Temat: Zycie za 1000 zł = wegetacja czy super luksus?

Zainspirowałam się pytaniem o życie na studiach i jedną z odpowiedzi dotyczącą tego, że nie rozumie, jak można pisać, że 1200 zł to mało- że ona utrzymuje za to 4 osobową rodzinę.

Ja rozumiem, że jak trzeba to może i się da. Ale w takich wypowiedziach często czuć takie podejście, jakby osoby, które uważają, że to bardzo trudne lub wręcz niemożliwe miały nie wiadomo jakie oczekiwania od życia i takie podejście bardzo mnie denerwuje. Rozumiem, że zdarzają się przypadki, w których rodziny żyją za tyle, ale czy to powód, żeby pisać, że są to wystarczające kwoty? Czy takie osoby nie rozumieją, że ktoś jako możliwość przeżycia, czy utrzymania rodziny nie widzi ciasnej kawalerki, minimum produktów spożywczych i żadnych perspektyw dla siebie ani możliwości zapewnienia dzieciom czegokolwiek? Czy to, że w naszym kraju są przypadki życia rodzin za takie kwoty srawia, że można to traktować jako normę i pisać, że da się żyć? Może i da się żyć- raczej wegetować i przeżyć, ale na pewno nie da się żyć NORMALNIE.

EDIT: często to samo pojawia się w tematach o zarobkach. Jak ktoś napisze, że zarabia albo chciałby zarabiać 4,5,6 (przykłądowe kwoty) tys. złotych to też pojawiają się hejty, że wygórowane oczekiwania, że to nie wiadomo, jakie pieniądze, czy że w ogóle tym osobom się w głowach poprzewracało.

Chodzi o dzisiejszy wątek, w którym pytanie było o życie na studiach samodzielne włącznie z rachunkami. Dziewczyna zaczyna życie i jest zależna tylko od siebie (nie temat, czy 1000 zł starczy na jedzenie i alkohol).

A co Wy o tym myślicie? Denerwują Was czasem takie wypowiedzi? I nie pytam, czy uważacie, że 1000 czy 1200 zł to wystarczająca kwota dla jednej osoby, tylko co sądzicie o wypowiedziach krytykująych ludzi, którzy widzą małą wartość tej kwoty.

sylwiafit91 napisał(a):

Ja się zastanawiam skąd taką osobę stać na komputer i internet :D ?A takie wypowiedzi mnie bawią, nie świadczy to najlepiej o piszącym.

Dla mnie też nie świadczą najlepiej. Bo w końcu, czy naprawdę warto dążyć do minimum, czy uważać, że "ja mam dobrze, bo ktoś ma gorzej"?

Dla mnie to bardziej świadczy o patologii. 1200 to pensja jednej osoby (ok), ale 4 osobowa rodzina rozumiem mama, tata + 2 dzieci.To wobec tego co robi tatuś? Siedzi na kanapie i żłopie piwsko? Chyba, że to sytuacja tymczasowa np. 2 miesiące, ale nie dłużej. Rodzice powinni być odpowiedzialni. 
Takie zachowanie kojarzy mi się z moją koleżanką, która marudziła, że za 1000zł musi utrzymać siebie i dwójkę dzieci, niby nic, ale dziewczyna w wieku lat 18  i każde dziecko innego tatusia.

1200 zł to dobra kwota jak sie jest bezdomnym śpi sie po noclegowniach nie dba zbytnio o higienę  i nie płaci sie  rachunków ...

a jeżeli mieszka siew domu i ma się go opłacić zwłaszcza z okresie grzewczym to nie ma szans no i katastrofa sie zaczynaj jjak trzeba iść  prywatnie zacząć leczyć zęby :(

edit 

chyba_pesymistka taa a ja ostatnio wywaliłam jednego miesiaca 500 zł na leczenie jedynki plus do tego zabieg chirurgiczny, a to nie koniec 

Pasek wagi

ja uważam, że w takim okresie życia jak studia to 1200 zł wystarcza spokojnie. Wiadomo, ze nie da się poszaleć na zakupach ale da się żyć. Jeśli jednak miałabym do końca życia za tyle żyć to byłoby słabo, a jak jeszcze dojdą do tego dzieci...

Pasek wagi

Ale zależy na co te 1000 czy 1200 zł. Na faktyczne utrzymanie 4 osobowej rodziny? Nierealne według mnie. 

Dla studentki bez opłat za rachunki i jedzenie (bo mieszka z rodzicami np.) - wystarczająco. Szału nie ma, ale biedy też klepała nie będzie. Ale z tego co rozumiem piszesz o takiej, która ma się samodzielnie utrzymać w całości... no to wtedy już kiepsko.

-

Co do samego tematu o pieniądzach: Według mnie wystarczającą kwotą (i to nei żeby wegetować) jest na ten moment 4000 czy 5000 na dwie osoby, wspólnie zyjące, wspólnie opłacające mieszkanie. Dla osoby, która zarabia 1200 i jeszcze ma dziecko a 'daje radę' pewnie mogę być śmieszna, dla osoby, która zarabia sama 10 tys też, tylko w druga stronę. Zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 

Ale owszem, uważam, że niektóre kwoty podawane na forum (w różnych wątkach) świadczą o tym, że w d*pach się ludziom przewraca, albo mają dużą wyobraźnię. Co innego wegetować za 1000 miesięcznie i uważać to za normalne, a co innego ten 1000 wydawać na przykład na kosmetyki. (Chociaż jak ktoś ma to niech wydaje, ale też niech nie plecie, że takie 8 czy 10 tys, czy więcej, to jedyna kwota za jaką jest się w stanie utrzymać).

Pasek wagi

No to jest wegetacja - 1000zl na 4 osobowa rodzine. Jak trzeba to sie da ale nie oszukujmy sie, ze jest to dobre zycie. 1000zl na samo żarcie dla jednej osoby - to juz spoko. 

Sama jeden rok miałam dosłownie 800zl (300zl akademik reszta na zycie) i było bardzo cieżko. 

Ale tez dzieki temu bardzo nauczyłam sie doceniać pieniadze. I tak, za prace zadam określonej stawki i mam "wygórowane oczekiwania". Ktore o dziwo sie spełniają. Bo jak marzyć to o zdobyciu wszechświata a nie o wyjezdzie do wioski za róg ;)

Im wiecej chcę, tym wiecej osiągam ;)

hutshi napisał(a):

1200 zł to dobra kwota jak sie jest bezdomnym śpi sie po noclegowniach nie dba zbytnio o higienę  i nie płaci sie  rachunków ...a jeżeli mieszka siew domu i ma się go opłacić zwłaszcza z okresie grzewczym to nie ma szans no i katastrofa sie zaczynaj jjak trzeba iść  prywatnie zacząć leczyć zęby 

tutaj to juz jest przegięcie. 

Na studiach mam dla siebie miesięcznie ok.500zł... (po odliczeniu mieszkania)...

czyli mając tylko tyle jestem jeb****nym brudasem... ale sądząc po moim pasku - do gara mam co włożyć:D:D:D:D:D:D:D

a u wierz mi, że się da za tyle wyżyć. nikt co miesiąc nie leczy zębów. 

PIENIĄDZE - to jest kwestia, w której zdania są niestety podzielone.

Ja np. rozumiem to, że ktoś ba! wiele osób ma więcej ode mnie na przeżycie, a zdarzają się osoby mające jeszcze mniej. Jak mus to mus. Osoby, którym w życiu nigdy nic nie brakowało nie zrozumieją czegoś takiego, jak zaciśnięcie pasa.

Nawet większość stypendiów socjalnych jest przyznawanych dopiero, jak dochód na członka rodziny nie przekracza 1000.

Oj kurde, taki płytki ten wątek i wypowiedzi w nim, że aż nie chce mi się nic więcej tu pisać

Pasek wagi
No już bez przesady :p komputer wystarcza na kilka lat, nie kupuje się co miesiąc nowego internet - wystarczy kupić kartę za 10zł w orange yes aktywować darmowe sms i minuty do orange oraz pakiet 6GB za 6 zł co jest ważne miesiąc, no nie wiem czy 10zł za rozmowy darmowe do Orange oraz internet i jeszcze zostaje ponad 3zł to aż taki majątek Natomiast jeśli chodzi o ogrzewanie mieszkania - ja mam piec na drewno i wystarczy poszukać okazji na tanie drewno np w OLX ostatnio kupiliśmy z bratem na pół tyle drewna za 450zł, że jeszcze mi zostało po zimie. Najlepiej oczywiście szukać takich okazji latem, bo kto teraz przy takich upałach myśli o ogrzewaniu Trzeba umieć sobie radzić a nie marudzić, niestety takie są realia zarobkowe i trzeba umieć sobie radzić :p Jak mało komuś 1000zł-1200zł to zawsze można iść sobie dorobić Tylko teraz pytanie - czy będzie się Tobie chciało pracować za 4-6zł za godz. Gdzie trzeba jeszcze zapłacić za dojazd do tej pracy i z tej pracy nielicząc czasu jaki na dojazd trzeba przeznaczyć

Kwestia sporna, zależna od miejsca zamieszkania.

Mam rodzinę porozrzucaną po całej Polsce - przez wioski, poprzez miasteczka i aglomeracje. Wiem, że na wiosce DA SIĘ żyć za 1000-2000zł - dajmy na to moja ciocia ma WŁASNE warzywa, owoce, mięso, nabiał, mleko - to wszystko zostaje "odhaczone" i nie muszą tego kupować. Woda i gaz - ok kosztują. Ubrania zazwyczaj dzieci sobie kupują jak zarobią na zbiorach owoców. Palą drzewem - z WŁASNEGO ogrodu, więc też odpada.

Dalej - kuzynka w Warszawie. Mąż zarabia blisko 10 tysięcy, ona też ma fajną pensje - mieszkanie na kredyt i 2x do roku wyjazd w ciepłe kraje. Dla nich OK.

Co innego ludzie na wschodzie - tam ludzie mają rzucone pod nos 2 tysiące i "radź sobie sam". Bardzo duże krętactwo i dorabianie - wiadomo, kto się utrzyma za 2 tysiące, gdzie wynajem kosztuje 1000-1500zł?

Co innego zachód - ludzie tam mają większe pensje, owszem - większe koszty życia, ale i większe MOŻLIWOŚCI.

Takie gdybanie zależy od punktu siedzenia, choć nie ukrywam, że DLA MNIE 1000zł to byłby ochłap, biorąc pod uwagę chęć wyprowadzki z domu rodzinnego, założenie rodziny i utrzymanie się...

Dla studentki jak najbardziej OK, ale nie w dalszym życiu.

idealnecialo napisał(a):

Kwestia sporna, zależna od miejsca zamieszkania.Mam rodzinę porozrzucaną po całej Polsce - przez wioski, poprzez miasteczka i aglomeracje. Wiem, że na wiosce DA SIĘ żyć za 1000-2000zł - dajmy na to moja ciocia ma WŁASNE warzywa, owoce, mięso, nabiał, mleko - to wszystko zostaje "odhaczone" i nie muszą tego kupować. Woda i gaz - ok kosztują. Ubrania zazwyczaj dzieci sobie kupują jak zarobią na zbiorach owoców. Palą drzewem - z WŁASNEGO ogrodu, więc też odpada.Dalej - kuzynka w Warszawie. Mąż zarabia blisko 10 tysięcy, ona też ma fajną pensje - mieszkanie na kredyt i 2x do roku wyjazd w ciepłe kraje. Dla nich OK.Co innego ludzie na wschodzie - tam ludzie mają rzucone pod nos 2 tysiące i "radź sobie sam". Bardzo duże krętactwo i dorabianie - wiadomo, kto się utrzyma za 2 tysiące, gdzie wynajem kosztuje 1000-1500zł?Co innego zachód - ludzie tam mają większe pensje, owszem - większe koszty życia, ale i większe MOŻLIWOŚCI.Takie gdybanie zależy od punktu siedzenia, choć nie ukrywam, że DLA MNIE 1000zł to byłby ochłap, biorąc pod uwagę chęć wyprowadzki z domu rodzinnego, założenie rodziny i utrzymanie się...Dla studentki jak najbardziej OK, ale nie w dalszym życiu.

Dokladnie tak jak piszesz. Tylko ja mam wrażenie, jak to osoby piszące, że można tak żyć nie rozumieją właśnie różnic. Doskonałym przykładem jest odpowiedź wyżej- ona wydaje na drewno do pieca 450 zł latem i ma na całą zimę, więc się da. A człowiek wynajmie mieszkanie w Gdańsku, Warszawie, Poznaniu- gdziekolwiek- i nie dość, że nie będzie miał pieca na drewno, to i wynajem czy ratę kredytu musi płacić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.