- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 marca 2015, 12:18
Witajcie.
Nie sądziłem, że będę się kiedykolwiek angażował w wylewanie swoich wątpliwości na forum internetowym. Zależy mi jednak na obiektywnych opiniach.
Otóż: jestem z dziewczyną od trzech lat (rocznikowo ja 25, ona 24 lata). No i przez dwa lata mieszkaliśmy razem w innym mieście akademickim. Jej rodzice nie byli zachwyceni, ale też specjalnie nie protestowali (utrzymanie w dużym mieście, to lekko 1000pln/msc od osoby). Tak się składa, że mam swój samochód, oszczędności i duże wsparcie finansowe ze strony rodziców (dostawałem miesięcznie minimum 1500pln/msc + często paliwo, ciągle "słoiki" z żarciem, jak to student). Dodatkowo otrzymywałem stypendium naukowe (ok. 500pln/msc). Ona otrzymywała od swoich łącznie około 1000zł/msc. Wynajmowaliśmy razem mieszkanie, i chcąc nie chcąc dokładałem do naszego życia w dużym mieście.
Od kiedy skończyłem studia i wróciłem w rodzinne strony (ona jeszcze studiuje ostatni semestr, ale wróciła ze mną, bo nie chciała zostać sama i dojeżdża do miasta akademickiego 1-2x w tygodniu, mieszka <20km ode mnie), jej rodzice zaczęli mocno krytykować fakt, że ona strasznie dużo czasu spędza ze mną/ u mnie, że ogólnie nie musimy widzieć się tak często. Mają też pretensje o to, że wróciliśmy z dużego miasta, że nie szukałem tam dłużej pracy, że za szybko się poddałem z jej poszukiwaniem (zostałem tam na pół roku po ukończeniu studiów dokładając cały czas do naszego mieszkania w wielkim mieście, spędzając czas na szukaniu pracy/zamulając w mieszkaniu). Oczywiście z rodzinnego domu nadal szukam pracy w tym mieście, jak również w innych miastach (więc to nie jest tak, że się poddałem, po prostu nie chciałem wydawać 2000pln/msc na pasożytnicze życie, podczas gdy w domu rodzinnym mam możliwość zarobku, i nie płacę za wynajem czyjegoś mieszkania).
Jej Matka robi jej ciągłe wyrzuty, kiedy ta chce u mnie nocować, lub kiedy późno (o 22 sic!) jest odwożona do domu. Z drugiej strony oni nie są zbyt entuzjastycznie nastawieni do tego, żebym ja nocował u nich (nigdy sami mi tego nie zaproponowali, podczas gdy moi liberalni rodzice cały czas mówią, że powinniśmy zamieszkać razem, albo tydzień spędzać u niej, tydzień u mnie).
Często jest tak, że ona przyjeżdża do mnie autobusem, a ja wieczorem odwożę ją do domu samochodem. Bywało częściej tak, że przyjeżdżałem po nią, i odwoziłem ją wieczorem (w tą i spowrotem). Wkurzyła mnie strasznie ta sytuacja, bo miesięcznie spalałem kilkaset złotych paliwa, które jest zupełnie idiotycznym wydatkiem, tym bardziej że mimo niespełna roku od zakończenia studiów, nadal nie znalazłem żadnej rozsądnej pracy (odzew z samych gównianych/bezperspektywicznych prac na które mogłem się zdecydować będąc studentem, a nie teraz).
O co tak naprawdę może chodzić jej rodzicom? Czy mogą mieć problem z tym, że nie jesteśmy małżeństwem? Problem w tym, że nie mam stałej pracy? (pracuję dorywczo, wychodząc z 1500pln-2000pln/msc do ręki za tydzień pracy). Mam wrażenie, że jej mama jest trochę typem takiej Pani na pokaz "ąę, co to nie ja i moja rodzina".
Są dla mnie mili wówczas, gdy czegoś potrzebują (jest kilka kwestii, w których im pomogłem, dzięki czemu sporo zaoszczędzili).
Edytowany przez pdi90 18 marca 2015, 12:21
18 marca 2015, 12:22
A co im do tego? To dorosła kobieta. Ja bym na jej miejscu powiedziała wprost rodzicom, że to moje życie, mój facet i teraz ja robię wszystko po swojemu, a nie tak, jak oni zaplanowali. Denerwują mnie takie mamuśki od siedmiu boleści. Myślę, że Twoja dziewczyna powinna wyłożyć kawę na ławę bezdyskusyjnie co o tym sądzi i tyle. A jak nie dotrze, to może po prostu ignorować.
18 marca 2015, 12:27
Moja dziewczyna mówi, że ona to rozumie - ale z drugiej strony nie potrafi postawić się matce. Tak trochę na zasadzie "chcę, ale się boję". Staram się ją zrozumieć, bo rodzinę ma się jedną, a jej mama i rodzeństwo na pewno przekręcą wszystko przeciwko niej (tak, że nawet kuzynostwo będzie ja miało za wyrodną córkę). Tłumaczy, że nie chce zamieszkać u mnie na stałe, bo rodzice przestaną jej płacić za dojazd na studia (de facto i tak nie pokrywają całości kosztów!). Mówiłem jej, że mam oszczędności na lokacie i może śmiało ze mną zamieszkać (w domu moich rodziców) nawet od dziś, dopóki nie znajdziemy dobrze płatnych prac. Tym bardziej, że jej rodzice powiedzieli, iż nie będą jej płacić za dalsze studia (mgr), i że ma iść do pracy.
18 marca 2015, 12:28
Moze czas zeby Twoja dziewczyna uswiadomila im ze jest juz dorosla. A tesciowej "pozazdroscic"... bułke przez bibułke....
18 marca 2015, 12:30
Wiesz co, myślę że problemem są pieniądze a raczej ich brak u Twojej dziewczyny. Nie podoba mi się Twoje rozliczanie jej, że dokładałeś do waszego wspólnego życia w mieście bo miałeś więcej. W związku dwojga ludzi tak jest, że czasem ktoś ma więcej a drugi mniej. Więc albo poszukaj dziewczyny na swoim poziomie finansowym albo pogódź się z tym, że ona ma mniej. Poza tym jeśli zarabiasz 1500/ 2000 na tydzień to nie wiem w czym problem? Uważam, że powinniście razem zamieszkać z dala od rodziców Twoich i jej, bo w tej chwili to sytuacja jest kuriozalna. Tylko, że jak mniemam problemem będą dla Ciebie pieniądze, bo Ty je masz, a ona nie. I dobra rada, porozmawiaj z jej rodzicami.
18 marca 2015, 12:36
I ona ma zamiar całe życie tańczyć, jak jej rodzice zagrają? Sorry, ale Twoja dziewczyna nie ma jaj jak dla mnie. Oni jej łaskę robią, czy jak? Do końca swoich dni będzie słyszeć, że coś jest nie tak, nagle mamusia stwierdzi, że nie odpowiada jej praca jaką wykonuje córcia i ma ją zmienić, że nie podoba jej się kierunek studiów lub cokolwiek innego. Ja nie widzę wyjścia z tej sytuacji, dopóki Twoja dziewczyna nie przejrzy na oczy i się nie ogarnie. Jakbym miała do wyboru mieszkać z dala od chłopaka i wysłuchiwać zrzędzenia matki lub zamieszkać z chłopakiem i też wysłuchiwać zrzędzenia matki, to wybrałabym to drugie, bo tak wygodniej, milej, taniej (zakładając, że znalazłabym chociaż weekendową pracę i bym się dokładała do rachunków na spółę) i nikt mnie nie zaszantażuje jakimiś swoimi problemami.
18 marca 2015, 12:37
toksyczni rodzice. będą żyli życiem swojej dorosłej córki, bo własne ich nie satysfakcjonuje. nie martw się, to nie chodzi o ciebie, takich nigdy nie zadowolisz, więc nie staraj się nawet sprostać ich oczekiwaniom. mieliby za zięcia księcia z bajki- to doczepili by się o kolor samochodu:) problem ma twoja narzeczona, i to duży. jeśli chce być w życiu szczęśliwa, musi stanowczo zaprotestować przeciwko takiemu wtrącaniu się do jej życia i wyprowadzić się od nich jak najszybciej. natomiast tobie współczuję już przyszłych teściów, niestety nie ma co liczyć na to, że będzie lepiej. tylko pójście na swoje i postawienie im granic jeśli chodzi o ich uczestnictwo w waszym życiu może was uratować. wspieram:)
18 marca 2015, 12:37
Moze czas zeby Twoja dziewczyna uswiadomila im ze jest juz dorosla. A tesciowej "pozazdroscic"... bułke przez bibułke....
Edytowany przez Zalatana 18 marca 2015, 12:39
18 marca 2015, 12:39
Bo to jest praca przez tydzień w miesiącu, a nie przez cały miesiąc (stąd nazwa "praca dorywcza") ;). Gdybym wychodził 6-8 tysięcy, to już dawno byśmy tak zrobili :). Absolutnie nigdy jej tego nie wypominałem. Wkurza mnie jedynie to, że jej rodzice na pewno mają tego świadomość, że musiałem dokładać ze swoich, a mimo to żadnej wdzięczności, a wręcz kłody pod nogi.