Temat: Bardzo uciążliwi sąsiedzi

Wynajmuję fajne mieszkanie. Niestety muszę się z niego wynieść ze względu na sąsiadów u góry, którzy nie dają nam tu normalnie funkcjonować. I co prawda, za tydzień się już wyprowadzam, ale zostaje tu jeszcze moja przyjaciółka na kolejny miesiąc. 

Jest to młode małżeństwo z 4 dzieci. Nie mają problemu z alkoholem. Ona nie pracuje, on tak. Ona siedzi w domu, "zajmuje" się tymi dziećmi, co i tak kończy się tym, że ciągle słychać wrzaski, przekleństwa i płacze. Pomimo, że niespecjalnie widziałyśmy te dzieci, znamy całą czwórkę z imienia, wiemy które co robi źle i dlaczego ma "wypi***** stąd". Głównym problemem jednak jest to, że ciągle się tłuką... Często mam wrażenie, że robią to nawet specjalnie. 6:30 - 7:20 i nagle słychać, jak drewniane łóżeczko obija się o ścianę, pozostała trójka biega jakby miała ADHD, ich matka się wydziera, najmłodsze płacze, nagle ktoś zaczyna szurać po deskach z podłogi, które są krzywe... Najgorsze są nagłe ŁUP, które zrywają do pionu człowieka. A u nas to słychać tak, że się wytrzymać nie da. Nie działało pójście do nich z właścicielką mieszkania i uprzejma prośba, by rano. Tylko rano! Zachowywali się odrobinę ciszej ze względu na to, że jak oni kładą dzieci spać (jest to zazwyczaj około 21), to my już siedzimy spokojnie. Wytłumaczyłyśmy im, że prowadzimy inne tryby życia i naprawdę czasami chcemy trochę pospać. Następnego ranka było jeszcze gorzej. 

Próbowałyśmy stukać do nich. Przez chwilę to nawet działało i już myślałyśmy, że jakoś wytrzymamy do wyprowadzki. Ta... Marzenia. 

Właścicielka jest przerażona, że "uciekamy" właśnie przez to. Miała pytać w spółdzielni, straży miejskiej, gdziekolwiek, czy można coś z tym zrobić, ale nie wiem jak jej dowiadywanie się czegokolwiek skończyło, bo już nie oddzwoniła. 

Mamy teraz zaliczenia na studiach i jest ciężko, a sąsiedzi w niczym nam sprawy nie ułatwiają. Jesteśmy wykończone, znerwicowane i jak robi się na chwilę cicho, to odczuwamy niepokój, że zaraz coś rypnie. Z nerwów już siedzę i płaczę, nie wysypiam się, denerwuję jeszcze bardziej, po prostu nie wyrabiam. 

Jest jakiś sposób na nich? Można coś z tym zrobić czy będą bezkarnie uprzykrzać życie mieszkańcom bloku? (nie tylko my na nich narzekamy. Sąsiedzi z góry i boku też) 

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

... Text mialam taking sasiadow ale dzieki bogu krotko... Kobieta z trojgiem dzieci, zima I nieustanny lomot i wrzaski ... Poszlam pogadac a tam jeden z dzieciakow uprawia pilke nozna w pokoju - "bo na sniegu to on trenowac nie moze" a pozostala dwojka - uwaga- wlazila na segment I z glosnym krzykiem z segmentu uskuteczniala skoki na  wersalke ... Lomot nieziemski... Ale wed lug mamusi dzieciaczki sie bawia w malysza     ... Sciany umazane kredkami ...

To tak jak u mnie! :))))))))))))))

Wilena napisał(a):

Laura2015 napisał(a):

abstrachując od krzyków śmieszą mnie te idealne panie, które nigdy nie przeklinają. Nigdy im nerwy nie puszczają i chcą wieszać matkę za wypierdalaj :D 
Ale czym innym jest wypierdalaj powiedziane do najgorszego wroga, jakiegoś natręta w klubie i tak dalej, a czym innym jest wypierdalaj powiedziane do członka własnej rodziny. Nerwy mi niekiedy puszczają, ale nawet wtedy nigdy się tak nie odezwałam do mamy, taty, brata  i generalnie do nikogo kogo szanuję. Tak samo nie wyobrażam sobie odezwać się tak do własnego dziecka, tym bardziej że dziecko przecież wzorce bierze z rodziców. Jeżeli dla kogoś mówienie wypierdalaj do dziecka jest normą to cóż, pozostaje tylko dziecku współczuć, bo wbrew pobożnym życzeniom i licznym wymówkom to po prostu zachowanie patologiczne. 

Taaa, bo sa rozne ...wypier...aj. Sa gorsze, lepsze i lepszejsze. Jak wypowie je Wilena, to jest to kulturalne wyperda;....aj i jest wszystko w porzadku. Zas jak juz je wypowie kto inny, to policje trzeba wzywac i odbierac dzieci! 

Ja juz .....rzy..g .am tym Twoim relatywizmem! 

RybkaArchitektka napisał(a):

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

... Text mialam taking sasiadow ale dzieki bogu krotko... Kobieta z trojgiem dzieci, zima I nieustanny lomot i wrzaski ... Poszlam pogadac a tam jeden z dzieciakow uprawia pilke nozna w pokoju - "bo na sniegu to on trenowac nie moze" a pozostala dwojka - uwaga- wlazila na segment I z glosnym krzykiem z segmentu uskuteczniala skoki na  wersalke ... Lomot nieziemski... Ale wed lug mamusi dzieciaczki sie bawia w malysza     ... Sciany umazane kredkami ...
To tak jak u mnie! :))))))))))))))

Ty tak serio?
Naprawdę jak się nie umie szanować innych ludzi (a takie zachowania są brakiem szacunku do sąsiadów) to się wyprowadza do domku, żeby ludziom nie wadzić. I wtedy masz te swoje "wolnoć Tomku w swoim domku". Na boga nie w mieszkaniu… 

Pamiętam, że ja jako dziecko czasem miałam takie pomysły ale rodzice mi grzecznie wytłumaczyli, że nie wolno i już. No ale do tego potrzebni są inteligentni rodzice. Swoją drogą na śniegu może trenować nie może ale od czego są hale i zajęcia dla dzieci?
Ja miałam zajęte dni, w domu to raczej bawiłam się grzecznie i to niezależnie od tego czy ktoś przyszedł czy tylko z siostrą. Szalało się na podwórku, w parku, na zajęciach sportowych czy na basenie.


Rybka naprawdę nie widzisz różnicy między wypier*** powiedzianym do kogoś bliskiego, kogo kochamy (i kogo wychowujemy - co akurat Tobie jest obce patrząc po Twoich postach) a do kogoś obcego kto się nam naprzykrza?


Wychodzę z tego wątku i będę odprawiać jakieś voodoo żeby nigdy nie spotkać takich ludzi jak rybka w prawdziwym życiu a już na pewno nie w okolicy mojego domu. 

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Laura2015 napisał(a):

abstrachując od krzyków śmieszą mnie te idealne panie, które nigdy nie przeklinają. Nigdy im nerwy nie puszczają i chcą wieszać matkę za wypierdalaj :D 
Ale czym innym jest wypierdalaj powiedziane do najgorszego wroga, jakiegoś natręta w klubie i tak dalej, a czym innym jest wypierdalaj powiedziane do członka własnej rodziny. Nerwy mi niekiedy puszczają, ale nawet wtedy nigdy się tak nie odezwałam do mamy, taty, brata  i generalnie do nikogo kogo szanuję. Tak samo nie wyobrażam sobie odezwać się tak do własnego dziecka, tym bardziej że dziecko przecież wzorce bierze z rodziców. Jeżeli dla kogoś mówienie wypierdalaj do dziecka jest normą to cóż, pozostaje tylko dziecku współczuć, bo wbrew pobożnym życzeniom i licznym wymówkom to po prostu zachowanie patologiczne. 
Taaa, bo sa rozne ...wypier...aj. Sa gorsze, lepsze i lepszejsze. Jak wypowie je Wilena, to jest to kulturalne wyperda;....aj i jest wszystko w porzadku. Zas jak juz je wypowie kto inny, to policje trzeba wzywac i odbierac dzieci! Ja juz .....rzy..g .am tym Twoim relatywizmem! 

O_O Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Przecież nie napisałam, że powiedzenie do kogoś "wypierdalaj" jest kulturalne. Zwrócenie się tak do kogokolwiek zawsze będzie niekulturalne i zawsze będzie brakiem szacunku. I dopiero na tym etapie, po stwierdzeniu tego, można relatywizować. Dla mnie czym innym jest brak szacunku do własnej rodziny (w końcu miłość się na tym szacunku opiera), a czym innym jest brak szacunku do - jak już wcześniej podawałam jako przykład - jakiegoś natrętnego typa, który zaczepia ludzi w klubie. Brak miłości (brak szacunku) w rodzinie jest patologią, natomiast brak szacunku do obcego, natrętnego typa już nie. Zresztą po co się tak unosisz? Rozumiem, że masz problemy i się boisz o własną rodzinę, w końcu doprowadziłaś własne dziecko do tego, że potrzebne są wizyty u psychologa rozwojowego, ale mimo wszystko - może jednak odrobina dystansu? Wątek nie jest o Tobie i tym jak spędzasz niedzielne popołudnie (rzygając). 

niefajka napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

... Text mialam taking sasiadow ale dzieki bogu krotko... Kobieta z trojgiem dzieci, zima I nieustanny lomot i wrzaski ... Poszlam pogadac a tam jeden z dzieciakow uprawia pilke nozna w pokoju - "bo na sniegu to on trenowac nie moze" a pozostala dwojka - uwaga- wlazila na segment I z glosnym krzykiem z segmentu uskuteczniala skoki na  wersalke ... Lomot nieziemski... Ale wed lug mamusi dzieciaczki sie bawia w malysza     ... Sciany umazane kredkami ...
To tak jak u mnie! :))))))))))))))
Ty tak serio?Naprawdę jak się nie umie szanować innych ludzi (a takie zachowania są brakiem szacunku do sąsiadów) to się wyprowadza do domku, żeby ludziom nie wadzić. I wtedy masz te swoje "wolnoć Tomku w swoim domku". Na boga nie w mieszkaniu? Pamiętam, że ja jako dziecko czasem miałam takie pomysły ale rodzice mi grzecznie wytłumaczyli, że nie wolno i już. No ale do tego potrzebni są inteligentni rodzice. Swoją drogą na śniegu może trenować nie może ale od czego są hale i zajęcia dla dzieci?Ja miałam zajęte dni, w domu to raczej bawiłam się grzecznie i to niezależnie od tego czy ktoś przyszedł czy tylko z siostrą. Szalało się na podwórku, w parku, na zajęciach sportowych czy na basenie.Rybka naprawdę nie widzisz różnicy między wypier*** powiedzianym do kogoś bliskiego, kogo kochamy (i kogo wychowujemy - co akurat Tobie jest obce patrząc po Twoich postach) a do kogoś obcego kto się nam naprzykrza?Wychodzę z tego wątku i będę odprawiać jakieś voodoo żeby nigdy nie spotkać takich ludzi jak rybka w prawdziwym życiu a już na pewno nie w okolicy mojego domu. 

WIesz, nie wierze troche, ze w domu bylas zawsze grzeczna. Mysle, ze o takie sprawy trzebaby zapytac kogos z zawnatrz, a najlepiej wlasnych sasiadow! :) 

Co do wy...pie...da....laj sie juz wypowiedzialaj. 

Odprawiasz vooo, dooo? A na poczatku postu Boga wzywasz? Na szczescie sie nie spotkamy! :) Tak mysle! 

RybkaArchitektka napisał(a):

niefajka napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

... Text mialam taking sasiadow ale dzieki bogu krotko... Kobieta z trojgiem dzieci, zima I nieustanny lomot i wrzaski ... Poszlam pogadac a tam jeden z dzieciakow uprawia pilke nozna w pokoju - "bo na sniegu to on trenowac nie moze" a pozostala dwojka - uwaga- wlazila na segment I z glosnym krzykiem z segmentu uskuteczniala skoki na  wersalke ... Lomot nieziemski... Ale wed lug mamusi dzieciaczki sie bawia w malysza     ... Sciany umazane kredkami ...
To tak jak u mnie! :))))))))))))))
Ty tak serio?Naprawdę jak się nie umie szanować innych ludzi (a takie zachowania są brakiem szacunku do sąsiadów) to się wyprowadza do domku, żeby ludziom nie wadzić. I wtedy masz te swoje "wolnoć Tomku w swoim domku". Na boga nie w mieszkaniu? Pamiętam, że ja jako dziecko czasem miałam takie pomysły ale rodzice mi grzecznie wytłumaczyli, że nie wolno i już. No ale do tego potrzebni są inteligentni rodzice. Swoją drogą na śniegu może trenować nie może ale od czego są hale i zajęcia dla dzieci?Ja miałam zajęte dni, w domu to raczej bawiłam się grzecznie i to niezależnie od tego czy ktoś przyszedł czy tylko z siostrą. Szalało się na podwórku, w parku, na zajęciach sportowych czy na basenie.Rybka naprawdę nie widzisz różnicy między wypier*** powiedzianym do kogoś bliskiego, kogo kochamy (i kogo wychowujemy - co akurat Tobie jest obce patrząc po Twoich postach) a do kogoś obcego kto się nam naprzykrza?Wychodzę z tego wątku i będę odprawiać jakieś voodoo żeby nigdy nie spotkać takich ludzi jak rybka w prawdziwym życiu a już na pewno nie w okolicy mojego domu. 
WIesz, nie wierze troche, ze w domu bylas zawsze grzeczna. Mysle, ze o takie sprawy trzebaby zapytac kogos z zawnatrz, a najlepiej wlasnych sasiadow! :) Co do wy...pie...da....laj sie juz wypowiedzialaj. Odprawiasz vooo, dooo? A na poczatku postu Boga wzywasz? Na szczescie sie nie spotkamy! :) Tak mysle! 

boga wzywam z małej litery, jakiegokolwiek - w żadnego nie wierzę. Także luz mogę tańczyć nago przywołując deszcz, odprawiać voodoo a nawet wzywać Zeusa. 
Znam moich sąsiadów bardzo dobrze :) zawsze jak przyjeżdżam do tamtego mieszkania ich odwiedzam i rozmawiam. Byłam lubianym dzieckiem. Raczej wspominają, że byłam nieśmiała i jako kilkulatka odpowiadałam dzień dobry patrząc w swoje buty.
Także tak, byłam grzeczna także w ich opinii. Miałam głupie pomysły ale rodzice mi tłumaczyli dlaczego pewnych rzeczy się nie robi (bo od tego rodzice, Ci mądrzy, są). Więc jeżeli coś takiego się zdarzało to rzadko.

Zdarzały się co najwyżej występy śpiewania ale to też raz na tydzień(?) i po południu a nie od rana do nocy.



A teraz już serio stąd idę bo szkoda mi życia. Nawet mimo, że leżę chora to szkoda mi czasu. 

Peace.

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Laura2015 napisał(a):

abstrachując od krzyków śmieszą mnie te idealne panie, które nigdy nie przeklinają. Nigdy im nerwy nie puszczają i chcą wieszać matkę za wypierdalaj :D 
Ale czym innym jest wypierdalaj powiedziane do najgorszego wroga, jakiegoś natręta w klubie i tak dalej, a czym innym jest wypierdalaj powiedziane do członka własnej rodziny. Nerwy mi niekiedy puszczają, ale nawet wtedy nigdy się tak nie odezwałam do mamy, taty, brata  i generalnie do nikogo kogo szanuję. Tak samo nie wyobrażam sobie odezwać się tak do własnego dziecka, tym bardziej że dziecko przecież wzorce bierze z rodziców. Jeżeli dla kogoś mówienie wypierdalaj do dziecka jest normą to cóż, pozostaje tylko dziecku współczuć, bo wbrew pobożnym życzeniom i licznym wymówkom to po prostu zachowanie patologiczne. 
Taaa, bo sa rozne ...wypier...aj. Sa gorsze, lepsze i lepszejsze. Jak wypowie je Wilena, to jest to kulturalne wyperda;....aj i jest wszystko w porzadku. Zas jak juz je wypowie kto inny, to policje trzeba wzywac i odbierac dzieci! Ja juz .....rzy..g .am tym Twoim relatywizmem! 
O_O Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Przecież nie napisałam, że powiedzenie do kogoś "wypierdalaj" jest kulturalne. Zwrócenie się tak do kogokolwiek zawsze będzie niekulturalne i zawsze będzie brakiem szacunku. I dopiero na tym etapie, po stwierdzeniu tego, można relatywizować. Dla mnie czym innym jest brak szacunku do własnej rodziny (w końcu miłość się na tym szacunku opiera), a czym innym jest brak szacunku do - jak już wcześniej podawałam jako przykład - jakiegoś natrętnego typa, który zaczepia ludzi w klubie. Brak miłości (brak szacunku) w rodzinie jest patologią, natomiast brak szacunku do obcego, natrętnego typa już nie. Zresztą po co się tak unosisz? Rozumiem, że masz problemy i się boisz o własną rodzinę, w końcu doprowadziłaś własne dziecko do tego, że potrzebne są wizyty u psychologa rozwojowego, ale mimo wszystko - może jednak odrobina dystansu? Wątek nie jest o Tobie i tym jak spędzasz niedzielne popołudnie (rzygając). 

:)))))))))))))))))))))))))))))))))) Sama zajmowalam sie dosyc dlugo psychologia rozwojowa /na uniwerystecie, a psychologii rozwojowej mialam 5 lat zajec/ i wszelka tego typu pomoc - od kogos kto ma bogate doswiadczenie we wspieraniu rozwoju dzieci, stymulowaniu ich do dzialania i pomocy im w srodowisku multi kulturowym, jezykowych i obyczajowym - czerpie garsciami i bede korzystac jak najwiecej z takiej wlasnie pomocy, rad i nauki! Nic nie musze-CHCE!!! :) A nawet uwielbiam wymieniac sie takimi doswiadczeniami.. 

O wlasne rodzine sie nie boje, mam ja :) Boje sie glupich ludzi, tych ktorzy mogliby decydowac w jakis aspektach mojego zycia! Na szczescie sama z mezem decyduje o wlasnej rodzinie :) Zle pewnie przeczytalas i zrozumialas /bez znajomosci  tutejszego kontekstu obyczajowego, ech/. 

Co do Twojej kultury to sie wypowiedzialam. Nie rozumiem tylko dlaczego w klubie, zeby pozbyc sie natretnego goscia, Ty posilkujesz sie slownictwem /spie...r ...da...laj.../. Zas mozna wyrazic sie na kilkadziesiat innych, skutecznych sposobow. Chociazby powiedziec: Nie dziekuje! Nie chce z Toba rozmawiac. Albo sorry, czekam na chlopaka! Czy /nie jestem zainteresowana/. Skutkuja /wyprobowalam :) / 

niefajka napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

niefajka napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

kachagrubacha.wroclaw napisał(a):

... Text mialam taking sasiadow ale dzieki bogu krotko... Kobieta z trojgiem dzieci, zima I nieustanny lomot i wrzaski ... Poszlam pogadac a tam jeden z dzieciakow uprawia pilke nozna w pokoju - "bo na sniegu to on trenowac nie moze" a pozostala dwojka - uwaga- wlazila na segment I z glosnym krzykiem z segmentu uskuteczniala skoki na  wersalke ... Lomot nieziemski... Ale wed lug mamusi dzieciaczki sie bawia w malysza     ... Sciany umazane kredkami ...
To tak jak u mnie! :))))))))))))))
Ty tak serio?Naprawdę jak się nie umie szanować innych ludzi (a takie zachowania są brakiem szacunku do sąsiadów) to się wyprowadza do domku, żeby ludziom nie wadzić. I wtedy masz te swoje "wolnoć Tomku w swoim domku". Na boga nie w mieszkaniu? Pamiętam, że ja jako dziecko czasem miałam takie pomysły ale rodzice mi grzecznie wytłumaczyli, że nie wolno i już. No ale do tego potrzebni są inteligentni rodzice. Swoją drogą na śniegu może trenować nie może ale od czego są hale i zajęcia dla dzieci?Ja miałam zajęte dni, w domu to raczej bawiłam się grzecznie i to niezależnie od tego czy ktoś przyszedł czy tylko z siostrą. Szalało się na podwórku, w parku, na zajęciach sportowych czy na basenie.Rybka naprawdę nie widzisz różnicy między wypier*** powiedzianym do kogoś bliskiego, kogo kochamy (i kogo wychowujemy - co akurat Tobie jest obce patrząc po Twoich postach) a do kogoś obcego kto się nam naprzykrza?Wychodzę z tego wątku i będę odprawiać jakieś voodoo żeby nigdy nie spotkać takich ludzi jak rybka w prawdziwym życiu a już na pewno nie w okolicy mojego domu. 
WIesz, nie wierze troche, ze w domu bylas zawsze grzeczna. Mysle, ze o takie sprawy trzebaby zapytac kogos z zawnatrz, a najlepiej wlasnych sasiadow! :) Co do wy...pie...da....laj sie juz wypowiedzialaj. Odprawiasz vooo, dooo? A na poczatku postu Boga wzywasz? Na szczescie sie nie spotkamy! :) Tak mysle! 
boga wzywam z małej litery, jakiegokolwiek - w żadnego nie wierzę. Także luz mogę tańczyć nago przywołując deszcz, odprawiać voodoo a nawet wzywać Zeusa. Znam moich sąsiadów bardzo dobrze :) zawsze jak przyjeżdżam do tamtego mieszkania ich odwiedzam i rozmawiam. Byłam lubianym dzieckiem. Raczej wspominają, że byłam nieśmiała i jako kilkulatka odpowiadałam dzień dobry patrząc w swoje buty.Także tak, byłam grzeczna także w ich opinii. Miałam głupie pomysły ale rodzice mi tłumaczyli dlaczego pewnych rzeczy się nie robi (bo od tego rodzice, Ci mądrzy, są). Więc jeżeli coś takiego się zdarzało to rzadko.Zdarzały się co najwyżej występy śpiewania ale to też raz na tydzień(?) i po południu a nie od rana do nocy.A teraz już serio stąd idę bo szkoda mi życia. Nawet mimo, że leżę chora to szkoda mi czasu. Peace.

Totalny odlot!!!!! :)))))) 

Zeus, voo doo...i taniec nago! 

OK. Peace! :) 

P.S. I zdrowka! 

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

Wilena napisał(a):

Laura2015 napisał(a):

abstrachując od krzyków śmieszą mnie te idealne panie, które nigdy nie przeklinają. Nigdy im nerwy nie puszczają i chcą wieszać matkę za wypierdalaj :D 
Ale czym innym jest wypierdalaj powiedziane do najgorszego wroga, jakiegoś natręta w klubie i tak dalej, a czym innym jest wypierdalaj powiedziane do członka własnej rodziny. Nerwy mi niekiedy puszczają, ale nawet wtedy nigdy się tak nie odezwałam do mamy, taty, brata  i generalnie do nikogo kogo szanuję. Tak samo nie wyobrażam sobie odezwać się tak do własnego dziecka, tym bardziej że dziecko przecież wzorce bierze z rodziców. Jeżeli dla kogoś mówienie wypierdalaj do dziecka jest normą to cóż, pozostaje tylko dziecku współczuć, bo wbrew pobożnym życzeniom i licznym wymówkom to po prostu zachowanie patologiczne. 
Taaa, bo sa rozne ...wypier...aj. Sa gorsze, lepsze i lepszejsze. Jak wypowie je Wilena, to jest to kulturalne wyperda;....aj i jest wszystko w porzadku. Zas jak juz je wypowie kto inny, to policje trzeba wzywac i odbierac dzieci! Ja juz .....rzy..g .am tym Twoim relatywizmem! 
O_O Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Przecież nie napisałam, że powiedzenie do kogoś "wypierdalaj" jest kulturalne. Zwrócenie się tak do kogokolwiek zawsze będzie niekulturalne i zawsze będzie brakiem szacunku. I dopiero na tym etapie, po stwierdzeniu tego, można relatywizować. Dla mnie czym innym jest brak szacunku do własnej rodziny (w końcu miłość się na tym szacunku opiera), a czym innym jest brak szacunku do - jak już wcześniej podawałam jako przykład - jakiegoś natrętnego typa, który zaczepia ludzi w klubie. Brak miłości (brak szacunku) w rodzinie jest patologią, natomiast brak szacunku do obcego, natrętnego typa już nie. Zresztą po co się tak unosisz? Rozumiem, że masz problemy i się boisz o własną rodzinę, w końcu doprowadziłaś własne dziecko do tego, że potrzebne są wizyty u psychologa rozwojowego, ale mimo wszystko - może jednak odrobina dystansu? Wątek nie jest o Tobie i tym jak spędzasz niedzielne popołudnie (rzygając). 
:)))))))))))))))))))))))))))))))))) Sama zajmowalam sie dosyc dlugo psychologia rozwojowa /na uniwerystecie, a psychologii rozwojowej mialam 5 lat zajec/ i wszelka tego typu pomoc - od kogos kto ma bogate doswiadczenie we wspieraniu rozwoju dzieci, stymulowaniu ich do dzialania i pomocy im w srodowisku multi kulturowym, jezykowych i obyczajowym - czerpie garsciami i bede korzystac jak najwiecej z takiej wlasnie pomocy, rad i nauki! Nic nie musze-CHCE!!! :) A nawet uwielbiam wymieniac sie takimi doswiadczeniami.. O wlasne rodzine sie nie boje, mam ja :) Boje sie glupich ludzi, tych ktorzy mogliby decydowac w jakis aspektach mojego zycia! Na szczescie sama z mezem decyduje o wlasnej rodzinie :) Zle pewnie przeczytalas i zrozumialas /bez znajomosci  tutejszego kontekstu obyczajowego, ech/. Co do Twojej kultury to sie wypowiedzialam. Nie rozumiem tylko dlaczego w klubie, zeby pozbyc sie natretnego goscia, Ty posilkujesz sie slownictwem /spie...r ...da...laj.../. Zas mozna wyrazic sie na kilkadziesiat innych, skutecznych sposobow. Chociazby powiedziec: Nie dziekuje! Nie chce z Toba rozmawiac. Albo sorry, czekam na chlopaka! Czy /nie jestem zainteresowana/. Skutkuja /wyprobowalam :) / 

Tak, tak, oczywiście nie wątpię. Wierzę w każde słowo, przecież nigdy nie zdarzyło Ci się tutaj wypisywać bajek i herezji. To zupełnie nie Twój styl! Nie obraź się, ale chyba każdy kto już jakiś czas jest na forum wie, że jesteś po prostu kłamczuchą i mitomanką. Piszesz elaboraty o cudownej Francji, cudownej rodzinie i swoich rozlicznych zdolnościach i studiach (od architektury po psychologię), a tak naprawdę to nie dogadujesz się tam z nikim, z mężem musisz chodzić na terapię, z córką do psychologa rozwojowego i od czterech lat jesteś bezrobotna. 

Poza tym czytanie ze zrozumieniem. Napisałam, że ja się tak zwracam do kogoś? Nie, pisałam jedynie że o ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś tak zrobi (bo np. powiedział grzecznie, że nie jest zainteresowany rozmową z kimś, a ktoś setny raz naciska i np. robi to w sposób agresywny), to nie jestem w stanie zrozumieć powiedzenia "wypierdalaj" do własnego dziecka. Ty oczywiście jak widać jesteś w stanie, cóż, już nic mnie nie zdziwi. W końcu czy można oczekiwać kultury osobistej od osoby, która przewija dziecko na stole w restauracji? - pytam retorycznie, więc nie musisz się silić na odpowiedź.

Ludzie, żeby dorosła kobieta pisała jak zbuntowana i niezbyt ogarnięta nastolatka (uff) Temat jest o tym, czy można coś zrobić z uciążliwymi sąsiadami. To, że "sprawcą" jest również dziecko, nijak nie zmienia faktu uciążliwości. Także Rybce proponuję zaniechanie katowania ludzi swoimi "nietypowymi" metodami wychowawczymi, a Wilena prawdopodobnie mogłaby pomóc wymyślić, jakie konkretnie kroki najlepiej podjąć. Co Wy na to, z korzyścią dla autorki tematu?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.