew 20 lutego 2018, 21:39
21 lutego 2018, 09:47
Pofilozofować dobra rzecz Też uważam, że te najbardziej wrażliwe powinni w lektykach nosić. Sorry Batory Wiele dziewcząt myśli że dobrze wyjdzie za mąż, facet przyniesie kupę hajsu i jeszcze w domu wszystko zrobi. Tylko leżeć i pachnieć. Polecam zamienić się na miesiąc z własną mamą. Nic tak dobrze nie robi na równowagę umysłową jak dobre sprzątanie, z szorowaniem podłóg i myciem okien w całym domu. Od razu perspektywa się zmienia
Nie musisz od razu mi zarzucać, że skoro jestem wrażliwa to chciałabym znaleźć bogatego męża i wegetować w domu. Moja babcia pracowała aż do emerytury, moja mama również pracuje. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w roli "gosposi domowej na cały etat". I ja również tego bym dla siebie nie chciała. Odniosę się do Twojej wcześniejszej wypowiedzi. Owszem, był okres kiedy dojeżdżałam na zajęcia w każdy weekend z mojego małego miasteczka i nie pracowałam, bo nie mogłam znaleźć tam pracy. Rodzice opłacali mi studia i wiem, że nawet gdybym nie pracowała teraz, oni by mi pomogli. I tak nadal mi pomagają. Pracuję, żeby też ich odciążyć i mieć przynajmniej na życie, pokój... jeżeli chodzi o wybór studiów - nie mogłabym niczego innego w życiu studiować, angielski to moja pasja, kiedy chodzę na zajęcia, czuję że żyję, nie potrafię opisać tego uczucia, po prostu wiem, że to jest to, ale też brakuje mi chyba pewności siebie żeby próbować czegoś w angielskim jeszcze studiując.. nie mam kwalifikacji. Praca w kawiarni nie jest aż taka zła, nie jest fizycznie wykańczająca, ale ja po prostu uważam że marnuje tam czas, że to nie jest moje miejsce, ale może to naturalna kolej rzeczy, zwłaszcza jeżeli chodzi o prace w trakcie studiów i może powinnam po prostu wyluzować i nie rozmyślać o tym tak bardzo..
Zapewniam Cię, moją życiową ambicja nie jest siedzenie w domu, sprzatanie i niańczenie dzieci. Nie zgadzam się z wypowiedzią powyżej, że kobiety nie powinny pracować. Uważam, że każdy powinien dążyć do swojego wymarzonego celu i miejsca na ziemi (pracy), ale czasem możliwości są bardzo ograniczone.. I łatwo się zniechęcić i załamać.
21 lutego 2018, 13:33
Nie musisz od razu mi zarzucać, że skoro jestem wrażliwa to chciałabym znaleźć bogatego męża i wegetować w domu. Moja babcia pracowała aż do emerytury, moja mama również pracuje. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w roli "gosposi domowej na cały etat". I ja również tego bym dla siebie nie chciała. Odniosę się do Twojej wcześniejszej wypowiedzi. Owszem, był okres kiedy dojeżdżałam na zajęcia w każdy weekend z mojego małego miasteczka i nie pracowałam, bo nie mogłam znaleźć tam pracy. Rodzice opłacali mi studia i wiem, że nawet gdybym nie pracowała teraz, oni by mi pomogli. I tak nadal mi pomagają. Pracuję, żeby też ich odciążyć i mieć przynajmniej na życie, pokój... jeżeli chodzi o wybór studiów - nie mogłabym niczego innego w życiu studiować, angielski to moja pasja, kiedy chodzę na zajęcia, czuję że żyję, nie potrafię opisać tego uczucia, po prostu wiem, że to jest to, ale też brakuje mi chyba pewności siebie żeby próbować czegoś w angielskim jeszcze studiując.. nie mam kwalifikacji. Praca w kawiarni nie jest aż taka zła, nie jest fizycznie wykańczająca, ale ja po prostu uważam że marnuje tam czas, że to nie jest moje miejsce, ale może to naturalna kolej rzeczy, zwłaszcza jeżeli chodzi o prace w trakcie studiów i może powinnam po prostu wyluzować i nie rozmyślać o tym tak bardzo.. Zapewniam Cię, moją życiową ambicja nie jest siedzenie w domu, sprzatanie i niańczenie dzieci. Nie zgadzam się z wypowiedzią powyżej, że kobiety nie powinny pracować. Uważam, że każdy powinien dążyć do swojego wymarzonego celu i miejsca na ziemi (pracy), ale czasem możliwości są bardzo ograniczone.. I łatwo się zniechęcić i załamać.Pofilozofować dobra rzecz Też uważam, że te najbardziej wrażliwe powinni w lektykach nosić. Sorry Batory Wiele dziewcząt myśli że dobrze wyjdzie za mąż, facet przyniesie kupę hajsu i jeszcze w domu wszystko zrobi. Tylko leżeć i pachnieć. Polecam zamienić się na miesiąc z własną mamą. Nic tak dobrze nie robi na równowagę umysłową jak dobre sprzątanie, z szorowaniem podłóg i myciem okien w całym domu. Od razu perspektywa się zmienia
Nic takiego Ci nie zarzucałam, napisałam ogólnie, Sama zapewne nieraz spotkałaś się z podobnymi poglądami i nie są one rzadkością. Ponadto akurat ta wypowiedź nie była skierowana do Ciebie, była żartobliwa, co sugerowały emotki, a co zostało właściwie odczytane przez adresatkę, tym bardziej nie rozumiem Twojego oburzenia.
Moje pytania skierowane do Ciebie miały na celu bliższe przyjrzenie się sytuacji, chciałam Ci pomóc przez pytania dotrzeć do sedna sprawy. Niczego nie sugerowałam bo nie wiem nic więcej o Tobie poza tym co sama napisałaś. Twoje odpowiedzi dają bardziej jasny pogląd w tym temacie. Nie bądź przewrażliwiona i nie próbuj zarzucać mi rzeczy których tu nie napisałam.
Jak widzisz, gdzieś tam w głębi duszy wiesz, że nie musisz pracować, chcesz pomóc rodzicom ale koszty tej pomocy są dla Ciebie trudne do udźwignięcia. Gdy nie mamy wyboru i musimy pracować motywacja jest silniejsza, ale też nierzadko z konieczności godzimy się na cokolwiek byle coś zarobić. Jeśli nie musisz pracować możesz spokojnie zrezygnować z kelnerowania i szukać dalej - szkoda by na starcie tak się wypalić. Może odpocznij miesiąc i przeznacz ten czas na poszukiwanie uczniów do korepetycji - zapewne program szkoły średniej masz opanowany na tyle że możesz pomagać w przygotowaniach do matury. Rozpatrzysz się ile z tego potrafisz wyciągnąć i co jeszcze możesz znaleźć. Porozmawiaj z rodzicami czy przez miesiąc,dwa będą mogli Cię utrzymywać. Jasne postawienie sprawy każdemu przyniesie ulgę i będą wiedzieli czego się spodziewać bo to tylko okres przejściowy a ty poczujesz się bezpieczniej. Powodzenia.
21 lutego 2018, 14:16
A ja częściowo zgadzam się z rzodkiewką. Ludzie całe życie harują gonią się praca, dom, zakupy, opieka nad dziećmi, opieka nad schorowanymi rodzicami, co miesiąc rata kredytu, a na starość emerytura beznadziejna, brakuje na życie, leki. Na spłaconym dopiero mieszkaniu najlepiej byłoby ustanowić odwróconą hipotekę, żeby było coś z tego na życie , ale dzieci już nic z tego mieszkania nie zobaczą, albo trzeba sprzedawac swój dom , większe mieszkanie i mieszkać na starość w klitce, bo czynsz mniejszy i pieniędzy ze sprzedaży troszkę zostanie na leki. Mało kogo stać odkładać na starość, bo ledwo spłacają obecne kredyty na mieszkania. Oczywiście znam osoby, które mają bardzo dobrą sytuację majątkową, bo dużo i intensywnie pracują, dokształcają się cały czas, pną po szczeblach kariery, ale niestety nie mają czasu na wydawanie tych pieniędzy, ani nie mają czasu dla własnej rodziny.
Ja lubiłam swoją pracę, ale mimo wszystko czułam się jak w niewoli. Musiałam 8h siedzieć w pracy za biurkiem i pracować jak robot. Za oknem przyroda, słońce, a ja wyjść nie mogłam. Czułam, że byłam tym biurkiem i pokoikiem ograniczona. Jak poszłam w ciąży na L-4 to początkowo dziwnie było bez pracy, ale szybko poczułam, że łapię oddech. Żaden kretyn w pracy nie mówił mi co mam robić, nie musiałam się z niczego tłumaczyć, prosić o głupie 2 dni urlopu, co graniczyło z cudem nawet w takiej sytuacji jak obrona. Wychodziłam na L-4 wcześnie rano na zakupy i siadałam na ławce, wdychałam powietrze, podziwiałam rosę i było mi żal tych ludzi, ktorzy przepychają się w kolejce w piekarni, bo zaraz im autobus do pracy odjedzie, albo zaraz zrobią się korki na drodze. Nie raz patrzyłam na zegarek i myślałam - oo o tej godzinie dopiero wychodziłabym z pracy , a gdzie tam jeszcze zajechać do domu, a tak ile ja już dzisiaj do tego czasu zrobiłam, w ilu miejscach byłam.
Dokładnie smutne to jest, że mało ktora kobieta może sobie pozwolić na luksus bycia w domu z dzieckiem. Najśmieszniejsze jest to, że tak naprawdę opłacając dziecku nianię/żłobek, przedszkole dojazdy do pracy, jakieś ubrania biurowe itp. to z tej wypłaty kokosy nie zostają.
Ja jestem zadowolona z pobytu w domu. Posprzątane, ugotowane, zakupu zrobione w lokalnym warzywniaku i mięsnym, a nie w jakimś markecie. Mam czas na książki, ćwiczenia. Wcześniej pracowałam w takich godzinach, że wchodziły w grę tylko zakupy gówna w markecie. Mąż skupia się tylko na pracy i poza opieką nad dzieckiem może sobie odpocząć. Miło jest chyba wejść do domu gdzie wszystko jest czyste i poukładane, a nie z roboty gonić się do kolejnej roboty.
Dziecko zadowolone, bo z mamą w domu, nikt rano go nie ściąga z łóżka i nie goni do placówki. W lato cały dzień z mamą na dworze, jak jest pogoda to nad jeziorem.
Dojrzałam do tego, że ta życiowa gonitwa nie ma sensu. Po co kolejne studia, po co kolejne kwalifikacje , po co walczyć o awanse jak są w życiu ważniejsze sprawy.
Do pracy wracam z powodów głównie rozsądkowych. Za długa przerwa w pracy na pewno nie działa na korzyść, a musze myśleć o tym, że mam dziecko i kiedyś gdyby zabrakło męża z jakiś powodów to będziemy musiały się utrzymać same. Naprawdę nie rozumiem jak kobiety mogą zostawiać roczne dzieci i iśc do pracy z własnej woli i się cieszyć jakie to one nowoczesne, jak to na rozwój stawiają - świat na głowie stoi.
Ja posłałam dziecko do przedszkola na 2h dziennie, po to, aby dziecko łapało kontakt z rówieśnikami. Przebywałam z tym dzieckiem na początku i widziałam ja jest. Dużo dzieci smutnych 3-4 latki tęskniące za rodzicami i czekające na konkretną godzinę, aż ktoś je zabierze. Dla mnie to jest straszne zostawianie takich dzieci na 8-10 h. Panie dwoiły się i troiły, wymyślały zabawy , ale przecież tego smutku , czy tęsknoty dzieci nie wyzbędą się zabawami. Tym bardziej nie wyobrażam sobie młodszych dzieci np. w żłobku. Niestety, ale w wypadku tak małych dzieci każda placówka, w której spędzają pół dnia jest po prostu przechowalnią, przeczekaniem ąż rodzice zabiorą do domu.
Nie wiem co kieruje kobietami decydującymi się świadomie na dziecko i goniącymi zaraz do pracy jeśli nie przymierają głodem. W życiu czas jest bardzo cenny i siedzieć 8h w robocie plus dojazdy to jest pół dnia, wolę ten czas spędzić z dzieckiem. Chyba w jakimś celu ta decyzja została podjęta, a nie po to, żeby sprawić sobie kolejną zabawkę, czy pieska. JAk ktoś chciał się realizować i wiedział, że dziecko będzie mniej ważne to takich decyzji trzeba było nie podejmować.
Owszem czasem brakuje tej pracy, ale hobbystycznie od czasu do czasu. Nie mam potrzeby udowadniania sobie życiem zawodowym swojej wartości. Poświęciłam już wiele lat na wykształcenie, doświadczenie zawodowe i wystarczy na razie. Jak wiele osób tutaj wie mam wykształcenie prawnicze i doświadczenie zawodowe, także nie jestem kobietą, ktora nie ma w życiu innej opcji poza siedzeniem w domu z dzieckiem. JAk dziecko podrośnie też nie chciałabym wracać do pracy na cały etat, chciałabym mieć czas dla domu i rodziny.
Edytowany przez Marisca 21 lutego 2018, 14:20
21 lutego 2018, 15:08
rzodkiewka masz dzieci? Naprawdę podoba ci się system mężczyzna pracuje, a kobieta w domu? Nie każda lubi sprzątać, gotować i pieli ogródek. O ile Lubie bawić się z dzieckiem to wolę już pracować niż robić domowe porządki.
Nie powiem, że sprzątanie to moje hobby, ale lubię jak jest czysto, schludnie i lubię robić to sama , bo robię to po swojemu wiem,że jest dokładnie, wiem gdzie co mam, a przede wszystkim wiem, że robię to dla siebie i swojej rodziny. Gotować też nie lubię, ale wolę ugotować coś sensownego niż kupić gotowca ze sklepu. Jedyne czego nienawidzę i nie robię to prasowanie.
I szczerze powiedziawszy więcej satysfakcji sprawia mi dbanie o WŁASNY kąt niż o cudzy interes w pracy.