Temat: Problem z rodzicami dziewczyny?

Witajcie.

Nie sądziłem, że będę się kiedykolwiek angażował w wylewanie swoich wątpliwości na forum internetowym. Zależy mi jednak na obiektywnych opiniach.

Otóż: jestem z dziewczyną od trzech lat (rocznikowo ja 25, ona 24 lata). No i przez dwa lata mieszkaliśmy razem w innym mieście akademickim. Jej rodzice nie byli zachwyceni, ale też specjalnie nie protestowali (utrzymanie w dużym mieście, to lekko 1000pln/msc od osoby). Tak się składa, że mam swój samochód, oszczędności i duże wsparcie finansowe ze strony rodziców (dostawałem miesięcznie minimum 1500pln/msc + często paliwo, ciągle "słoiki" z żarciem, jak to student). Dodatkowo otrzymywałem stypendium naukowe (ok. 500pln/msc). Ona otrzymywała od swoich łącznie około 1000zł/msc. Wynajmowaliśmy razem mieszkanie, i chcąc nie chcąc dokładałem do naszego życia w dużym mieście. 

Od kiedy skończyłem studia i wróciłem w rodzinne strony (ona jeszcze studiuje ostatni semestr, ale wróciła ze mną, bo nie chciała zostać sama i dojeżdża do miasta akademickiego 1-2x w tygodniu, mieszka <20km ode mnie), jej rodzice zaczęli mocno krytykować fakt, że ona strasznie dużo czasu spędza ze mną/ u mnie, że ogólnie nie musimy widzieć się tak często. Mają też pretensje o to, że wróciliśmy z dużego miasta, że nie szukałem tam dłużej pracy, że za szybko się poddałem z jej poszukiwaniem (zostałem tam na pół roku po ukończeniu studiów dokładając cały czas do naszego mieszkania w wielkim mieście, spędzając czas na szukaniu pracy/zamulając w mieszkaniu). Oczywiście z rodzinnego domu nadal szukam pracy w tym mieście, jak również w innych miastach (więc to nie jest tak, że się poddałem, po prostu nie chciałem wydawać 2000pln/msc na pasożytnicze życie, podczas gdy w domu rodzinnym mam możliwość zarobku, i nie płacę za wynajem czyjegoś mieszkania). 

Jej Matka robi jej ciągłe wyrzuty, kiedy ta chce u mnie nocować, lub kiedy późno (o 22 sic!) jest odwożona do domu. Z drugiej strony oni nie są zbyt entuzjastycznie nastawieni do tego, żebym ja nocował u nich (nigdy sami mi tego nie zaproponowali, podczas gdy moi liberalni rodzice cały czas mówią, że powinniśmy zamieszkać razem, albo tydzień spędzać u niej, tydzień u mnie). 

Często jest tak, że ona przyjeżdża do mnie autobusem, a ja wieczorem odwożę ją do domu samochodem. Bywało częściej tak, że przyjeżdżałem po nią, i odwoziłem ją wieczorem (w tą i spowrotem). Wkurzyła mnie strasznie ta sytuacja, bo miesięcznie spalałem kilkaset złotych paliwa, które jest zupełnie idiotycznym wydatkiem, tym bardziej że mimo niespełna roku od zakończenia studiów, nadal nie znalazłem żadnej rozsądnej pracy (odzew z samych gównianych/bezperspektywicznych prac na które mogłem się zdecydować będąc studentem, a nie teraz).

O co tak naprawdę może chodzić jej rodzicom? Czy mogą mieć problem z tym, że nie jesteśmy małżeństwem? Problem w tym, że nie mam stałej pracy? (pracuję dorywczo, wychodząc z 1500pln-2000pln/msc do ręki za tydzień pracy). Mam wrażenie, że jej mama jest trochę typem takiej Pani  na pokaz "ąę, co to nie ja i moja rodzina". 

Są dla mnie mili wówczas, gdy czegoś potrzebują (jest kilka kwestii, w których im pomogłem, dzięki czemu sporo zaoszczędzili). 

Pasek wagi

pdi90 napisał(a):

Problem polega na tym, że nie chcemy brać ślubu (opcjonalnie ślub cywilny, ale nie sprawi że nagle zaczniemy się kochać bardziej, czy coś). Uważamy, że instytucja małżeństwa podupada i samo małżeństwo nie sprawi, że dwoje ludzi zacznie się kochać bardziej od samego faktu posiadania wspólnego nazwiska. Zupełnie nam na tym ślubie nie zależy w najbliższym czasie (raczej po 30-tce). 

Nie mam Cię za aż tak głupiego, żeby twierdzic, że ślub zmieni Wasze uczucia. Instytucja małżeństwa jest własnie po to, żeby pokazac, że jesteście dorośli, sami za siebie odpowiadacie, że stanowicie wartościową jednostkę społeczną, jednocześnie podnosicie swój status w tym społeczeństwie, że o prawnym uznaniu Was za członków jednej rodziny nie wspomnę. Przynajmniej taki jest mój pogląd i dlatego ja bym wyszła za mąż. Jak jej córka wyjdzie za mąż, to matka może w końcu uzna ją za odrębną, stanowiącą o sobie jednostkę i się zastanowi.

Pasek wagi

 

Instytucja małżeństwa jest własnie po to, żeby pokazac, że jesteście dorośli, sami za siebie odpowiadacie, że stanowicie wartościową jednostkę społeczną, jednocześnie podnosicie swój status w tym społeczeństwie,

Rany, XXI wiek, a poglądy jak ze średniowiecza..... Boszsz......

Camorrra napisał(a):

 
Instytucja małżeństwa jest własnie po to, żeby pokazac, że jesteście dorośli, sami za siebie odpowiadacie, że stanowicie wartościową jednostkę społeczną, jednocześnie podnosicie swój status w tym społeczeństwie,
Rany, XXI wiek, a poglądy jak ze średniowiecza..... Boszsz......

Dziękuję, ale bardziej się nie mogłaś mylic. Zauważ w jakim społeczeństwie żyjemy.

Pasek wagi

CrunchyP0rn napisał(a):

A co im do tego? To dorosła kobieta. Ja bym na jej miejscu powiedziała wprost rodzicom, że to moje życie, mój facet i teraz ja robię wszystko po swojemu, a nie tak, jak oni zaplanowali. Denerwują mnie takie mamuśki od siedmiu boleści. Myślę, że Twoja dziewczyna powinna wyłożyć kawę na ławę bezdyskusyjnie co o tym sądzi i tyle. A jak nie dotrze, to może po prostu ignorować.

dokladnie

Wydaje mi się, że jeżeli jesteście zdecydowani co do wspólnego życia a chcecie żeby traktowano was bardziej poważnie weźcie cywilny i podejście od razu się zmieni. Skoro ślub według was nie zmieni czy będziecie się kochać bardziej czy mniej to będzie tylko formalność a z całą pewnością rodzina nie będzie już taka zasadnicza. Nie będziecie już chłopakiem i dziewczyną (znam pary, które są ze sobą po 5 lat a słyszą od rodziców, że jeszcze 5 razy zmienią partnera, jest przez nich traktowany jak jakaś opcja tymczasowa) tylko małżeństwem - a to inaczej wygląda. Jeśli małżeństwo nie jest dla was niczym szczególnym, bo ogólnie nie wierzycie w instytucję małżeństwa bo ona nic nie zmienia, to weźcie ślub dla ułatwienia sobie życia i zmiany podejścia innych. Zwłaszcza rodziców.

A mnie się wydaje , że Twoja dziewczyna nie chce się wyprowadzić z domu. Być może tak jest jej wygodnie i jeśli ona nie będzie chciała to nikt jej do tego nie zmusi. U mnie była identyczna sytuacja , rodzice mieli pretensje do mnie o wspólne weekendy z moim chłopakiem, za każdym razem kiedy od niego wracałam były głupie gadki i docinanie mnie i jemu. Dochodziło do tego , że nie raz przekleństwa leciały w moją i w stronę chłopaka mimo tego , że on starał się jak mógł , był ich taksówkarzem oczywiście nawet nie pomyśleli o zwrocie za paliwo a mój chłopak wtedy też nie pracował! I nie były to jednorazowe sytuacje , nadarzył się problem czy jakiś wyjazd od razu mój chłopak był do tego angażowany, on ze względu na mnie nigdy się nie sprzeciwił i nigdy nie wypomniał nawet mnie. Pewnego dnia stwierdziłam , że dosyć już poniżania i wykorzystywania , postanowiłam się wyprowadzić do chłopaka mimo , że nie pracowałam wtedy zrobili mi piekło , że przyjdę na kolanach , że sobie nie poradzę ,że będę jeszcze płakać itd. Znalazłam najpierw dodatkową pracę by dorzucać się do rachunków na swoim :) Dziś mieszkam z moim facetem 2 lata , moi rodzice od czasu do czasu powtarzają swoją gadkę i są przekonani , że i tak do nich wrócę. Są momenty , że jest ok i można się z nimi dogadać , ale z perspektywy czasu wiem że to była najlepsza decyzja w moim życiu i jestem szczęśliwa. Zastanów się więc czego Twoja dziewczyna chce .

LeiaOrgana7 napisał(a):

Camorrra napisał(a):

 
Instytucja małżeństwa jest własnie po to, żeby pokazac, że jesteście dorośli, sami za siebie odpowiadacie, że stanowicie wartościową jednostkę społeczną, jednocześnie podnosicie swój status w tym społeczeństwie,
Rany, XXI wiek, a poglądy jak ze średniowiecza..... Boszsz......
Dziękuję, ale bardziej się nie mogłaś mylic. Zauważ w jakim społeczeństwie żyjemy.

A żyjesz dla siebie czy dla społeczeństwa?

brać ślub bo tak chcą rodzice = debilizm

mozna chcieć z kimś być i mieszkać, ale nie planować ślubu jeszcze bądź w ogóle.. trochę zacofany pogląd:D

nie wyobrażam sobie ślubu przed min. 25 rokiem życia, żeby jednak mieć już w życiu jakąś stabilizację i osiągnięcia, albo chociaż studia skończone...

Nigdy nie wiadomo jak będzie w życiu. Dziś ją kocham i chcę z nią być (jestem raczej stały w uczuciach), jednak za kilka lat możemy nie być razem, bo tak naprawdę, mimo szczerych i dobrych intencji nigdy tego tak zupełnie do końca nie wiadomo (przynajmniej tak pokazuje życie). W naszym przypadku może być tak, że będziemy żyć długo i szczęśliwie (jeśli nic się między nami nie zmieni na gorsze). 

Pasek wagi

Ci ludzie chyba mają jakiś problem ze sobą... Rozumiem, jakbyś był jakimś zapyziałym 35letnim obibokiem, który nigdy się do żadnej pracy nie garnął i garnąć nie ma zamiaru. Ale z tego co mówisz jesteś dość dobrze sytuowany (albo raczej Twoi rodzice, którzy Wam tyle dokładali przez studia), skończyłeś studia, mało tego - miałeś stypendium naukowe, dorabiasz, szukasz intensywnie pracy i nawet dorywczo potrafisz zarobić tyle, co spora część ludzi wyciąga na normalnym etacie... masz wspierającą rodzinę, samochód, poważnie myślisz o przyszłości (pomysł z chwilowym powrotem do rodziców, żeby bez sensu nie płacić za wynajem też jest całkiem do rzeczy), a oni jeszcze kręcą nosem?!? Sorka, ale jedyne wyjście jest takie, żeby dziewczyna odcięła raz na zawsze pępowinkę... Coś mi się wydaje, że choćbyś był lekarzem i prawnikiem w jednym i zarabiał 15 tysi miesięcznie, to szanowna mamusia nadal by miała jakieś ale. Trochę wygląda to tak, jakby Cię chcieli naciągać na kasę szczerze mówiąc, bo sorry - ale mało który 25latek zarabia na życiowym starcie tyle, żeby od razu kupić własne mieszkanie i utrzymać na niezłym poziomie siebie i dziewczynę. Niech Twoja ukochana się postawi, innego wyjścia nie ma.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.