Temat: nie potrafię tak dłużej żyć

to nie jest tak, że nie chce mi się żyć. ja po prostu MAM DOSYĆ samej siebie. nienawidzę swojej osoby. to uczucie jest tak silne, że duszę się od środka. to tak jakbyście nie znosiły towarzystwa jakiejś osoby i chciała jak najszybciej zerwać z nią całkowity kontakt, bo nią gardzicie, ale ktoś zamknął was w jednej powłoce i kazał tak wegetować do końca waszych dni... jak ja mogę siebie zaakceptować jak na każdym kroku psuję wszystko co się da? nie potrafię nawet normalnie funkcjonować w społeczeństwie. cały czas robię z siebie debila. dosłownie wszędzie. naprawdę próbuję się zmienić, ale tracę nadzieję, że mi się uda. po prostu zaczynam rozumieć, że jak ktoś się urodzi z takim defektem to już do końca będzie w nim to upośledzenie siedzieć, a ja tak nie wytrzymam. to jest dla mnie za bardzo bolesne. 

piszę to tutaj, bo naprawdę nie wiem co ja mam zrobić? nie piszcie zaakceptuj siebie, bo NIE POTRAFIĘ tego zrobić. nie chce akceptować takiej miernoty i głupoty 

ps: myślałam, że to uczucie mi w końcu przejdzie, ale trwa to już jakiś czas i jest coraz gorzej. czasem nie jestem w stanie uczesać się przed lustrem, bo widzę swoją twarz 

do niczego nie dojdziesz jesli nie przekopiesz sie przez tå gore "kupy" w ktorej siedzisz. Musisz ja rozkopac, dokopac sie do samego dolu, i Tam znajdziesz, z pomoca dobrego psychologa, przyczyne swoich problemow. Rany, ktore nie byly leczone tak naprawde nigdy sie nie zagoily... To tak jak ze zlamaniem,ktore bylo zle zlozone. Trzeba zlamac kosc ponownie, co wiaze sie z bolem i cierpieniem, aby mozna bylo ja poprawnie zlozyc i wyleczyc.

Pasek wagi

Z tego co piszesz wynika, że nadmiernie skupiasz się na sobie. Ja, ja i jeszcze raz ja. Nie wydaje mi się, żeby inni ludzie aż tak skupiali się na Tobie i tak bardzo zwracali uwagę na popełniane gafy (każdy je popełnia! ale  nie każdy biczuje się za nie tak jak Ty...). Tak się zastanawiam czy masz nad sobą jakiegoś dręczyciela, który to wszystko Ci wytyka (tzn. czy istnieje / istnieją jakieś powody na zewnątrz) czy... po prostu to Ty nim jesteś (czyli że tylko i wyłącznie Ty z jakiegoś powodu wmawiasz sobie że jesteś taka be itd.). 

Może  to zabrzmi brutalnie, ale nie jest Ci czasem głupio, gdy myślisz o osobach, które FAKTYCZNIE mają przerąbane w życiu? Tracą bliskich, ciężko chorują, nie mają środków do życia itd.? Wydaje mi się, że  nie doceniasz tego, co masz. Tych wszystkich możliwości, jakie są Tobie dane. Tego wszystkiego, co możesz osiągnąć. Skupiasz się tylko i wyłącznie na tym, co negatywne.

Oprócz wizyty u specjalisty mogę Ci jedynie doradzić, żebyś zaczęła robić coś dla innych. Wg mnie dobrym pomysłem jest np. wolontariat w schronisku. Może robiąc coś dobrego bezinteresownie, poczujesz się dowartościowana, potrzebna, w jakiś sposób spełniona. Może taka dobra energia pomoże Ci to przegonić te złe  myśli, zaczniesz skupiać się na czymś innym niż tylko na swoim "wewnętrznym hejcie".

Pasek wagi

jednorazowa2016 napisał(a):

ifive napisał(a):

Psycholog, koniecznie. Gdybyś miała jakieś sensowne wsparcie, nie myślałabyś tak o sobie, więc potrzeba profesjonalisty.
mialam nawet niedawno umówioną wizytę, jednak się rozmyśliłam. jeśli już miałabym iść do psychologa to do osoby, która naprawdę zna się na rzeczy... i tu trzeba się liczyć ze sporymi kosztami. w nfz albo "tańszych" specjalistów nie mam siły się bawić. wiem, że takie spotkania byłyby dla mnie trudne i boję się tego. nie chcę rozdrapywać tych ran jeszcze bardziej. 

zalogowałam się specjalnie żeby podsumować Twoją wypowiedź. Otóż Psycholog jak i Psychoterapeuta na NFZ to musi być lekarz z prawdziwego powołania bo zarabiają grosze a mimo to siedzą w przychodniach po kilka godzin dziennie. I można trafić na kogoś sensownego. Nie byłaś na wizycie i nie wiesz jakby ona wyglądała a nie wygląda jak w filmach gdzie pacjent płaci dużą kasę za to żeby poleżeć na kozetce. To jest prawdziwa rozmowa z osobą która jest nauczona żeby nikogo nie oceniać a pomóc często w walce z samym sobą. Nie odrzucaj tej pomocy i idź. Boisz się tych spotkań? Tzn. że są ci one potrzebne aby móc sobie poradzić z tą nienawiścią do samej siebie. Może ci tu każdy pisać o pozytywnym myśleniu i pokochaniu siebie. Ale to tak nie działa , ty nie znasz prawdziwiej przyczyny dlaczego nie lubisz siebie i to właśnie psychoterapeuta pomoże ci ją poznać i rozwiązać. Powodzenia

Pasek wagi
Być może miałaś trudne dzieciństwo, być może ojciec pił, albo matka, ktoś Cię bił, albo znęcał się nad Tobą psychicznie. Może ktoś Cię zostawił. Nie karz się za to. Owszem, nasze otoczenie determinuje w duzym stopniu nasze zachowanie, ale nie musi nas skreślać. Sama miałam ojca alkoholika, zmarł w wieku 46 lat i przeszłam i widziałam w życiu niejedno, ale nie uważam, że jestem z tego powodu gorsza. Wcale nie jesteś życiowym nieudacznikiem. Wmawiasz sobie. To co piszesz zdarza się każdemu, nawet mi, choć mam bardzo wysoke IQ. Póki nie przestaniesz wmawiać sobie jaka jesteś dziwna, głupia, itd, nic sie nie zmieni. Prosisz o pomoc, o radę i wszystkie negujesz. Nie lubię ludzi, którzy wiecznie narzekają. Sama kierujesz swoim życiem i możesz być w nim albo nieudacznikiem, albo spełnioną kobietą. Oczywiście nie wiem o Tobie nic, wnioskuję jedynie z wątku. Ja jestem silna, ze swoim życiem poradziłam sobie sama. Jeśli Ty nie potrafisz, idź do psychologia. Jeśli znajdziesz kolejną wymówkę, to nikt Ci nie pomoże. Wnioskuję, że jesteś po 20-stce, przed Tobą dopiero prawdziwe problemy i prawdziwe życie, dlatego musisz się uporać z tym, bo zwariujesz kobieto i trafisz do psychiatryka.
Pasek wagi

Kasia_Katarzyna30 napisał(a):

Być może miałaś trudne dzieciństwo, być może ojciec pił, albo matka, ktoś Cię bił, albo znęcał się nad Tobą psychicznie. Może ktoś Cię zostawił. Nie karz się za to. Owszem, nasze otoczenie determinuje w duzym stopniu nasze zachowanie, ale nie musi nas skreślać. Sama miałam ojca alkoholika, zmarł w wieku 46 lat i przeszłam i widziałam w życiu niejedno, ale nie uważam, że jestem z tego powodu gorsza. Wcale nie jesteś życiowym nieudacznikiem. Wmawiasz sobie. To co piszesz zdarza się każdemu, nawet mi, choć mam bardzo wysoke IQ. Póki nie przestaniesz wmawiać sobie jaka jesteś dziwna, głupia, itd, nic sie nie zmieni. Prosisz o pomoc, o radę i wszystkie negujesz. Nie lubię ludzi, którzy wiecznie narzekają. Sama kierujesz swoim życiem i możesz być w nim albo nieudacznikiem, albo spełnioną kobietą. Oczywiście nie wiem o Tobie nic, wnioskuję jedynie z wątku. Ja jestem silna, ze swoim życiem poradziłam sobie sama. Jeśli Ty nie potrafisz, idź do psychologia. Jeśli znajdziesz kolejną wymówkę, to nikt Ci nie pomoże. Wnioskuję, że jesteś po 20-stce, przed Tobą dopiero prawdziwe problemy i prawdziwe życie, dlatego musisz się uporać z tym, bo zwariujesz kobieto i trafisz do psychiatryka.
 

mojego dzieciństwa nie ogarniam. wiem, że jeśli podjęłabym terapię to pewnie psycholog zacznie od przeszłości, a ja naprawdę nie jestem na to gotowa. dlatego odrzucam ten pomysł na chwilę obecną. sama uważam, że pójście do psychologa może mi pomóc, ale to nie będzie proste. na pewno nie będzie to wyglądać jak wizyta u dentysty i wyrywanie bolącego zęba. do zmiany potrzebny jest dłuższy proces, a ja nie mogę się teraz dekoncentrować. mam trudny semestr przed sobą. jak nie zdam chociaż jednego przedmiotu to wylecę, bo mam taką umowę z dziekanem (przenosiłam się i mam jeszcze na głowie różnice). może gdybym miała pewność, że osoba do której trafie będzie naprawdę w 100% kompetentna to bym się zdecydowała. ale nigdy nie wiadomo czy ktoś nie zamiesza mi bardziej w głowie, a ja na pewno teraz nie mogę ryzykować. 

co do innych wypowiedzi: nie wiem jak ktoś może mi zarzucać, że żądam czegoś od "świata i innych". przecież wyraźnie piszę, że nienawidzę siebie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że każdy jest kowalem własnego losu

ale za to zgadzam się z wypowiedziami o mojej zbytniej koncentracji nad swoją osobą. może to wynikać z tego, że bardzo dużo czasu poświęcam nad knuciem planów co w sobie zmienić. trochę to zmieniło się w obsesje, bo faktycznie śledzę każdy swój ruch. nad tym pomyślę 

Przedziwny z ciebie człowiek i tak, odbiera się ciebie negatywnie:S

Nie jak ofiarę losu z depresją, ale jak agresywną, roszczeniową i skupioną na sobie osobę.

No ale może taka nie jesteś, może to depresja.

Ale tak serio - bo na to nie odpowiedziałaś. CO KONKRETNIE robiłaś?

Jak ja pracowałam nad swoją socjopatią, to np. celowo przychodząc rano do biura z każdą spotkaną osobą, która nie była zajęta, przeprowadzałam krótką rozmowę o dupie marynie. Albo np. postanowiłam sobie, że będę zagadywać do wszystkich nieśmiałych odludków na uczelni. Potem zapisałam się na stronę randkową i chodziłam na randki. Im bardziej koszmarny był facet, tym bardziej traktowałam to jako grę w "rozkręcanie rozmowy z gburem". Do teraz czasem dla wprawy zmuszam się, żeby np. zagadać do jakiejś dziewczyny na siłce, albo do kelnera w knajpie.

Co robiłaś ty? 

 mialam nawet niedawno umówioną wizytę, jednak się rozmyśliłam. jeśli już miałabym iść do psychologa to do osoby, która naprawdę zna się na rzeczy... i tu trzeba się liczyć ze sporymi kosztami. w nfz albo "tańszych" specjalistów nie mam siły się bawić. wiem, że takie spotkania byłyby dla mnie trudne i boję się tego. nie chcę rozdrapywać tych ran jeszcze bardziej. 

Potrzebna Ci pomoc, nie lekceważ tego. Specjaliści na NFZ też kończyli studia medyczne, równie dobrze, wbrew obiegowej opinii, znają się na rzeczy, sami dorabiają prywatnie i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Czasem trzeba rozdrapać rany, żeby doszukać się źródła problemu i nauczyć się z nim walczyć. Zamiataniem pod dywan niczego nie osiągniesz. Im dłużej trwasz w takim stanie, tym ciężej będzie Ci pomóc. Jeżeli jest to depresja, a na taką to wygląda, nic gorszego nie możesz zrobić, niż właśnie czekać i odwlekać... Weź sprawy w swoje ręce, zdobądź się na pierwszy krok - kiedy pojawią się pierwsze efekty, motywacja sama przyjdzie bo zobaczysz, że można żyć inaczej, lepiej.

jurysdykcja napisał(a):

Przedziwny z ciebie człowiek i tak, odbiera się ciebie negatywnie:SNie jak ofiarę losu z depresją, ale jak agresywną, roszczeniową i skupioną na sobie osobę.No ale może taka nie jesteś, może to depresja.Ale tak serio - bo na to nie odpowiedziałaś. CO KONKRETNIE robiłaś?Jak ja pracowałam nad swoją socjopatią, to np. celowo przychodząc rano do biura z każdą spotkaną osobą, która nie była zajęta, przeprowadzałam krótką rozmowę o dupie marynie. Albo np. postanowiłam sobie, że będę zagadywać do wszystkich nieśmiałych odludków na uczelni. Potem zapisałam się na stronę randkową i chodziłam na randki. Im bardziej koszmarny był facet, tym bardziej traktowałam to jako grę w "rozkręcanie rozmowy z gburem". Do teraz czasem dla wprawy zmuszam się, żeby np. zagadać do jakiejś dziewczyny na siłce, albo do kelnera w knajpie.Co robiłaś ty? 
agresywną? wytłumaczysz dlaczego tak uważasz? masz na myśli agresję z mojej strony względem innych? szczerze mówiąc nigdy bym siebie nie oceniała jako osoby agresywnej. negatywnej to rozumiem.

ja naprawdę nie rozumiem takich praktyk jak opisałaś. nie uważasz, że jest to nie fair względem rozmówcy? moim zdaniem tak. nie wyobrażam sobie traktować rozmowy z kimś jak treningu... nie chce mi się gadać o ''dupie marynie''. moim zdaniem to jest bezwartościowe, nieszczere i właśnie samolubne podejście. wole już siedzieć cicho. 

a co ja robiłam? no mam na myśli działanie na zasadzie: boję się tam iść, ale wychodze itd. czyli przełamywanie swoich barier, strefy komfortu

Moim zdańiem musisz przejść psychoterapię.

Nie zastanawiaj się ,tylko zapisz się do psychologa.

Nie marnuj swojego życia, bo ze sobą bedziesz do końca życia.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.