- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 października 2014, 13:35
Miałam dzisiaj egzamin łączony, teorię zdałam, praktykę oblałam. Wszystko pierwszy raz. Nie stresowałam się prawie, zdecydowanie bardziej teorią niż praktyką. Ale jednak jazda z instruktorem a egzaminatorem to 2 różne sprawy. Facet w trakcie jazdy był średnio miły, ale przed jazdą i po był bardzo miły i stwierdził, że mnie polubił. Faktycznie, widziałam, że chce mnie przepuścić. Ale zrobiłam duży błąd i nie dziwię się, że mnie oblał. Ale teraz boję się iść znowu na egzamin, umówiłam się ale i tak wiem, że nie zdam. Nigdy przed niczym się nie stresowałam, teraz przed jazdą też nie, dopiero w trakcie (zawsze miałam odwrotnie). Dochodząc do sedna sprawy, nie uważam się za beznadziejną bo zrobiłam ten duży błąd za który mnie oblał, ale mam wrażenie, że jednak jeżdżę beznadziejnie bo robiłam masę drobnych błędów, których nigdy nie robiłam jeżdżąc z instruktorem. Czy na prawdę winą wszystkiego jest stres? Na prawdę, miałam strasznie dziwne uczucie jak jeździłam. Wszystkiego się bałam, na prawdę wszystkiego, robiłam masę głupot, których nigdy nie robiłam. W dodatku nie mogłam wyczuć skrzyni biegów i ręcznego (mam wrażenie, że na jazdach to wszystko łatwiej chodziło).
Za którym wy zdałyście? Przejmowałyście się bardzo? Z każdym kolejnym podejściem stres był coraz mniejszy czy coraz większy? Ja o ile nigdy się nie stresuję tak teraz chyba z nerwów już na łuku obleję. Czy na prawdę nie umiem jeździć? Skoro na jazdach instruktor po 20h jazdy (gdy nigdy wcześniej nie jeździłam) mówił mi, że mogę już iść na egzamin? Czy stres na prawdę wszystko załatwił?
Edit: co najgorsze, kolejny termin mam za 3 tyg dopiero a wtedy wejdą już KIA ;/ a ja uczyłam się i zdawałam teraz na Yaris
Edytowany przez acd52b2bb68d17fc61a240416120ae3b 20 października 2014, 13:55
24 października 2014, 22:00
Nie zdałam 5 razy, w tym 3 razy nawet nie wyjechałam z placu. Te dwa kiedy wyjechałam raz oblałam z własnej winy, raz trafił mi się egzaminator, który po prostu chciał mnie usadzić, no i usadził. Załamałam się, dałam sobie spokój, w dodatku straciłam stypendium i zabrakło kasy na kolejne cykle pt. ''jazdy+egzamin, jazdy+egzamin''.Zżera mnie stres, wiele osób mówiło, że z każdym kolejnym podejściem stresu jest coraz mniej - u mnie każdy kolejny egzamin to coraz większe nerwy - tylko że ja się nie boję samego egzaminu, ja się boję klęski, boję się że polegnę i będę musiała się do tego przyznać. Dlatego teraz zaczęłam na nowo, w tajemnicy przed wszystkimi. Ostatni egzamin miałam w sierpniu 2013, dopiero teraz zebrałam się w sobie na tyle, żeby znowu spróbować. Wczoraj zapisałam się na teorię, będę zdawać 31.10... A o praktycznym jeszcze staram się nie myśleć.