Temat: współlokatorzy sprzątanie

Od miesiąca mieszkam z dwoma chłopakami, jednak nie potrafimy się dogadać ze względu na ich stosunek do sprzątania. Zrobiłam grafik, oprócz mnie nikt do niego się nie stosuje. Jak zacznę krzyczeć to zaczynają 'coś' robić, gdy przywiesiłam kartkę nad brudną kuchenką 'Czyj to syf?!' od razu zostało posprzątane. Ale ja już chyba mam dosyć bycia złym policjantem i latania za nimi, aby ruszyli tyłki. Przez ostatnie dwa tygodnie pojawiłam się w mieszkaniu na 2-3 dni, mieszkanie było w tragicznym stanie, więc zwróciłam im uwagę, ok jeden się ruszył i sprzątnął. Ale gdy wczoraj tutaj przejechałam musiałam kolejny raz sama umyć łazienkę, toaletę, podłogę, kuchenkę... bo się dosłownie brzydziłam (gdzieś pojechali). A na cały ten miesiąc tylko ja myłam kilka razy toaletę. Wyrzucanie śmieci - ok, wyrzucają. Naczynia brudne trzymają w swoich pokojach. Nie potrafię znieść tego, że ja gdy mi coś wykipi wycieram od razu, oni czekają tydzień. Jak można się golić i nie sprzątnąć włosów, jak można używać henny i zostawić umywalkę brudną, jak można wysypać proszek do prania i wyjechać na kilka dni. Prosiłam też by zainwestowali 30zł w suszarkę do prania, ale nie... wolą gdy przez 2 tyg wisi pranie nad głową i nie da się ruszyć w łazience.
Błagam, jak można na nich zadziałać? To dopiero pierwszy miesiąc, a już jest totalnie zła atmosfera.
Porozmawiaj z właścicielem, pomocne mogą też być fotki tego syfu jako dowód rzeczowy.  U mnie była podobna sytuacja-2 dziewczyny syfiły na potęgę i zachowywały się głośno, to powiedziałyśmy właścicielowi i jak zobaczył to na własne oczy to wypowiedział im umowę  musiały się wyprowadzić, chociaż nie miały gdzie. Teraz mam nowego współlokatora-faceta i też miałam obawy, że nie będzie sprzątał, ale niepotrzebnie,bo wszystko pucuje na błysk, nawet bardziej niż inne lokatorki, kochany Rafii 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.