Temat: Wredne docinki na temat wagi

Czy Wy też słyszycie komentarze obcych ludzi na temat swojej wagi?

Ja miałam dziś taką sytuację, kiedy przechodziłam przez pasy -jakiś miły jegomość krzyknął z samochodu "ruszaj się, schudnij trochę!". Przyznam, że nie jestem odporna na krytykę i wyprowadziło mnie to z równowagi,a do domu wracałam zapłakana. Może przez poczucie winy- dzisiaj pierwszy raz od 24 dni obżarłam się słodyczami(zły dzień zaczął się już wcześniej). A może dlatego że właśnie byłam na ośmiokilometrowym spacerze. A może dlatego że teraz i tak ważę najmniej od 3 lat.  Nie był to pierwszy raz kiedy obcy mi ludzie doradzają bądź po prostu oceniają moją wagę na głos. Kiedyś np jakiś żulik spod sklepu skwitował mnie stwierdzeniem "ładna ale SPAŚNA"....dziękuję za takie komplementy.

Skąd to się bierze? Czemu są ludzie, którzy czerpią przyjemność ze sprawiania komuś przykrości? 

Niestety to chyba taka ludzka natura :/ szczerze mówiąc nie wiem jak tak mozna komuś dogryzać 

nigdy obcy mi nic nie powiedział w tym stylu... ale za to rodzina... oj na rodzine zawsze można liczyć

Jak przytyłam po sterydach z 70 do 83 to każdy mi potrącił dopiec, ale chyba najbardziej dziadek, ktory każdemu coś zawsze musi dopiec. Nie to ze sam przy 160 wazy około 100kg. Ale uraz do niego mam do tej pory. Po prostu jestem zdania ze czasem trzeba trzymać język za zębami, a nie u bliskich powodować płacz, kiedy oni potrzebują wsparcia. 

Ale sytuacja z wczoraj: koleżanka, która jest szczuplutka i wysoka robiła zakupy w biedronce, kupowała lody i Słodkie bułki, które wymagają kodu, nie pamietała go jednak i chwile było zamieszania. Na co dziewczyna za nią palnęła chamskim tekstem: niektórzy nie powinni tak się obżerać pustymi kaloriami... No przecież ja bym małpie włosy wyrwała  na miejscu... a przy wychodzeniu, kiedy koleżanka otwierała loda, powiedziała jej jesscze chamsko "smacznego"... No błagam. A koleżanka prawie jak top model... ludzie potrafią zadziwić swoim chamstwem...

Nie rozumiem i nie zrozumiem. A wiem jak to boli, dopiero od niedawna zaliczam się do ,,normalnej wagi'' , a całe życie byłam ,,spasiona''. Duuuzo się nasłuchałam na ten temat chociaż nie do końca byłam nawet ,,winna'' (choroba+sterydy). Najbardziej bolał fakt, że ja nigdy nic nikomu nie zrobiłam, zawsze starałam się pomagać jak mogłam, a dostawałam za przeproszeniem w ry* . I najgorsze, że większość życia starałam się coś z tym zrobić, ale szło jak krew z nosa. Wydaje mi się, że właśnie takie komentarze ludzi zryły mi psychę do tego stopnia, że ważąc 45kg widziałam grubasa, doszło do tego, że jadłam 2 posiłki dziennie i chciałam ważyć 40kg a najlepiej 39 ... Ludzie są podli, innego komentarza na takie coś nie mam.

jest taki typ ludzi. Nic nie poradzisz. Mi własna matka regularnie powtarzała "koryto do góry" albo "jak młoda dziewczyna może tak wyglądać". Zapewne miało mnie to zmotywować do ogarnięcia się. Działało wręcz przeciwnie.

Co do obcych to powody są dwa. Po pierwsze, niektórym poprawia humor i własną samoocenę obrażanie innych (niestety widać to nawet na tym forum). Po drugie, ludzie jakoś tak zakładają, że jak ktoś jest gruby to na własne życzenie. Bo siedzi, ogląda telewizję z chipsami i nic nie robi. Więc ludzie czują się rozgrzeszeni rzucając takie uwagi. Co jest bzdurą, bo po pierwsze mogą się drastycznie mylić (i mówić do osoby która np. właśnie skończyła 8km spacer...) a po drugie, nawet jeśli mają rację to co im kurde do tego.

Nie wiem jakich jesteś gabarytów. Ja najwięcej miałam 84kg, co przy moim wzroście (164cm) dawało już bardzo brzydki efekt wizualny. Przejmowałam się docinkami. Do momentu, aż pogodziłam się z tym, że mam nadwagę i to widać. Skoro WIEM, że jestem gruba to czemu ma mnie boleć, że ktoś mi to mówi? Wszelkie uwagi zaczęłam traktować chłodno, jak stwierdzenie faktu a nie złośliwość i spokojnie zaczęłam pracować nad tym, żeby ten fakt zmienić. Bez emocji, na luzie. Ale przyznam, że długo mi zajęło dojście do tego etapu.

Następnym razem pomyśl sobie, jak smutne życie musi mieć ta osoba, skoro musi się dowartościowywać obrażaniem obcych i współczuj jemu, nie sobie. Ewentualnie powiedz mu, że Ty możesz schudnąć, ale on debilem pozostanie ;)

Pasek wagi

Od rodziny też się nasłuchałam, ale to już inna kwestia. Byłam "pulpetem", "kotletem" i innymi okrągłymi produktami spożywczymi.  Dowiedziałam się że takiej grubaski żaden facet nigdy nie zechce i że nikt mnie nie zatrudni  bo skoro widać, że nie umiem zadbać o siebie to jak mam zadbać o powierzone mi stanowisko....  

non stop przez całe życie byłam raczona takimi uwagami obcych ludzi. I to głównie kobiet między 40 a 60 rokiem życia. Potrafiły mijając mnie na ulicy powiedzieć: "Jakbym miała takie tłuste nogi to nigdy bym się tak nie ubrała...". Ale teraz mam chude nogi i słyszałam już podejrzenia pobytu w Auschwitz za plecami :P. Ludziom nie dogodzisz, czy będziesz gruba, chuda, czy idealnie w środku normy, taka nasza natura.

Od ludzi obcych czy znajomych raczej nic takiego nie usłyszałam, a nawet jeśli coś mi zaświtało, to był to efekt mojej drażliwości w tym temacie i wszystko wyolbrzymiałam. Za to od rodziny nasłuchałam się dużo i słucham tego nadal. Gdy byłam jeszcze gruba, to bardzo często w moją stronę leciały docinki od matki, która aby było śmieszniej była i jest nadal dwa razy większa niż ja wtedy byłam. Niby nigdy wprost, bo to by była jawna hipokryzja ale potrafiła dopiec. Tacie się czasami coś wymsknęło, babce, no nie było kolorowo. Gdy zaczęłam odchudzanie nie mówiłam o tym nikomu ale w końcu efekty było widać, a wraz z nimi sapanie mojej matki. A gdy już schudłam wyraźnie i ładnie to już był dramat. Jestem śmiercią na chorągwi, anorektyczką, nie jem, głodzę się, dobrze wyglądam i MAM się więcej nie odchudzać, a jednocześnie potrafiła mi dowalić, że niby dalej się w coś nie mieszczę (jej teoretyzowanie, nic takiego miejsca nie miało). Na szczęście jestem po wyprowadzce ale niedługo muszę zjechać do domu niestety i już się boję czego teraz się nasłucham, bo waga nadal idzie w dół. Ludzie potrafią być okropni, najbardziej Ci bliżsi. Zazdrośni, zapatrzeni w siebie i złośliwi do granic możliwości, gdy stoisz im ością w gardle, bo Tobie coś się udało. Można to olać ale mi lata takiego życia dały w kość. Znam umiar i nie mam zamiaru spaść do niedowagi, a przynajmniej nie chcę być kościotrupem ale takie dogryzanie swoje zrobiło, bo ciężko jest mi siebie zaakceptować. Zawsze znajdę w sobie coś, co będzie mi przeszkadzało i spędzało sen z powiek. 

okropne zachowanie, ale chama nie wychowasz trudni na drugi raz poprostu wyprostuj środkowy palec lub zastosuj cięta ripostę wujka Staszka i tyle. Niektórzy są imbecylami i tyle:/ 

Kurde, jak tak Was czytam dziewczyny to dziękuję Bogu za to jaką mam cudowną rodzinę. Od najbliższych NIGDY nic nie usłyszałam. A wręcz starali się mnie pocieszać(?) i zawsze słyszałam że wcale nie wyglądam źle. Też pewnie kwestia tego, że oni (w przeciwieństwie do obcych ludzi) widzieli że ja naprawdę staram się coś ze sobą zrobić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.