Temat: wyjazd za granice a znajomi w Polsce

Witam! Tak naszly mnie refleksje co do zycia za granica. Gdy wyjechalam mialam 16lat, mialam duzo bliskich kolezanek i  przyjaciolke. Gdy dowiedzialam sie o moim wyjezdzie za nic nie chcialam sie zgodzic, ale coz mialam do gadania majac 16 lat. Razem z kolezankami obiecalysmy sobie, ze bedziemy sie odzywac, pisac itp...z przyjaciolka bylo inaczej, byla zla, ze ja zostawiam. Nie potrafila zrozumiec, ze wyjezdzam i nie mam na to wplywu. Do dzis ma zal o to. Zaraz po moim wyjezdzie te "kolezanki" zniknely, zadna nie napisala co u mnie, jak sie czuje w nowym miejscu. Jedynie moja przyjaciolka utrzymywala ze mna kontakt. Oczywiscie wszystko juz nie bylo takie jak kiedys, mniej tematow itp. Gdy polecialam do Polski na ferie, spotkalam sie tylko z dwiema kolezankami, reszta czasu nie miala heh....a moja przyjaciolka? Zaczela gadac znajomym, ze zrobilam sie "wielka angielka". Duzo osob pytalo mnie o zycie w UK wiec opowiadalam jak jest, ale nie wychwalalam sie ani nic, bo byl to okres kiedy nadal UK bardzo mi sie nie podobala, ze wzgledu na bariere jezykowa tez. Wiec czym mialam sie wywyzszac? Bylam zla i rozczarowana....wielokrotnie zapraszalam znajomych do mnie. Kartke na swieta dostalam od 3 kolezanek, ja wyslalam kazdej z ktora mialam blizszy kontakt. Za kazdym razem jak jestem w Polsce, znajomi pytaja mnie "jak tam w wielkim swiecie" strasznie mnie to drazni, daja mi do zrozumienia, ze spie na pieniadzach. Tak, jest tutaj latwiejsze zycie, ale ja na nie ciezko pracuje studiujac i pracujac jednoczesnie. Nic za darmo nie mam. Wiec jesli Wasi znajomi wyjechali, odzywajcie sie. Mi z poczatku bylo bardzo ciezko, chcialam wsparcia, rozmowy ze znajomymi...kupywalam jak glupia doladowania i wydzwanialam, a do mnie nikt nie mial tych 80gr aby wyslac sms. No nie do konca, dwie kolezanki pisaly czasem. Naprawde to, ze ktos mieszka za granica, nie znaczy, ze jest "panem", ja dalej jestem jak bylam, ktos mial problem z napisaniem pracy po ang wiedzieli gdzie pisac, pomagalam. I wlasnie....byli jak czegos chcieli... smutne ale prawdziwe. Dzis utrzymuje kontakt tylko z jedna kolezanka....
dzieki dziewczyny za odpowiedzi, widze nie tylko ja mam taki przypadek...usunelam facebook z tego tez powodu, kazdy tylko poodglada i czyta co nowego, obgaduje ale sie nie odezwie...po co mi to? ja nie mam zamiaru jak inni opisywac kazdej minuty swojego zycia...kto bedzie chcial znajdze sposob aby sie ze mna skontaktowac. Co do Polakow to tak zgadzam sie, nie wszyscy tacy zawistni sa...ale powiedzialabym wiekszosc. To tez zalezy od miasta np. w Londynie jest tysiace Polakow wiec na pewno znajdzie sie wiecej tych pozytywnych osob niz w mniejszym miescie. I jednego nie rozumiem...czemu my tak glosno krzyczymy w sklepach? Osoba, ktora nas nie rozumie nie wie co sie dzieje czy sie klocimy czy co....nie mowie, ze mamy siedziec jak mysz pod miotla cicho byc itp...no ale u siebie tez nie jestesmy...
Hahaha, często obcokrajowcy pytali mnie dlaczego Olacy ciągle się kłócą? Bo nie dosc, że mówimy głośno, to jeszcze polski język brzmi twardo (przez te nasze "sz" "cz" "ś"...) i rzeczywiście może brzmiec trochę agresywnie. Chociaż ja mówię cicho, bo moją mamę zawsze było słychac dwie ulice dalej i chyba mam jakiś uraz z dzieciństwa ;)

Ale z drugiej strony - spędziłaś kiedyś dłuższy okres czasu w jednym pomieszczeniu z grupą Włochów, Hiszpanów, czarnoskórych pań w średnim wieku, niektórych grup z Bliskiego Wschodu? W porównaniu z tym dyskusje Polaków to jak szum liści na wietrze...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.