- Dołączył: 2010-04-06
- Miasto: Hongkong
- Liczba postów: 102
29 listopada 2010, 17:45
Jestem strasznie samotna. Nie mam przyjaciół, ani chłopaka, chociaż bardzo bym chciała...
Dawniej nie byłam zbyt towarzyska i przez to nie już w podstawówce czy gimnazjum nie zdobyłam sobie znajomych, ale teraz bardzo tego żałuję. Wiem, że nic nie mogę zrobić, bo wszędzie są już porobione grupy i stare znajomości, a dla mnie nie ma miejsca. Czuję się tak, jakby nigdzie nie było już dla mnie miejsca... po prostu;( Nie chcę już próbować umawiać się ze starymi koleżankami, bo to i tak nigdy nie wypala...
Bardzo podoba mi się ktoś już od bardzo, bardzo dawna ale mogę sobie jego wybić z głowy.
Nie potrafię przestać o nim myśleć ani dopuścić do siebie innego, bo ciągle tylko rozglądam się za tym jedynym. Nie wiem, czy rozumiecie o czym mówię, ale ma po prostu to coś, to światełko w oku, którego inni nie mają. Ciągle próbuję zapomnieć i szukać tego w innych, ale to nie jest dosyć mądre, bo robiąc coś takiego nigdy o nim nie zapomnę, nikt go nie zastąpi, chociaż będą mieli jakieś wspólne cechy. A może powinnam zawalczyć o coś, czego pragnę od lat? Czyli o niego. Ale czy to fair i czy w ogóle możliwe?
Nie wiem, co mam zrobić, moje życie jest bez sensu.
Proszę, powiedzcie co mam robić, bo jest strasznie...
Edytowany przez lazygirl73 29 listopada 2010, 21:17
29 listopada 2010, 17:53
Ja mam teorie na temat takich milosci.Ciagnie Cie do niego bo jest niedostepny i zakazany!A jak cos jest niedostepne to nas bardziej pociaga, niektorzy tak maja.Mozesz to tlumaczyc jakims tam swiatelkiem w oku czy czym tam chcesz ale im szybciej sobie uswiadomisz, ze nic z tego nie bedzie tym lepiej dla Ciebie.Nie ma o co walczyc, on juz obral swoja droge a nawet jakby z niej zeszedl to tylko na chwile by sprobowac tego co dla niego bedzie zakazane i tylko Cie zrani, pomysl czu jest Ci to potrzebne?
29 listopada 2010, 18:01
no..coś w tym jest, jak powiedział zięć ...ekhem
'tacy' w zakonie- na uczelni -w szkole- w kościele o ile są dosć młodzi, inteligentni, wrażliwi, troskliwi, charyzmatyczni etc często pociągają osamotnione dziewczęta, też miałam z tym problem i kilka takich platonicznych za sobą (rolę grają tu hormony i spaskudnienie obyczajów oraz generlany upadek rodzaju męskiego)...
Ogólnie należy na siebie uważać i zbytnio się nieangażować, bo można dużo stracić - spokój, rodzinę, młodość, różne szanse...Nie dać się zwieść pozorom i cały czas rozlądać się za czymś pewnym i 100% dla siebie.
- Dołączył: 2010-04-06
- Miasto: Hongkong
- Liczba postów: 102
29 listopada 2010, 18:04
Nie myślę o nim dniami i nocami tylko dlatego, że mnie pociąga przez swoją niedostępność...
On ma wspaniały charakter. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Jest po prostu cudowny...
Tu chodzi o wspólne rozmowy. Zawsze kiedy coś bardzo przeżywam, nie ważne czy radosne czy smutne chwile, myślę o nim i chciałabym się tym z nim dzielić.
Wiem, że jest jakiś procent nadziei w to, że mogłabym wygrać walkę, jeśli postarałabym się o niego. Ale to wszystko i tak wydaje się jakieś takie niemożliwe, przez co nic już nie ma sensu...
- Dołączył: 2010-04-06
- Miasto: Hongkong
- Liczba postów: 102
29 listopada 2010, 18:07
Jakoś nie potrafię dać sobie z nim spokoju. Za każdym razem, kiedy próbuję, ktoś albo coś mi się z nim skojarzy i wtedy już jest klapa, po prostu...
- Dołączył: 2009-07-18
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 1466
29 listopada 2010, 18:18
A czujesz, że on Cię bardziej lubi?
- Dołączył: 2010-04-06
- Miasto: Hongkong
- Liczba postów: 102
29 listopada 2010, 18:21
Lubi mnie na pewno bardzo, ale nie wiem czy bardziej, niż większość innych. To ciężko wyczuć. Dlatego się pytam, czy z waszego punktu widzenia to w ogóle realne i co zrobić, by poczuł coś więcej... Bo dzięki temu, że mnie bardzo lubi może jest szansa na to, by polubił wyjątkowo...