Temat: wspolczesna kobieta

Może chce tu sie pozalic, poskarzyc..Nie wiem ale chce wam opisac cala sytuacje, bo mysle, ze moze to byc ciekawy temat do dyskusji. A wiec sytuacja wyglada tak. Mieszkam ze swoim partnerem. Na mieszkaniu mamy jeszcze jedna pare. Ja pracuje na etacie, moj chlopak studiuje dziennie i pracuje. Ona studiuje, a jej partner pracuje - do pracy dojezdza 50km w jedna strone. U mnie niemal codziennie jest cieply posilek. Nawet jezeli wiem, ze z partnerem bedziemy sie mijac i nie znajdziemy czasu na wspolny obiad to poislek przygotowuje dzien predzej lub na kilka dni. Jezeli akurat jestem w domu a moj chlopak wraca z pracy czy uczelni to staram sie by juz na stole czekal na niego cieply posilek. Natomiast u moich sasiadow sytuacja wyglada inaczej..obiad jest moze 2 razy w tygodniu, zazwyczaj jakis sloik..mezczyzna wraca z pracy a w domu nikt nie czeka na niego z obiadem..nawet w takim dniu gdy ona przez caly dzien nie musi wychodzic z domu. W takich sytuacjach jest mi go tak szkoda, ze mam ochote zaoferowac mu swoj obiadek. I nie jest to jedyny taki przypadek, bo jest to juz trzecia para z rzedu ktora z nami mieszka a sytuacja wyglada podobnie...Wspomne tu rozniez o sprzataniu, gdzie konczy sie ono na zmyciu po sobie naczyn..i latwiej jest zobaczyc mezczyzna z mopem niz ja. Nie odbierzcie mnie jako typowa kure domowa bo tak nie jest..ja gotuje obiad, ale moj partner zawsze zmywa..pozostalymi obowiazkami staramy dzielic... 
No ale poweidzcie jak to wyglada u was..jak wy poczuwacie sie do zajmowania sie domem. Czy to ja jestem jakas nie terazniejsza, ze takie zachowanie mnie razi?
Pasek wagi

Wiecej wydatków na jedzenie przy dwóch obiadach? jakim cudem? Kupuje sie i tak np jedna paczke makaronu. Prezciez dwie osoby zjedza czegos dwa razy wiecej niz jedna wiec wyjdzie na to smao, a że wiecej garów do zmywania? no bez przesday z jednego talerza nie jecie i tak. Prawda jest tylko z elektrycznoscia, że wiecej jej pójdzie troche.

Tez nie rozumiem trochę dlaczego ciebie boli to, że inna para żyje sobie własnym zyciem i piszesz, ze chcesz się pozalic w tej sprawie. A co ci do tego? co ci to robi? Myslisz, ze wsyzcsy ludzie powinni zyc tak jak ty?

Pasek wagi

Hahaha właśnie sobie przypomniałam jak to było w domu u mojego ex.

Jego matka pracowała na gospodarstwie, więc wiadomo, ciężka praca jak na kobiete. Sprzątała do tego caaały dom, gotowała wystawne dania codziennie i na dodatek każdego dnia musiała wstawać o 5 rano by synusiów do szkoły/pracy zbudzić, bo oni budzika sobie nawet nie umieli nastawić.

A ojciec cały dzień siedział w domu przed telewizorem. Jak była pora obiadu, to nawet nie potrafił nałożyć sobie na talerz posiłku, tylko kobieta musiała mu podać talerz z jedzeniem. Totalna paranoja. Na dodatek nic nie robił przy gospodarstwie. Jego jedynym obowiązkiem było co drugi dzień wsiąść do samochodu i pojechanie na zakupy do Biedronki...

Z drugiej strony u znajomych znowu jest tak, że facet pracuje (ma własną firmę), a żona całe dnie w domu siedzi z synem (ok 2-3 lata). I wyobraźcie sobie, że oni sprzątaczke zatrudniają co tydzień i przez cały dzień im dom sprząta...
> Wiecej wydatków na jedzenie przy dwóch obiadach?
> jakim cudem? Kupuje sie i tak np jedna paczke
> makaronu. Prezciez dwie osoby zjedza czegos dwa
> razy wiecej niz jedna wiec wyjdzie na to smao, a
> że wiecej garów do zmywania? no bez przesday z
> jednego talerza nie jecie i tak. Prawda jest tylko
> z elektrycznoscia, że wiecej jej pójdzie troche.

No nie wiem jak u ciebie wyglada gotowanie ale ja uzywam rozniez garnkow, misek, nozy, lyzek czy tez deski do krojenia...i prawie za kazdym razem mam sterte garow do zmywania..2 obiady to 2 takie sterty..2 zmywania to 2 razy wiecej wody i plynu..no chyba, ze jedzenie jest ze sloika to wtedy brudzi sie jeden garnuszek. Co do skaldnikow spozywczych to moze duzej roznicy nie ma..ale..zawsze to np. smazenie na jednym oleju, czasami kukujac wieksza porcje warzyw czy misa zaplacimy mniej..tak wiec moze dla niektorych to nic ale dla mnie w skali miesiaca gotowanie dwoch obiadow to wyrzucenie nawet kilkunastu zl w bloto...

No ale co by nie bylo to wielki mam plus majac takich sasiadow bo zawsze prawie mam wolna kuchnie :)
Pasek wagi
u mnie było dokładnie tak samoooo! mieszkaliśmy razem 3 lata i mój chłopak na początku nie umiał nic gotować.. nie była to też jakaś jego pasja ale rozumiał że to nie jest niczyim obowiązkiem żeby mu podstawiać pod nos bo jest dorosły !! a to że jak on był długo w szkole/pracy albo ja i już czekał w domu posiłek to wyraz troski i uczucia a nie obowiązku !! tak to powinno się odbierać. 
A gdy byliśmy oboje w domu to razem szliśmy gotować.
nie chcialo mi sie czytac wszystkich odpowiedzi ale i tak jestem w szoku ze takie podejscie do sprawy w polsce jest jeszcze tak mocno zakorzenione. ze maz musi miec obiadek na stole i chocby czlowiek padal ze zmeczenia to musi go wczesniej przygotowac bo przeciez maz pracuje... u mnie jest tak ze maz pracuje, ja nie a mimo to on gotuje. bo ja najzwyczajniej tego nie lubie robic. wiec po co mam sie tak "poswiecac" ? zeby poczuc sie prawdziwa kobieta. no ja was prosze ... kazdy ma w domu tak jak sobie to zorganizuje, jesli para jada rzeczy ze sloiczka i jakos z tym zyje to widocznie im to nie przeszkadza i nikt nie powinien sie do tego wtracac. nie ma nic bardziej wkurzajacego jak ludzie zachowujacy sie tak jakby znali jedyna recepte na DOBRE ZYCIE...
jestem przeciwko stereotypom.
Facet ręce ma - więc gotować może sobie sam.
Dlaczego to np on ma nie zrobić obiadu dzień wcześniej albo wcześniej wstać i przygotować składniki aby później mieć na obiad ?
Dlaczego ja mam czekać z obiadem na niego a nie on na mnie?

W życiu nie wpędzę się w związek z facetem któremu będę usługiwać. Sprzątaczka i służącą nie będę. Jak jest głodny to niech sobie ugotuje - proste.




Pasek wagi
wszystko bierze się z wychowania. Mój ex był mega dzieciakiem (24 lata) mamusia siedziała w domu i przyzwyczaiła synusia, że śniadanka, obiadki czy nawet kolacje są przygotowywane na zawołanie. Naturalnie najlepsze jedzenie było u mamusi, mamusia spełniała się w przygotowywaniu dla syneczka kotlecików, kurczaczków czy zapiekanek - ciągle płakała, że synek chudziutki i za mało je. Gdy synuś zostawał sam w domu miał mrożone obiadki, które musiał jedynie podgrzać. 

Któregoś razu przyjechałam do niego na weekend. Rano chłopak wstał wcześniej - cichaczem zrobił sobie wielkie śniadanie, gdy wstałam zaproponował mi jedynie kawę a jak się zapytałam co mogę dostać na śniadanie usłyszałam, że w lodówce niewiele jest ale sklep jest za rogiem więc możemy zaraz po coś iść. Gdy zbliżała się pora obiadowa zasugerowałam abyśmy gdzieś pojechali, zamówili pizze, chłopak się wymigał mówiąc, że nie ma ochoty. Nie minęła godzina, chłopak zszedł na dół pod pozorem sprawdzenia czegoś w garażu. Gdy poczułam zapach jedzenia zeszłam sprawdzić co się dzieje - chłopczyk siedział w kuchni i pochłaniał obiad a mi powiedział, że w misce są śliwki więc mogę je zjeść.

Po takim tekście zawinęłam się na pięcie i wyszłam.
ale znam juz bardzo dlugo tych
> ludzi..z nia mieszkalam predzej w akademiku tak
> wiec udalo mi sie ich bardzo poznac..no i niestety
> ale ich zwiazek odbiega bardzo od moich
> idealow...
Na szczęście to przecież  nie Twój związek! choć ta Twoja troska o obcego faceta jest mocno... hmm... nietaktowna?
chcesz ZAWSZE czekać na męża z ciepłym obiadem? - proszę bardzo tylko nie wymagaj od innych żeby się dali uwiązać w taki domowy kieracik i stawali w konkursie na "najlepszą kandydatkę na żonę".

Może facet je na stołówce w pracy, może po prostu woli jeść na mieście? - wiesz wielu facetów koło 20-tki woli zjeść kebab niż kotleta mielonego i mizerię.

Poza tym co to za zasada, że na mężusia musi czekać codziennie ciepły obiad? Może koleżanka teraz studiuje, ale kiedyś będą pracować oboje, może będą mieć dzieci i co?
rano od 5.30  - oporządzić męża i dzieci, potem 10 godzin w pracy, potem po dzieci do przedszkola, po drodze zakupy, jednocześnie bawić się z dziećmi i gotować obiadek, potem kolacyjkę, sprzątanie domu, ululać dzieciaczki , być boginą sexu w sypialni a na koniec o 2.00 paść na twarz?? a mężuś co? wstanie, pójdzie do pracy, wróci, dostanie podstawiony pod twarz obiadek, kolacyjkę, odda się relaksowi i luzik??

Oj nie przyzwyczajałabym potencjalnego mężusia do zbytniego lenistwa i bycia obsługiwanym, bo wierz mi łatwo się do tego przyzwyczajają a potem "matki polki" narzekają, że te chłopy tylko piwo i tv. A same ich tego uczą.

Mieszkamy razem 3 lata, oboje pracujemy, wracamy o podobnych godzinach. Często gotuję ja, bo lubię i sprawniej mi to idzie. Czasem gotuje on - bo nie mam ani siły ani ochoty. A czasem nikt nie gotuje i jemy coś innego - facet to nie przedszkolak nic się nie stanie jak codziennie nie zje typowego obiadu. Czasem wolimy zjeść coś na szybko a energię pozostawić na inne-iekawsze rzeczy. Siła do spędzania razem fajnie czasu też jest potrzebna i w związkach długich dużo ważniejsza niż kotlet z gotowaną marchewką


Pasek wagi
ja jeśli jestem w domu to też zawsze coś przygotuje,czasem nawet wcześniej wysle do niego smsa na co dobrego ma ochote to ja zrobie :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.