Temat: Zmuszanie do wiary.

Nie mam 18 lat i rodzice zmuszają mnie do wiary. Jak można kogoś do tego zmusić? Albo się wierzy, albo nie... uważam, że lepiej nie być katolikiem niż pół-katolikiem, bo to nie ma sensu - to tak jakby w jednym bucie chodzić...
Po prostu nie podoba mi się swobodna interpretacja Biblii - to co im się podoba w to wierzą, a to co nie to... jest bee... albo tak samo księża i te wszystkie "prawa", zresztą większość to jest ze średniowiecza, gdy taka tyrania była... plus do tego ta ich nienawiść.. cały czas słyszę, że homoseksualiści powinni umrzeć, a dzieci z in vitro nie powinni się urodzić... a matka, która poddaje się aborcji nawet z powodu gwałtu powinna pójść do piekła, jest zła, nienormalna i najlepiej by było ją ukamienować. Nie podoba mi się też ten cały hołd oddawany rzeźbom, obrazom.... byłam raz na pielgrzymce (bynajmniej nie z powodu wiary) to naprawdę przeraziło mnie to, że pada się na twarz przed rzeźbą! Trzeba stanąć przed jakimś kamieniem, by pokazać jak się jest wierzącym, a jak padłeś krzyżem to wielkie brawa, bo osiągnąłeś kolejny level wiary! To przypomina mi jakieś pogańskie wierzenia, które tak kiedyś tępiono... Albo jeszcze kult świętych - jak kogoś niesłusznie zabili to zrobili tę osobę świętą i teraz się do niej modlą... Irytuje mnie też fakt, że trzeba się spowiadać osobie, która wcale natchnięto nie jest, a jak mu się coś nie spodoba to rozgrzeszenia nie masz... zresztą co to ma być? Odklepiesz różaniec i jesteś lepszym człowiekiem? Nie... już wolę być nie wierząca i pomagać innym, a nie mówić co "źle" według kościoła zrobiłam i klepać litanie. 

Nie chcę urazić niczyich uczuć - to jest moje własne nastawienie...
Po prostu cały czas mnie do tego kościoła wysyłają, a ja już psychicznie nie mogę, po prostu nie chcę słuchać tych bredni, więc albo wychodzę w połowie, albo w ogóle nie idę... a dowiedziałam się, że jak będę dorosła to będę mogła nie chodzić, a teraz muszę, bo nie mam 18 lat... no do cholerki co to ma być?! Już mówiłam, że do wiary zmuszać nie można, ale to skutku nie przyniosło... Wierzący to oni niby są.. niby, bo tak jak mówię co się podoba - w to wierzą.

Mieliście podobną sytuacje? Co o tym myślicie?
Pasek wagi
Masz prawo do negowania, masz prawo do buntu. Choć przyczyną tego buntu jest niewiedza dotycząca wiary, nie kościoła, ale wiary właśnie. Ja tez kiedyś się buntowałam, od 16 roku życia zwątpiłam, nie chodziłam do kościoła przez wiele lat, teraz tez nie chodzę co tydzień, tylko rzadziej, przy konkretnych okazjach, ale wiara wróciła. Tylko zupełnie inna, dojrzalsza, przemyślana, po przeczytaniu Biblii. I wiem, że wiara w Boga nie jest kluczem, lecz miłość do niego. "Demony też wierzą i drżą" list św. Jakuba.
Pasek wagi

narzeczona27 napisał(a):

cancri napisał(a):

ci, co krytykują religię katolicką, zazwyczaj mają o niej jednak pojęcie, gdyż najczęściej zostali do niej zmuszeni na początku swojego życia, i raczej wiedzą wobec czego się buntują..

Dokładnie wiem o czym mówisz
Pasek wagi

NastyGal napisał(a):

. Ale teraz mieszkam już sama, więc nie chodzę do kościoła i unikam tego tematu w rozmowach z rodziną

Ja mam identycznie.
Pasek wagi

Wells66 napisał(a):

Rodzice chcą dla Ciebie jak najlepiej, każdy rodzic wychowuje według własnego sumienia, może własnego wychowania. Nie popieram przymuszania do czegokolwiek, nawet jedzenia i uważam, że wszelkie akty nienawiści do dzieci, które się nie podporządkowują są złe. Rodzice też muszą myśleć, jednak oni mają coś więcej - doświadczenie. 
Nawet jak maja doświadczenie to co z tego?Córka ma widocznie inne przekonania.A poza tym skoro nie wierzy to moga ją zmusić do udawania co najwyżej.Wg mnie to bez sensu, jak ktoś wiary "nie czuje" to nie poczuje na siłę.
Pasek wagi
Czułam, że będzie niezła polemika na kilka stron w związku z tym tematem ;)
Ja się nie wypowiem, za to chętnie poczytam.

funnygames napisał(a):

Jak mieszkałam z rodzicami chodziłam do kościoła, bo mówili, że dopóki mieszkam pod ich dachem mam postępować jak oni, znali moje poglądy  i nie traktowali ich poważnie, myśleli, że to młodzieńczy bunt. Chodziłam do tego kościoła, jak nie oddałam kartki do spowiedzi to miałam niezłą jazdę - mama płakała, nie odzywała się do mnie (ogólnie szantaż emocjonalny), to samo babcia. Słyszałam rozmowy za plecami, że w głowie mi się poprzewracało i porównywanie z córką sąsiadów, która grzecznie chodzi do kościółka i że taka to jest mądra. Niestety albo stety nie był to tylko młodzieńczy bunt. Gdy przyszło do rozmów o ślubie - miał być kościelny, bo rodzice finansowali, a poza tym jak powiedziałam, że ja chcę w USC to powiedzieli, że w takim razie nie pojawią się na nim. Mam kościelny - dla rodziny odstawiłam tę szopkę, ale dziecka w przyszłości nie mam zamiaru chrzcić i koniec kropka.

U mnie było identyczne, ale co do ślubu to sie postawiłam i wzięłam cywilny.Ale sama płaciłam za małe przyjęcie.Dziecka nie ochrzciłam i jakoś to przełknęli.
Pasek wagi

Wells66 napisał(a):

Poprosze o potwierdzenie Twojego argumentu o fragment katechizmu lub encykliki. Owszem, Kosciol zezwala.

Kościół absolutnie nie zezwala na dokonywanie aborcji płodu powstałego w wyniku gwałtu. Nie wiem skąd wzięłaś takie informacje.

 

Pośród praw człowieka na pierwszym miejscu znajduje się prawo do życia, oraz obrona życia w chwili poczęcia. Przerywanie ciąży jest wielkim złem, które należy ukazywać: Życie ludzkie od chwili poczęcia winno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia (KKK 2270).

 

http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/042011/06.html

Kościół mówi o aborcji dzieci powstałych w wyniku gwałtu jako o selekcji eugenicznej ze względu na pochodzenie i stanowczo się temu sprzeciwia. Sprzeciwia się nawet podawaniu kobietom pigułki PO w razie gwałtu gdzie o żadnej aborcji nawet nie ma mowy. Była niedawno taka sytuacja w Niemczech, że zgwałconą kobietę wozili od szpitala do szpitala bo placówki katolickie odmawiały podania tych środków.

Następnym razem jak będziesz tak autorytatywnie pouczać innych radzę najpierw sprawdzić jak jest faktycznie ;)

Pozdrawiam

MisterCube napisał(a):

Wells66 napisał(a):

Poprosze o potwierdzenie Twojego argumentu o fragment katechizmu lub encykliki. Owszem, Kosciol zezwala.
Kościół absolutnie nie zezwala na dokonywanie aborcji płodu powstałego w wyniku gwałtu. Nie wiem skąd wzięłaś takie informacje. Pośród praw człowieka na pierwszym miejscu znajduje się prawo do życia, oraz obrona życia w chwili poczęcia. Przerywanie ciąży jest wielkim złem, które należy ukazywać: Życie ludzkie od chwili poczęcia winno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia (KKK 2270).  http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/042011/06.htmlKościół mówi o aborcji dzieci powstałych w wyniku gwałtu jako o selekcji eugenicznej ze względu na pochodzenie i stanowczo się temu sprzeciwia. Sprzeciwia się nawet podawaniu kobietom pigułki PO w razie gwałtu gdzie o żadnej aborcji nawet nie ma mowy. Była niedawno taka sytuacja w Niemczech, że zgwałconą kobietę wozili od szpitala do szpitala bo placówki katolickie odmawiały podania tych środków. Następnym razem jak będziesz tak autorytatywnie pouczać innych radzę najpierw sprawdzić jak jest faktycznie ;)Pozdrawiam


dokladnie.podobnie jest w przypadku uszkodzonych plodow.
Wells66 , skad Ty to wzielas? Przeciez o tym jest tak glosno, ze nie wypada nie wiedziec, ze Kosciol na to nie zezwala.A juz z pewnoscia nie wypada Katolikowi.
Pasek wagi
Muszę się z Tobą zgodzić... Jak byłam nastolatką przeżywałam wojnę w każdą niedzielę. Jednak jakiś czas temu szczerze sobie porozmawialiśmy, powiedziałam, że ja w Boga wierzę, ale nie wierzę w kościół jako instytucję. Obiecałam od czasu do czasu chodzić do kościoła. Dodałam jeszcze, że zmuszanie mnie do czegoś daje odwrotny skutek, i zniechęcam się coraz bardziej. Każdy jest wolny, mi wiele rzeczy w kościele katolickim nie odpowiada, ale wiem, że rodzicom zależy, czemu mam od czasu do czasu nie iść? Krzywda mi się nie stanie... Też nie rozumiem tej całej nienawiści do homoseksualistów, czy in vitro, a nawet mieszkania razem przed ślubem... Moi rodzice na szczęście nie są fanatykami, i teraz jest dobrze :)
Mam podobny problem. Mieszkam z babcią, która jest zagorzałą katoliczką. TV Trwam, Radio Maryja, PiS, nienawiść do TVNu i te sprawy. Jak nie miałam 18 lat to mówiła mi, że mam chodzić, bo nie jestem dorosła i nie mogę za siebie decydować. Jak skończyłam 18 lat to słyszę "Dopóki mieszkasz w moim domu to przyjmujesz zasady jakie tu panują". I bądź tu mądry. Różnica jest taka, że ja wierzę w Boga, nie wierzę w Kościół. Aczkolwiek przymuszanie do wiary jest bez sensu. Bo przez to wyganianie na siłę jestem bardzo zniechęcona do Kościoła. A tak możliwe, że sama poczułabym potrzebę chodzenia...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.