- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 grudnia 2017, 19:12
Zainspirował mnie temat o prezentach swiatecznych dla dzieci i pretensji rodzicow, ale ja chce zapytac o cos innego. Czy w waszym otoczeniu istnieje "obowiazek" przynoszenia prezentu dla dzieci, gdy idzie sie w odwiedziny do ich rodzicow? Ja przynosze wino, jakis prezent dla doroslych lub po prostu ciasto do kawy (zalezy od okolicznosci) gdy do kogos ide w odwiedziny. Mieszkam za granica i tu nie ma niepisanego obowiazku przynoszenia prezentu dla dziecka idac w odwiedziny i znajomi przychodzac do mnie tez nie przynosza nic dla mojej corki. Teraz jestem w Polsce i kiedy tydzien temu przyszlam w odwiedziny do dalekiej rodziny powitalo (rzucilo sie na mnie) ich dziecko i czegos chcialo, nie wiedzialam o co chodzi i kuzynka pyta sie czy mam cos "dla malej", kiedy powiedzialam, ze mam tylko ciasto i wino uslyszalam, ze "mala" zawsze dostaje chociaz jajko (niespodzianke). Czy tylko ja to uwazam za dziwne? To byla tylko jedna sytuacja z moich pobytow w Polsce, ostatnio czestych. Pomijam, ze mi by sie nie podobalo gdyby kazdy kto do nas przychodzi dawal mojemu dziecku prezenty, bo to uczy zenujacych nawykow, np. takie witanie gosci jak przywitala nas corka kuzynki, mi by bylo wstyd i szczegolnie prezenty w postaci slodyczy, bo moje dziecko nie moze ich jesc kiedy chce, ma wyznaczony dzien w tygodniu na to. Jak jest u was? To w Polsce norma?
Edytowany przez helppls 25 grudnia 2017, 19:12
26 grudnia 2017, 07:24
Zawsze przynoszę. W zależności od zażyłości i częstotliwości wizyt od czegoś słodkiego po fajne zabawki. Ale mnie nikt nie zmusza. Lubię to robić. Inni moim dzieciom też przynoszą ale nie wszyscy i nie zawsze więc są tego świadomi że nie mają prawa nic oczekiwać.
26 grudnia 2017, 08:55
przynoszę, jesli jest powód. Urodziny, dzien dziecka, gwiazdka lub przywitanie nowego obywatela na świecie. Jesli idę do zupełnie nieznanej mi rodziny, typu kuzyn narzeczonego, to porozumiewamy się jakos z rodzicami, żeby prezent nie był bez sensu. Bo rodziny są rożne, dzieci różne - alergie, przekonania rodziców. U większości znajomych jajko z niespodzianką to trucizna, bo mają albo wegan albo zwyczajnie alergików. Żadna plastikowa broń, mam znajomych unikających produktow z Chin, mam w koncu tych eko, którzy ograniczają plastik. Zwykle książki, książeczki do kolorowania, czy puzzle okazują się najsensowniejszym prezentem. Często jako większy prezent funduję wrażenia- bilety do zoo, teatrzyku czy na basen- to bliskiej rodzinie. Ale przenigdy nie przynoszę czegośtam przychodząc do znajomych co tydzien.
26 grudnia 2017, 09:03
zawsze przynosze jakieś jajko niespodziankę lub czekoladę z tego samego powodu dla którego przynosze gospodyni ciasto lub wino,W mojej kulturze dziecko to też człowiek tylko mały nie ma nic bardziej zenujacego niż widok dzieci,które mają mocno ograniczone słodycze bo to co robią jak rodzice nie widzą jest przerażające,córka siostry chodzi do prywatnej szkoły i tam matki bardzo cuduja co chodzi o słodycze,byłam świadkiem na urodzinach siostrzenicy jak te dzieci choro opychaja się słodyczami na zapas bo matka zabroni
Np ja osobiście uważam, że znacznie bardziej żenujący jest na przykład widok pijanych dorosłych.
A dzieci, cóż. Jeśli nikt im nie wyjasni, dlaczego nie, tylko po prostu zabroni, to łapią zakazany owoc, kiedy mogą. Inna sprawa, że nie kumam, dlaczego przyjęcia dla dzieci muszą byc słodkie. Innego jedzenia nie ma? Tak, mam dorosłe już dziecko, ale jakies 7-8 lat temu organizowałam kinderbale i wbrew pozorom, największe wzięcie miały zwykłe rzeczy do jedzenia- kiełbasa z ogniska, kanapki, sałatka owocowa.
Edytowany przez krolowamargot1 26 grudnia 2017, 09:04
26 grudnia 2017, 09:20
Np ja osobiście uważam, że znacznie bardziej żenujący jest na przykład widok pijanych dorosłych. A dzieci, cóż. Jeśli nikt im nie wyjasni, dlaczego nie, tylko po prostu zabroni, to łapią zakazany owoc, kiedy mogą. Inna sprawa, że nie kumam, dlaczego przyjęcia dla dzieci muszą byc słodkie. Innego jedzenia nie ma? Tak, mam dorosłe już dziecko, ale jakies 7-8 lat temu organizowałam kinderbale i wbrew pozorom, największe wzięcie miały zwykłe rzeczy do jedzenia- kiełbasa z ogniska, kanapki, sałatka owocowa.zawsze przynosze jakieś jajko niespodziankę lub czekoladę z tego samego powodu dla którego przynosze gospodyni ciasto lub wino,W mojej kulturze dziecko to też człowiek tylko mały nie ma nic bardziej zenujacego niż widok dzieci,które mają mocno ograniczone słodycze bo to co robią jak rodzice nie widzą jest przerażające,córka siostry chodzi do prywatnej szkoły i tam matki bardzo cuduja co chodzi o słodycze,byłam świadkiem na urodzinach siostrzenicy jak te dzieci choro opychaja się słodyczami na zapas bo matka zabroni
temat jest o dzieciach a nie dorosłych,akurat jesteśmy rodziną nie pijaca nawet okazyjnie nie pijemy i zgadzam się z Tobą że napici ludzie to często żenujący widok,
u mnie na stole mogą leżeć słodycze i jak powiem synowi że teraz nie jemy bo będzie zaraz obiad to nie zje,
na urodzinach syna w tym roku było jedzenie na słono i tort,nie wyobrażam sobie nie dac dziecku tortu w dniu jego urodzin dla mnie to abstrakcja
26 grudnia 2017, 10:17
Rzadko bywam u rodziny, a jak już jadę to na ogół z czymś. Kawałek ciasta albo flaszka domowego likieru, coś się znajdzie ;) Jak są dzieci to też im biorę jakąś słodkość, albo daję parę groszy, aby wiedziały że o nich pamiętam. Nie uważam tego za zły zwyczaj. Dzieci jedzą słodycze raz w tygodniu, mają nawet do tego specjalne kuferki, do których same natychmiast odnoszą swój prezent. Czasem też coś dają w zamian, choćby pomalowany kwiatek wycięty z papieru ;) Uważam że to niegroźny, sympatyczny zwyczaj. Oczywiście, jak chodziłam częściej, np. raz na dwa tygodnie, to nie brałam już nic. Ale zawsze jakąś chwilę poświęcałam dzieciom- ot pogadać, posłuchać, pobawić się w czasie jak woda na herbatę się gotuje.
Edytowany przez GruszkowyPotworek 26 grudnia 2017, 10:20
26 grudnia 2017, 11:09
Zależy jak często widzę dane dziecko - jak do kuzynek wpadam parę razy w miesiącu to nie przynoszę im czegoś za każdym razem, tylko od czasu do czasu. Jeżeli jestem u kogoś raz na ruski rok to przyniosę jakiś drobiazg dzieciom (słodycze, jakieś ciekawsze owoce, naklejki, kolorowanki, no coś w tym stylu. Po prostu uważam, że to miły gest i lubię dawać ludziom prezenty, nawet takie drobne. Plus dorosłym wtedy też coś przynoszę (ciasto/wino/znowu coś słodkiego), więc i dzieci nie chcę pomijać. Poza tym u mnie w rodzinie się tak przyjęło, jak byłam mała to też mi ciocie/wujkowie przynosili jakieś drobiazgi - więc powiedzmy, że kontynuuję ten zwyczaj. Natomiast nigdy mi się nie zdarzyło, żeby dzieci kogoś z rodziny/znajomych na mnie wisiały i żądały prezentów - i moim zdaniem to nie jest norma, tylko ta Twoja kuzynka sama jest nie do końca dobrze wychowana i siłą rzeczy dziecka też nie potrafi wychować. No nie wiem, jak dla mnie powinna córce zwrócić uwagę, że nie każdy gość ma obowiązek jej coś przynosić, a nie tłumaczyć Tobie, że "mała zawsze coś dostaje".
26 grudnia 2017, 15:05
Nie. Tylko jak jeat okazja. Nie ma co uczyć dzieci nadmiernego materializmu i podejścia roszczeniowego. Ja też bym nie chciala by moim przyszlym dzieciom za każdym razem coś przynoszono.
26 grudnia 2017, 15:24
zawsze kiedy idę do kogoś i są dzieci przenoszę upominek - u mnie są to książeczki np z naklejkami z zadaniami dopasowane do wieku - bardzo łatwy to teraz prezenty bo wszędzie tego pełno i bardzo często kupuje takie upominki w zapasie. Dla malutkich dzieci książeczki dopasowane do ich wieku. Zdecydowanie jestem ta ciocia od książeczek. Słodyczy nigdy nie kupuje że względu na liczne teraz alergię ale też i zasady panujące w domach. Dla mnie jest to miły gest i lubię to robić. Bardzo często też daje takie upominki dzieci które nas odwiedzają. Swoje dzieci uczę czerpania radości z dawania innym więc bardziej by ich zdziwiło że nie mamy nic dla kogoś niż że nic nie dostały
26 grudnia 2017, 15:31
Jak pierwszy raz gdzieś idę np. do koleżanki i wiem, że ma dziecko to zazwyczaj przynoszę coś drobnego - słodycze, małą zabawkę. Jak widujemy się z chrześniakiem mojego męża w miarę regularnie to dostaje coś od czasu do czasu, ale nie zawsze.
Ostatnio koleżanka z pracy mnie rozbawiła bo pokazywałam jej podkład który kupiłam, powąchała jak pachnie i mówi "ooo pachniesz jak elegancka ciocia, taka co zawsze przynosiła dobrą czekoladę". No i ja właśnie jestem taką trochę "ciocią".
26 grudnia 2017, 15:57
Jako dziecko zazwyczaj dostawałam jakąś czekoladę w prezencie ;) nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wydawało i wydaje mi się to normalne. Czekolada to też nie jakiś majątek, nie mówimy tutaj o jakiś szczególnych prezentach, ale skoro przynosisz wino dla gospodarzy, to czemu nie dać dziecku coś słodkiego...w końcu przychodzisz w gościnę tak jakby do całej rodziny.