- Dołączył: 2010-03-30
- Miasto: Hondarribia
- Liczba postów: 691
25 lutego 2011, 14:22
Właśnie się dowiedziałam, ze mój kolega ma raka mózgu, niesamowicie pozytywny człowiek, młody, zawsze pełen energii i pozytywnych emocji teraz leży w szpitalu i czeka na śmierć, a trafil tam tylko z bolem glowy :( Dwie ciotki już po operacjach raka piersi, podobno nie ma przerzutów i wszystko w porządku ale jedna jedzie w podroż swojego życia do Ameryki Południowej (wujek to skwitował tylko tym "jeśli dożyje"), a druga przenosi się na Teneryfę.. Mama przyjaciółki właśnie zmarła bo miała przerzuty z raka piersi do mózgu, ojciec kolegi ma raka oka i przerzuty (pamiętam jak zawsze razem z nim jeździliśmy w góry zbierać grzyby, albo na dlugie wycieczki rowerowe, ogromny, silny facet.. a teraz wygląda jak warzywo, nie ma sil nawet wstać i się przywitać, a wzrok utkwiony jest w jednym punkcie z ktorego nie wychodzi), mama innego kolegi ma raka piersi, wnuczek koleżanki babci ma czerniaka, umrze jeszcze w tym roku, 17 letni chłopiec.. Kolega, 33 letni facet trafił do szpitala z bólem brzucha, po trzech dniach zmarł bo okazało się, ze przerzuty ma już wszędzie, cały organizm powoli umierał już około roku, ale bal się iść przebadać.. bo przecież dlaczego ja, 33 lata cale życie przede mną, a to tylko niewinne objawy zatrucia? Od stresu w pracy? etc... Nie potrafie przestac o tym myslec, powoli zaczynam miec depresje.. Czy wszyscy jesteśmy na to skazani?! Niedawno przeczytałam, ze naukowcy chca przedluzyc zycie ludzkie do minimum 100 lat.. a jak teraz większość ludzi w wieku 30 lat+ ma zawały, udary mózgu, raka, cukrzyce itd. jakim cudem przedluza nam życie do 100 lat?? Kazdy z nas zna przynajmniej jedna osobę, która miała raka albo nadal ma, wielka epidemia, każdego z nas może to spotkać, każdego z naszych najbliższych. Nie wiem czy to przez powietrze, jedzenie, wode, stres w pracy, otylosc, ale jestesmy narazeni na czynniki kancerogenne w każdym momencie i nadal nie wiemy co konkretnie moze powodowac te mutacje, raz, ze pomidory, drugim razem oliwa, trzecim ze chemia spozywcza i domowa, kremy do twarzy- konserwanty, barwniki itd. nastepnym razem, ze mieso czerwone nie dopieczone, a pozniej, ze z grilla, ze farby, lakiery, kleje, pozniej, ze opryski owadobójcze, alkohol, mleko, wysoki wzrost u mężczyzny- rak prostaty, przynajmniej raz oparzenie słoneczne- ryzyko raka skory, seks oralny- rak krtani, gardła, niesymetryczne piersi- rak piersi, antykoncepcja hormonalna- rak piersi i narządów rozrodczych kobiety, brak błonnika w diecie- rak jelita grubego itd. Czyli, ze co.. wszystko? Kazdy z nas jest inny i wszystko może mieć na nas zły wpływ.. Strasznie mnie to smuci, przygnębia bo tak naprawdę w tych czasach nie jesteśmy w stanie odizolować się od czynnikow powodujących raka, możemy je zminimalizować ale nigdy uchronić się na 100%. Co Wy o tym sadzicie? Myślicie o tym czasami czy żyjecie chwila i nie przejmujecie sie takimi rzeczami? Ja dopiero jak dowiedziałam się o koledze z rakiem mózgu, dzisiaj rano, zaczęłam czuć bezsilność, bezradność, smutek, czuje się tak jakbyśmy byli na to skazani bez możliwości obrony..
- Dołączył: 2010-05-15
- Miasto: West Vlanderen
- Liczba postów: 3352
25 lutego 2011, 14:30
Smutne - ale prawdziwe. Również czasem się "zawiesze" rozmyślając o tym .
- Dołączył: 2009-12-28
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 3961
25 lutego 2011, 14:35
Aintza, współczuję ci :-(
Też często myślę o tym wszystkim - mimo, że jestem całkiem zdrowa i najbliższe mi osoby również. Był jednak w moim życiu okres, że zachorowała bliska mi osoba i to zmusiłlo mnie do refleksji. co możemy zrobic? jak możemy pomóc?
jesli chodzi o białaczkę możemy zarejestrować się w bazie dawców szpiku... poza tym możemy oddawać krew (to już nie rak, ale wiadomo, też pomoc). jesli ktoś ma trochę kasy, zawsze można przeznaczyć na jakieś fundacje. jesli ktoś ma trochę czasu,np.jest na emeryturze to może działać w tych fundacjach. jest tyle sposobów pomocy - nie jesteśmy całkiem bezsilni!!!
i nie mówię - pomóżmy, bo to może spotkać kiedyś nas. chodzi mi o to, żeby pomóc calkiem bezinteresownie, bo chory to też człowiek,bo w ten sposób nadajemy swojemu życiu jeszcze większy sens. bo nie mozna patrzeć tylko na czubek własnego nosa.
- Dołączył: 2010-11-24
- Miasto: Dolina Słoni
- Liczba postów: 14535
25 lutego 2011, 14:37
Przybywam w takim otoczeniu że rak czy niepełnosprawność jest dla mnie prawie codziennością.
Nie raz płyną łzy z bezsilności kiedy patrzę na cierpienie dzieci,osób dorosłych oraz na oczy rodziców kiedy w nich widać wszystko -strach,wściekłość,błaganie o pomoc itd.
Chodź to jest brutalne to "takie jest życie".Szanujmy zdrowie i życie.
Rak też jest do pokonania.
Dlatego też tak ważne są systematyczne badania wśród kobiet i mężczyzn.
Kobiety nie wstydźmy i nie bójmy się chodzić do ginekologa!!!!
Badajmy sobie piersi,róbmy cytologie.
Panowie niech idą do urologa.
Im więcej ludzi będzie odwiedzać systematycznie lekarza tym większa szansa na zwycieństwo.
25 lutego 2011, 14:54
Niestety choroba cywilizacyjna XXI wieku. Mój tata zachorował gdy miałam 15 lat jak to powiedział lekarz po operacji 'udało mu się wskoczyć do ostatniego wagonu' po operacji ciągła kontrola, wizyty i wszystko szło w dobrym kierunku. Ponad rok temu stan zaczął się nagle pogarszać, pojawiły się przerzuty, chemia nic nie pomagała. Zawsze był szczupły ale w trakcie nawrotu skóra i kości, policzki zapadnięte, brak sił. Choć ciągle wierzył, że mu się uda i miał wsparcie do walki to niestety rak okazał się silniejszy zmarł w styczniu 2010. W tym samym roku tylko pół roku później zmarła teściowa mojej siostry, kobieta energiczna z dużym poczuciem humoru. Dowiedziała się, że to rak i nie ma szans...zmarła w ciągu 2 tygodni. W 2010 roku zachorował mój dziadek, na szczęście walczy i jest duża poprawa. To tylko najbliżsi a znam wiele przypadków, gdzie nowotwór wygrał. Takie czasy, moja koleżanka (20l) okazało się, że ma tętniaki mógzu.
- Dołączył: 2010-01-06
- Miasto: Pod Lasem
- Liczba postów: 2631
25 lutego 2011, 14:54
Na setki dręczących nas pytań nie uzyskamy odpowiedzi - bo ich nie ma . Każdy przypadek jest inny , jak każdy z nas jedyny w swoim rodzaju. Nie o współczucie ale o empatię , życzliwość i normalność chodzi.Z chorobą się żyje - choć inaczej niż do dnia kiedy nie wiemy że coś w nas siedzi , kazdego dnia zmagania tocząc na nowo uczymy się nowej normalności. Z punktu widzenia osoby przewlekle chorej wiem że normalność jest szczytem marzeń. To magiczne słowo odnosi się do wielu sfer życia ; normalność - czyli pomoc sąsiedzka okazana rodzinie w której życie podporządkowane jest medycznym wędrówkom. Normalność - to potrzeba prostej czasem rozmowy - tak odmienna od plotek podawanych półszeptem... Wsparcie odbierane od innych zarówno dla osób chorych jak i ich rodzin - bo wiem że choruje cała rodzina kiedy kochającej się osobie zle się dzieje , cierpienie dosięga wszystkich- ma wielką moc i daje ogromną siłę .Normalność- to codzienne rozmowy , internet - na tematy jakże banalne- rozmowa o życiu nie musi się rozpoczynać od słów; żal mi, tak mi przykro...Dajmy sobie szansę na tę normalność- dbajmy o siebie i swoich bliskich, profilaktycznie, medycznie i duchowo.Podarujmy innym siebie - to właśnie powinna być normalność...
- Dołączył: 2010-06-24
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 5502
25 lutego 2011, 15:03
seks oralny- rak krtani, gardła - co takiego? Pierwszy raz słyszę o takim przesądzie.
Myślę, że lekarstwo na raka kryje się gdzieś blisko, że to banalna sprawa, że odpowiedzi są prostsze od pytań. Zawsze tak było. Żyjemy w chorym świecie, chorej cywilizacji, jesteśmy chorzy mentalnie, ubezwłasnowolnieni, znużeni życiem. Szukamy rozwiązań na drodze destrukcji - może dlatego nadal nie wiemy co na prawdę powoduje raka. Moim zdaniem to choroba spowodowana niedoborem jakiejś substancji, witaminy, minerału, może czegoś, czego jeszcze nie potrafimy nazwać. Nigdy nie zgodzę się na chemioterapię, ta metoda leczenia jest dla mnie z gruntu niewłaściwa. Bardzo ci współczuję, tyle nieszczęść dookoła, nie musisz już nawet włączać telewizora, żeby dostać dzienną dawkę zagłady.
- Dołączył: 2010-03-30
- Miasto: Hondarribia
- Liczba postów: 691
25 lutego 2011, 15:18
> seks oralny- rak krtani, gardła - co takiego?
> Pierwszy raz słyszę o takim przesądzie.
Niestety ale wlasnie zostalo to potwierdzone przez lekarzy.. Jesli kobieta lub mezczyzna mialo wiecej niz 6 partnerow seksualnych z ktorymi uprawiali seks oralny ma bardzo duze szanse na zachorowanie, odpowiedzialny za to jest ten sam wirus, ktory wywoluje u kobiety raka macicy :(
Wiem, ze mozna walczyc, nie poddawac sie, pomoc, ale jak na chwile obecna jestem wyczerpana, bez sil. Mozna sie badac, chodzic do ginekologa, ale wiele razy lekarze blednie odczytuja nasze objawy albo je lekcewaza, badania nadal sa drogie, lekarstwa rowniez. W Polsce byla sytuacja o ktorej slyszalam, ze trzy kobiety walczyly o swoje prawa do leczenia raka piersi, nie bylo pieniedzy na ich leczenie, zostaly skazane na smierc. Tyle czasu, energii, sil, pieniedzy stracily walczac z biurokracja w Polsce, a mogly to przeznaczyc na walke z choroba..
- Dołączył: 2010-06-24
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 5502
25 lutego 2011, 15:23
Ach, ale w takim wypadku trzeba zweryfikować to sformułowanie. To nie seks oralny powoduje w tym przypadku raka lecz wirus i częste zmienianie partnerów bez uprzedniego sprawdzenia czy są nosicielami.
- Dołączył: 2010-03-30
- Miasto: Hondarribia
- Liczba postów: 691
25 lutego 2011, 15:24
Bardzo dziekuje za Wasze odpowiedzi. Sa bardzo dojrzale, przemyslane i madre. Tez wierze, ze lekarstwo jest blisko i calkiem mozliwe, ze jest bardzo niepozorne, ale nadal na naszej chorobie wzbogacaja sie inni, wiec sa wymyslane tysiace innych specyfikow maskujacych objawy, ktore kosztuja mase pieniedzy, a jedynie moga zaszkodzic. Ludzie w bolu szukaja pomocy wszedzie i niektorzy to wykorzystuja w bardzo podly sposob..