Temat: Perspektywy życia w Polsce

Jestem młoda. W tym roku kończę studia licencjackie i zastanawiam się coraz częściej co będzie dalej z moim życiem? Ciężko widzę moją przyszłość w tym kraju. Na razie pracuję za marną najniższą krajową i o podwyżce nie mam co marzyć. Chciałabym zmienić pracę, ale z tego co widzę po ogłoszeniach to nie ma co liczyć na większe pensję.
Myślałam o przeprowadzce do Wrocławia i wynajęciu mieszkania, ale bez magistra i znajomości j. angielskiego, chyba ciężko by mi było znaleźć dobrze płatną pracę za min. 2000zł. Zastanawiam się też na wyjazdem z tego kraju. Czytam często wiadomości z kraju na różnych portalach i płakać mi się chcę, nad naszym rządem. Przypuszczam, że w przyszłości będzie tu jeszcze gorzej.
Chciałabym w końcu zmienić coś w swoim życiu i czuć się szczęśliwa, a wiem, że na chwilę obecną jest to niemożliwe.
Czy Wy też widzicie to wszystko tak pesymistycznie jak ja?
Co robić? Być do końca życiu na częściowym utrzymaniu rodziców? Żyć z rodzicami i swoją rodziną w 3-pokojowym mieszkaniu? Jak utrzymać w przyszłości rodzinę?
Czy NORMALNE życie  w tym kraju jest w ogóle możliwe ????
perspektywy życia w Polsce odpowiadam---hahhaahhahhahaah jade do kanady do rodziny tamjest życie!!!
Nie ukrywam, że chciałabym wyjechać po studiach.
Ale to nie jest takie łatwe, więc nie wiem.
Da się ale z takim podejściem, pesymizmem i narzekaniem to nie bardzo, jak czytam, i tak mi się nie uda, tu się nie da to mnie coś bierze... weź się w garść i próbuj - jak już ktoś pisał - potrzeba czasu na wszystko - na karierę też. A jak masz takie ambicje że nie chcesz zacząć pracować za 1000 zł na początek to załóż coś swojego, są dofinansowania różne itp... Ja miałam/mam szczęście. Tak tu w Polsce. Nie mam nawet studiów tylko liceum ekonomiczne. Poszłam do UP - przyjęto mnie na staż w prywatnej firmie - moja mama zawsze mówiła - u prywaciarza to nie zarobisz..., a jednak. Po kolei - zaczęłam staż ( 6 miesięcy dostawałam niecałe 500zł ) i adresowałam pocztę, kserowałam itp. Po stażu przyjęto mnie na okres próbny miałam mniej niż 1000 zł na rękę, potem umowa na 6 miesięcy na ok 1300, Teraz mam umowę na stałe i zarabiam więcej niż Twoje wymarzone minimum - i wszystko na papierze i potrącane składki, ubezpieczenia, premie świąteczne, bony na dzień kobiet się zdarzyły tak o... od szefa... Bardzo sympatycznie przyjęta wiadomość o mojej ciąży - spokojny urlop macierzyński, potem trochę wychowawczy i miłe pytanie czy na pewno wrócę tak jak planowałam po roku bo szef już ma tyle planów... Po powrocie z wychowawczego nowe zadanie i podwyżka, a nie zwolnienie jak straszą niektórzy... Żyjemy z mężem bardzo spokojnie, nie robię nadgodzin i jestem szczęśliwa, a mieszkam na wsi i jestem bez studiów... i mam dopiero 24 lata. Da się - ale trzeba W SIEBIE WIERZYĆ i się starać, i szukać, robić coś, a nie siedzieć i narzekać i czekać aż przyjdzie do Ciebie jakiś biznesmen i zaproponuje robotę za 3000 za robienie nie wim czego skoro jeszcze niczego się nie nauczyłaś i nic żadnemu pracodawcy nie udowodniłaś... że jesteś warta tej Twojej wymarzonej pensji!
Ja robię magisterkę z prawa i licencjat z ekonomii (oba na studiach dziennych). Co do języków z angielskim nie jest źle, ale ponieważ został mi jeszcze V i III rok studiów (teraz IV i II - oba ciężkie) w którym oprócz pisania pracy nie będę miała dużo zajęć to przyszły rok poświęcę na przygotowania do FCE. Może to będzie raczej powtórka, bo matura była na tym mniej więcej poziomie ale to dość dawno było a i lektoraty na moich studiach były niestety prowadzone w sposób żenujący (ciekawe za co tym nauczycielom płacą??? za siedzenie i ględzenie o rodzinie???). Do tego zapisuję się na kurs niemieckiego  Uczyłam się już i rosyjskiego i francuskiego ale jestem kompletnie niezdolna jeżeli chodzi o takie "miękkie" języki i niestety skończyło się to dość szybko.

Ale do czego zmierzam... W Polsce jest ciężko znaleźć pracę. Sama przerażona byłam. Siedziałam na forach, gdzie 30 letni prawnicy po najlepszych uczelniach, z super wynikami, skończonymi aplikacjach nie mogli znaleźć żadnej pracy. W mojej branży to zwykłe przesycenie rynku. Dlatego II kierunek jest moją jedyną szansą. Ekonomia, szczególnie jeżeli zrobię jeszcze magisterkę daje mi chociaż nadzieję na jakieś godne życie. I dobrze będzie, jeśli po studiach dostanę pracę za 1400 - tyle mi wystarczy na jakieś dalsze studenckie "wegetowanie" żeby:
- zyskać doświadczenie (mam zamiar szukać różnych miejsc pracy aby CV było super i żebym rzeczywiście miała coś do zaoferowania oprócz nieprzydatnej teorii ze studiów)
- zrobić magisterkę z ekonomii
- pomyśleć nad doktoratem z prawa
- uczyć się języków
Mam też alternatywne plany - wyjechać na parę lat za granicę, jak wielu moich znajomych, i po powrocie założyć własną firmę

Napisałam to wszystko, bo mam dość marudzenia. Sama też narzekałam i narzekałam jakbym wszystko już przegrała ale przecież życie jeszcze PRZEDE MNĄ a nie za mną. Tak jak przed autorką tego postu.

Ps. Wiem, że to chore że studia nic nie dają ale pewnie gdybym jeszcze raz miała wybór poszłabym do zawodówy i od lat siedziała gdzieś za granicą. Bo dyplom nic nie daje - nawet człowiek nie może być z niego dumny - dają go każdemu i byle a co
 niestety dołączą się do grono osóbek, które niezbyt przychylnie wypowiadały się na temat Twoich oczekiwań. Oceń sama siebie i pomyśl pod jakim względem byłabyś pożądanym pracownikiem dla pracodawcy. Jeśli uważasz, że na chwilę obecną Twoje kwalifikacje są niskie - nie wymagaj aby za takie umiejętności ktoś Ci płacił spore sumki. To przecież dosyć logiczne. Inna sprawa z naszą średnią krajową. Pewnie, że nasze zarobki mogłyby być większe (szczególnie mam tu na myśli osoby wykształcone,odpowiednio wykwalifikowane w danej branży, ale których pensja jest niska). Natomiast nikt nie powie, że w przypadku braku kwalifikacji niska pensja jest krzywdząca...
Dziwi mnie jeszcze jedna kwestia. Jak można decydować się na płatne studia i to wiedząc/przypuszczając, że jest to po pierwsze kierunek po którym ciężko jest znaleźć pracę, a po drugie kierunek, który niezbyt nas interesuje. Byłoby to jeszcze zrozumiałe w przypadku dziennych studiów,ale płacić za coś takiego??? To tak jak płatna socjologia...Ludzie...naprawdę zacznijcie myśleć..Skoro już za coś chcecie płacić, to płaćcie z głową...A nie tak,żeby potem mieć jeszcze pretensje, że nie możecie do niczego tego wykorzystać.
Poza tym...ja gdy jeszcze studiowałam, miałam ofertę jako animatorka w wakacje. bez doświadczenia! Wystarczyło znać język. I...wysłać CV. Ciekawa jestem, czy chociaż próbowałaś...
Temat znajomości języka..chyba nie będę go poruszać, bo już wiele miałam mądrze mówiących poprzedniczek.

Rozumiem osoby, które wyjeżdżają za granicę, gdyż w Polsce zarobki np dla cięzkopracujących fizjoerapeutów są dużo niższe niż za granicą. Ale osoby, które wyjeżdżają dlatego, bo niczego sobą nie reprezentują i za to obwiniają rząd - no cóż niech wyjadą. Nie będę za nimi płakać i im współczuć.
Pasek wagi
> ja tez uwazam ze kazdy powinien swiadomie kreowac
> swoją przyszlosc. Jestem na 2 kierunkach
> inzynierskich, znam 2 języki, chodzę na kursy i
> szkolenia i nie uwazam, ze sobie nie poradzę w
> zyciu. Pracę mam całkiem niezłą, zarabiam 3 razy
> więcej niz srednia krajowa, a jestem dopiero na 4
> roku studiow.

Średnia krajowa w 2010 to nieco ponad 3000, więc jeśli rzeczywiście zarabiasz jeszcze będąc na studiach "3 razy więcej" to pracę masz 3 razy więcej niż "całkiem niezłą".

Sama mam porównanie między życiem w PL i w UK (w obu krajach i pracowałam, i studiowałam). Tak naprawdę wcale nie dziwię się ludziom, którzy nie chcą stamtąd wracać - tam żyje się dużo łatwiej, dostajesz byle jaką pracę i stać cię na zaspokojenie wszystkich podstawowych potrzeb materialnych.

W PL też jest to do zrobienia, dlatego do tych jeszcze studiujących: nie ma co panikować. Najpierw skończcie studia, zacznijcie szukać pracy, a ew. potem odgrażajcie się wyjazdem ;)

Sama jestem przykładem osoby, która zupełnie nie narzeka na swoje zarobki, ale było to (i jest) okupione ogromną pracą własną i determinacją.
Dziewczyny pisza tylko o pieniadzach i pracy ale ja mieszkajac juz 2,5 roku we Francji moge podac inne powody dla ktorych nie warto mieszkac w Polsce:

1) Jajka. Taaaak te od kury, do jedzenia. Niewiem czy znacie sie na kodach na jajkach, jesli jest 1 na poczatku kodu to znaczy ze kura chodzila sobie na zewnatrz, na wybiegu, jadla ziarenka, no prawdziwa wiejska kura, zdrowa, znoszaca zdrowe jajka. Kod 2 oznacza ze kura byla w zamknietym pomieszczeniu ale luzem, chodzila sobie. Kod 3 oznacza ze kura urodzila sie w klatce i cale zycie z niej nie wyszla, jej cykl reguluja zapalajace sie i gasnace swiatla, tych jajek trzeba unikac jak ognia. 
Zmierzam do tego ze mieszkajac we Francji jem tylko jajki kategorii 1, wiem co jem, natomiast jak bylam w Polsce niedawno to poszlam do TESCO szukajac jajek, niestety na caly, dlugi rejon sklepowy majacy iles metrow, liczacy same jajka nie znalazam ANI JEDNEGO pudelka z kodem "1", byly same "2" i "3". Niestety, same najlepsze produkty ida do Francji, Niemiec, Anglii a dla Polaczkow zostawiaja same g...o. 
Poszlam z chlopakiem na rynek i pytamy sie babuszki sprzedajacej jajka: "skad sa te jajka ? Jaki kod ??" a ona : "Ja tam niewiem......"   okej spoko !! 

2) Szczepionka BCG w dziecinstwie. Widzieliscie kiedys ramiona waszych mam, tatow, dziadkow??? Widzieliscie WIELKIE OCHYDNE blizny po szczepionkach, takie okragle???? Taaaak takie rzeczy niestety wystepuja tylko w Polsce. Jako ze studiuje pielegniarstwo jestem pod stala kontrola medyczna, dzis podczas ktorejs kontroli powiedzialam lekarzowi ze w Polsce ludzie maja blizny na pol reki, dlaczego ??? Wytlumaczyl mi ze to wina lekarzy ktorzy szczepiac dziecko wbijaja igle za mocno, g...o ich to obchodzi i tym samym niszcza mu ramie na cale zycie. Kochani lekarze patrzacy tylko na kase, zero prawdziwego powolania, troski... Francuzi nie maja takich ramion jak my i dziwia sie co to jest wogole !!! 

3) Niemile sprzedawczynie w sklepach. Jak wchodze do sklepow i mowie dzien dobry to raz na 10 mi odpowiedza, szczegolnie lampucery w odziezowych. 

4) W Polsce nie umieja kroic miesa. Kazda czesc ciala krowki czy swinki  powinna byc krojona inaczej, bowiem kazda sluzy do innego dania. W Polsce nawet rzeznicy sie nie znaja i kroja byle jak, zwyczajnie niszcza mieso, np mieso ktore nie powinno byc bite bo traci walory jest bite bo wszyscy maja to w d.... Mojego chlopaka rodzice zyli 26 lat we Francji, niedawno wrocili do Polski na emeryture i niemoga sie przyzwyczaic do tego jedzenia, mieso zle pokrojone, ryby zabrozone ze 60 % to woda i nic nie zostaje po usmazeniu, owoce pognite. Zupelnie nie to samo co tu mieli.

5) Ceny. O tym co sie dzieje w kwestii cen w Polsce to chyba kazdy wie. Przyklad: mleczne buleczki (takie opakowanie 10 buleczek w woreczku), we Francji produkt codzienny, dla biednych i bogatych, produkt bazowy do zycia. W Polsce, w Auchan buleczki wypodukowane we Francji i wyeksportowane do Polski: 5,09 zl, te same tylko ze zrobione w Polsce, na miejscu: 5,20 zl. Oczywiscie wzielam Francuskie, bo tansze. To swiadczy o tym jak producenci chca zniszczyc Polakow, dajac Polski produkt drozszy niz ten ktory przyjechal z Francji i jest oryginalny na dodatek. 

6) Stypendium. Od 2,5 roku studiuje we Francji i ona utrzymuje mnie w 100 %, od wyjazdu nie wzielam ani jednego grosika z pieniedzy "polskich" ni od rodziny. A starcza mi tego stypendium na mieszkanie, zycie i jeszcze ubieram sie o wiele lepiej nie moglam sobie na to pozwolic w Polsce, a teraz jeszcze kupuje samochod, wszystko z pieniedzy francuskich !!! a z jakiej racji mi to daja, w koncu jestem obcokrajowcem ??? W Polsce dostawalam 360 zl miesiecznie, potrafilabym za to utrzymac stancje, kupic jedzenie, ciuchy, jezdzic na wycieczki, do Polski pare razy w roku samolotem, i jeszcze zaoszczedzic na samochod ????? SMIECH NA SALI.

Jak mi sie cos jeszcze przypomni to napisze . 

antelao  Gratuluję Ci! Bo nie wiele jest takich osób napewno...

I w sumie może znajdą sie osoby nie narzekające ale najczęściej są to dzieci bogatych rodziców, gdzie wszystko na start dostali...

Zupelnie zgadzam sie z Milkini 

W Polsce to nawet nie jest juz kwestia pieniedzy, bo tez znam duzo osob, ktore sa przedsiebiorcze i im sie udalo. Ale ten marazm, obsluga klienta, brak szacunku do zwierzat, wszechobecny tumiwisizm, brak dumy z wykonywanego zawodu widziany na kazdym kroku, brak autostrad, porzadnej i niezawdonej komunikacji miedzymiastowej, ZUS (= zlodzieje wymuszajacy haracz na ludziach), sprzedawczynie obrzucajace Cie w sklepie spojrzeniem i mowiace, ze na taka gruba osobe to tu rzeczy nie ma (!!!), rzad, ktory pozwala psychicznie niezrownowazonym czlonkom jakiejs partii kompromitowac Polske na miedzynarodowej arenia politycznej, itp., to wszystko sie sklada na to, ze mlodzi ludzie, ktorzy zaznali zycia za granica -- rzadko kiedy decyduja sie na powrot 

Ja mieszkam w Ameryce Polnocnej 1/3 zycia, i za kazdym razem jak jade do Polski, to po powrocie mowie mezowi, ze juz wiecej nie chce. Zaczelam kupowac bilety lotnicze dla Rodzicow i oni do mnie przylatuja :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.