- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 kwietnia 2014, 19:28
Tytułem wstępu: nigdy wcześniej nie zaglądałam nikomu do portfela i nie leciałam na bogatych facetów, bo moją misją życiową jest bycie osobą niezależną finansowo. Ale trafiając na kandydatów (tż) interesowali się mną raczej tacy, którzy mieli zaplecze finansowe (ale nie, żeby zdobywali dziewczyny na pieniądze. Byli normalnymi, ogarniętymi facetami). I ostatnio poznałam chłopaka (po 30-tce), który raczej nie zarabia dużo i czuję do niego niechęć z tego powodu, choć stronię od tych, którzy są nadziani kasą bo jak wspomniałam nie chciałabym być czyjąś utrzymanką.. Niepokoi mnie to, że zaczynam patrzeć przez ten pryzmat.. Bo wydaje się być fajny, ale patrzę trochę za bardzo naprzód...
Moje pytanie: czy po części mnie rozumiecie i jest dla mnie jakieś wytłumaczenie, czy bardzo źle postępuję, kierując się takimi rzeczami? Jakby nie patrzeć to dorosły facet, a ja nie należę do osób zmieniających facetów jak rękawiczki tylko gdy się angażuję, to na poważniej..
I czy wy zwracałybyście uwagę na to? Przeszkadzałby wam stan finansowy partnera, jeśli nie byłby za ciekawy ?
7 kwietnia 2014, 22:54
Ogólnie to chyba rozumiem. Gdy poznałam mojego aktualnego narzeczonego, mieszkał z rodzicami i stracił pracę kilka tyg. wcześniej. najpierw mi to nie przeszkadzało, był dobrym człowiekiem i wiem, że mu zależało, by coś znaleźć, ale nie "cokolwiek", co mogłoby urągać jego ambicji. Bywało ciężko, bo ja znalazłam pracę, itp., a on przez ponad pół roku nie. Teraz (czyli 1,5 roku później) ma własne mieszkanie bez kredytu i zarabiamy razem całkiem nieźle, on odnosi wielkie sukcesy w pracy i to mu dodaje skrzydeł, widze , jak go to wszystko kręci, jak się rozwija. Wiem, że gdyby sytuacja jego bezrobocia się przedłużyła lub gdybym widziała, że jego szukanie pracy to ściema, zostawiłabym go. Uczucia uczuciami, ale jestem zbyt pragmatyczna, by całe życie ciągnąć kogoś za uszy. Bywają góry i doliny, owszem, ale grunt, by przeć do przodu. A kiedy przesz do przodu i na grzbiecie jeszcze ciągniesz obiboka... nie, dziękuję.
A ogólnie wcześniej jakoś zawsze tak trafiałam, że moi partnerzy ybli zwykle dość dobrze (jeśli nie aż w nadmiarze dobrze) usytuowani. Nie wiem, jak, bo nigdy o zarobiki nie pytałam, a jak szło się na kawę, to przecież nie był to majątek, ale tak mi się zdarzało. I nie żałuję :D
Fakt jest też taki, że mój pierwszy pierwszy chłopak pochodził ze znanej na całe miasto rodziny dość bogatej(też nie wiedziała, dopóki mama mnie nie oświeciła, z kim się zadaję :D). Chyba on też mnie ukształtował, gdyż zarówno on, jak i jego rodzice (pewnie wyniósł to z domu widząc jak jego rodzice się traktują, a i oni mu na bank podszeptywali) bardzo mnie rozpieszczali. Miałam lat 16 i byłam dosłownie obsypywana kwiatami, zapraszana do lansiarskich miejsc, na porządku dziennym były niespodzianki w postaci biletów na dobre koncerty, kino, etc. Nie było mowy, bym mogła sama za siebie zapłacic, nigdy mi nie pozwalał ani on, ani jego rodzice.
I choć potem nie miałam problemów by czasem płacic i za siebie i za chłopaka, jeśli gdzieś z kimś wyszłam, to chyba jednak zostało mi, że należy mnie traktować jak księżniczkę.Także może bogaty być nie musi (bym się nie obraziła), ale na pewno taki, który nie skąpi na jakiś drobny orezent, czy głupie kwiatki/kino. I z którym w przyszłości mogę stworzyć bezpieczne dostanie ognisko domowe.
Edytowany przez patasola 7 kwietnia 2014, 22:56
8 kwietnia 2014, 02:14
Jeżeli sama zarabiasz dobrze masz prawo oczekiwać od kogoś,że będzie na Twoim poziomie. W końcu chyba nie wymagasz więcej niż sama możesz dać,prawda?Chcesz być niezależna finansowo,wypadało by żeby i ta osoba nie była ostatnią ofiarą.
Empirycznie doświadczona wyciągnęłam wnioski,że mężczyzna bez kasy ma często kupę kompleksów i musi się dowartościowywać. Sama nie wyciągam ręki po pieniądze innych,lubię płacić za siebie, jak ktoś mi bez przerwy stawia,zaprasza,daje prezenty to mnie to krępuje i się rewanżuję jak mogę. Ale nie wyobrażam sobie życia z kimś,kto bez przerwy jęczy,że go nie stać na nic,jest dusigroszem,sknerą,niezaradnym wykwalifikowanym narzekaczem. Inteligentny,zaradny,ambitny facet ma pieniądze albo to tylko kwestia czasu kiedy je będzie miał. Szkoda czasu na Ferdynanda Kiepskiego.
8 kwietnia 2014, 13:30
ja Cię rozumiem, hajs się musi zgadzać ;d
nie chciałabym, żeby mój partner zarabiał mniej ode mnie ..
8 kwietnia 2014, 19:54
Ja np cię rozumiem. Moim zdaniem jeśli nie leci się na bogatych facetów to po prostu szuka się faceta mniej więcej na swoim poziomie finansowym, przynajmniej ja tak mam. nie chcę mieć bogatszego chłopaka po nie lubię być zależna od kogoś finansowo nie chciałabym mieć także z niższymi zarobkami od moich bo źle bym się z tym po prostu czuła zarabiając więcej od mężczyzny:)
Coś w tym jest - chyba też tak mam :)
8 kwietnia 2014, 20:42
Ja zarabiam w biedronie 1500 z czego 800 to raty kredytów z czasów dawnych. Gdyby nie mój chłopak(razem 17 lat, 8 mieszkamy razem) to bym tynk ze ściany wpierniczała. Myślisz po prostu rozsądnie. Ale nigdy nie wiadomo czy nie znajdzie dobrze płatnej pracy. Nigdy nie patrzyłam na mojego przez portfel, jak się poznaliśmy zarabiał 900 zł. Teraz prawie 5000. Nie przekreślaj go jeżeli czujesz że to ten. Kasa jest ważna ale jej brak w porównaniu z samotnością to nic.
8 kwietnia 2014, 21:24
powiem tak, kiedys myslalam ze w ogole mnie to nie interesuje i ze kasa nei gra zadnej roli ale to nieprawda, pozniej w zyciu jest bardzo ciezko zwlaszcza jesli dochodza dzieci, wychowywanie ich etc, a jeszcze jak maz zarabia grosze.....