- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 października 2016, 16:00
cześć.
wiem, że posypie się na mnie hejt, ale potrzebuję porad starszych koleżanek, może jakichś wskazówek...
tydzień temu zaczęłam studia. jest to kierunek ścisły, z którym nigdy wcześniej nie miałam styczności.
ogólnie wszystko czego uczyłam się w liceum sprawiało mi przyjemność, uważałam że dam sobie radę na studiach. w ostatniej chwili jednak zmieniły mi się plany, a dawne marzenia runęły. na szybko starałam się wybrać jakiś przyszłościowy kierunek, mimo że nie jestem przekonana.
są na studiach przedmioty, które bardzo mi się podobają, uważam je za pasjonujące i rozwijające, jednak jest wiele takich, przez które zdarzyło mi się płakać...
po ostatniej matematyce bardzo się załamałam - wykładowca olał naszą grupę, mimo że wiele osób zgłaszało problem ze zrozumieniem materiału. ogólnie wielu wykładowców traktuje nas, jakbyśmy już mieli coś wspólnego z naszym kierunkiem, ale większość z nas jest w tym temacie zupełnie zielona, i musi zaczynać od podstaw.
ja wiem, nie oczekiwałam że na studiach będzie łatwo i przyjemnie, ale aktualnie mam wiele lęków, czy w ogóle uda mi się zdać... jest bardzo dużo nauki z wielu przedmiotów o których nic nie wiem, a na uczelni z kolei ciągle powtarzają nam, że wykłady są po to, by pokazać czego się uczyć, a nie po to żeby się czegoś na nich nauczyć.
zupełnie nie tak to sobie wyobrażałam, nie chcę rezygnować, bo kierunek ogólnie jest ciekawy.
miałyście na początku takie odczucia? udało się je jakoś zwalczyć?
tu nie chodzi o to, że nie chce mi sie uczyć, tylko o to, ze nie jestem pewna czy podolam tym wszystkim zadaniom sama, bez jasnej wskazowki.
10 października 2016, 19:41
I ja po polibudzie. Były łzy była rozpacz i chęć ucieczki. Rozejrzyj się wokół nie jesteś sama na pewno która nie kuma ale jedna z pierwszych która zakuma o!tak sobie powtarzaj: ) i powodzenia
10 października 2016, 20:06
przeczytałam Twój post, dyskusji nie czytałam.
też jestem na studiach inż, i to dwóch. miałam tak samo jak Ty. byłam przerażona. i po biol-chem ;)
od siebie, w kwestii matematyki polecam Krystiana Karczyńskiego z eTrapez. Ja całek, pochodnych, granic nie rozumiałam ni w ząb, i gdyby nie on, nie broniłabym się niebawem. Siedziałam, oglądałam, robiłam przykłady, pauzowałam, rozkminiałam. i voila. Byłam zwolniona z egzaminu dzieki dobrym ocenom z kolosów ;) da się.
a co do reszty - ja, mimo niebaweim pani inż też wiele nie rozumiałam, nie ogarnęłam wszystkiego, były poprawki, trafił się nawet "awans". grunt, to przeć do przodu, małymi kroczkami ;)
10 października 2016, 20:06
Moje studia są wyjątkowo proste, więc chyba tak nie miałam, ale w każdej pracy tak miałam. To czego nie byłam w stanie ogarnąć, w pewnym momencie stało się monotonią. Ale uwierz, że na studiach wcale aż tak ciężko nie jest;)
10 października 2016, 20:28
Co za bzdury i PRL-owskie podekście... Tylko w Polsce jest taka tragedia i olewanie, moja przyjaciółka we wrześniu rozpoczęła studia w Anglii i tam jest o 180 stopni inaczej, wykładowcy są pomocni i starają się ułatwiać zdobywanie wiedzy, oraz "pierwszakom" przyzwyczajenie się do studenckiego trybu. Odpowiadają na wszystkie pytania, tłumaczą. Wykładowcy są dla studentów, a nie na odwrót. W Polsce natomiast większość wykładowców jest bezużyteczna.Właśnie to jest wina nowych matur i braku egzaminów wstępnych na studia. Jak zaczynasz 1 rok powinnaś mieć jakiś określony poziom wiedzy, a nie liczyć, że wykładowca będzie Was niańczył. Kiedyś na studiach nie było takiej przedszkolandii tak jak teraz. Nie dziwię się, że narzekają na gimbaze, że trzeba z nimi wszystko od podstaw przerabiać. Kurde dziewczyno to są studia nie szkoła. To, że nie masz określnych podstaw znaczy, że w ogóle nie powinno Cię być na studiach tych ani żadnych innych. Potem się dziwić, że tytuł mgr nic już nie znaczy. A co do szkoły i studiów zależy kto jaką szkołę skończył, u mnie akurat było czego się uczyć.
Przeczytaj sobie, jakie są kryteria oceny wykładowcy w Anglii i w Polsce, to będziesz wiedziała dlaczego. Nie znam pracownika, który będzie robił to, czego oczekują jego podwładni kosztem tego, czego oczekuje przełożony. A że część wykładowców jest całkowicie bezinteresownie niemiła, to już całkiem inna sprawa.
A co do autorki, to matematyka i fizyka na pierwszym roku studiów są trudne, ponieważ uczelnie nie przyjmują do wiadomości reform na niższych poziomach edukacji tak długo jak się da. Dla wielu wykładowców student miał kurs podstaw analizy matematycznej, jeśli nie w szkole, to na tajnych kompletach. I nie ma to, że nie miał. Miał mieć. Również polecam e-trapez oraz wykłady na yt, z których sama niedawno przypominałam sobie statystykę, więc mogę potwierdzić ich przydatność i niezłą jakość.
10 października 2016, 20:34
Psycholodzy twierdza, ze skupianie sie na "wytrzymaniu" trudnej sytuacji jest najgorsze co mozemy sobie robic. Powinnismy raczej zainteresowac sie otoczeniem - srodowiskiem i wykorzystac na maxa mozliwosci srodowiska. Tylko w ten sposob mozemy "przetrwac" w najlepszej kondycji kazda trudna sytuacje.
Idac tym tropem - radze poznac ludzi z drugiego roku. Popytac, poprosic o rady na co zwrocic uwage a co olac, ktory z wykladowcow szuja a ktory pomoze, gdy sie poprosi itd itd.
Edytowany przez 10 października 2016, 20:35
10 października 2016, 20:45
Wez pod uwage, ze to sa studia.. to nie jest juz liceum, tylko poziom wyzej. Powino Cie to zmotywowac do dzialania, mysle ze spokojnie w 2-3tygodnie nadrobisz material, z ktorego masz braki. Poza tym jesli jest Was wiecej to tez inaczej, bo zawsze mozecie sie uczyc w grupie i oczywiscie nie bedziesz sie czula tak dosobiniona, pozdrawiam i zycze powdzenia! daj znac jak Ci idzie :)
10 października 2016, 20:47
Ja też zaczełam kierunek ścisly. mama materiał z rozszerzonej matmy i zaden z wykladowcow sie nie przejmuje tym,ze na roku nie wszyscy sa po mat-fizie.To samo z chemią- ja jestem po biol-chemie i ogarniam a osoby po mat-fizach i humanach siedzą jak na tureckim kazaniu. w takich sytuacjach wazna,jest pomoc kolezenska. Ja np.jutro bede tlumaczyla material z chemii kolezance,wiec nie ma sytuacji bez wyjscia.
Edytowany przez Kita1995 10 października 2016, 20:49
10 października 2016, 20:57
.
Edytowany przez 13 października 2016, 17:12
10 października 2016, 20:59
Poczatki zawsze sa ciezkie. U mnie na studiach (na plibudzie) bylo wiele osob z klas biol-chem (bo wydzial chemiczny) i kompletnie nie radzily sobie z matma, bo mialy ja w liceum na poziomie podstawowym. Moze nie wszyscy w pierwszych terminach, ale generalnie ludzie, ktorzy mieli problemy a solidnie przysiedli- ostatecznie pozdawali ta matme. Nie ma co sie zalamywac, czasem warto sprobowac pouczyc sie w grupie, poszukac moze korepetycji- wszystko jest do ogarniecia:)
10 października 2016, 21:05
1 rok to taka odsiewka. Przeczolgaja was wszystkich, że będzie się wam chciało ryczec i wracac do domu, ale warto zakuwac , latać na korki do starszych roczników. Przetrwają najlepsi i nasilniejsi psychicznie. Zawsze tak jest, że studia to szok, inny poziom . 30 % rezygnuje już po pierwszym semestrze. Ale nie daj się!
Edytowany przez mmm25 10 października 2016, 21:16