16 listopada 2010, 20:13
nie mam już siły..na nic...Nie skończyłam studiów, a konkretnie nie zdążyłam skończyć pracy mgr przed urodzeniem synka. W małżeństwie mi się nie układa. Jestem uparta i złośliwa-mąż ma mnie dość. A ja wymagam od niego za dużo....Powinnam schudnąć co najmniej 10 a najlepiej 20 kg. Nie umiem rzucić cholernych fajek, w ciężkich chwilach wracam do palenia. Boję się powrotu do pracy, która nie sprawia mi satysfakcji. A konkretnie nie iem czego szef ode mnie wymaga, nie wiem jak z nim postępować.Czego się nie dotknę albo mi nie wychodzi albo porzucam, bo mnie nudzi. Jestem skłócona z siostrą, mam nalega, żeby ona była chrzestną mojego synka.
Tak bym chciała, żeby ktoś mnie zrozumiał..nie mogę się wyżalić przyjaciółkom, bo przecież każdy ma swoje problemy, nie powinnam robić z siebie ofiary losu...Kiedy kłócę się z mężem najchętniej wybiegam w złości z domu..uciekam przed problemami. Zawsze tak robiłam. Czuję się głupia, gruba brzydka, niedoceniona. Z góry przepraszam za zaśmecanie forum..ale nie wiem co zrobić...nie mam już sił..barzo potrzebowałam to z siebie wyrzucić.
16 listopada 2010, 20:15
czasem wydaje mi się, ze jedyne co mnie czeka to już tylko rozwód, mąż zabierze mi dziecko i już będzie święty spokój..nie będę miała po co żyć...
- Dołączył: 2010-08-21
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 1211
16 listopada 2010, 20:22
Takie pytanie: próbowałaś kiedyś zmienić tok myślenia ?
To Ci sie nie układa, tamto tez nie, tego nie lubisz - to brzmi jakbyś sama tego chciała.
Przestań o tym myśleć. Twój mąż na pewno ma jakieś zalety, przezyliscie razem jakieś fajne chwile - skup sie na tym 1 A nie na tym ze "pewnie sie rozwiedzie"
Odwróć negatywne emocje na pozytywne. Zamiast sie skupiać na czymś co Ci przeszkadza, skup sie na tym co chcesz. Zawsze to o czym myślisz sprawdza sie, nawet te najgorsze żeczy.
Nie skonczyłas studiów ? Co za problem, idź teraz, skończ co zaczęłaś i nie pzrejmuj sie ze upłyneło ileś lat. Teraz dorośli sie uczą.
Przestań przywoływać to co negatywne i skup sie na czym innym, a zobaczysz ze po jakimś czasie bedzie na pewno lepiej.
Po prostu stań sie optymistką !
16 listopada 2010, 20:23
zawsze byłam optymistką...no moze z małą przerwą w liceum...
16 listopada 2010, 20:36
Nie za dużo wymagasz od siebie na raz? Powoli, najpierw zrób jedną rzecz, potem kolejną, itd....i wiesz co? Możemy pisać Ci tu nie wiadomo co, ale uważam, że najlepiej porozmawiać z kimś na żywo. To prawda, że każdy ma swoje problemy, ale od czego ma się przyjaciółki. A z doświadczenia wiem, że jak się z kimś porozmawia, to problem przestaje być tak poważny, jak nam się wydawało.
- Dołączył: 2008-04-07
- Miasto: Zawiercie
- Liczba postów: 206
16 listopada 2010, 20:59
> nie mam już siły..na nic...Nie skończyłam studiów,
> a konkretnie nie zdążyłam skończyć pracy mgr przed
> urodzeniem synka. W małżeństwie mi się nie układa.
> Jestem uparta i złośliwa-mąż ma mnie dość. A ja
> wymagam od niego za dużo....Powinnam schudnąć co
> najmniej 10 a najlepiej 20 kg. Nie umiem rzucić
> cholernych fajek, w ciężkich chwilach wracam do
> palenia. Boję się powrotu do pracy, która nie
> sprawia mi satysfakcji. A konkretnie nie iem
> czego szef ode mnie wymaga, nie wiem jak z nim
> postępować.Czego się nie dotknę albo mi nie
> wychodzi albo porzucam, bo mnie nudzi. Jestem
> skłócona z siostrą, mam nalega, żeby ona była
> chrzestną mojego synka.Tak bym chciała, żeby ktoś
> mnie zrozumiał..nie mogę się wyżalić
> przyjaciółkom, bo przecież każdy ma swoje
> problemy, nie powinnam robić z siebie ofiary
> losu...Kiedy kłócę się z mężem najchętniej
> wybiegam w złości z domu..uciekam przed
> problemami. Zawsze tak robiłam. Czuję się głupia,
> gruba brzydka, niedoceniona. Z góry przepraszam za
> zaśmecanie forum..ale nie wiem co zrobić...nie mam
> już sił..barzo potrzebowałam to z siebie wyrzucić.
Jakbym czytała swój wpis. Może nie do końca, ale z grubsza. Ja studia skończyła, zawsze lubiłam sie dużo uczyć. Może prymuską nie byłam, ale znałam się na tym i tamtym. Syna mam złośliwego, ale kochanego. Nie raz wracam z pracy a on mnie dołuje - niegrzeczny jest. Dużo zawdzięczam teściowej i mamusi. Ale nie jest źle. Co do męża to więcej upadków niż wzlotów. Dziś kolejna awantura - obiad nieudany. Masakra. Ale nie poddaje się i tak jestem uśmiechnięta i silna przede wszystkim. Jak nam sie nie ułoży to trudno, a jak będzie dobrze to super;) Dla Ciebie mam radę -głowa do góry! kochaj synka i ciesz się życiem no i oczywiście chudnij. Razem damy radę jeśli chcesz iść ze mną w parze....
17 listopada 2010, 10:43
jasne, że chcę, żeby ktoś mi towarzyszył:)
Dziękuję dziewczyny za te słowa..z mężem wstępnie doszliśmy do porozumienia..przespałam nc i jest nieco lepiej..muszę się wziąć w garść.