- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 listopada 2016, 09:05
Cześć dziewczyny! Ponoć na studiach zaocznych wykłady są nieobowiązkowe. Moja starsza koleżanka mówiła mi jednak, że choć u nich na uczelni są nieobowiązkowe to i tak jest lista obecności sprawdzana. Jak to w końcu jest?
1 listopada 2016, 09:13
W teorii wykłady są nieobowiązkowe, aczkolwiek czasem obecność jest dodatkowo punktowana. Zależy od wykładowcy. U niektórych na wykładach oprócz obecności, są jakieś zadania do wykonania, czasem grupowo, można zgarnąć dodatkowe punkty, które przydadzą się do egzaminu. Życie weryfikuje na co warto chodzić :P
Osobiście chodziłam na wykłady, z których coś wyniosłam, a te, których nie mogłam słuchać wykorzystałam na obiad :P
Dam Ci przykład:
miałam taki przedmiot jak statystyka opisowa. Na wykładach dostawaliśmy "karty pracy", które wypełnialiśmy podczas wykładu. Oczywiście podpisane numerem albumu. Za jedną taką kartę oddaną(oddawaliśmy bezpośrednio po wykładzie) mieliśmy 10% dodatkowo do oceny z egzaminu. Karty były 4, bo nie były na każdym wykładzie.
Z kolei zdarzały się takie wykłady, które były tak cholernie nudne, były tylko o teorii, slajdy dostaliśmy, więc chodziło kilka osób ze 160.
Wszystko zależy od wykładowcy tak naprawdę, obowiązku nie ma, ale niektóre są dodatkowo gratyfikowane
1 listopada 2016, 09:24
Czasami chodzenie na wykłady wiąże się z dodatkowymi bonusami. Na przykład prowadzący puści na 2 losowych wykładach listę i osoby, które się na niej znajdą mają szansę podejść do zerówki. Generalnie obowiązkowe nie są.
1 listopada 2016, 09:38
Robią listę obecności, czasem wykładowca to oleje, czasem te osoby mają jakiś profit (a nawet zwolnienie z egzaminu/zaliczenia). Nie zgadniesz.
1 listopada 2016, 09:48
Zależy od uczelni. U mnie zwykle są nieobowiązkowe. Wtedy chodzę tylko na ćwiczenia;)
1 listopada 2016, 09:51
Różnie to bywa. Ja co prawda studiowałam dziennie ale wykłady też ponoć były nieobowiązkowe a w rzeczywistości większość prowadzących na wykładach puszczała listę i niektórzy nic z tym potem nie robili a niektórzy niestety np. obniżali ocenę o pół stopnia jak ktoś nie chodził.
Mieliśmy też wykłady z takim starszym dziadziem i do niego z czasem chodziło coraz mniej osób aż któregoś razu na wykładzie gdy przyszło 4 osoby, puścił listę i te osoby zostały zwolnione z egzaminu. Trzeba mieć szczęście - jak to na studiach:P
1 listopada 2016, 11:36
Różnie to bywa. Ja co prawda studiowałam dziennie ale wykłady też ponoć były nieobowiązkowe a w rzeczywistości większość prowadzących na wykładach puszczała listę i niektórzy nic z tym potem nie robili a niektórzy niestety np. obniżali ocenę o pół stopnia jak ktoś nie chodził. Mieliśmy też wykłady z takim starszym dziadziem i do niego z czasem chodziło coraz mniej osób aż któregoś razu na wykładzie gdy przyszło 4 osoby, puścił listę i te osoby zostały zwolnione z egzaminu. Trzeba mieć szczęście - jak to na studiach:P
Wykładowca nie miał prawa obniżyć oceny za nieobecność na nieobowiązkowym wykładzie. Mogliście się kłócić :p
Wykłady nie są obowiązkowe, ale jak dziewczyny wyżej pisały, przyjście na taki wykład może zaprocentować. Najlepiej spróbować wypytać starsze roczniki, do kogo warto na takie wykłady chodzić. Sama, jako nauczyciel akademicki, nie powinnam może wyrażać takich opinii :) Jednak widzę, jakie typy w "środowisku" się zdarzają i jeżeli jedynym sposobem prowadzącego na zapewnienie sobie frekwencji jest obiecanie pewnych korzyści lub wręcz stosowanie przymusu, to słaby z niego wykładowca.
1 listopada 2016, 11:57
Wyklady - to przekazywanie pewnego zakresu wiedzy przez konkretnego wykladowce - sorry, ale to wazne, aby sobie to uswiadomic. Dlatego bez wzgledu czy jest sprawdzana lista, czy gratyfikowane czy nie - warto wiedziec o co w nich chodzi. Czasami wykladowca przekazuje taka wiedze, ktora nigdzie nie jest zebrana i trzeba byloby przeczytac wybrane fragmenty 20 - 40 ksiazek, zeby ja posiasc ( ale ktore fragmenty - dowiesz sie jak przeczytasz cala ksiazke) plus jego wlasne przemyslenia/wizje/specyficzny punkt widzenia( ktorych oczywiscie nigdzie nie znajdziesz, albo gdzies po jego artykulach, ale niekoniecznie). Czasami juz wykladowca wydal takie kompendium wiedzy i na wykladach w sumie mowi to, co juz opisal w tej jednej konkretnej ksiazce. Czasami jakis polglowek mowi slowo w slowo co jest w ksiazce innego autora , zwlaszcza gdy robi to latami - masakra, ale wystarczy wiedziec o jaka ksiazcke chodzi i faceta po prostu olac. Tak wiec na egzaminie koncowym w czerwcu, albo koncowym (czasami polowkowym) wczesniej wymagana jest wiedza z wykladow (czasami do cwiczen takze). Tak wiec zamaist sie zastanawiac czy obowiazkowe czy nie - ja radze sie zastanowic skad te wiedze bedziesz brac. Jezeli bedziesz sie opierac na notatkach innych osob (w sumie na ich łasce, bo jak nie pojda na wyklad - to lezysz), albo na spisie lektur, czasami kilometrowym spisie lektur. Jezeli wiec decydujesz sie nie chodzic - lepiej abys wiedziala dlaczego to robisz - bo sam argument, ze "nieobowiazkowe" - to troche cienko.
Edytowany przez 1 listopada 2016, 12:02
1 listopada 2016, 11:59
Jestem na dziennych i u mnie też są nieobowiązkowe wykłady. Rok temu miałam wykład z listą i było powiedziane, że osoby z dobrą frekfencją mogą liczyć na podniesienie oceny na koniec. Chyba się opłaciło, bo miałam 5 na koniec Co prawda dosyć spoko napisałam egzamin ale też nie bezbłędnie. Opuściałam za to tylko 1 wykład. Dużo osób nie zaliczyło albo miało 3 mimo dobrego wyniku na egzaminie (połowa pytań była znana). Profesor mówił, że zastrzega sobie prawo do zmiany oceny również na podstawie frekfencji. Problem polega na tym, że jeśli masz esej na zaliczenie, to wykładowca (jak u mnie) może manewrować punktacją jak chce i trudno będzie to podważyć (więc teoretycznie może obecność ocenić nieoceniając wprost).
Ja też wolę chodzić. Są wykłady, gdzie udostępniają nam prezentacje ale są i takie, gdzie wykładowca mówi z głowy przez 1,5h. Z resztą zawsze coś sie z tego wykładu zapamięta i potem łatwiej się uczyć.
1 listopada 2016, 11:59
Jestem na dziennych i u mnie też są nieobowiązkowe wykłady. Rok temu miałam wykład z listą i było powiedziane, że osoby z dobrą frekfencją mogą liczyć na podniesienie oceny na koniec. Chyba się opłaciło, bo miałam 5 na koniec Co prawda dosyć spoko napisałam egzamin ale też nie bezbłędnie. Opuściałam za to tylko 1 wykład. Dużo osób nie zaliczyło albo miało 3 mimo dobrego wyniku na egzaminie (połowa pytań była znana). Profesor mówił, że zastrzega sobie prawo do zmiany oceny również na podstawie frekfencji. Problem polega na tym, że jeśli masz esej na zaliczenie, to wykładowca (jak u mnie) może manewrować punktacją jak chce i trudno będzie to podważyć (więc teoretycznie może obecność ocenić nieoceniając wprost).
Ja też wolę chodzić. Są wykłady, gdzie udostępniają nam prezentacje ale są i takie, gdzie wykładowca mówi z głowy przez 1,5h. Z resztą zawsze coś sie z tego wykładu zapamięta i potem łatwiej się uczyć.