Temat: Zwierzęta w bloku

Mieszkam z chłopakiem, mamy 2 koty i psa. Mieszkamy w bloku, dosyć wysoko. To mój chłopak namawiał mnie, żebyśmy sprawili sobie zwierzęta, bo to było zawsze jego marzenie. Ja od początku byłam przeciwna, nie podobał mi się ten pomysł. Ale w końcu się zgodziłam, bo to jego mieszkanie. Teraz żałuję. Już nawet nie chodzi o to, że trzeba wychodzić z psem, bo to nawet przyjemność. Najgorsze jest to, że one strasznie paskudzą i niszczą. Dzisiaj poszłam się kąpać i pies za ten czas rozerwał worek z ziemią który był w reklamówce w przedpokoju i strasznie nabrudził w mieszkaniu. Ziemia rozniesiona wszędzie. Oczywiście to sprzątnęłam. Ale byłam strasznie zła na mojego chłopaka, bo rano przed pracą wyszedł z psiakiem dosłownie na 5 minut(patrzyłam na zegarek) i on po prostu domaga się ruchu, wybiegania się. Było wiele takich sytuacji. Razem z kotami wiele nam zniszczyły w mieszkaniu, w tym pies pogryzł meble w kilku miejscach. Nie wspominam o rozbitych naczyniach czy podartych prześcieradłach itp.. Poza tym mam wrażenie, że koty męczą się w mieszkaniu. Ciągle patrzą przez okno. Nie wypuszczamy ich na pole, bo boimy się, że nie wrócą albo coś innego im się stanie, bo mieszkamy na 7 piętrze w bloku, więc wysoko. Nasza rodzina też mówi od początku, że to zły pomysł, żeby trzymać zwierzęta w bloku. Że one się męczą. Namawiają nas, żeby je oddać. Ja jestem przeciwna, bo jeśli wzięliśmy je do siebie to nie będziemy się pozbywać ich. Szkoda by mi ich było. Przywiązaliśmy się do nich i po prostu je kochamy. Nie mówię, bo mój chłopak potrafi się nimi zajmować, tresuje psa, wychodzi często na zmianę ze mną także na długie spacery. Ale mam żal do siebie, że pozwoliłam, żeby mieć zwierzęta w bloku. Co innego w domu. Ale w sumie co miałam zrobić jak to jego mieszkanie. Musiałam się wygadać, bo po prostu czasami naprawdę mam dość pomimo, że to naprawdę kochane zwierzaki. Co myślicie?

Dla mnie odpada jedynie duży pies w bloku - wtedy faktycznie się męczy. Dla małych psów i kotów według mnie nie ma specjalnie znaczenia, czy mieszkają w domu, czy w bloku... Wypuszczając zwierzę na podwórko też się ryzykuje, że wybiegnie na ulicę i coś mu się stanie.

Ja mam w bloku kota - od zawsze jest w mieszkaniu, więc dla niego to normalność. Też wygląda przez okno, ale to raczej z ciekawości, niż z nudy czy tęsknoty. Mój wychodzi na parapet i balkon, ale ja mieszkam na parterze, więc nawet jeśli by spadł (zdarzyło się), to nic mu się nie stanie. A może się wygrzać na słoneczku na balkonowych płytkach :)

Do zniszczeń już się przyzwyczaiłam, chociaż czasem się zdenerwuję na mojego drania. Kwiatków nie mam w ogóle, bo żaden nie przetrwał. Najgorsze dla mnie są kłaki - chwilę po odkurzaniu znowu są w całym mieszkaniu - tak jakby miały swoje życie i chwilę po posprzątaniu wyłaziły z kątów na środek ;) Czasem się śmieję, że z tego, co się zbierze z jednego sprzątania, mogłabym sobie nowego kota ulepić :) No i ciuchy oblaźnięte cały czas białymi kłaczkami...

Ale wiedziałam, na co się piszę i za nic w świecie bym swojego sierściucha nie oddała! Jak zachorował, to trzy dni ryczałam jak głupia - w życiu nie przypuszczałam, że tak się przywiążę do zwierzaka. Dlatego podoba mi się Twoje podejście - przygarniętych zwierząt się nie oddaje komuś innemu, to nie przedmiot. Nie wszyscy niestety tak do tego podchodzą - biorą szczeniaczka, a jak pogryzie buta to - w najlepszym wypadku - oddają komuś innemu, nie wspominając o porzucaniu zwierząt w lesie, przy drodze itd...

Ja aktualnie mam rozkminę, na co zamienić firanki - może ktoś ma pomysł ;) Mój wariat uwielbia wspinać się po firankach, mimo że ma już 3 lata i teoretycznie ten etap powinien już mieć za sobą... Rolety odpadają, ponieważ jak już wspomniałam mieszkam na parterze, więc nie mogę sobie pozwolić na całkiem odsłonięte okna, a zasłonięte rolety non stop też oczywiście nie wchodzą w grę... Żaluzje to też nie jest dobre rozwiązanie, bo próba wspinania się po nich zakończy się połamaniem :) Nie mam pomysłu kompletnie - ale może ktoś zna jakiś patent? :) To tak poza tematem trochę :)

Mieszkam w bloku, miałam kota, teraz mam psa.... Koty to wielkie indywidua i nie takie proste do ułożenia jak psy... Juliusz latał po parapetach, szafkach, potrafił wsadzić pysk do jedzenia, do tego drapał wszystko tylko nie drapak, więc mam podrapane wszystkie meble... Ale to był jego charakter...Teraz mam psa, 3-letni kastrat zaadoptowany z domu tymczasowego, to mały pies marki burek, ale przez wcześniejszego właściciela dobrze ułożony, nie niszczy, nie gryzie, w jedzenie nie zagląda... Początkowo płakał jak zostawał sam, sąsiedzi mi zdawali relacje...Ale mam ten komfort, że jestem praktycznie cały czas w domu, więc pies nie jest sam, mam zapewnioną sporą dawkę ruchu i w domu jest spokojny. Nie zdecydowałabym się jednak na psa gdyby miał on siedzieć całe dnie sam a my w pracy. Btw na drugu raz nie zostawiajcie worka z ziemią na widoku (współczuję sprzątania)

vitalijka23 napisał(a):

ja jestem mocno przeciwna zwierzętom w bloku. Nawet jak ktoś tak kocha zwierzęta to powinien pomyśleć, że przez mnóstwo czasu ten pies zostaje sam na 40 metrach i zwyczajnie się nudzi. A druga rzecz, to jak wspomniałaś względy praktyczne - porządek. Ja na zwierzę w bloku nie zgodzę się nigdy.

Bo jak ktoś mieszka w domu wolnostojącym, to nie wychodzi na cały dzień do pracy/szkoły? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie wypuszczenia zwierzęcia przed dom na cały dzień, żeby sobie biegało... Więc co za różnica, czy siedzi zamknięty w domu, czy w mieszkaniu? Idąc Twoim tokiem rozumowania jesteś przeciwna trzymaniu zwierząt w ogóle... Jedynie duże psy się męczą na 40 metrach, jest im za ciasno. Ale dla mniejszych zwierząt różnicy nie ma...

Pod warunkiem, że jak już się do domu wróci, to poświęca się zwierzakowi czas i uwagę - jeśli nadal ma się go w nosie, a dba jedynie o jedzenie w misce i krótki spacer "na siku", to niestety taki zwierzak nie będzie szczęśliwy - ale to nie zależy od rodzaju nieruchomości, w której mieszka.

it.girl napisał(a):

1. To je naucz by nie bałaganiły..

Zapraszam do mnie, w celu nauczenia mojego kota, żeby nie bałaganił :) Zapłacę! ;)

Jeszcze wypada dodać, że mój kot jest wybawiony i "wyczochrany" rano, zanim wyjdę do pracy, a jak już wrócę po południu czy wieczorem, to w zasadzie cały czas spędza ze mną. I nadal cały czas bałagani - co ciekawsze, najczęściej jak jestem w domu, jak mnie nie ma to głównie śpi. 

Pewnie z nudów to robią, spacer to nie wszystko, takie siedzenie w domu iles godzin nudzi je więc sobie szukają "rozrywek" ;) dlatego psu najlepiej byłoby w ogrodzie. Jeszcze zależy od rasy, bo są rasy bardziej i niej nadpobudliwe. Np taki boston terrier :O Mój kot to leniuch na szczęscie :) ale potrafi napsocić czasem, podgryza mi kwiatki np. albo podkrada natkę pietruszki i ją roznosi po mieszkaniu ;] 

kropka36 napisał(a):

vitalijka23 napisał(a):

ja jestem mocno przeciwna zwierzętom w bloku. Nawet jak ktoś tak kocha zwierzęta to powinien pomyśleć, że przez mnóstwo czasu ten pies zostaje sam na 40 metrach i zwyczajnie się nudzi. A druga rzecz, to jak wspomniałaś względy praktyczne - porządek. Ja na zwierzę w bloku nie zgodzę się nigdy.
Bo jak ktoś mieszka w domu wolnostojącym, to nie wychodzi na cały dzień do pracy/szkoły? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie wypuszczenia zwierzęcia przed dom na cały dzień, żeby sobie biegało... Więc co za różnica, czy siedzi zamknięty w domu, czy w mieszkaniu? Idąc Twoim tokiem rozumowania jesteś przeciwna trzymaniu zwierząt w ogóle... Jedynie duże psy się męczą na 40 metrach, jest im za ciasno. Ale dla mniejszych zwierząt różnicy nie ma...Pod warunkiem, że jak już się do domu wróci, to poświęca się zwierzakowi czas i uwagę - jeśli nadal ma się go w nosie, a dba jedynie o jedzenie w misce i krótki spacer "na siku", to niestety taki zwierzak nie będzie szczęśliwy - ale to nie zależy od rodzaju nieruchomości, w której mieszka.

uważam, że w domu wolnostojącym też nie powinno się trzymać zwierzaka - w takim sensie, że cały czas siedzi w domu a wychodzi tylko na spacery. Jak mieszkałam w domu - podwórko było ok. 30 arów wówczas miałam psa. Ale tylko na dworzu. Biegać miał gdzie, a nie kisić się w czterech ścianach, a ja miałam czysty dom. 

Pasek wagi

Moim zdaniem problemem ze zwierzakiem w bloku jest raczej brak czasu właścicieli niż brak miejsca ;)

Jako dziecko mieszkałam w bloku i mieliśmy psa i kota. Ale z psem codziennie rano tata szedł na długi spacer przed pracą. Po południu ja z koleżanką i naszymi psiakami szłyśmy na dobre 2h. Poza tym w weekendy wyjazdy do lasu + codziennie ja się z psem bawiłam. Kotka była "z odzysku", znajda. Bała się wychodzić na zewnątrz więc była szczęśliwa w domu ;) 
Teraz mieszkam już sama, w kamienicy. Na psa bym się nie zdecydowała ze względu na brak czasu. Ale kota mam - kolejny schroniskowiec, nienawidzi być na zewnątrz. A też patrzy się przez okno - uwielbia siedzieć na parapetach ;) 

Jeżeli chodzi o niszczenie psa - mamy takiego rozbójnika w domu z ogrodem (znajda) - to jest to kwestia często błędów popełnionych u szczeniaka. Szczenię przechodzi taki okres , że niszczy jak szalone... i wtedy trzeba uczyć, zajmować żeby gryzienie nie weszło w nawyk. Przynajmniej tak nam tłumaczył behawiorysta. 

HelloPomello napisał(a):

Koty nie wyglądają przez okno z nudów a dlatego że to lubią psy też lubią patrzeć przez okno. Pies żeby nie bałaganił i był spokojny to potrzebuje dawki ruchu i nie jest to 5 czy 10 min rano , należałoby się z nim pobawić w domu. Sama mam dwa psy i są grzeczne jak aniołki a to dzięki sporej dawce ruchu i zabawie w domu. 

Dokładnie. Ja mam dwa psy a grzeczne jak aniołki. 

Poza tym już dawno został obalony mit, że psów nie można trzymać w bloku ze względu na małą ilość miejsca. Pamiętaj, że nad zwierzętami i zwierzętami trzeba pracować, szkolić. 

kropka36 napisał(a):

vitalijka23 napisał(a):

ja jestem mocno przeciwna zwierzętom w bloku. Nawet jak ktoś tak kocha zwierzęta to powinien pomyśleć, że przez mnóstwo czasu ten pies zostaje sam na 40 metrach i zwyczajnie się nudzi. A druga rzecz, to jak wspomniałaś względy praktyczne - porządek. Ja na zwierzę w bloku nie zgodzę się nigdy.
Bo jak ktoś mieszka w domu wolnostojącym, to nie wychodzi na cały dzień do pracy/szkoły? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie wypuszczenia zwierzęcia przed dom na cały dzień, żeby sobie biegało... Więc co za różnica, czy siedzi zamknięty w domu, czy w mieszkaniu? Idąc Twoim tokiem rozumowania jesteś przeciwna trzymaniu zwierząt w ogóle... Jedynie duże psy się męczą na 40 metrach, jest im za ciasno. Ale dla mniejszych zwierząt różnicy nie ma...Pod warunkiem, że jak już się do domu wróci, to poświęca się zwierzakowi czas i uwagę - jeśli nadal ma się go w nosie, a dba jedynie o jedzenie w misce i krótki spacer "na siku", to niestety taki zwierzak nie będzie szczęśliwy - ale to nie zależy od rodzaju nieruchomości, w której mieszka.

Kropka dobrze prawi! :D(alkohol)

Koty - nie mam kota, ale wielu moich znajomych ma i ŻADEN kot nie wychodzi na dwór - choćby mieszkał w domu z ogrodem. Koty oczywiście są wysterylizowane. Dzięki temu i licznym zabawom ( co najmniej godzina dziennie ) z nimi są grzeczne i niczego nie psują. Już od wielu lat nie widuję kotów chodzących "luzem" po mieście.

Psy - mam dużego psa ( 40 kg. )  i mieszkam w bloku. Pies był przeprowadzony z domu z ogródkiem - i mam wrażenie wtedy była dużo bardziej niegrzeczna. Pies większość swojego życie przesypia - co za różnica, czy zrobi to w bloku czy w budzie na podwórku. I powiem jeszcze jedno - im pies większy, tym spokojniejszy - nie wiem skąd się wzięła opinia, że od bloku to dobry jest mały pies.... Oczywiście pies musi się wybiegać - ja ze swoją wychodzę minimum 3 razy dziennie w sumie ponad godzinę ( kiedyś więcej - ale teraz już jest stara ). Wraca ze spaceru i idzie spać.

Reasumując - nie jest problemem blok czy małe mieszkanie - tu problemem są właściciele ( właściwie zwykle nie ma innego problemu ) - którzy nie potrafią się zająć swoim obowiązkiem jakim jest zwierzak w domu !!!!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.