Mam nietypowy problem, którego, prawdę mówiąc, mam serdecznie dość.
Rzecz dotyczy ubrań mojego chłopaka, które mokre - tzn. świeżo wyjęte z pralki okropnie śmierdzą. To nie jest zapach związany z za długim leżeniem w pralce, zapach jest inny, taki trochę słodkawy, ogółem nieprzyjemny. Nie jest to ani zapach potu, ani stęchlizny, trudno mi go opisać. Moje ubrania, prane razem z tymi jego pachną normalnie, proszkiem i płynem - jego zwyczajnie śmierdzą. Problem znika gdy wyschną, ale zanim wyschną zapach, zwłaszcza teraz, kiedy suszą się w domu, jest nie do wytrzymania.
Najpierw myślałam, że chodzi o wiek ubrań - jak to facet, uważał że siedmioletni t-shirt jest ok. Ale te stare szmaty powywalałam, kupiliśmy nowe, no i po kilku miesiącach/roku używania problem powraca. Mam ochotę wyprać to wszystko w wysokiej temperaturze, ale boję się że z tego zabiegu wyjdą w rozmiarze niemowlęcym :P
Facet jest normalny, dba o higienę, nie poci się jakoś specjalnie mocno, ubrań ma więcej niż dwie sztuki na krzyż, więc te ubrania nie są w obrocie non stop. Zresztą, niektóre z moich ubrań są starsze od jego, a mimo to nigdy nie śmierdziały po praniu.
Ktoś się z czymś takim spotkał i wie jak temu zaradzić? Jakieś moczenie w occie, wymrażanie, cokolwiek?