- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 listopada 2010, 09:21
Witam,
słowem wstępu: będzie długo i smutno, ale będę niezmiernie wdzięczna za jakikolwiek odzew...
Mam doła, a raczej po prostu czuję wewnętrzny smutek... Od początku:
Wychowałam mnie mama, ojciec zmarł gdy miałam 6 lat (pracował w Niemczech, napadli go i zmarł w skutek utraty krwi z tętnicy udowej). Od tego momentu moje życie dzieli się na "przed" śmiercią ojca i "po".
Czułam się gorsza, a zwłaszcza kiedy nadchodził dzień ojca. Wszystkie dzieci w mojej wsi miały tatusiów, a ja musiałam siedzieć na akademi i śpiewać do taty, który nie żyje. To było dla mnie poniżające...
Mama jednego dna z zamożnej kobiety (tata dużo zarabiał) stała się biedna. Została sama z dwójką dzieci i bez środków do życia.
To nie był szczęśliwy okres w moim życiu, nie miałam czasu na zabawę. Pamiętam, że przed początkiem roku zawsze martwiłam się, czy mama kupi mi książki :(
I tak przetrwałam szkołę podstawową. Świetnie się ucząć i chodząc na dyskoteki szkolne w ubraniach które dostałam od kogoś z litości. Oczywiście nie zatańczył ze mną żaden chłopak. Bo po co tańczyć z kimś takim jak ja?
Później gimnazjum i fałszywa przyjaciółka. W swojej klasie czułam się okropnie. Nikt się do mnie nie odzywał, nikt mnie nie chciał.
Czułam się jak okropny śmieć, a do tego w domu przezwiska typu "odludku", grubasie, "moi koledzy się z Ciebie śmieją".
Szkoła średnia: tu miałam wolną rękę, a mama nie miała już problemów z kasą. To nie zmienia faktu, że przez rówieśników byłam odbierana jako dziwna, a nikt nie liczył się z moim zdaniem. Uciekłam w głodzenie się... Mimo wszystko ten "anorektyczny" okres wspominam najlepiej z mojego życia. Nic mnie nie obchodziło, chciałam być tylko chuda. Pamiętam, że lubiałam wtedy słuchać piosenek o umieraniu...To już przeszłość i nie chce do tego wracać- nie jestem już anorektyczką, ale podejście do jedzenia nadal mam dziwne.
Studia i pierwszy partner:
Nie miałam taty i ja na prawdę chcę mieś STARSZEGO mężczyzne. Znalazłam faceta, który jest ode mnie starszy o 35 lat- dla niego byłam tylko kochanką. To nie zmienia faktu, że przeżyłam z nim wspaniałe chwile i wreszcie czułam się jak kobieta. Z jego strony było wiadomo "ja od żony nie odejdę"
Rozstałam się z nim z własnego wyboru, choć nadal tęsknie za moim "misiem".
Nie oszukał mnie, nie mam do niego żalu...
Sytuacja obecna: poznałam faceta, starszy ode mnie o 32 lata. Jest zamożny, chyba nawet bardzo. Wczoraj rozmawiałam z nim telefonicznie: opowiadał mi o sztuce, o muzyce klasycznej i o historii. Bardzo mi zaimponował, człowiek wielkiej klasy.
Z tego co mówił on szuka kobiety do związku, miłości i małżeństwa... Tak bardzo chciałabym by wybrał mnie.
Rozmawialiśmy z sobą przez 4 godziny.
Ale boje się... Rodzina tego nie zaakceptuje, a ja nie będę miał do kogo wrócić. (on mieszka w Paryżu)
To brzmi tak nierealnie, ale on nawet przez chwile nie wspomniał o łóżku i tym, że chce jakiegoś seksu. Powiedział, że dla niego ważne jest uczucie...
Brat dowiedział się o pierwszym facecie- to również był człowiek zamożny (łatwo się domyślić że przeciętny facet w jego wieku, jeśli nie środków aby o siebie dbać to wygląda staro... A on był wysoki, przystojny, zaradny i bardzo mądry) i ma mnie za "dziwkę".
Sama mu się nie dziwie, choć przykro mi że ma mnie za tak wyrachowaną.
Chciałabym by moja przyszła znajomość skończyła się dobrze... Tak się tego boję.
Myślicie, że powinnam o tym porozmawiać z tym nowym facetem?
Proszę o jakiekolwiek rady/komentarze... Ja nie potrafię do tego podejść z dystansem. Nie musicie być do mnie miłe, skrytykujcie jeśli chcecie, ale proszę...
Niech mi ktoś napiszę, czy mam choć cień sznsy na taki związek i czy powinnam próbować...
Dziękuję za przeczytanie do końca
16 listopada 2010, 09:54
Napisze Ci jako osoba, ktora tez byla z duzo starszym facetem. Bylam z nim 4 lata mowil o milosci i zwiazku, nigdy o malzentwie mimo ze czesto padalo z jego ust , ze nie widzi swojego zycia beze mnie. Z czasem jego ojcowskie i troskliwe podejscie zaczelo mnie denerwowac. Ja mloda pelna energi; on chcialby siedziec w domu przed tv ( oczywiscie na poczatku nie) Koniec koncow zerwalam z nim. Nie zaluje tego zwiazku, ale nie zaluje rowniez zakonczenia go. teraz mam rowiesnika, za ktorego wychodze za maz.... jest jak z bajki
Powodzenia
16 listopada 2010, 09:55
16 listopada 2010, 10:24
16 listopada 2010, 10:25
16 listopada 2010, 10:27
16 listopada 2010, 10:40
16 listopada 2010, 11:01
16 listopada 2010, 11:44
16 listopada 2010, 16:42