Temat: praktyki filologia angielska

Hej.

Jestem studentką II roku filologii angielskiej i nadszedł ten czas, kiedy muszę wybrać miejsce na praktyki... I tutaj mam dwa pytania:

1. Jakie eem... "miejsca" można wybrać na praktyki z tego kierunku oprócz biura tłumaczeń i hoteli? Jestem na filologii angielskiej z translatoryką, ale mogą być też inne miejsca nie aż tak mocno związane z kierunkiem.

2. Jak wyglądają takie praktyki tzn. rozumiem, że każde inaczej, ale chciałabym się dowiedzieć, czy mogą np. dać mi coś do przetłumaczenia albo robienia bez nadzoru? Ja praktyki wyobrażam sobie tak, że mają np. coś do przetłumaczenia i tłumaczą to przy mnie (w sensie, że tłumacząc ten tekst, pokazują mi na co zwracać uwagę itd) Ciekawi mnie też, czy w większości wypowiedzi waszych okaże się, że na praktykach czegoś się nauczyliście czy jednak byliście "od kawki i herbatki"...

oj dziewczyno, my jestesmy darmowa sila robocza na praktykach :)

Bardzo różnie z tym bywa. Część pracodawców wyznaje zasadę "gdzie Bóg nie może tam praktykanta pośle", ale nie wszyscy. Im bardziej prestiżowa, znana, renomowana firma tym możesz się zwykle więcej nauczyć.

U nas dopiero na magisterce mozna bylo sie specjalizowac w tlumaczeniach. Na licencjacie mielismy praktyki w szkole. Ja sie duzo nauczylam bo chcialam byc nauczycielka, chociaz sadze, ze dalo sie tez te praktyki 'odbebnic' wynoszac z nich niewiele.

Jezeli masz byc tlumaczem to naturalnym miejscem na praktyki byloby biuro tlumaczen/tlumacz przysiegly.

Ja robilam praktyki w firmie ktora tworzy strony internetowe, pisalam jakies szybkie maile, tlumaczylam czesciowo witryny, takie pierdolki, wiecej napierdzialam w krzeslo niz cos z tego wynioslam,  teraz z perspektywy czasu wolalabym sie zatrudnic w jakies konkretniejszej firmie by miec wieecej  kontaktu z roznymi ludzmi i jezykiem.

Ja jedne praktyki miałam u tłumacza przysięgłego, a wcześniej w biurze turystycznym. U tłumacza, dla picu tłumaczyłam stary kodycyl i umowę adopcyjną, w biurze kawałek folderu o wycieczce do Chorwacji. Znaleźć miejsce praktyk to była kompletna masakra. 
Nie wiem, jak w Twoim przypadku, ale my byłyśmy z koleżankami wielkim problemem dla naszych "opiekunów". Niczego się nie nauczyłam... całość odrobienia tekstu na praktyki w przypadku tekstów prawniczych zajęła mi ze 3 godziny w domu, a folder tłumaczyłam pół dnia... 

Też jestem po translatoryce. 

SzaraDama napisał(a):

Ja praktyki wyobrażam sobie tak, że mają np. coś do przetłumaczenia i tłumaczą to przy mnie (w sensie, że tłumacząc ten tekst, pokazują mi na co zwracać uwagę itd) Ciekawi mnie też, czy w większości wypowiedzi waszych okaże się, że na praktykach czegoś się nauczyliście czy jednak byliście "od kawki i herbatki"...


Marzenie ściętej głowy ;) ;) 

Jak będziesz miała trochę szczęścia, to może rzucą Ci jakimś tekstem, żebyś miała dla siebie, ale raczej nikt Cię nie będzie niczego uczył... najszczęśliwsza grupa z mojego roku trafiła do biura tłumaczeń, to dali im okropnie trudny tekst do przetłumaczenia, 60 stron chyba... oni jako jedyni "coś" musieli zrobić, ale nikt im w niczym nie pomógł, jedynie rzucili tym tekstem i wystawili oceny na koniec (dodam, że wysokie to one nie były) ;) 

Też kiedyś łudziłam się, że ktoś mi coś na praktykach wytłumaczy. Niestety, trzeba radzić sobie samemu. Od ciebie zależy, czy coś z tego wyniesiesz. Praktyki na filologii angielskiej możesz robić właściwie w każdej firmie, która ma kontakty z zagranicą. Musisz tylko pamiętać, że im bardziej specjalistyczna firma, tym prawdopodobnie mniej dostaniesz do tłumaczenia, bo trudno oczekiwać, żebyś znała specjalistyczne słownictwo, a firmy nie mają czasu poprawiać błędów praktykantów. 

Ja robiłam praktyki na stanowisku obsługi klienta zagranicznego i miałam po prostu obsługiwać korespondencję, jakieś zlecenia, czasem krótki tekst na stronę do przetłumaczenia, ale nikt za rączkę mnie nie prowadził. 

W każdym razie, powodzenia :)

Asiupek napisał(a):

U nas dopiero na magisterce mozna bylo sie specjalizowac w tlumaczeniach. Na licencjacie mielismy praktyki w szkole. Ja sie duzo nauczylam bo chcialam byc nauczycielka, chociaz sadze, ze dalo sie tez te praktyki 'odbebnic' wynoszac z nich niewiele.Jezeli masz byc tlumaczem to naturalnym miejscem na praktyki byloby biuro tlumaczen/tlumacz przysiegly.

Tyle to wiem, tylko że znalazłam dwie takie firmy i boję się, że mnie nie przyjmą. Może jakieś biuro podróży?

Nie licz, że się wiele na praktykach nauczysz. Z mojego doświadczenia, to mogła być każda praca. Ja się zatrudniłam w call center, ale rozmawiałam po francusku i angielsku, co się przełożyło na całkiem fajną pensję jak na studenta, więc nie żałuję. Na uczelni raczej nie będą zwracać uwagi gdzie dokładnie byłaś, ważne tylko, żeby dni i godziny się zgadzały. W biurze tłumaczeń, z tego co mi się wydaje, może być o tyle ciężko, że nie wszyscy tłumacze są zatrudnieni na etat, raczej biuro wysyła zlecenia do różnych tłumaczy, znalezionych w Internecie, a jeśli ciebie mieliby przyjąć abyś wyrobiła określoną liczbę godzin, to nie łudź się, że będziesz tłumaczyć, na bank będziesz robić kawę, segregować dokumenty i inne tego typu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.