Temat: Utrzymanki swoich facetów

Nie wiem, może wyjdę na dziwną, ale zupełnie nie rozumiem podejścia kobiet. W wątku o inercyzie padło pytanie co byście zrobiły. Większość odpowiedzi była o podpisaniu, ale były też przeciwne. ,,Nie rozumiem ,dlaczego po rozwodzie większosć ludzi rości sobie prawa do wspólnego majątku , nawet jeśli na niego zapracowała tylko jedna strona . Argumenty o zajmowaniu się domem i dziećmi ,że to też praca są z dupy wzięte i taka jest prawda . Oboje rodzice mają obowiązek zajmować się dziećmi , domem oraz utrzymywać dom i dzieci . To ,że kobieta nie potrafi zawalczyć o swoje i godzi się ,lub chce być kurą domową to jej sprawa . Za to nie płacą i nie powinna oczekiwać od męża , że po rozwodzie On jej zapłaci za te wszystkie lata ''.
Oczywiście się z tym zgadzam.
Tak samo ne rozumiem finansów w związku. Ok, można mieć 1 wspólne konto na wydatki typu opłaty, jedzenie, rachunki bo to faktycznie bez sensu wydzielać, ale cała reszta moim zdaniem powinna iść na osobne konta. Każdy ma to, na co sobie zapracował czyż nie? Ale wypowiedzi typu że mamy razem X+Y. No bo jakie razem? Ktoś bierze sobie kogoś za żonę, po to by żyć razem a nie finansować. Więc jakim prawem kobiety sobie przywłaszczają czyjś majątek??

Nie wiem, ja jakbym zarabiała np. 1800 i już by mi zabrakło na jakąś zachciankę to głupio by mi było brać z pieniędzy faceta.
W końcu to on te pieniądze zarobił i jego stać , a nie mnie. Więc  z jakiej okazji mam brać z jego skoro mnie nie stać? Tylko dlatego że byłby moi mężem?

april_93 napisał(a):

maharettt napisał(a):

april_93 napisał(a):

maharettt napisał(a):

april_93 napisał(a):

maharettt napisał(a):

cancri napisał(a):

.king. napisał(a):

Jest cos takiego jak wspolne gospodarstwo domowe, na to pracuje sie WSPOLNIE latami, nie tylko finansowo. Intercyza to wspolna decyzja, ale jest dla mnie logiczna tylko jesli obydwoje malzonkow jest aktywnych zawodowo i zarabia. Znam pare gdzie maja intercyze, 2 dzieci, kobieta robi wszystko w gospodarstwie i szczerze szkoda mi jej. Buc czesto rzuca w towarzystwie teksty ze wszystko jest jego, bo to on zarobil, ale przeciez gdyby nie ona to by nie mial nawet jak tych pieniedzy zarobic czy czego zjesc po powrocie z roboty.
King jak to dobrze, że są tacy mądrzy faceci jak Ty ;-)Co za pieprzenie, że siedzenie w domu to nie praca...jak się wychowuje dzieci, dba o dom, męża, to jest to wklad w funkcjonowanie rodziny. Oczywiście, że kobiety pracujące mają gorzej, bo tez muszą prac i sprzątać a jeszcze do pracy pójść...ale jeśli komuś taki układ pasuje, to nic nikomu do tego.Uważam, że straszne buce są z takich facetów, co to żonę wykorzystują a sobie na swoje konto odkładają...(jak ostatni przypadek dziewczyny, której mąż na lokatę odkładał i własny dom a ona płaciła za jego rachunki.
Dokładnie. Wynajmijcie sobie niańkę, kucharke i sprzątaczka i zobaczycie ile was skasuja za taką nie prace 
ale maharett gdyby twój mąż był sam to by musiał pracować i po pracy ogarnąć dom - i dałby radę. kobieta nie musi siedzieć w domu i zajmować się sprzątaniem, praniem i gotowaniem - bo to robi każdy człowiek. Jeśli kobieta rodzi dziecko to wiadomo że musi na jakis czas zostać w domu z dzieckim puki troche nie urośnie
Zjadłaby na mieście, a w domu by nie nabrudzil za wiele bo by go nie było. Ja tez tak robiłam jak pracowałam. Do domu przechodziłam spać.Ale z dziećmi się tak nie da. Prania generują masakryczne ilości, że sprzątaniem to ciężko nadążyć, obiad muszą jeść normalny, nie żadne syty z puszki. Można owszem wynająć kogoś kto się tym zajmie, ale taniej nie pracować i zobić to samemu.
Słucham? To ile Ty pracowałaś miesięcznie? Więcej niż na jeden etat? Przecież pracując na jeden etat śmiało można gotować sobie domowe obiady. Ja np. jestem sama. Obiad często robię sobie wieczorem na dwa dni. Praktycznie codziennie jem normalny obiad. Sprzątam po sobie, piorę.
A masz dzieci? Miałam cały etat plus 1 godz dojazd, wiec 10 godz poza domem, nie ma wiele sprzątania po sobie, umycie jednego kubka. Grubsze rzeczy w dni wolne i też nie ma wiele tego. Jadłam w pracy na przerwie, bo wszyscy zamawili i taniej było, a w domu to poczytałam książkę, pogrzebakam w necie, mylam się i spalam 
nie mam dzieci, napisałam że jestem sama. Moja mama miała 4 dzieci i odkąd pamiętam to zaawsze pracowała. W domu teżwszystko zrobiła - nie musiała rezygnować z pracy żeby zająć się domem.

A dziećmi się kto zajmował jak była w pracy?

Pasek wagi

.king. napisał(a):

Jest cos takiego jak wspolne gospodarstwo domowe, na to pracuje sie WSPOLNIE latami, nie tylko finansowo. Intercyza to wspolna decyzja, ale jest dla mnie logiczna tylko jesli obydwoje malzonkow jest aktywnych zawodowo i zarabia. Znam pare gdzie maja intercyze, 2 dzieci, kobieta robi wszystko w gospodarstwie i szczerze szkoda mi jej. Buc czesto rzuca w towarzystwie teksty ze wszystko jest jego, bo to on zarobil, ale przeciez gdyby nie ona to by nie mial nawet jak tych pieniedzy zarobic czy czego zjesc po powrocie z roboty.

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a):

Wilena napisał(a):

maharettt napisał(a):

sadcat napisał(a):

maharettt napisał(a):

sadcat napisał(a):

maharettt napisał(a):

kraseczka93 napisał(a):

MariaAntoninaa napisał(a):

roogirl napisał(a):

Chyba wszystko zostało już wcześniej powiedziane.Nikt nie każe ci wychodzić za mąż i zagrabić majątku faceta. Możesz z nim mieszkać i rozliczać się co do złotówki, a na wakacje będziecie jeździć jak zarobisz swoją połowę :) A jak urodzi się dziecko i nie będziesz mogła pracować facet ci otworzy rachunek i będzie zapisywał ile jesteś winna i potem to jakoś odrobisz i mu oddasz :)A o utrzymanki nie miej bólu dupy, bo ci ludzie często bardzo dobrze funkcjonują i są zadowoleni.
 
No jak się dziecko rodzi to teoretycznie powinno się mieć macierzyński , o ile dobrze myślę.
Macierzyński kiedyś się skończy, a możesz nie mieć co z dzieckiem zrobić.
 a to tatus nie ma nic wspolnego z dzieckiem? Kobieta jest uwiazana? Co znaczy "mozesz nie miec"? 
Tatuś w pracy, mama w pracy a dziecko? Roczne dziecko samo w domu zostawisz? Możesz nie dostać miejsca w państwowym żłobku ( bardzo prawdopodobne) a niania czy prywatny pochłonie twoja pensje. Nie No chyba ze to on weźmie wychowawczy i zostanie jej "utrzynankiem". Spoko opcja, pod warunkiem że ona więcej zarabia
Dlaczego tylko moja pensje? 
Powiedzmy ze zarabiasz 1500 zł, on 3 tys. Żłobek 1400, bilety, paliwo 100 a pewnie i więcej. Wiec finansowo wychodzić na tym tak samo lub gorzej niż byś była utrzymanka. No chyba ze dzielicie wszystko ma pół wiec płacicie po tę 700. Tylko czy ci reszty wystarczy na połowę rachunków, pamperow,mleka ubranek?
Ale dlaczego podajesz taki przykład? 1500 to okolice najniższej krajowej - więc pójście po najmniejszej linii oporu. Gdyby się bardziej postarać i zarabiać też powiedzmy te 3000 to już to inaczej zaczyna wyglądać. Koszty żłobka na pół (w końcu wspólne dziecko) i zostaje 2300 z pensji kobiety, a nie zero. 
Hejehehe 3 tys. Nie znam nikogo co tyle zarabia. Tzn kobiety. Akurat podałam przykład koleżanki z Wrocławia i jej męża. Dodam że obydwoje po studiach.
Nie wiem co w tym śmiesznego? Ja znam wiele kobiet, które tyle zarabiają. Z kolei w drugą stronę praktycznie nie znam osób, które by zarabiały tą najniższą krajową. A już najniższa krajowa w dużym mieście mnie szczególnie dziwi - większe możliwości, więcej miejsc pracy, łatwiej znaleźć coś z sensowną pensją niż na wsi/w małej miejscowości. No i studia też studiom nie równe - przecież tytuł magistra to nie jest żadna gwarancja na dobrze płatną pracę.

Po studiach szukałam pracy we Wrocławiu i oferty były, ale wszędzie najniższa krajowa. Wiec mnie to nie dziwi absolutnie. 

Pasek wagi

jurysdykcja napisał(a):

No czymś się jednak różni małżeństwo, od randkowania. Między innymi tym, że godzimy się na to, że pracujemy razem, na nas oboje, w miarę naszych wspólnych możliwości. Jeśli ty wolisz być na swoim i nie chcesz brać od męża, kiedy ma więcej pieniędzy, ani wspierać go, kiedy ma mniej - twój wybór. Ale nie widzę sensu się bulwersować, że większość par widzi związek inaczej. 

Popieram

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.